czwartek, 1 maja 2014

21. Miłość zawsze jest chaotyczna. Gubisz się, tracisz trzeźwy osąd, nie umiesz się bronić. Im większa miłość tym większy chaos.

Staliśmy tak z Wojtkiem na balkonie, robiło się coraz później i w końcu zorientowałam się, że powinnam już dawno być w domu. Mama nie dzwoniła albo nie słyszałam, że dzwoniła, bo telefon został w torebce, a ona była w przedpokoju.
-Wojtuś ty mój kochanieńki, ja muszę wracać do domu.
-Ale, nie możesz, jesteś pijana, ja jestem pijany, wszyscy jesteśmy.
-No to co ja mam zrobić? Nie chcę spać pod mostem, jest zimno.
-Możesz spać u mnie, mam wygodne łóżko – poruszył brwiami.
-Mega kusząca propozycja – odpowiedziałam.
-To wszystko ustalone – uśmiechnął się.
W tym momencie na balkon wszedł Wrona.
-Co ustalone? Data waszego ślubu? Kto będzie świadkiem? Ja czy Kłos? A może Zati? No weźcie mnie, proszę, on się nie nadaje. Narobi wam jeszcze wstydu w kościele, Wojtuniu, przecież wiesz, że to ja jestem twoim najukochańszym Andrzejkiem, musisz mnie wybrać, no proszę, nie daj się namawiać.
-Andrzej, my nie bierzemy ślubu – zaśmiał się Włodarczyk.
-Dobra, nie chcecie mnie to nie, ja już sobie idę, aloha – powiedział i wrócił do pokoju.
Zaczęłam się śmiać, a Wojtek po chwili zrobił to samo. Wrona był stworzeniem, które po alkoholu zachowuje się co najmniej dziwnie.
My również wróciliśmy do pokoju i zajęliśmy wcześniejsze miejsce. Po niedługim czasie wszyscy zaczęli się zbierać do domów, ale nie wychodziło im to zbyt dobrze. Cieszyliśmy się z Wojtkiem, że mamy tak blisko do jego mieszkania, bo inaczej ciężko byłoby dotrzeć do domu. Zjechaliśmy windą na dół, potem weszliśmy do Włodarczykowej klatki i wjechaliśmy windą na górę. O wchodzeniu po schodach nie było nawet mowy, oboje nie dalibyśmy rady. Kiedy byliśmy już pod drzwiami Wojtek nie mógł znaleźć kluczy, szukał ich przez długą chwilę, w końcu okazało się, że miał je cały czas w kieszeni spodni. Weszliśmy do domu i siatkarz zapytał:
-No to dziś muszę spać na kanapie?
-A czemu to panie Włodarczyk?
-A, bo pani zajmie pewnie moje łóżko.
-Ale ty się nie zmieścisz na kanapie, jest dla ciebie za krótka. Możemy się położyć przecież razem – zaproponowałam.
-Skoro tak bardzo ci na tym zależy i tak nalegasz to zgoda, nie mam nic przeciwko.
-Ale trzymasz ręce przy sobie, bo jak nie to będzie źle, oj źle Wojtuś.
-No dobrze… - powiedział i zrobił smutną minkę.
Po szybkiej kąpieli i pożyczeniu od Wojciecha jakiejś koszulki, położyliśmy się do łóżka, ja na jednym a Wojtek na drugim brzegu, było mi jednak zimno, niewygodnie, więc przysunęłam się do siatkarza i wtuliłam w jego tors, było całkiem przyjemnie. On chyba jeszcze nie spał, ale nie zaprotestował co uznałam za przyzwolenie do takiego czynu. Byłam tak blisko, że czułam bicie jego serca i oddech, wiedziałam, że jestem bezpieczna i spokojnie zasnęłam.
Kiedy rano obudziłam się nadal tkwiłam w jego objęciach, dodatkowo czułam na sobie jego wzrok.
-Co się tak patrzysz, coś nie tak? – zapytałam.
-Nie, wręcz przeciwnie, jest idealnie. Mógłbym budzić się z tobą u boku codziennie.
-Wojtek, zawstydzasz mnie… a i jesteś strasznie hmm wygodny.
-Co? – zaczął się śmiać.
-Znaczy bardzo dobrze się z tobą śpi – odpowiedziałam.
-A dziękuję, dziękuję, z tobą również.
-Wiesz co Wojtuś?
-Nie wiem, a co?
-Bo nasz związek jest w moim życiu najszybciej rozwijającym się związkiem. Nigdy tak szybko komuś nie zaufałam, ani z nikim tak szybko nie zaczęłam być na poważnie. Tylko przed tobą potrafiłam się tak szybko otworzyć.
-U mnie też, zawsze zwlekałem z chodzeniem z kimś, najpierw się musiałem przekonać, a teraz całkiem inaczej. Chyba pierwszy raz w życiu czuję coś takiego, zazwyczaj nie potrafiłem zaufać…
-To jest cudowne – powiedziałam i ponownie się w niego wtuliłam, w ustach miałam jednak Saharę, więc po chwili musiałam wstać i iść po wodę.
-A gdzie ty idziesz? Chodź, poleżymy sobie jeszcze.
-Idę po wodę, chce mi się pić..
-To może ja pójdę?
-Nie i tak już wstałam, wezmę i tobie, nie musisz prosić.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Weszłam do kuchni i rzuciłam się na butelkę z wodą, potem zabrałam jeszcze jedną i wróciłam do ciepłego łóżka.
-Proszę – podałam mu wodę.
-Jesteś wielka! – pocałował mnie w czoło. Nie chciało nam się jeszcze wstawać, więc postanowiliśmy poleżeć jeszcze w łóżku. Koło 13 rozdzwonił się mój telefon. Nie chciało mi się wstać i odebrać, ale ktoś był bardzo wytrwały i nie poddawał się, w końcu z ogromną niechęcią zwlekłam się z łóżka i zaczęłam szukać telefonu, dzwonił Kubiak.
-Słucham.
-No nareszcie odebrałaś, gdzie ty jesteś co się z tobą dzieje? Twoja mama do mnie dzwoniła, bo nie wróciłaś na noc. Coś się stało?
-Nie Michał, spokojnie, jestem u Wojtka.
-Co?
-Byłam na imprezie u Karola, a potem zostałam u Wojtka.
-Czyli jesteś bezpieczna, dobra nie przeszkadzam, pa – powiedział i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć rozłączył się. Nie wiedziałam czemu tak zrobił, ale nie chciałam do niego teraz oddzwaniać, postanowiłam, że zrobię to jak wrócę do domu, na spokojnie. Wracając do pokoju zadzwoniłam jeszcze do mamy.
-Matko kochana, dziecko drogie, gdzie ty jesteś? – zapytała zdenerwowana.
-Jestem w Bełchatowie, niedługo będę w domu.
-Dlaczego nie zadzwoniłaś? Martwiłam się? Pytałam nawet Michasia co z tobą?
-Przepraszam, zapomniałam.
-Dobrze, że nic ci nie jest. Wracaj niedługo, bo tata wróci wieczorem.
-Okej, okej.
-To do zobaczenia. Kocham cię.
-Ja ciebie też, pa.
Nie wchodziłam już do łóżka, bo wiedziałam, że muszę się zbierać. Wcale nie miałam na to ochoty, ale musiałam wrócić zanim tata będzie w domu, chciałam go przywitać.
-Co się stało? – zapytał Wojtek.
-Dzwonił Michał, martwił się, bo mama do niego zadzwoniła…
-I powiedziałaś mu, że też go kochasz? 
-Nie, tu akurat rozmawiałam z mamą.
-Kamień spadł mi z serca – uśmiechnął się.
-Ej Wtojtuś, ja muszę już się zbierać, tata wraca i chcę być w domu jak przyjedzie.
-Nie zostawiaj mnie – zrobił smutną minę.
-Muszę wracać, poza tym, do Łodzi jest mega blisko, spotkamy się jeszcze – zaśmiałam się.
-Będę usychał z tęsknoty.
-Ja też.
-Może zostaniesz jednak jeszcze chwilę? – zaproponował.
-Nie naprawdę, muszę już jechać.
-To idź się ubrać, a ja zrobię coś do jedzenia.
-Okej, jesteś kochany – powiedziałam i poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, po czym nałożyłam ciuchy z wczoraj, bo innych u Wojtka nie miałam. Po chwili poszłam do kuchni, a na stole czekały pyszne kanapki i herbata z cytryną. Po szybkim skonsumowaniu kanapek, dosyć długo żegnałam się z Wojtkiem, nie mogąc się od niego odkleić, w końcu jednak opuściłam jego mieszkanie, zaproponował, że mnie odprowadzi, ale powiedziałam, że nie jest to konieczne. Zjechałam windą na dół, przeszłam do samochodu i wróciłam do Łodzi. Nie zdążyłam jeszcze wejść do domu, a Wojtek już dzwonił i pytał czy dojechałam i czy wszystko w porządku. Odpowiedziałam mu, żeby się nie martwił i obiecałam odezwać się potem. Wchodząc nie zauważyłam samochodu taty, co oznaczało, że zdążyłam, bo go jeszcze nie było.
-Jestem już mamo! – krzyknęłam.
-Dobrze, jestem w kuchni.
Swoje kroki skierowałam tam, gdzie mama przygotowywała właśnie jakieś makarony – ulubione danie ojca.
-Pomóc w czymś? – zaproponowałam.
-Możesz pokroić pomidory – odpowiedziała.
-Dobrze, umyję tylko ręce.
Po chwili zabrałam się za pomidory, a mama nie byłaby sobą, gdyby nie zapytała:
-Czemu nie wróciłaś na noc? – zapytała.
-Po wygranej byłam u Karola na imprezie, no i nie miałam jak wrócić…
-To gdzie spałaś?
-U Wojtka.
-Kim jest Wojtek? – dopytywała dalej.
-Już mówiłam, siatkarzem i od niedawna moim chłopakiem.
-I nic mi nie powiedziałaś?
-O czym nie powiedziałaś mamie? – wtrącił tata, który właśnie wszedł do kuchni.
-Czeeść tato! – przytuliłam go.
-Cześć córciu, co ty tu właściwie robisz?
-Mieszkam – odpowiedziałam z uśmiechem.
-To cudownie!
Przywitał się jeszcze z mamą i poszedł przebrać się w wygodniejsze ciuchy.
-No to czemu mi nic nie powiedziałaś? – kontynuowała mama.
-Bo jesteśmy razem od wczoraj, nie było okazji.
-Mam nadzieję, że nam go niedługo przedstawisz.
Po kilku minutach pomidory były skrojone i wrzucone do garnka, makaron kończył się gotować i danie było prawie gotowe. Kiedy wrócił tata, znalazło się już na talerzach.
-Czemu jesteś sama, a nie z Fabianem? – zapytał.
-Fabian i ja… my rozstaliśmy się, jakieś dwa miesiące temu…
-Przykro mi, nic nie wiedziałem.
-Nie było się czym chwalić…
-O właśnie, o czym mówiłaś wcześniej, że się nie pochwaliłaś?
-Od wczoraj mam chłopaka – uśmiechnęłam się.
-Kim on jest?
-Siatkarzem.
-Kolejny siatkarz…
-Nie on jest całkiem inny to Wojtek Włodarczyk, ze Skry.
-Ooo, tam prezesem jest mój przyjaciel Konrad… Wypytam go o tego Wojtka, nie martw się.
-Tato…
-Chyba muszę wiedzieć z kim zadaje się moja córka.
-Robert, nie męcz jej – zaśmiała się mama.
-No dobrze, ale i tak się wszystkiego dowiem – powiedział.
Po zjedzeniu obiado-kolacji była godzina 18. Poszłam do siebie na górę i zatelefonowałam do Miśka, próbowałam kilka razy, ale nie odbierał, po 10 razie udało mi się jednak dodzwonić, jednak telefon odebrał ktoś inny. 

___________________________________________
Jest wcześniej niż planowałam, bo miałam dużo czasu i napisałam :)
Następny w niedzielę, pozdrawiam :) 

2 komentarze:

  1. ,,Jednak telefon odebrał ktoś inny." Zdanie mrożące krew w żyłach, a tak na serio to czyżby jakaś nowa kobieta naszego zazdrosnego Kubiaka? ^^
    A u Wojtusia i Amelki sielaneczka, nic tylko pozazdrościć! <3
    Czekam na nastepny i pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Przepraszam że tak krótko,ale mam jakieś problemy z internetem. Zapraszam na nowy rozdział http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń