środa, 14 maja 2014

25. Każdy ra­nek da­je szansę na to, by wie­czo­rem móc po­wie­dzieć: to był szczęśli­wy dzień.

Kiedy zorientowałam się, że nie zeszliśmy z boiska i stoimy na jego środku, poczułam się trochę dziwnie, bo prawie wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę. Nie przejmowałam się jednak tym. Po krótkiej chwili podeszli do nas Karol z Andrzejem.
-Ooo a kogo my tu mamy? – podszedł bliżej i przywitał się, to samo zrobił Wrona.
-Przyszła pani Włodarczyk przyjechała oglądać poczynania swojego księcia – dodał Andrzej.
-Nie bierzemy ślubu! – zaprotestowaliśmy równocześnie.
-Tak, tak.. coś już mówiliście, ale ja wam nie wierzę.
-Tak właściwie to gratuluję chłopaki, dobry mecz! – powiedziałam.
-Ach dziękujemy ci za te komplementy, to wiele dla nas znaczy – tym razem odezwał się Kłos – ale czemu ty tu jesteś? – dodał.
-Tata zrobił mi taki suprajs – odpowiedziałam.
-Dobra to my tu wam nie przeszkadzamy kochani… cześć Amelka i do zobaczenia Wojtuś – powiedział Karol, po czym pociągnął Andrzeja za sobą i zniknęli w tłumie fanek. 
-Ale super, że przyleciałaś – powiedział kiedy szliśmy do drzwi prowadzących do szatni – nie spodziewałem się tego, naprawdę…
-Ja w sumie też nie, tata mnie tu zabrał..
-Ale zostajesz do jutra i wrócisz z nami? Ja się jakoś pozbędę Pawła z pokoju lub weźmiemy sobie drugi…
-Chciałabym, ale nie mogę. Muszę wrócić z tatą.
-Możesz wrócić z nami …
-Mam już bilet i jutro zajęcia, nie mogę, naprawdę.
-No dobra.. a do której zostajesz?
-Właściwie to za 2 godziny mam samolot.
-No to nie traćmy czasu! Poczekaj tu, ja się szybko umyję i przebiorę i szybko wraca.
-Okej, pójdę powiedzieć tacie, żeby mnie nie szukał.
Pocałowaliśmy się jeszcze na pożegnanie i każde z nas poszło w swoją stronę. Minęła chwila zanim dostrzegłam tatę, który rozmawiał właśnie z prezesem Piechockim, podeszłam do nich i poprosiłam na chwilkę tatę, poinformowałam go, że idę z Wojtkiem i widzimy się za półtorej godziny na lotnisku, nie miał nic przeciwko temu, powiedział, że pójdzie z Konradem na obiad. Pożegnałam się z nim i wyszłam schody przed halą, usiadłam na murku i czekałam na przyjmującego.
Wyszedł po kilku minutach, znów w moje nozdrza uderzył zapach jego perfum. Zaproponował, żebyś my poszli do parku, żeby się przejść. Zgodziłam się, bo chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu. Złapał mnie za rękę i spacerowaliśmy po parku, rozmawiając. W końcu zatrzymaliśmy się koło fontanny, nagle Wojtek wypowiedział dwa słowa, które były dla mnie niezwykle wyjątkowe. W tym momencie cały świat przestał istnieć, byłam tylko ja i on. Stałam nieruchomo i patrzyłam mu głęboko w oczy, nie docierało do mnie to co działo się dookoła, w mojej głowie kłębiło się milion różnych myśli. Momentalnie wszystko się zmieniło. „Kocham Cię” – dwa słowa, tak proste, które tak bardzo chciałam jeszcze kiedyś usłyszeć, poraziły mnie, stałam i tylko patrzyłam na niego. To było dla mnie niespodziewane, wiedziałam, że coś do siebie czujemy, ale pierwszy raz powiedział, że mnie kocha. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Ja ciebie też kocham Wojtek – odpowiedziałam, a on pocałował mnie.
Czułam, że teraz wszystko już będzie układało się dobrze. W jego ramionach odnalazłam schronienie, czułam się bezpieczna i kochana. Miałam nadzieję, że nic nie będzie w stanie zniszczyć naszego uczucia. To było piękne. Widziałam również szczęście w jego oczach. Od kilku miesięcy to najlepsza chwila w moim życiu, nagle wszystko szło po mojej myśli, miała wspaniałego chłopaka, którego kocham i który mnie kocha. Czego chcieć więcej? 
Czas jednak nieubłaganie mijał i musiałam jechać na lotnisko. Wojtek zaproponował, że pojedzie ze mną, bo nie chce, żebym jechała sama. Nie miałam nic przeciwko temu, a nawet ucieszyłam się, że będzie tam ze mną. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko, gdzie czekał na mnie już tata. Podeszliśmy do niego, przedstawiłam mu jeszcze Wojtka i musieliśmy się pożegnać. Nie chciałam się rozstawać z Włodarczykiem, ale mieliśmy się zobaczyć za dwa dni. Przytuliliśmy się, a na odejście pocałowaliśmy i poszłam z tatą do samolotu. Zajęliśmy swoje miejsca i zaczęło się gadanie o Wojtku.
-Konrad mówił, że to dobry chłopak. Bardzo miły, grzeczny.
-Miło, że tak o nim mówi, Wojtek jest wspaniały.
-Mam nadzieję, że poznam go kiedyś bliżej, zaproś go na obiad.
-Dobrze.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym naszą rozmowę przerwał telefon z firmy taty. Nie odzywałam się już tylko wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Podróż minęła spokojnie i po mniej niż pięciu godzinach byliśmy z powrotem w Łodzi, z lotniska tata musiał jechać do jakiegoś kolegi, a ja przeszłam się do domu piechotą. W trakcie drogi, myślałam o dzisiejszym dniu, o Wojtku. Byłam szczęśliwa.

[Wojtek]

Od kilku dni nie ma mnie w Bełchatowie, niedawno graliśmy z Gdańskiem a dziś Friedrichshafen, na którym pojawiła się moja dziewczyna. To bardzo miłe z jej strony, bo nie spodziewałem się, że ją tu spotkam. Przez ostatnie kilka dni uświadomiłem sobie, że jest ona tą jedyną, którą kocham. Byłem naprawdę szczęśliwy. Po meczu porozmawialiśmy chwilę, przyszedł Karol z Andrzejem, ale po chwili podeszli. Zaproponowałem pójście do parku, na które ona się zgodziła. Doszliśmy właśnie pod fontannę i tam postanowiłem powiedzieć jej, te dwa wspaniałe słowa. Czułem się pewnie i wypowiedziałem:
-Kocham cię.
Przez chwilę była lekko zszokowana, myślałem, że powie, że jest za wcześnie, że nie czas na to, ale ona odpowiedziała:
-Ja ciebie też Wojtek.
Pocałowałem ją wtedy i poczułem, że mam w swych objęciach cały świat i wszystko co jest dla mnie ważne. Byłem szczęśliwy, oboje byliśmy.
Niestety nadszedł czas pożegnania, bo Amelka miała samolot, nie chciałem się z nią rozstawać, ale niestety nie było innego wyjścia. Postanowiłem odwieźć ją na lotnisko, spotkaliśmy tam jej ojca.
-Tato, to Wojtek… Wojtek, to mój tata – przedstawiła nas sobie.
-Witam Wojtek.
-Dzień dobry panu.
Po tych słowach niestety musieli już iść, bo samolot odlatywał za chwilę, pożegnaliśmy się, a potem ona poszła z tatą do samolotu. Znów musieliśmy się rozstać, tym razem jednak na krótko. Wróciłem do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Chciałem wejść do pokoju, ale był zamknięty, udałem się więc do Andrzeja i Karola, gdzie zostałem do następnego dnia, bo była tam impreza, z powodu dzisiejszej wygranej.

[Amelia]

Obudziłam się rano i okazało się, że jestem już spóźniona na uczelnię. Ubrałam się szybko i bez śniadania ruszyłam na uczelnię. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam osoby z grupy wychodzące z budynku. Zauważyłam Pole i od razu do niej podeszłam.
-Cześć, co się dzieje? – zapytałam.
-Hej, odwołali nam zajęcia, to znaczy tylko te poranne, zaczynamy dziś o 14.
-Aaa.. dobrze.
-Idziemy na kawę, idziesz z nami? – zaproponowała.
-Jasne – uśmiechnęłam się i poszłam z nimi.
Skierowaliśmy się do kawiarni, w której byliśmy już kiedyś. Było to bardzo przyjemne i fajne miejsce. Usiedliśmy przy stoliku i wreszcie mogłam bliżej poznać ludzi, z którymi od niedawna studiuję. Wszyscy okazali się naprawdę w porządku, polubiłam ich i miałam nadzieję, że oni mnie również. Sporo czasu spędziliśmy na rozmowach, dopiero przed 14 poszliśmy na uczelnię.
W między czasie zadzwonił Wojtek.
-Hej kochanie – powiedział.
-No czeeeść.
-Jestem już w Bełchatowie, za ile możemy się spotkać? – zapytał.
-Mam dziś zajęcia do 17, bo było jakieś opóźnienie…
-No to będę po ciebie w pół do szóstej, może być?
-Jasne, będę gotowa.
-Nie mogę się doczekać.
-Ja też, Wojtuś.
-Kocham cię, pa.
-Ja ciebie też. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i weszłam na salę, zajęłam to samo miejsce co poprzednim razem. Profesor powiedział, że jutro ci, którzy zgłosili się na praktyki do Skry, będę mieli rozmowę kwalifikacyjną i okaże się kto z nas będzie współpracował z siatkarzami. Poprosił, żebyśmy w miarę możliwości przygotowali się do jutrzejszego spotkania, bo od niego będzie zależało bardzo wiele. Po cichu liczyłam na to, że uda mi się z nimi pracować, jednak nie chciałam zdobywać niczego po znajomości, bo to by było nie fair w stosunku do pozostałych studentów, dlatego nawet słowem nie wspomniałam Wojtkowi o jutrzejszym dniu.

Równo o 17, wyszłam z uczelni, odmówiłam znajomym wyjścia na miasto, bo chciałam spotkać się z Wojtkiem, powiedziałam jednak, że ewentualnie zdzwonimy się później. Wróciłam do domu, zjadłam szybko obiad, przebrałam się i gdy wychodziłam z łazienki, usłyszałam rozmowę mamy z Włodarczykiem. Zeszłam, więc na dół przywitać się z ukochanym. Zapytałam go czy gdzieś idziemy czy zostajemy w domu, powiedział, że możemy wyjść. Zabrałam kurtkę, bo był dopiero początek marca i na zewnątrz nie było zbyt ciepło. Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do lokalu, w którym przebywała Pola z innymi znajomymi. 
_____________________________________________________
Następny w sobotę, pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. Perspektywa Wojciecha, mmm!
    To było takie słodziaśne jak wyznał jej miłość, jeju! Aż sobie to wyobraziłam.
    Pola i znajomi w klubie? Ups... Żeby nie miała przez to problemów. Czekam na następny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział *,*
    To było takie słodkie,gdy wyznał jej miłość.
    Wojtek i Amelka w tym samym klubie co Pola i znajomi uczelni?Wyczuwam kłopoty ;o
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super słodko. A co do stażu w klubie to na pewno jej się uda nawet jeśli Wojtek o tym nie wie. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń