sobota, 28 czerwca 2014

36. Czy przyjaźń damsko męska istnieje? Czy tylko zabijamy miłość, która w nas się rodzi?

-Jak się czujesz? – zaczął.
-Chyba nie przyszedłeś tu rozmawiać o moim zdrowiu. Czuję się jednak dobrze, lekarz powiedział, że niedługo wyjdę ze szpitala.
-To dobrze – uśmiechnął się, po czym dodał – chyba musimy poważnie porozmawiać.
-Tak, musimy… 
Na chwilę nastąpiła cisza, którą przerwał.
-No, bo ja chyba nie powinienem ci był tego mówić.
-Ale powiedziałeś.
-Przepraszam cię, naprawdę.
-Nie przepraszaj za swoje uczucia, każdy ma prawo do miłości.
-Ale nie ma prawa niszczyć szczęścia drugiej osoby.
Nie wiedziałam co do niego czuję, na początku byłam zła, że mi powiedział, nie rozumiałam po co, nie chciałam tego wiedzieć. Może dlatego, że w głębi serca też czułam do niego coś więcej niż przyjaźń? Coś do czego nie chciałam się przyznać nawet przed samą sobą, a tym bardziej przed nim… Kochałam jednak Wojtka i tego byłam pewna, to z nim byłam, czułam wreszcie spokój i szczęście, przy nim było idealnie, nie chciałam tego niszczyć.
-Michał… ja nie wiem co mam ci powiedzieć – za wszelką cenę nie chciałam przyznać się do tego uczucia, bo czy można kochać dwóch mężczyzn naraz? Przecież zawsze jeden z nich będzie ważniejszy, bliższy. Nie wiedziałam kto jest dla mnie tym pierwszym, może Michałem byłam tylko zauroczona po ostatnich wydarzeniach, a Wojtek był moim mężczyzną? A może było odwrotnie: Wojtek to zauroczenie pozwalające zapomnieć o Michale, który jest prawdziwą miłością? Byłam zmieszana tą sytuacją, nie wiedziałam co robić – nie wiem co mam robić, moje uczucia są dziwne.
-To znaczy?
-Nie wiem co do ciebie czuję, to dla mnie trudne.
-Czyli jest jakaś szansa? – zapytał nie pewnie.
-Szansa jest zawsze – odpowiedziałam i spojrzałam mu prosto w oczy, w których zobaczyłam nadzieję.
Nie mogliśmy dłużej rozmawiać, bo przyszedł lekarz i wyprosił Michała. Powiedział, że muszę teraz odpoczywać i nie czas na takie wizyty, Kubiak wyszedł mówiąc, że będzie czekał.
-Chłopak? – zapytał lekarz.
-Nie, przyjaciel.
-Widziałem jak na panią patrzy… - zamyślił się na chwilę.
-Mówię, że przyjaciel – wysiliłam się na uśmiech.
-Skoro pani tak twierdzi – uśmiechnął się – zabieram teraz panią na badania, zrobimy tomografię czaszki.
-Dobrze – wsiadłam na wózek, bo przez nogę nie mogłam chodzić i pojechaliśmy do pomieszczenia, w którym znajdował się tomograf. Badanie minęło szybko, wynik był dobry, a lekarz zadowolony, bo wszystko wydawało się być ze mną w porządku. Wróciłam do sali, w której nikogo nie było i mogłam sobie wszystko przemyśleć. Po długich przemyśleniach nie doszłam do niczego, było jeszcze gorzej niż na początku, miałam wrażenie, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, jakkolwiek bym nie postąpiła i tak kogoś skrzywdzę i tak ktoś będzie cierpiał. Może powinnam zapomnieć o nich obu, dać sobie spokój? Nie to rozwiązanie również nie było dobre. Musiałam porozmawiać z Wojtkiem, wiedziałam, że ta rozmowa rozwieje wszystkie moje wątpliwości. Chciałam do niego zadzwonić, poprosić o spotkanie, bałam się, że nie będzie chciał przyjść, jednak zadzwoniłam. Jeden sygnał, drugi, trzeci i nic, nie odebrał. Spróbowałam jeszcze raz, tym razem się udało.
-Słucham – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki, nagle serce zaczęło mi szybciej bić.
-Mógłbyś przyjechać do szpitala? – zapytałam.
-Raczej nie.
-Chciałam z tobą porozmawiać, proszę, to dla mnie bardzo ważne, Wojtek…
-Dobrze, ale mam tylko chwilę, wyjeżdżamy na mecz niedługo, spakuję się i będę za 15 min.
-Okej, dziękuję ci bardzo, do zobaczenia.
-Cześć.

[Wojciech W.]

Pakowałem się właśnie na mecz, mieliśmy wyjeżdżać za 2 godziny, ale chciałem zrobić to wcześniej. Wtedy zadzwoniła ona. Kiedy usłyszałem jej głos, zrobiło mi się cieplej na sercu, ale po chwili przypomniałem sobie co się wydarzyło i moment, w którym się budzi i mówi Michał. Znów poczułem ten ból. Chciała, żebym przyjechał, porozmawiać. Początkowo nie chciałem tam jechać, z drugiej strony jednak postanowiłem wysłuchać jej, zobaczyć co ma mi do powiedzenia, jak to wytłumaczy, nie muszę jej przecież od razu wybaczać, rzucać się w ramiona i udawać, że jest w porządku. Powiedziałem, że będę niedługo, dokończyłem pakowanie i ruszyłem w drogę do szpitala.
Stanąłem przed drzwiami i z pewnym zawahaniem. W końcu nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka. Stanąłem i spojrzałem na nią.
-Heeej – przywitała mnie promiennym uśmiechem.
-Cześć – odpowiedziałem – chciałaś porozmawiać – kontynuowałem.
-Tak… Tylko nie wiem jak zacząć.
-Chcesz mi powiedzieć, że kochasz Kubiaka a ja mam spadać? – zapytałem, chyba zbyt pochopnie, w głębi duszy nie chciałem znać odpowiedzi na to pytanie, bałem się, że odpowiedź będzie brzmiała, tak, kocham go…

[Amelia W.]

Wszedł do środka, a moje serce szalało. Przywitałam go zadowolona, ale nadal nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chciałam rozmawiać, a teraz nie wiedziałam jak mam zacząć. W końcu on powiedział:
 -Chcesz mi powiedzieć, że kochasz Kubiaka a ja mam spadać? – nie wiedziałam co mam powiedzieć, zatkało mnie, nie odzywałam się, jakaś wewnętrzna siła nie pozwalała mi ani zaprzeczyć, ani potwierdzić tego.
-Okej, rozumiem… Tylko tyle chciałaś mi powiedzieć? – spojrzał na mnie i zaczął wychodzić.
-Nie Wojtek! Poczekaj, to nie tak!
-A jak? – zapytał.
-Ja sama nie wiem co czuję, jesteś dla mnie ważny, bardzo ważny… ale jest też Michał…
-Rozumiem cię, ale ja nie chcę być tym drugim, nie będę czekał ani się z nim tobą dzielił, przykro mi. Powodzenia życzę, cześć – powiedział i wyszedł nie odwracając się już.
Nie miałam nawet siły, żeby go zatrzymać, siedziałam otępiała, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Bałam się, że to już koniec, że nie będzie już nic.

[3 dni później]

Leżąc w szpitalu miałam dużo czasu na myślenie, te myśli mnie wykańczały, ale nie mogłam przestać. Wojtek się nie odzywał, a z Michałem ja nie chciałam się widywać, zrozumiałam, że byłam nim tylko przez chwile zauroczona, bo od zawsze mi się podobał, był ideałem, ale nie był dla mnie. Nie moglibyśmy razem być, to nie mogło się udać. Tęskniłam za Wojtkiem, uświadomiła sobie, że to on jest dla mnie najważniejszy, ale było za późno. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na smsy, a do Bełchatowa nie miałam na razie jak jechać. Próbowałam się z nim skontaktować przez Karola, ale ten wiedział już o całej sytuacji i był na mnie zły, powiedział, żebym dała Wojtkowi spokój, bo przeze mnie on cierpi. Czułam się z tym źle, gorsze było jeszcze to, że nie mogłam nic zrobić. Próbowałam to jakoś odkręcić, naprawić, ale wszystko było na nic. Nie miałam wpływu na tą sytuację.
Kubiak wrócił do Jastrzębia, nie mógł tu wiecznie siedzieć, miał swoje sprawy, mecze. Cieszyłam się, że go tu nie ma, nie musieliśmy ze sobą przebywać, co dla mnie było dobre, bo w jego towarzystwie czułam się niezręcznie, musiałam ważyć każde słowo, on z resztą też, nasze relacje znacznie się ochłodziły, zachowywaliśmy dystans, co było dosyć męczące.
Wróciłam właśnie do domu, siedziałam pijąc herbatę, noga mi trochę dokuczała, ale ból powodował, że choć przez chwilę przestawałam myśleć o tym wszystkim, mogłam skupić się na czymś innym. Oglądałam właśnie jakieś wiadomości polityczne, który były niesamowicie nieciekawe, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niestety nie było nikogo kto mógłby je otworzyć, więc musiałam zwlec się z łóżka i pokuśtykać, żeby zobaczyć kto to. Złapałam kule i powoli poszłam do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, gdzie zobaczyłam znajomą twarz. Otworzyłam drzwi.
-Cześć, możemy pogadać? – kogo jak kogo, ale jego się tu nie spodziewałam.
-Jasne, wejdź – zaprosiłam go gestem do środka. 
_____________________________________________________
Jest 36, przepraszam, że nie wcześniej, ale nie było jakoś czasu. 
Następny pojawi się w środę. 
Pozdrawiam :* 

środa, 25 czerwca 2014

35. Z małych błędów potrafi wyniknąć katastrofa.

[kilka dni później, Wojciech W.]

Kolejny dzień spędzony w szpitalu, kolejny w którym prawię nie śpię. Od razu kiedy dowiedziałem się o jej wypadku przyjechałem do szpitala, gdzie spotkałem jego… Znów miałem ochotę mu przywalić za to co zrobił, byłem wściekły, ale powstrzymywałem się przy jej rodzicach, nie zwracałem na niego uwagi, nie zaprzątałem sobie głowy tym co się stało, nie było sensu. On też nie szukał kontaktu ze mną, stawał z boku, zachowywał dystans. Teraz pojawiał się tylko jak byłem akurat na treningu, także nie musieliśmy ze sobą przebywać, zresztą to by była niezręczna sytuacja dla nas obu. Raz rozmawiał z panią Alicją, kiedy akurat wszedłem, chciał porozmawiać ze mną, ale nie miałem na to ochoty, nie chciałem słuchać usprawiedliwień, to by nic nie zmieniło.
Nie rozumiem tego co się stało, nie rozumiem dlaczego tak zrobiła, ale chcę, żeby się obudziła. Czułem się winny, widziałem przecież, że płacze i jest zdenerwowana, a nie zatrzymałem jej. Duma mi nie pozwoliła, przecież nie mogłem tego zrobić, zraniła mnie, nie powinna dostać drugiej szansy, to koniec… ale czy naprawdę tak myślałem? Czy naprawdę tego chciałem? Przecież ją kochałem, była... nadal jest kobietą mojego życia. Nie mogłem jednak zapomnieć o tym co widziałem w tej sali. Poczułem się oszukany i zdradzony, przez ich oboje.
Dziś było tak samo, siedziałem w tym szpitalu z jej matką, kolejny raz, kolejny dzień. Lekarze mówili, że nie wiadomo kiedy się obudzi, że może to potrwać dzień, tydzień, nawet rok… nie było dla mnie ważne kiedy, chciałem znów usłyszeć jej głos... Wyobrażałem to sobie jednak nieco inaczej, miałem już wychodzić i wtedy ją usłyszałem.
-Michał, Michał – mówiła, a dla mnie był to kolejny cios, znów poczułem się jak ktoś nieważny. Może podświadomie kochała jego, a nie mnie? Może byłem drugą opcją? Nie rozumiałem tylko czemu wtedy za mną wybiegła. Teraz jednak, czułem, że ją tracę i chyba nie chciałem już walczyć, jeśli go kocha i tak nie mam szans… wyszedłem stamtąd, jeśli chciała Michała, to proszę bardzo, nie miałem zamiaru jej tego utrudniać, mimo iż było to dla mnie niezwykle trudne.

[Amelia W.]

Obudziłam się nieznanym miejscu, otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Wojtek wychodzi z pomieszczenia, ucieszyłam się na jego widok, ale nie wiedziałam gdzie jestem i dlaczego on wyszedł. Pamiętałam co się stało wcześniej, że Michał powiedział mi, że mnie kocha, całowaliśmy się, a Wojtek to widział, że pokłóciliśmy się, on wyszedł, nie chciał mnie słuchać… Odszedł, tak po prostu odszedł, a ja nie mogłam już nic zrobić. Potem jechałam samochodem, chciałam być w domu jak najszybciej… Następnie nie było nic, jakieś światła, huk, samochód i pustka, przerażająca czarna plama, która nie pozwalała mi przypomnieć sobie reszty wydarzeń z tamtego dnia. Dostrzegłam mamę, która patrzyła na to wszystko zaskoczona, byłam chyba w szpitalu. Spojrzałam na siebie, byłam w siniakach, nogę miałam w gipsie, chyba była złamana, podłączona byłam do jakiejś maszyny.
-Co się stało? Czemu on wyszedł? – zapytałam, a mama spojrzała na mnie z miłością.
-Miałaś wypadek.
-Ale co z Wojtkiem, czemu sobie poszedł? – dopytywałam się.
-Mamrotałaś imię Kubiaka zanim się wybudziłaś, a między nimi jest ostatnio jakieś dziwne napięcie, chyba poczuł się z tym źle...
Co za idiotka ze mnie, znów wszystko zepsułam, znów nawaliłam, teraz kiedy siedział koło mojego łóżka, kiedy pokazał, że jednak mu zależy, zepsułam to tak po prostu, jednym głupim słowem... 
-Ile tak właściwie tu jestem?
-Byłaś w śpiączce przez 4 dni, lekarze mówili, że w końcu się obudzisz…
-I on tu przychodził?
-Tak, był codziennie, cały czas, siedział przy tobie, płakał...
-Skąd wiedział?
-Kiedy dowiedzieliśmy się o wypadku, myśleliśmy, że był z tobą w samochodzie, ale okazało się, że byłaś tam tylko ty, od razu do niego zadzwoniliśmy, przyjechał natychmiast.
No to ładnie, Wojtek przychodził, siedział ze mną mimo tego wszystkiego, a ja znów wszystko zepsułam. Nie wiedziałam co robić, jak mogłam być tak głupia? Może podświadomie jednak chciałam, żeby był tu Michał? Nie… to wykluczone, niemożliwe! Nie kochałam go i na pewno tak nie jest. Kocham Wojtka, tylko jego. Nikt inny nie jest dla mnie równie ważny, Kubiak był moim przyjacielem, nie wiem czy nadal nim jest, nie wiem czy będę mogła z nim teraz normalnie przebywać. Bałam się, że może jednak darzę go jakimś głębszym uczuciem, że gdy będziemy spędzać razem czas odkryję w sobie tą miłość do niego, nie chciałam tego, nie mogłam zranić Wojtka jeszcze bardziej. Nie mogła już dłużej o tym myśleć, dlatego zapytałam: 
-A właściwie to co się stało?
-Jechałaś samochodem, chyba nie zauważyłaś i wjechałaś komuś prosto pod koła, nie zdążył wyhamować i zatrzymał się na twoim samochodzie.
-A co z tymi ludźmi?
-Wszystko w porządku, jakieś powierzchowne stłuczenia, nic wielkiego.
-Chociaż tyle.
-Zawołam lekarza i zadzwonię do ojca, że się obudziłaś, Michał pewnie przyjedzie, ale jego również poinformuję, na pewno będzie chciał z tobą porozmawiać.
Po chwili przyszedł lekarz, był młody i przystojny, próbował żartować, jakoś zagadać… zareagowałam złością, nie odpowiadałam na zaczepki, to nie był najlepszy moment na flirtowanie. Chciałam, żeby poinformował mnie o stanie mojego zdrowia i sobie poszedł, nie miałam ochoty na rozmowy.
-Miała pani dużo szczęścia, ten wypadek mógł się skończyć dla pani znacznie gorzej, potrzymamy tu panią jednak jeszcze kilka dni, żeby sprawdzić czy śpiączka nie wywołała jakichś uszkodzeń mózgu, jeśli wyniki będą dobre wyjdzie pani za 2 dni – uśmiechnął się promiennie.
-Mam nadzieję, że będą i wyjdę jak najszybciej.
-Nie podoba się tu pani?
-To szpital, niezbyt sympatyczne miejsce.
-Rozumiem, zrobię wszystko, żeby wyszła pani jak najszybciej, chociaż tak uroczą pacjentkę potrzymałbym zdecydowanie dłużej.
Nie skomentowałam tego. Chciałam wracać do domu i miałam gdzieś to co on mówił, chciałam do pracy, nie wiedziałam jednak jak zareaguje na to Włodarczyk, jeśli będzie miał coś przeciwko mojej obecności tam to będę musiała zrezygnować. On był pierwszy, poza tym jest zawodnikiem, więc ma prawo nie chcieć ze mną pracować, liczyłam jednak na to, że mi wybaczy, że będzie jak wcześniej. 

[Michał K.]

Odwzajemniła pocałunek, ale co z tego skoro wybiegła za Wojtkiem zaraz potem, próbowała go zatrzymać, prosiła o to, żeby ją wysłuchał, ale on odszedł. Nie mogłem iść za nią z tą nogą, nie mogłem jej powstrzymać. Może wcale jej na mnie nie zależało? Poniosły ją tylko emocje i ten pocałunek nic dla niej nie znaczył? Poczuła coś do mnie... ale tylko współczucie? Litość? Chciała mi dać chwilę szczęścia, bo widziała, że się przed nią otworzyłem i to nie było dla mnie łatwe? Nie rozumiałem tego… Czułem się winny tej sytuacji, mogłem temu zapobiec, nie mówiąc jej o swoich uczuciach. A teraz? Przeze mnie leży w szpitalu i być może straciła Wojtka. Co do tego drugiego miałem wątpliwości, bo przychodził codziennie do szpitala, siedział przy jej łóżku i z ogromnym bólem i miłością w oczach patrzył na nią, mówił do niej, prosił, żeby się obudziła. Nie chciałem im wtedy przeszkadzać, zawsze wychodziłem ze szpitala, odwiedzałem Amelię tylko wtedy, kiedy Włodarczyk był na treningu. Raz chciałem z nim porozmawiać, wytłumaczyć mu to co się stało, ale mnie spławił, nawet nie wysłuchał, tylko odszedł. W sumie to dobrze zrobił, bo co miałem mu powiedzieć? "Słuchaj stary, przepraszam, że całowałem się z twoją dziewczyną, sorry też za to, że ją kocham"? Nie miałem na tyle odwagi...
Siedziałem właśnie w hotelu w Łodzi, kiedy zadzwoniła pani Wilk.
-Witaj Michałku, Amelka się właśnie obudziła – powiedziała radośnie.
-Naprawdę? – ucieszyłem się z tej informacji.
-Tak, przed chwilą otworzyła oczy, jest przytomna, lekarze mówią, że wszystko jest na dobrej drodze!
-Tak się cieszę. Mogę przyjechać do szpitala? – zapytałem.
-Zawsze możesz.
-Ale chodzi mi o to czy Wojtek już wie, czy jest tam?
-Wie, że się obudziła, był przy tym, ale go nie ma.
-W takim razie zaraz będę – rozłączyłem się i zamówiłem taksówkę.
Nie wiedziałem co się takiego wydarzyło, że Wojtek wyszedł ze szpitala, skoro mu na niej zależało to powinien zostać…
Po chwili taksówka przyjechała, zjechałem windą na dół i wsiadłem do niej.
-Do szpitala poproszę.
-Oczywiście.
Na miejscu byliśmy po niecałych 10 minutach. Zapłaciłem i wszedłem do szpitala. Wjechałem windą na 2 piętro. Przed wejściem do sali, w której leżała Amelia zawahałem się, bo niby co miałem powiedzieć? Kiedy była w śpiączce, było łatwiej ją odwiedzać, nie musiałem nic mówić, a teraz milczenie nie jest dobrym wyjściem, czekała nas ciężka rozmowa, której nie chciałem przeprowadzać, chciałem odwlec tą chwilę jak najdłużej. Nie mogłem jednak stać pod drzwiami wieczność. Nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka, przy jej łóżku jak zwykle siedziała pani Alicja. Przywitałem się z nią i z Amelią, a potem usiadłem obok.
-To może ja was zostawię samych? – zapytała.

[Amelia W.]

Rozmawiałam z mamą kiedy ktoś przyszedł. Patrzyłam na drzwi z nadzieją, że to Wojtek wrócił, ale to nie był on. Moim oczom ukazał się Kubiak. Normalnie skakałabym z radości na jego widok, ale nie tym razem. Teraz byłam zmieszana, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przywitał się z mamą i ze mną. Wtedy ona zaproponowała, że wyjdzie. Chciałam powiedzieć, żeby została z nami, że nie chcę być sam na sam z Michałem, że nie wiem co mam powiedzieć i nie może teraz wyjść, ale nie odezwałam się, za to Kubiak powiedział:
-Gdyby pani mogła, byłbym wdzięczny – i uśmiechnął się tak jak on potrafił najładniej.

Mama wyszła. Zostaliśmy sami, nie chciałam zaczynać rozmowy, nie wiedziałam jak. Siedzieliśmy przez kilka minut w kompletnej ciszy, której żadne z nas nie chciało przerwać. Czułam, że między nami powstał jakiś mur, który ciężko będzie przełamać. Po kilku niezwykle męczących minutach przemówił. 

___________________________________________
I mamy 35!Muszę Was zasmucić, bowiem ta historia nie zbliża się jeszcze do końca i na pewno troszeczkę jeszcze potrwa :)Jeśli możecie to komentujcie, bo to daje ogromną motywację. Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, do następnego :*

niedziela, 22 czerwca 2014

34. Miłość... czy jakoś tak to się nazywa.

Michał długo się nie podnosił, trzymał się za kostkę i zwijał na parkiecie z bólu. Podbiegłam bliżej, kiedy zabrali go na krzesełka, gdzie zajął się nim fizjoterapeuta, który sprawdził powierzchownie czy wszystko ok. Ból nie ustawał, bo na twarzy Kubiaka widać było grymas bólu, kostka momentalnie spuchła. Mecz trwał dalej, a ja siedziałam koło Michała i starałam się jakoś pomóc, ale nie mogłam przecież nic zrobić! Po chwili wszystko było jasne, uraz okazał się być poważniejszy niż początkowo myśleli. Trzeba było go zabrać do szpitala na badania. Zaoferowałam swoją pomoc, mówiąc, że mogę go zawieść. Michał usiadł z tyłu, fizjoterapeuta miał dojechać potem, my ruszyliśmy już teraz. Udaliśmy się do najbliższego szpitala na prześwietlenie i szereg innych badań. Dojechaliśmy po 20 minutach, ludzie ze sztabu Jastrzębskiego załatwili, że nie musieliśmy czekać w kolejce i od razu udaliśmy się na prześwietlenie, które wykazało, że jest to nadciągnięcie więzadła, przerwa w grze potrwa około 10 dni. Musieliśmy jednak jeszcze poczekać na potwierdzenie diagnozy przez kolejnego lekarza, bo ten pierwszy miał jakieś wątpliwości, a nie chciał ryzykować zdrowiem Kubiaka. Nałożył mu tylko szynę usztywniającą i zaprowadził nas do sali, w której mieliśmy zaczekać na kolejnego lekarza.
-Dziękuję ci – powiedział Michał – dziękuję, że tu przyjechałaś ze mną.
-Nie masz za co, to nic takiego.
-Mogłaś tam zostać z Wojtkiem… oglądać mecz, a przyjechałaś tu.
-Może jesteś ważniejszy … niż mecz.
-Może ważniejszy niż Wojtek? – zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona, nie odpowiedziałam nic, nie wiedziałam co powiedzieć. Wojtek był dla mnie ważny, bardzo ważny, możliwe, że najważniejszy, kochałam go i chciałam z nim być, ale to z Michałem łączyło mnie tak wiele wspomnień i wspólnie spędzonych chwil, przez te kilka lat trochę się tego uzbierało, zawsze mogłam na niego liczyć, a on na mnie, tym razem nie mogło być inaczej.
-Chyba nie powinienem pytać – powiedział po chwili – przepraszam – dodał.
-Nie, nic nie szkodzi…. Sama nie wiem – dodałam cicho.

[Michał K.]

Jestem kompletnym debilem, idiotą i frajerem, zapytałem ją o to, czy jestem ważniejszy od Wojtka. Co ja sobie myślałem, że od razu powie: ”tak Misiek, jesteś ważniejszy”, że rzuci mi się w ramiona i będziemy żyć długo i szczęśliwie, będziemy mieć gromadkę dzieci biegających po ogródku, że razem się zestarzejemy i będziemy już na zawsze szczęśliwi?
Jednak to zawahanie w jej głosie, może byłem ważniejszy? Może to mnie kochała, a nie jego? Poczułem w sobie nagły przypływ odwagi i postanowiłem powiedzieć jej o swoich uczuciach, wiedziałem z czym to się może wiązać, że mogę stracić ją całkowicie, jej przyjaźń, że nie będzie chciała mnie znać, nie będzie mogła i chciała ze mną przebywać, że tak po prostu mnie odrzuci. Jednak wierzyłem, że gdzieś w głębi i ona mnie kocha, chce ze mną być… 
-Możemy porozmawiać tak szczerze? – zapytałem.
-Przecież rozmawiamy.
-No tak, chcę ci coś powiedzieć, tylko obiecaj mi, że bez względu na to co teraz usłyszysz wysłuchasz mnie i nie wyjdziesz, dasz mi to jakoś wyjaśnić.
-No dobrze – lekko się uśmiechnęła – mów już o co chodzi.
-Pamiętasz jak mówiłem ci o tej dziewczynie, która mi się podoba, tę którą tak bardzo kocham? – kiwnęła głową – no to ja właśnie, chciałem ci powiedzieć, że… że to jesteś ty … to ciebie kocham … kiedy wyjechałaś zrozumiałem to, nie chcę stracić naszej przyjaźni…

[Amelia W.]

Powiedział mi, że mnie kocha, tak po prostu, w jednej chwili zniknął mój cały idealnie ułożony świat, nie wiedziałam co robić.
-Jak to kochasz? Przecież to przyjaźń, przecież to miała być tylko przyjaźń! – krzyknęłam, może wbrew sobie? Bo jakaś cząstka mnie cieszyła się z tego co usłyszałam, poczułam takie ciepło w sercu, ktoś taki jak Michał, chodzący ideał pokochał mnie. A ja? Przecież polubiłam nawet wszystkie jego wady, które były dla innych nie do zniesienia, przez te wszystkie lata przyjaźni, zdążyłam już do nich przywyknąć, stały się czymś normalnym. Polubiłam go bardzo… no właśnie, polubiłam, ale on mnie kocha. Wiedziałam, że nie będzie jak wcześniej, że nie będziemy mogli ze sobą normalnie przebywać, nie wiedziałam czy dam sobie radę. Nie, nie wytrzymam bez jego głosu, jego uśmiechu, ramienia, które zawsze mnie ochraniało, w które zawsze mogłam się wypłakać. Chciałam mu powiedzieć, że nie chcę go stracić, że znaczy dla mnie tak wiele, ale to uczucie stłumiłam w sobie od razu, nie mogłam przecież dać mu poznać, że może i ja czuję coś do niego. Byłam z Wojtkiem, chciałam z nim być, to jego kochałam, jego nie Michała.

[Michał K.]

Krzyknęła, że to miała być tylko przyjaźń. Pomyliłem się, nie kochała mnie. Patrzyłem na nią i chciałem ją objąć, przytulić, a nawet przeprosić za to wszystko, ten strach i ból w jej oczach… nie mogłem na niego patrzeć, teraz wszystko zależało od niej, nie mogę jej przecież do niczego zmuszać, jedno było pewne, pragnąłem czegoś więcej niż tylko przyjaźni. Hmm.. „tylko przyjaźni”, a może aż? Siedzieliśmy tak w milczeniu, nie chciałem przerywać tej ciszy, decyzja należała do niej Nie patrzyła na mnie, spuściła oczy, patrzyła tylko na podłogę.
-Przepraszam – wyszeptałem. Nie odpowiedziała, nawet nie popatrzyła na mnie, siedziała tylko, nie mówiąc nic, jak zamurowana.

[Amelia W.]

Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, miałam w głowie mętlik, Michał przeprosił mnie za to co powiedział, chociaż w sumie nie musiał, nie powinien, bo nie przeprasza się za uczucia, nie wiedziałam co do niego w tym momencie czuję. Nie rozumiałam czemu mi to powiedział, przecież widzi, że jestem z Wojtkiem, że jestem z nim naprawdę szczęśliwa. Jednak na pewno męczyła go ta sytuacja, zaryzykował, wykazał się odwagą. A ja? Ja sama nie wiedziałam co czuję, jedyne uczucie jakie mnie teraz ogarnęło to bezradność.
-Nie masz za co Michał… nie przepraszaj za uczucia, każdy ma prawo do miłości.
Po tych słowach przybliżył się i przytulił mnie. Nie odsunęłam się, a on złapał mnie za rękę, której również nie odsunęłam.
-Amelia, tak bardzo cię kocham, wyjedź ze mną, ułożymy wszystko od nowa.
Znów nie wiedziałam co powiedzieć. Może gdzieś w głębi serca czułam to samo? Kiedy jego usta zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do moich nie zaprotestowałam, poddałam się emocjom i po chwili złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to …

[Wojciech W.]

Jastrzębie bez swojego lidera okazało się być łatwiejszym przeciwnikiem, chyba zabrakło im takiego walczaka jakim był Kubiak, ulegli nam 3:1. Po skończonym meczu szybko umyłem się i udałem do szpitala, chciałem zobaczyć co z nim jest, w końcu ostatnio pomógł mi odzyskać Amelię, musiałem mu się jakoś odwdzięczyć, był też przecież jej przyjacielem, w sumie nie miałem już obaw, że czuje do niej coś więcej niż przyjaźń, udowodnił mi ostatnio, że zależy mu na jej szczęściu, było to dla mnie bardzo ważne. Dojechałem pod szpital i wszedłem do środka, zapytałem gdzie jest Kubiak, jakaś kobieta wskazała mi drzwi, w których powinna przebywać Amelia i z Michałem. Wszedłem tam i o co zobaczyłem zaskoczyło mnie, zaniemówiłem. Byłem wściekły, kiedy usłyszeli, że ktoś jest w środku odsunęli się gwałtownie od siebie.
-Wojtek, to nie tak jak myślisz… - zaczęła mówić, moja wtedy jeszcze dziewczyna, ale nie chciałem jej słuchać, zraniła mnie, całowała się i to jeszcze z nim… nie wiedziałem, że jest taki fałszywy, że udaje przyjaciela i w najmniej spodziewanym momencie wbija nóż w plecy. Nie wytrzymałem, podszedłem do niego i walnąłem go w twarz, krzycząc:
-Ty chuju, jak mogłeś mi to zrobić? Jesteś dla mnie nikim – byłem wściekły, a jemu zaczęła lecieć krew z nosa, nie przejmowałem się tym, miałem gdzieś to co się z nim dzieje, zabrał mi coś co miałem najcenniejszego, w tej chwili chciałem go zabić, chciałem, żeby cierpiał, wyszedłem jednak z sali nie patrząc nawet na nich, zignorowałem też jej wołanie, nie chciałem słuchać jakiś durnych tłumaczeń.

[Amelia W.]

Wszystko było by ok… co ja mówię? Nic nie było by w porządku, jak mogłam zrobić coś takiego? Wszedł do środka i zobaczył to… próbowałam mu to jakoś wytłumaczyć, ale nie słuchał, był wściekły i smutny, widziałam ból w jego oczach, który sprawił, że poczułam się jak zdrajca? Może nawet ktoś znacznie gorszy. Zraniłam go, tak po prostu. Krzyknął coś do Kubiaka i walnął go w twarz, po czym wyszedł. Pobiegłam za nim.
-Wojtek, Wojtek! Zaczekaj! – krzyczałam, ale mnie ignorował – Wojtek do jasnej cholery, czy możesz się na chwilę zatrzymać?
Stanął w miejscu i patrzył, tak przeraźliwie smutno i pusto patrzył.
-Możemy porozmawiać? – zapytałam próbując złapać go za rękę.
-Nie mamy już o czym…
-O nas!
-Nie ma już żadnych nas, zastanawiam się czy kiedykolwiek było? Zawsze kochałaś jego? Chciałaś się pocieszyć czy co? Bo nie za bardzo rozumiem.
-To nie tak! wysłuchaj mnie, proszę.
-Nie chcę słuchać kolejnych kłamstw, zawiodłem się na tobie. – powiedział i odszedł.
„zawiodłem się na tobie” – poczułam się jakbym dostała z liścia w twarz. Zniszczyłam to co nas łączyło, nie wiem co się ze mną stało, nie kochałam Kubiaka, chyba nie kochałam, może nie był dla mnie TYLKO przyjacielem, ale kimś więcej, może podświadomie chciałam tego pocałunku tak samo jak on? Nie to nie było możliwe, nie czułam do niego nic więcej niż tylko przyjaźń, przecież to z Włodarczykiem chciałam spędzić resztę życia! to z nim chciałam być! Nie miałam pojęcia co robić, po moich policzkach zaczęły płynąć gęste łzy, czułam się z tym źle, chciałam to jakoś naprawić, ale nie mogłam, nie umiałam. Wiedziałam jedno, nasz związek nie może się tak skończyć, postanowiłam, że będę o niego walczyć… muszę to jakoś naprawić. To tylko głupi pocałunek, który dla mnie nic nie znaczył. Nie mogłam wrócić do szpitala, nie chciałam patrzeć na Michała, na to jak przeprasza. Nie miałam na to siły. Udałam się do samochodu i pojechałam do domu, całą drogę nie mogłam się uspokoić, byłam strasznie zdenerwowana i roztrzęsiona na pewno przez to ….
______________________________________________
Kolejny już dziś, żeby nadrobić zaległości. :)
Pozdrawiam :*

piątek, 20 czerwca 2014

33. Przyjaciel będzie przy tobie zawsze, mimo wszystko.

Misiek coś tam wspominał o jakiejś dziewczynie, ale niestety nie miałam pojęcia kim ona jest, wiedziałam tylko, że ma już chłopaka i Michał nie robi sobie zbyt wielkich nadziei. Kazałam mu jednak walczyć, bo przecież ona również mogła zakochać się w nim.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i musieliśmy wyjść, bo Skrzaty skończyły trening. Pożegnaliśmy się i Michał poszedł na halę, a ja zaczekałam na Wojciecha, który po chwili wyszedł. Radośnie rzuciłam mu się na szyję.
-A co ty taka szczęśliwa? – zapytał.
-A bo cię spotkałam – odpowiedziałam z uśmiechem, a Wojciech złożył pocałunek na moich ustach – och, panie Włodarczyk, proszę się zachowywać, jesteśmy w miejscu publicznym.
-To nic – ponownie złączyliśmy się w pocałunku.
Koło nas akurat przechodził Wojtaszek, który nie mógł zostawić tej sytuacji bez komentarza.
-Witaj Amelka – uśmiechnął się, a ja odsunęłam się od Wojtka.
-Yyy.. cześć – przywitałam się z nim – to mój chłopak Wojtek – uśmiechnęłam się – ale wy się chyba znacie.
-Tak trochę – odwzajemnił uśmiech i dodał – czyli co? Nici z naszego ślubu? – zaśmiał się.
-Chwilowo tak – również zaczęłam się śmiać, widok zdezorientowanego Wojtka był bezcenny.
-Szkoda, szkoda.. ale gratulacje Wojtuś.
-Yyy, dziękuję – powiedział mój wybranek.
-To ja już wam nie przeszkadzam gołąbeczki.
-Nie przeszkadzasz.
-Dobra, tak naprawdę to spieszę się na trening i chciałem odejść – uśmiechnął się - do zobaczenia na meczu, mam nadzieję, że będziesz nam kibicowała.
-Mam rozdarte serce…
-Dobra przy nim nie powiesz niedoszłemu mężowi prawdy – zaśmiał się jeszcze raz – teraz już naprawdę znikam, trzymajcie się!
-Do zobaczenia – uśmiechnęłam się.
Patrząc na Wojtka nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Co masz taką minę?
-O czym on mówił? Czy ja o czymś nie wiem? – zapytał zdziwiony.
-Wojtek, nie znasz Damianka? On żartował.
-Z nikąd by tego nie wytrzasnął, o co chodzi?
-O żarty, jeszcze z Jastrzębia, śmiał się kiedyś, że mnie poślubi.
-Mam nadzieję, że odmówiłaś.
-Nie było innej propozycji…
-Zgodziłaś się? – zapytał jeszcze bardziej zdziwiony niż na początku.
-Oczywiście, za tydzień mamy ślub… sorry, zapomniałam ci powiedzieć.
-Żartujesz?
-No raczej, Wojtek! Nie bierz wszystkiego na poważnie! – dźgnęłam go w bok.
-Wolałem się upewnić, teraz jesteś tylko moja – przytulił mnie i ruszyliśmy do samochodu.
Nie mieliśmy pomysłów na dzisiejsze popołudnie, więc pojechaliśmy do Wojtkowego mieszkania, gdzie po chwili milczenia zaczął temat wspólnego mieszkania.
-To jak, zastanowiłaś się już?
-Nad czym? – zapytałam.
-Nad naszym wspólnym mieszkaniem.
-Nie dasz mi spokoju z tym?
-Hmm, raczej nie – uśmiechnął się rozbrajająco.
-Jak ty to sobie Wojtuś wyobrażasz? Ja mam tam studia, które jakby nie patrzeć chcę skończyć.
-Ale masz wolne od szkoły jak jesteś u nas na zajęciach, na meczach…
-I?
-I więcej czasu będziesz spędzała w Bełchatowie niż w Łodzi.
-Niby tak…
-Więc może to nie tu jest problem? Nie chodzi o szkołę, może po prostu nie chcesz mieszkać ze mną? … 
-Nie Wojtek, to nie tak, kocham cię, ale myślę, że jest jeszcze za wcześnie.. Pomyślimy o tym potem, okej? – przybliżyłam się do niego.
-Dobrze – przytulił mnie – a co dziś będziemy robić? – poruszył charakterystycznie brwiami.
-Nie wiem… wychodzimy gdzieś? 
-Chyba mi się nie chce, może zostaniemy w domu?
-Myślę, że to dobry pomysł – uśmiechnęłam się.
-Zostajesz na noc? – zapytał.
-Niee, nie mam ciuchów na jutro…
-Oj znajdę ci coś, zostań.
-Chyba nie pójdę w twoich ciuchach.
-Pójdziesz w koszulce meczowej – uśmiechnął się.
-Och dziękuję – odwzajemniłam uśmiech – w takim razie mogę zostać, tylko zadzwonię do mamy.
-Haha, okej.
Zadzwoniłam i poinformowałam ją, że zostaję na noc u Włodarczyka, nie była zachwycona, ale nie mówiła, że mam wracać, wiedziała, że i tak bym została.
Wieczór minął nam na śmianiu się z kabaretów, oczywiście spieraliśmy się o to kto jest lepszy, ja upierałam się, że Paranienormalni, a on, że Ani Mru Mru. Żadne z nas nie dało się przekonać do tego drugiego i trzymaliśmy się przy swoim. W końcu zrobiło się późno i musieliśmy iść spać, bo jutro był mecz. Władeczek znalazł jakąś koszulkę, w której mogłam spać. Wykąpałam się i poszłam do sypialni, gdzie już czekał, wtuliłam się w niego. Długo nie mogłam zasnąć, myślałam o tym jakby wyglądało nasze wspólne mieszkanie, czy nadal dogadywalibyśmy się świetnie, czy może by się zepsuło? Myślałam, że jeszcze na to za wcześnie, chyba nie byłam gotowa, żeby z nim zamieszkać, jednak on nalegał, chyba wierzył w to, że będzie dobrze. Chciałam to jeszcze przemyśleć na spokojnie. Podczas tych rozmyślań zasnęłam i obudziłam się dopiero rano, a właściwie obudził mnie Wojtek pocałunkiem złożonym na mych ustach.
-Hej kochanie – uśmiechnął się i nie przestawał mnie całować, chciałam odpowiedzieć, ale miałam zajęte usta, więc nie miałam jak. Kiedy pocałunek przeradzał się w coś większego zadzwonił dzwonek do drzwi.
-O nie… - jęknął Wojtek.
-No idź otwórz – uśmiechnęłam się i zwiałam do łazienki trochę się odświeżyć, będąc w niej słyszałam dobrze znane głosy. To Karol i Andrzej przyszli w gości, kiedy wyszłam z łazienki siedzieli w kuchni i rozmawiali z Wojtkiem o meczu, czy tam jakieś wielkiej imprezie po meczu. Plan był taki: jeśli wygrają – piją ze szczęścia, jeśli przegrają – z rozpaczy.
-Cześć – powiedziałam kiedy weszłam do kuchni.
-Kogo to moje piękne oczy widzą? – zapytał Karol.
-Czemu nic nam nie powiedziałeś? – dodał Andrzej.
-Mieszkacie już razem? – zadał kolejne pytanie Karol.
-Od jak dawna i dlaczego my nic o tym nie wiemy? – nie przestawał Wrona.
-Nie nie mieszkamy razem … - odpowiedział Wojtek.
-Jeszcze nie mieszkamy razem – uśmiechnęłam się.
-Czyli planujecie, oho.. Wojtuś chce nam się ustatkować…
-No tak, wiedziałem, że to kiedyś nastąpi, że stracimy go na dobre, bo będzie siedział w domu ze swoją żoną i gromadką dzieci, że nie będzie już miał dla nas tyle czasu przez obowiązki męża i ojca, oczywiście wiadomo, rodzina na pierwszym miejscu, ale nie sądziłem, że to stanie się tak szybko, nasz mały Wojtek dorasta … - prowadził monolog Andrzej – no tak… jak każde dziecko, chce wyfrunąć z gniazda, z pod opieki mnie i ciebie Karolku, chce nas zostawić samych. Ja … ja chyba się wzruszyłem… Wojtek… stajesz się mężczyzną.
-Po pierwsze to nie jest moja żona, jeszcze nie jest – uśmiechnął się – i dzieci też na razie nie planujemy, Andrzejku, możesz być spokojny, nie zostawię cię samego.
-Kamień spadł mi z serca synu – nagle wybuchnęli śmiechem, który trwał dobre kilka minut, kiedy wreszcie ustał zapytałam.
-Chcecie coś do jedzenia?
-Właściwie to po to przyszliśmy – uśmiechnął się Karol.
-W naszej lodówce jest tylko światło, które i tak znika kiedy ją zamykamy – dodał Andrzej.
-Dlatego liczyliśmy na Wojtka, bo on zawsze ma coś dobrego w lodówce, coś co możemy zjeść, a lubimy jeść – dokończył Karol.
-Dziś niestety serwujemy tylko jajecznicę, bo nic innego nie ma, może być? – zapytałam.
-Jasne – odpowiedzieli razem.
Zabrałam się więc do robienia jajecznicy, wiedziałam, że są głodni, więc pokroiłam znaleziony w lodówce boczek, wrzuciłam go na patelnię, poczekałam aż się zarumieni, przygotowując wcześniej chyba 15 jajek, po chwili wylałam je na patelnię i usmażyłam śniadanie. Wyszło tego trochę więcej niż się spodziewałam, miałam jednak nadzieję, że to nie problem i że oni to zjedzą. Położyłam patelnią na stole i podałam chłopakom talerzyki, kiedy zobaczyli ilość jajecznicy zaczęli się śmiać.
-Wykarmiłabyś tym pół drużyny.
-Jak na razie karmię was – uśmiechnęłam się.
-Jesteśmy bardzo wdzięczni – powiedział Wojtek i pocałował mnie.
-Fuuuuuj – krzyknął Andrzej – proszę o spokój, my tu jesteśmy, heloł.
-Przepraszam tato – zaśmiał się Wojtek.
-Karol wychodzimy, nie możemy przeszkadzać gołąbeczkom.
-Okej Andrzejku, miło było, dziękujemy za śniadanie, będziemy wpadać częściej, do zobaczenia.
-Nie ma za co – powiedział Wojtek i zamknął za przyjaciółmi drzwi -To co teraz robimy? – skierował się tym razem do mnie.
-Zaraz będziemy wychodzić, o 13 musimy być na hali – uśmiechnęłam się.
-Miałem trochę inne plany.
-Niestety, nie tym razem – dźgnęłam go w bok, po czym złapał mnie, wrzucił sobie na plecy i zaniósł do sypialni.
-Wojtek, nie możesz! – nie mogłam przestać się śmiać.
-Mogę wszystko – powiedział i zaczął się rozbierać, kiedy po raz kolejny zadzwonił dzwonek do drzwi – co znów kurwa!? – krzyknął.
-Spokojnie kochanie, ja otworzę.
Wstałam z łóżka, po drodze poprawiłam włosy i otworzyłam drzwi, w których po drugiej stronie stał Kłos.
-Kto to? – usłyszałam głos Wojtka.
-To ja, to ja! – odkrzyknął mu Karol, z sypialni wyszedł Wojtek i powiedział do Kłosa – świetne masz wyczucie czasu, naprawdę, gratuluję.
-Przeszkodziłem wam w czymś? – poruszył brwiami.
-Nie, skądże – uśmiechnęłam się.
-Dobra to może nie będę dalej przeszkadzał…
-I tak już przeszkodziłeś, mów co chcesz? – tym razem odezwał się Wojtek.
-No, bo jak mówiłem, nie mamy nic w lodówce, a do sklepu też nam się iść nie chce, to może macie pożyczyć mleko, cukier i kawę?
-Haha, poczekaj chwilę – poszłam do kuchni i przyniosłam mu potrzebne rzeczy.
-Dziękuję ci bardzo, ratujesz nam życie, kc pa – wyszedł z mieszkania i udał się schodami na dół.
Po jego wyjściu weszłam do kuchni by i nam zaparzyć kawę, zbliżała się godzina wyjścia, więc mimo namów Wojtka nie wróciłam do sypialni, po kilku minutach skapitulował i również pojawił się w kuchni, kiedy akurat zalewałam kawę, wypiliśmy ją rozmawiając, a potem zgodnie z wcześniejszą obietnicą Włodarczyk dał mi swoją koszulkę, twierdząc, że w Kubiakowej to hańba dla pracownika Skry Bełchatów. Śmiałam się tylko z chęcią założyłam jego koszulkę.
-Wyglądasz w niej niezwykle pięknie – uśmiechnął się.
-Dziękuję – zawiesiłam mu się na szyi.
-Nie ma za co – przytulił mnie.
-To co możemy wychodzić? – spytałam.
-Jasne – postawił mnie na ziemi, ubraliśmy kurtki, bo chociaż był już koniec marca to nadal nie było ciepło.
Na hali byliśmy po 10 minutach, udała się na swoje już stałe miejsce, a Wojtek poszedł do szatni. Po jakichś 30 minutach siatkarze obu drużyn wybiegli na parkiet w celu rozpoczęcia rozgrzewki. Misiek od razu podszedł się przywitać, życzyłam mu powodzenia, po czym dołączył do rozgrzewającej się drużyny Jastrzębskiego Węgla.
Pierwszy set dobiegał końca, ale nadal nie było wiadome kto wygra. Stan 28:27 dla Jastrzębia, wszyscy kibice z Bełchatowa wstrzymali oddech, liczyli na świetną akcję swojej drużyny, jednak nie tym razem, są wybronieni, znów piłka w górze, libero jednej i drugiej drużyny spisują się fenomenalnie, bronią niemożliwe piłki, Masny wystawia do lidera swojego zespołu, który kończy akcję, dając tym samym wygranego seta Jastrzębianom, w pomarańczowym sektorze panuje ogromna radość, ale po chwili wszyscy ucichli, zobaczyli swojego najlepszego zawodnika zwijającego się z bólu na parkiecie, moje serce również zamarło. Nie wiedziałam co się stało…

____________________________________
Nareszcie jest kolejny rozdział, przepraszam Was bardzo, że tak długo się nie odzywałam, ale poprawiałam oceny, dni językowe, bierzmowanie, a ostatnio wycieczka, nie miałam czasu, a nie chciałam pisać czegoś z czego nie byłabym do końca zadowolona, na szybko... Przepraszam Was jeszcze raz, tych, którzy to czytacie, obiecuję już nie robić takich przerw, ale ta nie do końca była zależna ode mnie.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nadal będziecie śledzi losy Amelii, Wojtka i Michała.

Rozdział nieco dłuższy, żeby nadrobić nieobecność.
Pozdrawiam :*

sobota, 7 czerwca 2014

32. Niespełniona miłość żyje wyobraźnią.

Rano obudziłam się pierwsza i poczułam nagły przypływ szczęścia patrząc na śpiącego Wojtka. Chciałam mu zrobić niespodziankę i przynieść śniadanie na górę, ale kiedy wstawałam z łóżka obudził się i powiedział:
-Czeeść kochanie – powiedział chrypliwym głosem – nie wstawaj jeszcze..
-Za dwie godziny musimy być w Bełchatowie.
-Musimy?
-Taak, mam dziś z wami  zajęcia. Na pierwszych będzie mój wykładowca muszę się zaprezentować jak najlepiej.
-Ohoho, wszyscy wiemy, że jesteś najlepszym psychologiem na świecie.
-Haha, przestać, jeszcze okaże się, że jestem beznadziejna i mnie wymienicie na Amandę.
-Haha, nie błagam tylko nie na nią.
-Ale ty jej się podobasz, haha, mówiła mi, że świetnie całujesz.
-Cooooo? – powiedział zaskoczony.
-Mówiła, że się z tobą całowała przed ogłoszeniem wyników, a gdy jej uświadomiłam, że jesteś moim chłopakiem to uciekła, ja nie wiem, jak ty się z tego wyplączesz.
-Przecież wiesz, że nic między mną, a nią nie było.
-Ale czy na pewno? – nie wytrzymałam i zaśmiałam się.
-Mam zdecydowanie lepszy gust co do dziewczyn.
-Nieskromnie powiem, że owszem.
Wskoczyłam z powrotem pod kołdrę i przytuliłam się do Wojtka, który pocałował mnie w czoło.
-Ooo, Amelka, a wiesz co?
-Nie wiem, co tam?
-A może ty byś u mnie zamieszkała?
-Co? – zaskoczył mnie tą propozycją.
-Przeprowadź się do Bełchatowa.
-Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Ja studiuję, a ty masz cały czas mecze, treningi i tak będę siedziała sama w domu, tu mam przynajmniej blisko do uczelni.
-Ale teraz pracujesz u nas, miałabyś blisko do pracy.
-Nie wiem Wojtek czy to dobry pomysł. Musiałabym się nad tym zastanowić.
-Tu się nie ma co zastanawiać, wprowadzaj się do mnie – uśmiechnął się.
-Wrócimy do tej rozmowy potem? 
-No dobrze, ale zgódź się kochanie, będzie cudownie.
-To nie jest takie łatwe jak ci się wydaje.
-Chyba musimy już wstawać – zmieniłam temat.
-No dobrze… - zwlekliśmy się z łóżka. Już ubrani po 15 minutach zeszliśmy na dół gdzie na stole czekało przygotowane przez mamę śniadanie. Tata wrócił w nocy, więc jeszcze odsypiał. Zjedliśmy rozmawiając o dzisiejszych zajęciach, po których oni mieli trening, a ja rozmowę z profesorem Kowalskim.
Po śniadaniu wyjechaliśmy i po godzinie byliśmy pod halą, wszystko miało zacząć się za chwilę, byłam trochę zestresowana, w końcu pracuję z kilkunastoma zupełnie innymi ludźmi, o różnych charakterach, wiedziałam, że będę musiała dotrzeć do każdego indywidualnie.
Weszliśmy do sali konferencyjnej, jednak siatkarze nie czuli się w niej komfortowo więc przeszliśmy na halę, która w ostatnich latach była ich drugim domem, to właśnie tu czuli się najlepiej.
Dziś zajęcia miały być bardzo ogólne, o motywacji w sporcie, nieśmiało zaczęłam do nich mówić, chyba nawet zainteresowała ich moja mowa…
-(…) Potraktujmy motywację jako jeden z elementów treningu. Trenujmy umysł i ciało równocześnie. Chcę dużo rozmawiać z wami indywidualnie i zbiorowo, zwłaszcza pomiędzy treningami, ale i w okresie odpoczynku. Krótkie i szybkie słowa inspiracji, wskazówki, skupiają  myśli zawodnika wokół celu, dodają mu wewnętrznej siły! Wykorzystamy nie tylko słowa, ale też zadania motywacyjne, sytuacje, w których wasza siła mentalna i determinacja poddawane są próbie. Przykładowo, gdy zawodnicy stają w obliczu najmocniejszego przeciwnika, muszą nauczyć się przyjmować przegraną, żeby pojąć jak wygrywać. Kiedy przegrywasz musisz zrozumieć dlaczego, przyjmujesz przegraną z godnością i nie czujesz się załamany, bo wiesz, że przegrana to część procesu zwyciężania! Jeśli boicie się przegrać, nie możecie wygrywać, ponieważ wasza podświadomość będzie ciągle kwestionować twoją zdolność do zwycięstwa. Trzeba świadomie umieć stawić czoła przegranej i wykorzystać ją pozytywnie, żeby przezwyciężyć strach przed przegraną. W przeciwnym wypadku strach stanie się waszą dominującą cechą podświadomości. Kiedy ten strach stanie się częścią waszej świadomości, odkryjecie, że jesteście niezwykle zdenerwowani, że wasz system nerwowo-mięśniowy straci ogromną ilość energii, co niemalże sparaliżuje wasze kończyny! Kiedy mózg jest rozkojarzony przez niepewność czy nerwowość, docierające do mięśni impulsy są słabe, nie takie jak być powinny, co prowadzi w rezultacie do przeciętnych wyników! (…) Postaram pomóc się wam z tym walczyć! Chcę pomóc wam stać się jeszcze większymi wojownikami, zawodnikami, których porażki nie będą wstanie złamać, a zwycięstwa będą cieszyć podwójnie!
Słuchali z zaciekawieniem, więc miałam nadzieję, że chociaż trochę im się spodobało i będą chętnie współpracować. Po skończeniu ’’przemówienia’’ zaczęli bić brawo, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc tylko się do nich uśmiechnęłam. Wyszłam z hali gdzie czekał profesor Kowalski, a siatkarze zostali na treningu.
-Świetnie sobie pani poradziła, mam nadzieję, że będzie wam się dobrze pracowało – uśmiechnął się.
-Dziękuję i również mam taką nadzieję.
Ustaliliśmy jeszcze na jakiej zasadzie będziemy dalej pracować. Potem pożegnałam się i weszłam na halę do chłopaków, którzy dopiero co rozpoczynali trening, musiałam jednak wyjść po chwili, bo zadzwonił Michał, okazało się, że jest już na hali, więc poszliśmy na kawę, do pobliskiej kawiarni. Rozmawialiśmy o wczorajszym dniu, Kubiak stwierdził, że Wojtek jednak nadaje się na mojego chłopaka, ale jeśli tylko coś będzie nie tak, mam natychmiast wracać do Jastrzębia, a on z chęcią mnie przyjmie i się mną zaopiekuje. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, bo taki przyjaciel jak on to prawdziwy skarb, powiedziałam, że on również może zawsze na mnie liczyć, że jeśli będzie miał tylko jakiś problem może się do mnie zwrócić.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, kiedy podeszła do nas moja super znajoma.
-Oooo! Nie Amelia! Ja, ja, ja powiem wszystko, wszystko powiem Wojtkowi, co tu zobaczyłam, ty, ty, ty, go oszukujesz! On tam ciężko na treningach harcuje, a ty tu z jakimiś facetami się spotykasz za jego plecami! O ty nie dobra! On, on, on się o wszystkim dowie! Ja nie mogę na to pozwolić – powiedziała i nie czekają na odpowiedź wybiegła z kawiarni krzycząc, że pożałują tego.
-Kto to był? – zapytał Michał.
-Amanda, opowiadałam ci kiedyś o niej.
-No tak.. w sumie mogłem się domyśleć. Ona tak zawsze?
-Niestety tak, ostatnio mi wmawiała, że Wojtek jest jej chłopakiem.
-Co?
-Ona jest nienormalna. Nie rozmawiajmy o niej, szkoda nerwów.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o wszystkim i o niczym. Zapytałam go w końcu:
-A jak tam u ciebie? Masz kogoś chociażby na oku?
Nie odpowiadał przez chwilę, ale w końcu powiedział:
-W zasadzie to mam, ale raczej nic z tego nie wyjdzie.
-A kto to? Znam ją?
-Jest wspaniała, cudowna, naprawdę mi się podoba…
-Opowiadaj, opowiadaj.

[Michał K.]

No i co jej miałem powiedzieć kiedy zapytała czy mam kogoś na oku? Tak Amelia, to ty mi się podobasz. Zacząłem opowiadać o niej, ale chyba nie była tego świadoma.
-Znam ją? – zapytała.
Chciałem odpowiedzieć: Nawet nie wiesz jak dobrze, ale się powstrzymałem.
-Nie, raczej nie – odpowiedziałem.
-To może kiedyś poznam? – wiedziałem, że to się nigdy nie stanie, więc tylko się uśmiechnąłem.
-Ale nie opowiadasz o niej z jakimś wielkim entuzjazmem – dodała.
-No bo jest pewien problem …
-Jaki?
Nie, nie miałem zamiaru powiedzieć: To ty jesteś kobietą mojego życia.
-Ona ma chłopaka.
-Ale to przecież nie jest ważne, spróbuj, odważ się, może ona też cię kocha, ale nie wie jak to powiedzieć, może właśnie ten chłopak pozwala jej o tobie zapomnieć.
Nie wiedziałem czy mówiła o sobie, przez moment miałem takie wrażenie, ale odpowiedziałem:
-Nie sądzę, ona jest naprawdę szczęśliwa, nie udawałaby.  
Dziwnie czułem się rozmawiając z nią o niej, ale ona tego nie wiedziała. Czułem się niezręcznie, dlatego zmieniłem temat, powiedziałem, że muszę już iść, bo zaraz mam trening, bo siatkarze ze Skry przed chwilą skończyli. Pożegnaliśmy się przed halą i nasze drogi się rozeszły. Ja poszedłem na trening, a ona została na zewnątrz czekając na Wojtka, przez szybę widziałem jeszcze jak się całują na powitanie, jaka jest szczęśliwa.
Nie, nie mogła mówić o sobie.
___________________________________________
Przepraszam, że tak późno...
Mam nadzieję, że was nie zanudzam.
Pozdrawiam :* 3/

środa, 4 czerwca 2014

31. Taka niewielka, a tak znacząca różnica jest pomiędzy ufnością, a łatwowiernością.

[Michał K.]

Jego zachowanie było dla mnie jednoznaczne, tym, że wyszedł przyznał się do winy, wybiegłem za nim i zanim się zorientował walnąłem go pięścią w twarz. Nie mogłem pozwolić, żeby skrzywdził Amelię.
-Co ty kurwa robisz? – zapytał.
-Musiałem, za tą dziewczynę.
-Ale ja jej nie pobiłem, popierdoliło cię? – złapał się za nos, z którego leciała krew, wargę też miał rozwaloną. Nie spodziewałem się, że mam aż tyle siły.
-To dlaczego wyszedłeś? Dla mnie to oznaczało tylko jedno to, że się przyznałeś.
-Chciałem iść do niej i powiedzieć, żeby przestała kłamać i powiedziała Amelii prawdę!
-O kurwa, przepraszam stary.

[Wojciech W.]

Michał wybiegł za mną i walnął mnie w ryj. Chyba pomyślał, że skoro wychodzę to jego słowa, a raczej Poli to prawda, jednak ja chciałem pojechać do niej i powiedzieć, przekonać ja, żeby powiedziała Amelii prawdę! Nie mogła zniszczyć mi życia. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi? Jej adres miałem od Amelii, mówiła mi gdzie ona mieszka, ale wtedy nie wiedziałem, że to ta Pola. Po drodze opowiedziałem Kubiakowi wszystko dokładnie, chyba mi uwierzył, bo starał się mi pomóc i nie był już tak wściekły. Krew nadal sączyła mi się z nosa i z wargi, ale nie zwracałem na to uwagi. Kiedy zatrzymaliśmy się pod blokiem Michał powiedział, że poczeka na dole, nie chce przeszkadzać, a nie obchodzą go moje sprawy, muszę załatwić to sam. Zadzwoniłem domofonem i po chwili odebrała.
-Słucham – powiedziała.
-Otwórz, to ja Wojtek.
-Spodziewałam się tu ciebie kochanie, ale nie tak wcześnie.
-Nie mów tak do mnie.
-Och przestać kochanie, Amelia cię już nie chce więc możesz wrócić do mnie.
-Otwórz.
-Tak bardzo chcesz mnie zobaczyć?
-Otwieraj.
-Dobrze kochanie, już otwieram, nie denerwuj się tak.
Wszedłem po schodach na górę, zadzwoniłem dzwonkiem i nie musiałem długo czekać, bo po kilku sekundach otworzyła drzwi.
-Wchodź, nie krępuj się słońce.
-Dlaczego niszczysz mi życie kolejny raz? 
-Ja? Tobie?
-Dokładnie.
-To ty mi zniszczyłeś życie!
-Zwariowałaś? Ja cię naprawdę kochałem, to ty zniszczyłaś nasz związek usuwając dziecko, dlaczego to zrobiłaś?
-Usunęłam je, bo nie chciałam, żeby mi ciebie zabrało, nie mielibyśmy czasu dla siebie… ale -Możemy mieć dziecko teraz, ja cię nadal kocham, więc nie widzę przeszkód. Możemy się o nie zacząć starać nawet teraz – podeszła do mnie i próbowała pocałować, ale odsunąłem się.
-Popierdoliło cię!? – odsunąłem ją od siebie - Jesteś egoistką, znów wpieprzasz się w moje życie, daj mi wreszcie spokój.
-Ale Wojtek, teraz już nic nie stoi nam na przeszkodzie, Amelia… uwierzyła mi, rozumiesz, uwierzyła, że jesteś zły, że zabiłeś dziecko! – zaczęła się śmiać jak psychopatka.
-Dlaczego to robisz?
-Jak wyjechałeś do Austrii przysięgłam sobie, że się zemszczę, że zniszczę ci życie, tak jak ty mi swoim wyjazdem. Chciałam, nadal chcę, żebyś cierpiał, żebyś nie był szczęśliwy! Nienawidzę cię, a jednocześnie kocham, okłamałam ją, bo tylko tak mogę cię odzyskać, nie mogłam powiedzieć jej prawdy, że usunęłam dziecko, wtedy to ja wyszłabym na najgorszą, a teraz mnie lubi, a ciebie nienawidzi, czyż nie jest pięknie?
-Nie rozumiesz, że cię nie kocham? Nie chcę cię, a Amelia jest kobietą mojego życia?
-Nie musisz mnie kochać, możesz ze mną po prostu być…
-Ale ja nie chcę z tobą być, jesteś nienormalna!

[w tym samym czasie Amelia W.]

Przyjechałam na wskazane przez Michała miejsce najszybciej jak mogłam. Nie wiedziałam o co chodziło, ale był zdenerwowany i prosił, żebym szybko przyjechała, więc wsiadłam w samochód i jestem. Od razu zauważyłam go stojącego koło samochodu Wojtka, byłam zaskoczona, nie wiedziałam o co chodzi, więc zapytałam go:
-Co się dzieje? Czemu tu jest samochód Wojtka?
-Chodź ze mną, a wszystko się wyjaśni.
Nie rozumiałam z tego nic, kojarzyłam to osiedle, ale w tym momencie byłam zdenerwowana tak, że nie mogłam skojarzyć co to za miejsce, akurat ktoś wychodził, więc weszliśmy do środka, bez dzwonienia. Weszliśmy po schodach na górę, gdzie słychać było kłótnie między dwoma osobami, od razu rozpoznałam głos Wojtka, a ta druga osoba to Pola. Nie chciałam słuchać ich jak się kłócą, ale Michał powiedział:
-Wejdziemy cicho, przekonasz się, kto mówi prawdę.
Weszliśmy do środka niezauważeni, zostaliśmy w korytarzu.
… okłamałam ją, bo tylko tak mogę cię odzyskać, nie mogłam powiedzieć jej prawdy, że usunęłam dziecko, wtedy to ja wyszłabym na najgorszą, a teraz mnie lubi, a ciebie nienawidzi, czyż nie jest pięknie?
-Nie rozumiesz, że cię nie kocham? Nie chcę cię, a Amelia jest kobietą mojego życia?
Teraz wszystko zrozumiałam, ona chciała się po prostu na nim zemścić, pozbyć się mnie i go odzyskać. Byłam głupia i naiwna, że choć przez chwilę uwierzyłam w to co mówiła. Kiedy rzuciła się na niego weszłam do środka, zobaczyłam pobitego Wojtka.
-Wojtek, co ci się stało?! – zapytałam.
-Nic. Co ty tu robisz?
-Michał po mnie zadzwonił. Przepraszam, że choć przez chwilę mogłam pomyśleć, że mogłeś ją pobić.
-Nie ważne… ważne, że teraz wszystko jest jasne – złapał moją twarz w dłonie i pocałował mnie.
-Ekhem.. czy ja wam tu czasem nie przeszkadzam? – zapytała Pola – Przecież mnie pobił, jest damskim bokserem, Amelia, musisz mi uwierzyć! Nie ufaj mu!
-Tak się składa, że słyszałam waszą rozmowę…
-Jeszcze pożałujecie tego co mi zrobiliście! – krzyczała kiedy we troje wychodziliśmy z jej mieszkania.
-Dzięki Michał, naprawdę dzięki – powiedział Wojtek do Miśka.
-Nie ma za co, stary – uśmiechnął się do niego.
Wsiedliśmy do Miśkowego samochodu i zapytałam Wojtka:
 -Nadal się nie dowiedziałam co ci się stało? Masz rozwalony nos i wargę… Co jest?
-Nic takiego.
-To moja wina – odezwał się Kubiak, a ja spojrzałam na niego zdziwiona – walnąłem go, gdy rozmawialiśmy wyszedł, myślałem, że przyznaje się do tego, że ją pobił, jeszcze raz, sorry stary.
-Luz, nic mi się takiego nie stało.
-Nie wygląda to zbyt dobrze – powiedziałam.
Dojechaliśmy na miejsce i pożegnałam się z Michałem, miał teraz dołączyć do drużyny, żeby jutro normalnie trenować, a w sobotę mecz i dopiero wtedy mieliśmy się spotkać. Michał odjechał, a my pojechaliśmy do mnie. Mama gdy tylko zobaczyła go zaczęła lamentować:
-Woojtuś kochanie, co ci się stało?
-Nic, uderzyłem się.
-Chodź no tu, zaraz to opatrzę. 
-Ale naprawdę nie trzeba.
-Trzeba, trzeba, siadaj tu.
Przyniosła wodę utlenioną i jakieś gazy, opatrzyła go i dała mu wreszcie spokój.
-Dziękuję pani bardzo – uśmiechnął się.
-Nie ma za co.
-To my pójdziemy do mnie mamo.
-Zostajesz na noc Wojtek? – zapytała go.
-Nie wiem – odpowiedział zaskoczony – jeśli Amelia nie będzie miała nic przeciwko…
-Jasne, że nie mam. Tak mamo, Wojtek zostaje.
-Dobrze, to do zobaczenia rano – uśmiechnęła się i poszliśmy na górę.
Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. W końcu jednak przemogłam się i przerwałam milczenia, właściwie zrobiliśmy to w tym samym czasie.
-No mów – powiedział.
-Nie ty mów.
-Nie ty pierwsza – uśmiechnął się.
-No dobrze – zrobił gest tryumfu, który zignorowałam – no bo Wojtek, ja cię chciałam przeprosić, bo nie wiem czemu jej uwierzyłam w to… ale mówiła tak przekonująco… byłam tak naiwna, Michał miał racje, zresztą jak zwykle. Naprawdę cię przepraszam.
-Tu zwykłe przepraszam nie wystarczy… - zamyślił się.
-No to co mam zrobić?
Wskazał palcem na swoje usta, na których złożyłam namiętny pocałunek.
-Teraz się zastanowię.
-Noo Wojtuuuuuuuuuuuuuuuuuniu kochanie ty moje.
-No dobra, nie musisz mnie tak przekonywać – zaśmiał się.
-A co ty chciałeś powiedzieć? – zapytałam.
-Że masz wspaniałego przyjaciela.
-Wiem to.
-Ale ja go nie lubiłem, a teraz wiem, że zależy mu na twoim szczęściu, że jesteś dla niego ważna i przy nim zawsze będziesz bezpieczna. Jestem już spokojny o waszą znajomość.
-Czyżbyś wcześniej był zazdrosny? – dźgnęłam go.
-Nie.. tak tylko mówię.
-Wojtek zazdrosny, nie wierzę! – zaśmiałam się.
-No, bo cię kocham, czy to takie dziwne? – zapytał.
-Nie Wojtek, to jest naprawdę miłe.
-A to? – pocałował mnie zachłannie.
-Również.
Siedzieliśmy tak jeszcze trochę, a potem wykąpaliśmy się i położyliśmy spać. Wtuliłam się w Wojtka. Jego ramiona były dla mnie idealnym schronieniem przed całym światem. Chciałabym zasypiać i budzić się przy nim już zawsze, do końca swoich dni. Wiedziałam, że jest on idealnym dla mnie facetem. Chciałam się z nim zestarzeć.
___________________________________
Chyba trochę dziko, ale nie maiłam weny.
Następny w sobotę, pozdrawiam :)