Kiedy zorientowałam się, że nie zeszliśmy z boiska i
stoimy na jego środku, poczułam się trochę dziwnie, bo prawie wszystkie oczy
zwrócone były w naszą stronę. Nie przejmowałam się jednak tym. Po krótkiej
chwili podeszli do nas Karol z Andrzejem.
-Ooo a kogo my tu mamy? – podszedł bliżej i przywitał się,
to samo zrobił Wrona.
-Przyszła pani Włodarczyk przyjechała oglądać poczynania
swojego księcia – dodał Andrzej.
-Nie bierzemy ślubu! – zaprotestowaliśmy równocześnie.
-Tak, tak.. coś już mówiliście, ale ja wam nie wierzę.
-Tak właściwie to gratuluję chłopaki, dobry mecz! –
powiedziałam.
-Ach dziękujemy ci za te komplementy, to wiele dla nas
znaczy – tym razem odezwał się Kłos – ale czemu ty tu jesteś? – dodał.
-Tata zrobił mi taki suprajs – odpowiedziałam.
-Dobra to my tu wam nie przeszkadzamy kochani… cześć
Amelka i do zobaczenia Wojtuś – powiedział Karol, po czym pociągnął Andrzeja za
sobą i zniknęli w tłumie fanek.
-Ale super, że przyleciałaś – powiedział kiedy szliśmy do
drzwi prowadzących do szatni – nie spodziewałem się tego, naprawdę…
-Ja w sumie też nie, tata mnie tu zabrał..
-Ale zostajesz do jutra i wrócisz z nami? Ja się jakoś
pozbędę Pawła z pokoju lub weźmiemy sobie drugi…
-Chciałabym, ale nie mogę. Muszę wrócić z tatą.
-Możesz wrócić z nami …
-Mam już bilet i jutro zajęcia, nie mogę, naprawdę.
-No dobra.. a do której zostajesz?
-Właściwie to za 2 godziny mam samolot.
-No to nie traćmy czasu! Poczekaj tu, ja się szybko umyję
i przebiorę i szybko wraca.
-Okej, pójdę powiedzieć tacie, żeby mnie nie szukał.
Pocałowaliśmy się jeszcze na pożegnanie i każde z nas
poszło w swoją stronę. Minęła chwila zanim dostrzegłam tatę, który rozmawiał
właśnie z prezesem Piechockim, podeszłam do nich i poprosiłam na chwilkę tatę,
poinformowałam go, że idę z Wojtkiem i widzimy się za półtorej godziny na
lotnisku, nie miał nic przeciwko temu, powiedział, że pójdzie z Konradem na
obiad. Pożegnałam się z nim i wyszłam schody przed halą, usiadłam na murku i
czekałam na przyjmującego.
Wyszedł po kilku minutach, znów w moje nozdrza uderzył
zapach jego perfum. Zaproponował, żebyś my poszli do parku, żeby się przejść.
Zgodziłam się, bo chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu. Złapał mnie za
rękę i spacerowaliśmy po parku, rozmawiając. W końcu zatrzymaliśmy się koło
fontanny, nagle Wojtek wypowiedział dwa słowa, które były dla mnie niezwykle
wyjątkowe. W tym momencie cały świat przestał istnieć, byłam tylko ja i on.
Stałam nieruchomo i patrzyłam mu głęboko w oczy, nie docierało do mnie to co działo
się dookoła, w mojej głowie kłębiło się milion różnych myśli. Momentalnie
wszystko się zmieniło. „Kocham Cię” – dwa słowa, tak proste, które tak bardzo
chciałam jeszcze kiedyś usłyszeć, poraziły mnie, stałam i tylko patrzyłam na
niego. To było dla mnie niespodziewane, wiedziałam, że coś do siebie czujemy,
ale pierwszy raz powiedział, że mnie kocha. W tym momencie byłam
najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Ja ciebie też kocham Wojtek – odpowiedziałam, a on
pocałował mnie.
Czułam, że teraz wszystko już będzie układało się dobrze.
W jego ramionach odnalazłam schronienie, czułam się bezpieczna i kochana.
Miałam nadzieję, że nic nie będzie w stanie zniszczyć naszego uczucia. To było
piękne. Widziałam również szczęście w jego oczach. Od kilku miesięcy to najlepsza
chwila w moim życiu, nagle wszystko szło po mojej myśli, miała wspaniałego
chłopaka, którego kocham i który mnie kocha. Czego chcieć więcej?
Czas jednak nieubłaganie mijał i musiałam jechać na
lotnisko. Wojtek zaproponował, że pojedzie ze mną, bo nie chce, żebym jechała
sama. Nie miałam nic przeciwko temu, a nawet ucieszyłam się, że będzie tam ze
mną. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko, gdzie czekał na mnie już
tata. Podeszliśmy do niego, przedstawiłam mu jeszcze Wojtka i musieliśmy się pożegnać.
Nie chciałam się rozstawać z Włodarczykiem, ale mieliśmy się zobaczyć za dwa
dni. Przytuliliśmy się, a na odejście pocałowaliśmy i poszłam z tatą do
samolotu. Zajęliśmy swoje miejsca i zaczęło się gadanie o Wojtku.
-Konrad mówił, że to dobry chłopak. Bardzo miły, grzeczny.
-Miło, że tak o nim mówi, Wojtek jest wspaniały.
-Mam nadzieję, że poznam go kiedyś bliżej, zaproś go na
obiad.
-Dobrze.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym naszą rozmowę
przerwał telefon z firmy taty. Nie odzywałam się już tylko wzięłam książkę i
zaczęłam czytać. Podróż minęła spokojnie i po mniej niż pięciu godzinach
byliśmy z powrotem w Łodzi, z lotniska tata musiał jechać do jakiegoś kolegi, a
ja przeszłam się do domu piechotą. W trakcie drogi, myślałam o dzisiejszym dniu,
o Wojtku. Byłam szczęśliwa.
[Wojtek]
Od
kilku dni nie ma mnie w Bełchatowie, niedawno graliśmy z Gdańskiem a dziś
Friedrichshafen, na którym pojawiła się moja dziewczyna. To bardzo miłe z jej
strony, bo nie spodziewałem się, że ją tu spotkam. Przez ostatnie kilka dni
uświadomiłem sobie, że jest ona tą jedyną, którą kocham. Byłem naprawdę
szczęśliwy. Po meczu porozmawialiśmy chwilę, przyszedł Karol z Andrzejem, ale
po chwili podeszli. Zaproponowałem pójście do parku, na które ona się zgodziła.
Doszliśmy właśnie pod fontannę i tam postanowiłem powiedzieć jej, te dwa
wspaniałe słowa. Czułem się pewnie i wypowiedziałem:
-Kocham
cię.
Przez
chwilę była lekko zszokowana, myślałem, że powie, że jest za wcześnie, że nie
czas na to, ale ona odpowiedziała:
-Ja
ciebie też Wojtek.
Pocałowałem
ją wtedy i poczułem, że mam w swych objęciach cały świat i wszystko co jest dla
mnie ważne. Byłem szczęśliwy, oboje byliśmy.
Niestety
nadszedł czas pożegnania, bo Amelka miała samolot, nie chciałem się z nią
rozstawać, ale niestety nie było innego wyjścia. Postanowiłem odwieźć ją na
lotnisko, spotkaliśmy tam jej ojca.
-Tato,
to Wojtek… Wojtek, to mój tata – przedstawiła nas sobie.
-Witam
Wojtek.
-Dzień
dobry panu.
Po
tych słowach niestety musieli już iść, bo samolot odlatywał za chwilę,
pożegnaliśmy się, a potem ona poszła z tatą do samolotu. Znów musieliśmy się
rozstać, tym razem jednak na krótko. Wróciłem do hotelu, w którym się
zatrzymaliśmy. Chciałem wejść do pokoju, ale był zamknięty, udałem się więc do
Andrzeja i Karola, gdzie zostałem do następnego dnia, bo była tam impreza, z
powodu dzisiejszej wygranej.
[Amelia]
Obudziłam
się rano i okazało się, że jestem już spóźniona na uczelnię. Ubrałam się szybko
i bez śniadania ruszyłam na uczelnię. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam
osoby z grupy wychodzące z budynku. Zauważyłam Pole i od razu do niej
podeszłam.
-Cześć,
co się dzieje? – zapytałam.
-Hej,
odwołali nam zajęcia, to znaczy tylko te poranne, zaczynamy dziś o 14.
-Aaa..
dobrze.
-Idziemy
na kawę, idziesz z nami? – zaproponowała.
-Jasne
– uśmiechnęłam się i poszłam z nimi.
Skierowaliśmy
się do kawiarni, w której byliśmy już kiedyś. Było to bardzo przyjemne i fajne
miejsce. Usiedliśmy przy stoliku i wreszcie mogłam bliżej poznać ludzi, z
którymi od niedawna studiuję. Wszyscy okazali się naprawdę w porządku,
polubiłam ich i miałam nadzieję, że oni mnie również. Sporo czasu spędziliśmy
na rozmowach, dopiero przed 14 poszliśmy na uczelnię.
W
między czasie zadzwonił Wojtek.
-Hej
kochanie – powiedział.
-No
czeeeść.
-Jestem
już w Bełchatowie, za ile możemy się spotkać? – zapytał.
-Mam
dziś zajęcia do 17, bo było jakieś opóźnienie…
-No
to będę po ciebie w pół do szóstej, może być?
-Jasne,
będę gotowa.
-Nie
mogę się doczekać.
-Ja
też, Wojtuś.
-Kocham
cię, pa.
-Ja
ciebie też. Do zobaczenia.
Rozłączyłam
się i weszłam na salę, zajęłam to samo miejsce co poprzednim razem. Profesor
powiedział, że jutro ci, którzy zgłosili się na praktyki do Skry, będę mieli
rozmowę kwalifikacyjną i okaże się kto z nas będzie współpracował z
siatkarzami. Poprosił, żebyśmy w miarę możliwości przygotowali się do
jutrzejszego spotkania, bo od niego będzie zależało bardzo wiele. Po cichu
liczyłam na to, że uda mi się z nimi pracować, jednak nie chciałam zdobywać
niczego po znajomości, bo to by było nie fair w stosunku do pozostałych
studentów, dlatego nawet słowem nie wspomniałam Wojtkowi o jutrzejszym dniu.
Równo
o 17, wyszłam z uczelni, odmówiłam znajomym wyjścia na miasto, bo chciałam
spotkać się z Wojtkiem, powiedziałam jednak, że ewentualnie zdzwonimy się
później. Wróciłam do domu, zjadłam szybko obiad, przebrałam się i gdy
wychodziłam z łazienki, usłyszałam rozmowę mamy z Włodarczykiem. Zeszłam, więc
na dół przywitać się z ukochanym. Zapytałam go czy gdzieś idziemy czy zostajemy
w domu, powiedział, że możemy wyjść. Zabrałam kurtkę, bo był dopiero początek
marca i na zewnątrz nie było zbyt ciepło. Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do
lokalu, w którym przebywała Pola z innymi znajomymi.
_____________________________________________________
Następny w sobotę, pozdrawiam ;*
Perspektywa Wojciecha, mmm!
OdpowiedzUsuńTo było takie słodziaśne jak wyznał jej miłość, jeju! Aż sobie to wyobraziłam.
Pola i znajomi w klubie? Ups... Żeby nie miała przez to problemów. Czekam na następny i pozdrawiam. :)
Super rozdział *,*
OdpowiedzUsuńTo było takie słodkie,gdy wyznał jej miłość.
Wojtek i Amelka w tym samym klubie co Pola i znajomi uczelni?Wyczuwam kłopoty ;o
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
Super słodko. A co do stażu w klubie to na pewno jej się uda nawet jeśli Wojtek o tym nie wie. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń