W
dalszej drodze obyło się bez niespodzianek i na szczęście nie spotkałam już
żadnego narzucającego się policjanta. Kiedy doszłam pod salę, zajęcia na
szczęście się jeszcze nie rozpoczęły, ale już od samego progu powitała mnie
Amanda, która chyba nie była świadoma, że to ja wygrałam, bo podeszła i
powiedziała:
-Ooo
udało mi się ciebie wyelimnić, wyelimniać
-Wyeliminować?
-Właśnie,
wyeliminować i dobrze zrobiłaś wiesz, ze mną się nie zadziera.
-A
to wygrałaś?
-Nie,
niestety nie, ale wygrała moja znajoma, znaczy nawet przyjaciółka – uśmiechnęła
się sztucznie – aaa i fajny ten twój chłopak, poza tym dobrze całuje.
Omal
nie zakrztusiłam się wcześniej kupioną i właśnie jedzoną przeze mnie kanapką.
-Hahahaha,
co? – zaczęłam się śmiać.
-Noo,
całowaliśmy się przed ogłoszeniem wyników, zanim weszliśmy na salę… ups, miałam
nie mówić.
-Bujną
masz wyobraźnię, haha.
-Bujną?
W sensie? – zrobiła minę jakby myślała.
-Jeśli
cię to interesuje, to ja byłam numerem 12 i wygrałam. Ups, kłamstwo ma krótkie
nogi.
Nie
powiedziała już nic tylko cała czerwona odsunęła się jak najdalej ode mnie.
Pola
nie widziałam od spotkania z Wojtkiem, wczoraj na rozmowach też jej nie było,
myślałam, że będzie chciała namieszać, że jeszcze będzie potrafiła zepsuć mimo
tak długiego czasu to co jest między mną a Włodarczykiem, na szczęście jednak
chyba się pomyliłam. Właściwie to dobrze, że jej jeszcze nie spotkałam, bo
wcale nie miałam ochoty jej widzieć, zastanowiła mnie jej nieobecność, chociaż,
może coś jej wypadło. Pod jej nieobecność wyjątkowo usiadłam z Kubą, któremu w
końcu wyjawiłam plan z przebraniem się, początkowo trochę nie dowierzał, ale w
końcu pochwalił mój pomysł. Rozmawiało nam się nadzwyczaj dobrze, w ostatnich
dniach bardzo go polubiłam. Zważając na fakt, że mam dziś wolny wieczór, bo
Wojtka nie ma umówiliśmy się z Kubą na dzisiejszy wieczór do kina.
Zajęcia
minęły o dziwo bardzo szybko, po nich wykładowca poprosił mnie, żebym na
chwilkę została.
-Słyszałem,
że twój chłopak jest siatkarzem w Skrze…
-Tak,
gra tam.
-Yhym,
a czy miał wpływ na to, że to właśnie pani będzie tam pracować?
-Nie,
nie miał najmniejszego wpływu. Nie chciałam, żeby były takie podejrzenia,
dlatego na rozmowę weszłam w peruce i okularach, nie rozpoznali mnie, może pan
zapytać Kuby albo nawet Amandy. Nie chciałam, żeby mówiono, że dostałam tą
pracę dzięki Wojtkowi…
-Bardzo
dobrze pani zrobiła, dlatego tym bardziej gratuluję pani wygranej – uśmiechnął
się i uścisnął moją dłoń.
-Dziękuję
bardzo.
-Dobrze
pani zrobiła, że przeniosła się na naszą uczelnię.
-Tak,
to była dobra decyzja – uśmiechnęłam się – coś jeszcze?
-Nie,
może pani już iść, do widzenia.
-Do
widzenia.
Byłam
już przy drzwiach kiedy krzyknął:
-Pani
Amelio!
-Słucham?
-Musi
pani do dziekanatu dostarczyć terminy w jakich będzie pani pracowała w
Bełchatowie oraz terminy meczów wyjazdowych i tych na miejscu, żeby
nieobecności były usprawiedliwione.
-Oczywiście,
przygotuję na jutro.
-Nie
musi być na jutro, byle dostarczyła je pani do końca przyszłego tygodnia.
-Dobrze,
do widzenia.
Wyszłam
z sali i udałam się do samochodu. W drodze zadzwonił Wojtek.
-Heeeeeeeeej
słońce – powiedział.
-Hej
Wojtuś, co tam?
-Dojechaliśmy
właśnie do Bielska i zadzwoniłem… To ostatni mój samotny wyjazd, bo od
następnego jedziesz z nami! – nawet przez telefon słyszałam jak się uśmiecha.
-Wiem
– zaśmiałam się – będziesz mnie miał jeszcze dosyć.
-Nie,
nigdy.
Doszłam
właśnie do samochodu gdzie czekał Kuba.
-Zobaczymy
Wojtuś, zobaczymy. Pozdrów tam chłopaków, Karolka i Andrzejka nawet ucałuj ode
mnie.
-Fuuuuj,
nie będę ich całował.
-Ale
muuuuusisz.
-Nie
będziesz zazdrosna? – zaśmiał się.
-No
dobra, to tylko pozdrów. Muszę kończyć, bo jadę właśnie do domu, kocham cię,
pa.
-Ooo
jakie miłe wyznania, też cię kocham, do usłyszenia kotku, a raczej kocico – zaśmiał
się.
Zakończyłam
rozmowę i odezwałam się do Kuby.
-Przepraszam,
ale Wojtek dzwonił, musiałam odebrać.
-Spoko,
a ja zapomniałem twojego numeru wziąć i postanowiłem zaczekać, żebyśmy się
mogli dogadać.
Wymieniliśmy
się numerami i okazało się, że mam po drodze więc zabrałam go do jego domu,
byliśmy umówieni na wieczór, ale mieliśmy się jeszcze zdzwonić.
Weszłam
do domu i padłam na kanapę w salonie, momentalnie z kuchni wyłoniła się mama.
-A
gdzie ty byłaś w nocy?
-U
Wojtusia – uśmiechnęłam się.
-Amelia,
musimy poważnie porozmawiać… bo wiesz, ja wiem, że jesteś uświadomiona w tych
sprawach– wyraźnie podkreśliła to słowo – może nawet za dobrze uświadomiona,
ale…
-Tak
mamo?
-No
właśnie.. ja nie chcę zostać babcią … znaczy chcę i to bardzo, ale jeszcze nie
teraz… Musisz skończyć studia, wziąć
ślub… za wcześnie na dziecko.
-Haha,
mamo, ale ja, znaczy my nie planujemy mieć teraz dziecka… dobrze, wiesz, że za
nimi nie przepadam, poza tym mam studia, na razie nic z tego.
-Uff,
kamień spadł mi z serca. Bałam się, że będziecie chcieć mieć małego bobaska w
domu.
-Mamoo,
nawet razem nie mieszkamy.
-To
chyba dobrze?
-No
nie wiem, bo i tak widujemy się codziennie…
-Aaaaa
właśnie, Wojtka nie ma dziś w Bełchatowie, czyli masz wolny wieczór?
-Skąd
wiesz, że go nie ma? – zapytałam zdziwiona.
-No
przecież mają mecz w Bielsku, rozmawiałam z koleżanką z pracy, wielki kibic
Skry, mogę się od niej wiele dowiedzieć, bo ty za dużo nie mówisz.
-Aaaa
– zaśmiałam się.
-To
co robisz dziś wieczorem? – ponowiła pytanie.
-Miałam
wyjść z Kubą do kina.
-Kim
jest Kuba?
-Kolegą
ze studiów.
-A
czy Wojtek o tym wie? – zapytała.
-No
chyba nie… - popatrzyła na mnie zgorszona.
-Muszę
mu mówić o wszystkim, chcę wyjść ze znajomym, żeby nie siedzieć w domu, czy
robię coś złego?
-No
nie… ale … - zamyśliła się na chwilę i dodała – bo Michaś miał dziś przyjechać…
Miałam zatrzymać cię w domu.
-Kubiak?
– zapytałam zaskoczona.
-Tak,
mają przełożony mecz, a on ma coś z barkiem i przyjechał do lekarza kadry,
kilka dni wcześniej i jak dobrze pójdzie to zagra w meczu w sobotę, a jego
koledzy i tak przyjeżdżają w piątek.
-Trzeba
było mówić tak od razu! Jasne, że odwołam spotkanie z Kubą.
-Dobrze,
Michał będzie za godzinę, góra półtorej, udawaj zaskoczoną, bo to miała być
niespodzianka.
-Okej.
Byłam
pozytywnie zaskoczona, ucieszyłam się, że go wreszcie zobaczę. Rozmawialiśmy
niby ostatnio kilka razy przez telefon, ale jestem tak zajęta Wojtkiem i tym
wszystkich, że nie mam czasu na nic innego i nasze rozmowy ograniczały się do
pozdrowień, zapytania co tam? I pożegnaniu. Były też jakieś dziwne telefony,
podczas których on w najmniej odpowiednim momencie się rozłączał. Miałam
nadzieję, że wreszcie będziemy mogli spokojnie porozmawiać, nacieszyć się swoją
obecnością i nadrobić stracony czas, bo zdążyłam się już stęsknić za tym
wariatem. Brakuje mi go i to bardzo, przez ten czas, w którym z nim mieszkałam,
zdążyłam się przyzwyczaić do jego obecności i mimo, że od wyprowadzki minął
prawie miesiąc to nadal nie do końca przyzwyczaiłam się, że go tu nie ma. Na
dodatek to on pomógł mi wyjść z dołka i nie wiem jak poradziłabym sobie bez
jego pomocy, ale pewnie nie doszłabym do siebie tak szybko, jak pod Miśkową
opieką.
Specjalnie
na jego przyjazd postanowiłam posprzątać i spróbować coś ugotować, bo mama właśnie
wyszła do pracy, a tata znów był na jakimś służbowym wyjeździe. Szybko
ogarnęłam dom, najgorzej było z moim pokojem, bo przez ten czas jaki jestem w
Łodzi, zdążył się tam zrobić niezły bałagan. Uporałam się z tym w pół godziny i
tyle samo czasu zostało mi na przygotowanie jedzenia. Wszyscy wiedzieli, że nie
jestem kulinarnym talentem, dlatego zamówiłam jakieś chińskie żarcie do domu.
Zajrzałam do lodówki, w poszukiwaniu czegoś co nadawało by się na deser i
znalazłam zrobiony specjalnie dla Miśka, jego ulubiony sernik, z karteczką
zostawioną przez mamę.
Upiekłam specjalnie dla
Michasia, bo schudł chłopaczyna przez tą siatkówkę…
nakarm go tam dobrze i niech tyje. Mama
nakarm go tam dobrze i niech tyje. Mama
Uśmiechnęłam
się wyciągając ciasto wraz z karteczką, mama strasznie lubiła Michała i zawsze
dbała o to, żeby przypadkiem nie schudł i starała się go dokarmiać twierdząc,
że przez siatkówkę się zaniedbuje. Zrobiła jego ulubiony sernik, bo wiedziała,
że akurat tego na pewno nie odmówi. Kiedy Misiek przyjedzie miałam zaproponować
mu nocleg u nas w domu, żeby nie musiał włóczyć się po hotelach, a dopiero w
piątek jeśli będzie chciał dołączy do kolegów, a jeśli nie może zostać do końca
swojego pobytu w Łodzi. Nie mogłam się już doczekać aż przyjedzie i siedziałam
jak na szpilkach. Minęła godzina, a jego nadal nie było. Nie mogłam jednak
zadzwonić, bo przecież o jego przyjeździe miałam nic nie wiedzieć. Po dwóch
godzinach zaczęłam się martwić, że coś mogło mu się stać.
Siedziałam
właśnie na kanapie i bezmyślnie wpatrywałam się w ekran telewizora, kiedy
zadzwonił telefon, numer był nieznany. Moje serce na chwile zamarło,
przeraziłam się, że to mogą być jakieś złe wieści odnośnie Michała, niepewnie,
drżącym głosem odebrałam telefon.
-Słucham…______________________________________________
Następny w sobotę, bo ciepło się zrobiło i mniej czasu na pisanie :)
Pozdrawiam :*
Jestem. Przepraszam, że dawno nie komentowałam. Ale ta Amanda jest dziwna. Ogólnie wkurzająca kobieta. Mam nadzieję, że relacja Kuby i Amelii nie "wskoczy" na inny poziom. Swoją drogą ciekawe co się stało z Polą. Może to o niej ten tajemniczy telefon? Mam nadzieję, że Miśkowi nic nie jest i po prostu dłużej musiał siedzieć u lekarza. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCo za dramatyczna końcówka! Jak możesz kończyć to w takim momencie? Amanda mnie bawi tak bardzo, że sobie nie wyobrażasz! Pola... nie mam zielonego pojęcia, co się z nią dzieje, ale może to ona teraz dzwoniła? Napięcie niczym na filmie! Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńMusiałaś tak skończyć? ;o
OdpowiedzUsuńTeraz będę się zamartwiać pół nocy.Ciekawa jestem od kogo ten telefon.Mam nadzieję,że Miśkowi się nie nie stało.
Oby Kuba nic nie namieszał w związku Amelii i Wojtka.
Pozdrawiam :*
ojj,żeby Michaś był tylko cały... zapraszam do mnie na www.odpierwszegospotkania.blogspot.com
OdpowiedzUsuń