środa, 26 lutego 2014

8. Próbując utrzymać przyjaźń z kimś kogo kochasz może wyzwalać uczucia podobne do bólu psychicznego

Kiedy rano wstałam Zbyszek siedział przy stole z Michałem, pili kawę, zeszłam nieśmiało na dół.
-Czeeść chłopaki – powiedziałam.
-Hej – odpowiedział Misiek – to ja was może zostawię samych – dodał i wyszedł.
-Zbyszek… - rozpoczęłam rozmowę – wiem, że twoje uczucie do mnie jest szczere, zrozumiałam to, ale nie chcę ci robić niepotrzebnych nadziei.. Przemyślałam sobie to wszystko bardzo dokładnie i owszem, kocham cię, ale jako przyjaciela, na którego zawsze mogę liczyć, a on na mnie, jak starszego brata, który zawsze jest przy mnie, ale nic więcej. Dla mnie to wszystko dzieje się za szybko, dopiero co zakończyłam związek z Fabianem… Przepraszam…
-Nie masz za co przepraszać, przecież nie zmuszę cię do miłości do mnie. To ja powinienem przeprosić ciebie, bo wygłupiłem się.
-Nie wygłupiłeś się, powiedziałeś tylko to co czujesz. Doceniam to, naprawdę.
-Ale jednak nie chcesz nawet spróbować ze mną być… Rozumiem.
-Przykro mi, nie chciałam, żeby tak wyszło…
-To mi jest przykro – powiedział i wyszedł, swoje kroki skierował do pokoju Michała.
Zostałam sama a w głowie miałam mętlik, wahałam się czy aby na pewno dobrze postąpiłam. Bartman był dla mnie kimś wyjątkowym, bardzo ważnym, ale nie mogłam z nim być, to nie byłoby fair z mojej strony, bo go nie kochałam. Miałam nadzieję, że nie będę żałować tej decyzji. Za wszelką cenę chciałam utrzymać naszą znajomość, nie mogłam pozwolić na to, żeby zakończyła się ona w ten sposób, wiedziałam, że będzie cholernie ciężko, ale nie mogłam do tego dopuścić. Po kilku minutach siatkarze zeszli na dół, obaj mieli nie tęgie miny.
-To ja już będę jechał – powiedział Zbyszek do Michała, celowo omijając mnie, czułam się dziwnie.
-Ok – odpowiedział Michał i uściskał Bartmana na pożegnanie.
Podeszłam do nich, chciałam się z nim pożegnać, powiedziałam:
-Do zobaczenia Zibi, będę za tobą tęsknić – podeszłam bliżej, ale on zachował dystans.
-Niewątpliwie – odpowiedział chłodno i uścisnął tylko moją dłoń.
Poczułam się beznadziejnie… Czyli on odrzucił mnie, nie chce już przyjaźni, chce przekreślić to wszystko. Z jednej strony go rozumiałam, jednak z drugiej nie. Przecież przyjaźniliśmy się tyle lat! Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza, najpierw jedna, samotna, potem dołączyły do niej kolejne i nie mogłam się już opanować, emocje wzięły górę. Tak bardzo chciałam być dzielna, ale nie udało mi się. Wtedy Zbyszek powiedział:
-Nie płacz, będziemy w kontakcie – po czym delikatnie mnie przytulił i odsunął się, wyszedł z mieszkania. Nie poszłam za nim, ale zrobił to Misiek. Znów czułam bezradność, straciłam Zbyszka chociaż tak naprawdę dopiero co go odzyskałam, niedawno przyjechał, a już musiał wyjechać i to po części z mojego powodu. Czułam się z tym źle. Wyjrzałam przez okno, widziałam jak obaj stoją na dole i rozmawiają, wiedziałam, że jest im bardzo ciężko, w końcu pożegnali się, Zbyszek wsiadł do samochodu i odjechał, widziałam już tylko oddalający się samochód i Miśka smętnie wracającego do domu. Miałam nadzieję, że nie będzie mi miał za złe tego co zrobiłam. Wszedł, popatrzył na mnie, usiadł obok na kanapie i powiedział:
-Dobrze wybrałaś… Jeśli nic do niego nie czujesz, nie mogłaś nic innego zrobić.
Trochę mi ulżyło, ale jednak nie czułam się z tym dobrze.
-Wiem, że nie mogłam, to byłoby nie fair w stosunku do niego, ale teraz straciłam przyjaciela…
-Nie straciłaś, on nie ma ci tego za złe.. Znaczy ma, ale mu przejdzie. Jest tylko rozczarowany, chyba trochę inaczej to sobie wyobrażał, miał nadzieję, że ty też coś poczułaś do niego, ten pocałunek go trochę ośmielił i zdecydował ci się to wyznać, pomylił się i po prostu czuje się teraz głupio.
-Ale był oschły dla mnie… Odniosłam wrażenie, że nie chce mnie znać.
-Nie chciał się zbliżać… Dla niego to też nie jest łatwe, ale on rozumie twoją decyzję. Naprawdę, nie martw się.
-Nie chcę go stracić.
-I nie stracisz! Przemyśli sobie wszystko na spokojnie i podejdzie do tego z dystansem, zobaczysz – powiedział przyjaciel.
Po rozmowie z nim poczułam się lepiej. Misiek doskonale znał Bartmana, więc na pewno miał rację, poza tym, przecież Zbyszek mówi mu o wszystkim. Jeśli mówił, że będzie dobrze to musiało tak być. Kiedy lekko poprawił mi się humor Michał zaproponował, żebyśmy poszli na zakupy, bo on dawno nie był i potrzebuje kilku rzeczy. Zgodziłam się bez wahania, bo taka propozycja z jego strony mogła się nie powtórzyć. Poszłam na górę szybko się ogarnąć, umalować, ubrać. Założyłam niebieską koszulę i czarne spodnie. Po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia, na dole czekał zdziwiony Michał, bo nie spodziewał się, że będę tak szybko. Zeszliśmy na dół i pojechaliśmy do galerii. Kiedy weszliśmy do środka Misiek stwierdził, że musi kupić sobie spodnie, ale takie, żeby wyglądał w nich ponętnie. Zaśmiałam się i powiedziałam, że nigdy nie będzie tak wyglądał. Oburzył się i udając obrażonego wszedł do sklepu. Weszłam za nim, cały czas śmiejąc się, wiedziałam, że teraz, żeby go udobruchać będę musiała mu mówić, jak wspaniale wygląda w ciuchach, które sobie wybierze. Wybrał sobie czerwone rurki w kratkę i udawał punka, miałam z niego niezłą bekę, wyglądał naprawdę buntowniczo. Nawet nie musiałam kłamać, że jest w porządku. Niestety ostatecznie nie wziął ich tylko jakieś zwykłe ciemne jeansy. Szkoda, bo w tamtych wyglądał naprawdę ekstra. Potem weszliśmy jeszcze do kilku sklepów, zaopatrzyłam się w kilka rzeczy, Michał zrobił to samo. Szukaliśmy jeszcze tylko jakiejś sukienki dla mnie, wstąpiliśmy do jednego ze sklepów, było tam mnóstwo pięknych sukienek. Byłam zachwycona, Michał niestety nie, bo wiedział, że szybko stąd nie wyjdziemy. Kubiak stwierdził, że to będzie jego prezent dla mnie, bo dawno nic mi nie kupował, nie zgadzałam się, bo wiedziałam jakie tu są ceny, ale on był nieugięty, w końcu się zgodziłam. Zdałam się na jego wybór, skoro on miał płacić mógł zdecydować. Po chwili poszukiwań znalazł jego zdaniem idealną sukienkę, mi też się bardzo podobała. W sklepie było sporo osób, ale nie musieliśmy długo czekać na ekspedientkę. Po kilku minutach podeszła do nas niezwykle sztywna i wyglądająca na służbistkę pani.
-W czym mogę państwu pomóc? – zapytała.
-Daj pani tę czerwoną kieckę, tą obok tej niebieskiej – powiedział i wskazał palcem. Wyraz twarzy ekspedientki mówił coś w stylu: ’’zachowuj się synu, to sklep dla ludzi z wyższych sfer, a nie podwórko”.
-To szkarłatny żołądź a nie czerwień – odpowiedziała z powagą. Misiek wybuchł niepohamowanym śmiechem, a ja razem z nim. Nie mogłam przestać, a ta pani patrzyła na nas jak na idiotów, razem z tymi wszystkimi żonami prezesów i innych ważniaków.
-Co? Haha, żołędzie to są w lesie – odpowiedział, a one nadal patrzyły na nas jakbyśmy urwali się z choinki.
-Śmieszy coś pana? – zapytała poważnie.
-Nie, nie… To ja poproszę tą sukienkę.
-Już pakuję. To będzie do zapłaty 450 zł, gotówką czy kartą?
Michał zrobił zaskoczoną minę, chyba nie spodziewał się, że za taką sukienkę, będzie musiał tyle zapłacić.
-Gotówką – odpowiedział i podał jej pieniądze. Nadal czułam na nas spojrzenia tych pań, które nie były miłe. Kiedy wyszliśmy znów wybuchliśmy śmiechem.
-Haha, co kurwa? Szkarłatny żołądź – powiedział Michał – co to w ogóle jest? – dodał.
-Haha, no kolor, haha, jak możesz nie wiedzieć? Dziku… haha– odpowiedziałam nie przestając się śmiać.
Skierowaliśmy się w stronę samochodu cały czas żartując z naszej wizyty w sklepie. Nie mogłam przestać się śmiać, w końcu od tego wszystkie zaczął boleć mnie brzuch. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do marketu po składniki, z których moglibyśmy zrobić obiad. Znaczy, z których Michał będzie mógł zrobić obiad, bo ja naprawdę strasznie nie lubiłam tego robić. Kiedy wreszcie dotarliśmy do domu, poszłam przebrać się w jakieś dresy, żeby było mi wygodniej, wracając spojrzałam jeszcze na telefon, którego zapomniałam wziąć, było nieodebrane połączenie i wiadomość.  
____________________________________________________________________
Następny pewnie w sobotę. 
Dziękuję Natalii za dialog :) Niestety bez nazwisk bo chciała pozostać anonimowym artystą, to dzięki, bo nie miałam pomysłu, a mnie natchnęłaś! :) 

sobota, 22 lutego 2014

7. Jeśli wiesz, że nic z tego nie będzie, nie rób nadziei, bo skrzywdzisz nie tylko jego, ale też siebie

-Słucham.
-Hej!
Głos wydawał mi się znajomy, ale nie miałam pojęcia do kogo należał.
-Chyba pomyłka – odpowiedziałam.
-Nie to nie może być pomyłka, jesteś Amelka, prawda? – powiedział głos w słuchawce.
-Tak, to ja – odpowiedziałam zdziwiona.
-Nareszcie udało mi się zdobyć twój numer, popytałem, poszukałem i mam.
-Poznaję głos, ale nie mam pojęcia kim jesteś…
-Wpadłem na ciebie kiedyś, bo jak siedziałaś na środku korytarza – roześmiał się.
-Aaaaa to ty wielkoludzie! Prawie mnie zadeptałeś!
-To ty siedziałaś na środku… to nie moja wina…poza tym przeprosiłem przecież… - odpowiedział trochę zmieszany.
-No już dobrze… A ty mi się jeszcze nie przedstawiłeś, wiesz? – zapytałam.
-Włodarczyk, Wojtek Włodarczyk jestem– powiedział.
-Miło mi cię poznać Wojtek. Co cię skłoniło do telefonu do mnie?
-No bo… ta kawa co chciałem cię kiedyś zaprosić… to chciałbym zaprosić cię jeszcze raz teraz…
-Może…
-Tak powiedziałaś ostatnio, teraz nie dam się tak spławić.
-Ale ja jestem w Jastrzębiu… - odpowiedziałam.
-A my będziemy grać w Jastrzębiu mecz charytatywny niedługo, to co jesteśmy umówieni?
-Noo, jak będziesz tu u nas to dzwoń, numer już masz.
Pomyślałam sobie, że przecież zawsze spotkać się możemy, Wojtek wydawał się być w porządku, mogłam go przecież poznać.
-Jasne, będziemy w kontakcie.
-To pa.
-Do zobaczenia! – odpowiedział.
Nie wiedziałam skąd miał mój numer, ale skoro się już postarał tak, to warto się z nim spotkać i pogadać. W sumie to chciałam go poznać, ale od tego natłoku wrażeń jakoś nie miałam czasu, żeby zapytać Miśka o niego. Siedząc na ławce nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się tak późno. Zaczęłam powoli wracać do domu, chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Nie spieszyłam się, szłam pomału i przyglądałam się miastu, niewiele zmieniło się od czasów, kiedy bywałam tu bardzo często. Doszłam do domu, Miśka jeszcze nie było. Weszłam do mieszkania, zdjęłam kurtkę, na kanapie w salonie spał Bartman, wyciągnęłam z szafki koc i przykryłam go. Na szczęście się nie obudził, wyłączyłam jeszcze telewizor i poszłam na górę. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam pod prysznic. Byłam zmęczona wydarzeniami dzisiejszego dnia. Kiedy wyszłam spojrzałam na dół na śpiącego siatkarza, wyglądał tak uroczo, a ja miałam mieszane uczucia co do niego. Byłam naprawdę oszołomiona tym co mi dziś powiedział, nie wiedziałam co o tym myśleć… Nie wiedziałam co do niego czuje. W tej sytuacji, każda decyzja jest zła. Bałam się, że nawet jeśli spróbujemy być razem to nasz związek się rozpadnie, a jak nie spróbujemy to będzie nam ciężko przebywać ze sobą. To było dla mnie trudne. Położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć, usłyszałam na dole jakieś odgłosy, jakby ktoś zbił szkło, wstałam szybko sprawdzić co się dzieje. Zeszłam na dół, a tam Zibi zbiera szkła z potłuczonego kubka, z ręki leciała mu krew, podeszłam bliżej.
-Zostaw to, ja sprzątnę – powiedziałam.
-Nie trzeba, dam radę – odpowiedział.
-Pokaż tą rękę.
Poszukałam wody utlenionej, żeby opatrzyć mu dłoń. Znalazłam ją, wzięłam jeszcze bandaż i ponownie zbliżyłam się do Zbyszka. Bez słów wyciągnął rękę w moją stronę. Polałam ją wodą, skrzywił się z bólu, ale nie powiedział nic, zawinęłam ją w bandaż.
-Dziękuję.
-Nie ma za co – odpowiedziałam.
Wzięłam się za sprzątanie, ale siatkarz przerwał tą czynność i powiedział:
-Przepraszam, wygłupiłem się. Nie chciałem, żebyś potraktowała to jak pocieszenie po nieudanym związku… Nie tak miało to wyglądać, myślałem, że może ty też coś do mnie poczułaś…
-To nie jest takie proste Zbyszek. Ty teraz wyjeżdżasz do Włoch, wracasz tam, a ja jestem tu… Dla mnie jest za wcześnie na kolejny związek, przepraszam…
-Rozumiem, będę czekał…
-Naprawdę nic nie mogę Ci obiecać… 
-Dobrze. Jutro wyjeżdżam nie będziesz musiała męczyć się moją obecnością.
-Co? – Mimo, iż było mi ciężko nie chciałam, żeby wyjeżdżał, przecież przyjaciółmi byliśmy nadal, przynajmniej on był dla mnie przyjacielem i nic tego nie zmieni.
-Wyjeżdżam jutro z samego rana, nie mogę zostać dłużej, w tej sytuacji chyba nawet nie  powinienem.
Było mi cholernie przykro, nie powiedziałam nic, nie umiałam dobrać odpowiednich słów. Wiedziałam, że oboje będziemy cierpieć, ale nie mogłam nic na to poradzić, Bez słowa wyszłam z kuchni i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się, nakryłam kołdrą. Długo nie mogłam zasnąć, na dodatek z dołu dochodziły odgłosy Zbyszka, który się pakował. Było mi ciężko, kiedy tak leżałam słyszałam, że do domu nareszcie wrócił Misiek, był lekko pijany, ale od razu zrozumiał, że coś się wydarzyło i że Bartman niedługo wyjedzie. Słyszałam jak rozmawiali trwało to dosyć długo, a ja nadal nie spałam. Nagle do mojego pokoju wszedł Michał.
-Śpisz? – zapytał.
-Nie. Co tam? – odpowiedziałam i wstałam z łóżka.
-No, bo Zbyszek powiedział mi co się stało… Znaczy powiedział mi już na początku jak tu wrócił… No i on naprawdę cię kocha, nie chce się pocieszyć, bo to co było z Aśką to już dawno dla niego skończone. A powiedział ci to, bo myślał, że ma jakąkolwiek szansę.
-Wiedziałeś?
-Tak, wiedziałem. Ale to nie ważne… Zrozum, że jego uczucia są prawdziwe. Ale czy ty coś do niego czujesz? – zapytał, a ja byłam zaskoczona.
-Nie wiem Misiek, naprawdę nie wiem…
-Jeśli nie, to nie rób mu nadziei, bo będzie cierpiał jeszcze bardziej, a jeśli coś do niego masz to mu to powiedz zanim będzie za późno.
-Ale ja nie wiem co mam robić.
-Ja też nie powiem ci co masz zrobić… Zastanów się nad tym… - powiedział i wyszedł, a ja znów czułam tą pieprzoną bezradność. Chciałam, żeby był moim przyjacielem. Zbyszkiem z którym mogę gadać o wszystkim, a nie chłopakiem. Chciałam tylko, żeby wszystko było jak dawniej, ale wiedziałam przecież, że nasza przyjaźń się nie utrzyma, będzie to za trudne i zbyt bolesne dla nas obojga. Czekała mnie ciężka noc podczas, której musiałam podjąć decyzję, która znacznie zmieni moje życie, moje i Bartmana.

 ________________________________________________________________
Następny w środę :)) 

środa, 19 lutego 2014

6. Miłość to skarb, który często dajemy komuś, kto nie chce go wziąć, a jednocześnie pragnie go posiadać

Po długim milczeniu w końcu się odezwał:
-Nie żałuję, że tu jestem i jeśli miałbym wybrać jeszcze raz zrobiłbym to samo. Nie tęsknię za nią, nawet mi jej nie brakuje. Czuję, że wreszcie jestem naprawdę szczęśliwy.
-To chyba oznacza, że ci już na niej nie zależy…  - powiedziałam.
-Bo tak jest… ale ona teraz zadręcza mnie telefonami, a to ona kazała mi wybrać, właściwie to dzięki niej samej przejrzałem na oczy.
Zdziwiło mnie to co mówił, jeszcze niedawno przez myśl by mi nie przeszło, że on może powiedzieć coś takiego. Byłam przekonana, że on świata poza nią nie widzi, ale myliłam się miał jej dosyć tak samo jak ja czy Michał. Cieszyłam się gdzieś tam w głębi duszy, że wybrał naszą przyjaźń i postawił wszystko na jedną kartę i nie bał się tego, że może mu się nie udać. Czułam, że odzyskałam go już tak na dobre i chociaż niedługo znów będzie w Italii to byłam szczęśliwa. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o nim i o Joannie. Wytłumaczył mi to, że kiedy odsunął się od nas był ślepo zakochany, że myślał, że tak będzie dla niego najlepiej. Przeprosił za to, choć ja już dawno mu wybaczyłam. Kiedy tak siedzieliśmy sobie nie mając pomysłu co robić zdecydowaliśmy się obejrzeć jakiś film, nie chcieliśmy wychodzić, bo lada moment miał przyjechać Kubiak, ale gdy przysłał smsa, żebyśmy na niego nie czekali, bo jedzie do Wojtaszka „ustalać taktykę” na mecz z Warszawą to zaproponowałam:
-Może byśmy poszli na spacer?
-Nie chce mi się… nie możemy zostać w domu? Obejrzymy sobie film, będzie fajnie. – powiedział z nadzieją.
-No, ale ja cię tak ładnie proszę, Zbysiu.
-Ale jest zimno na dworze.
-Ale tak ładnie proszę, no zgódź się.
-Bardzo, bardzo? – zapytał z uśmiechem.
-Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo! – odpowiedziałam rozbawiona.
-To chodźmy, tylko ubierz się ciepło!
Weszłam na chwilę na górę, wyciągnęłam ciepły sweter i założyłam go, pod spodnie rajstopy, żeby nie zmarznąć. Zeszłam na dół, ubrałam kurtkę i owinęłam się szczelnie szalikiem, na głowę założyłam wełnianą czapkę, a na ręce rękawiczki. Zbyszek też ubrał się ciepło. Przygotowani na największe mrózy wyszliśmy z domu. Zaczynało się ściemniać, co dodawało Jastrzębiu uroku. Na nowo odkrywałam piękno tego miasta, poszliśmy w nasze dawne ulubione miejsce gdzie kiedyś spędzaliśmy bardzo dużo czasu. Od tamtej pory wiele się w naszym życiu pozmieniało. Ja przeszłam związek z Fabianem, Zbyszek z Aśką. Byliśmy w podobnej sytuacji, tyle, że siatkarz miał wpływ na decyzję o odejściu od swojej wybranki, a ja po prostu musiałam to zrobić, nie mogłam zostać z Drzyzgą, chociaż bardzo chciałam. Kiedy tak rozmyślałam o tym co się dzieje Zbyszek nieśmiało chwycił moją dłoń, nie spodziewałam się tego, ale odwzajemniłam uścisk i spojrzałam mu w oczy, były takie piękne, uwielbiałam je. Jego usta zaczęły się niebezpiecznie zbliżać do moich, chciałam jakoś zareagować, ale nie umiałam, a może po prostu nie chciałam oprzeć się pokusie. Kiedy nasze usta się złączyły poczułam miliony motyli w brzuchu, w tej chwili byłam naprawdę szczęśliwa, chociaż wiedziałam, że to nie jest dobre dla nas obojga. Chciałam, żeby to się nigdy nie skończyło. Najpierw zaczęliśmy delikatnie i nie śmiało, oboje niepewni co drugie zrobi, ale w końcu pocałunek przerodził się w zawziętą walkę naszych języków. Kiedy po chwili odsunęliśmy się od siebie nie wiedziałam co powiedzieć, ani zrobić. Bartman też wydawał się być oszołomiony. Popatrzyłam na niego niepewnie, czułam się winna, bo wiedziałam, że to nie miało prawa się wydarzyć, a jednak z chęcią powtórzyłabym to jeszcze raz. Zbyszek chwycił mój podbródek i uniósł twarz lekko do góry tak, że musiałam spojrzeć w jego oczy. Jedyne co teraz chciałam zrobić to znów wpić się w jego usta. Jednak nie mogłam tego zrobić. Wtedy on powiedział:
-Przepraszam…
-Nie przepraszaj, przecież to nie twoja wina.
-Jednak czuję się głupio, tyle lat się przyjaźnimy…chociaż …  nie chciałem tego mówić wcześniej, bo byłaś z Drzyzgą, ja z Aśką, nie chciałem komplikować sytuacji, ale teraz ty już z nim nie jesteś, ja też jestem wolny…
-Nie Zbyszek – przerwałam mu – nie chcę być pocieszeniem po Asi, jest za wcześnie na to wszystko, naprawdę.
-Ale ja myślałem o tym od dawna… Tak bardzo za tobą tęskniłem, kiedy byłem we Włoszech, chciałem tu wrócić i powiedzieć ci o wszystkim, ale nie miałem odwagi…
Nie wiedziałam co powiedzieć. Mój najlepszy przyjaciel wyznaje mi, że mu się podobam, a ja nie jestem pewna swoich uczuć, nie chcę go skrzywdzić, ani odrzucić, jednak nie mogę przecież z nim być, jest za wcześnie, dopiero co zakończyłam jeden rozdział życia, a już miałam otwierać nowy?
-Zbyszek… To się nie ma prawa udać. Przepraszam.
-To znaczy, że nie mam żadnej szansy?
-Nie wiem Zbyszek, nie wiem…
Powiedziałam, a w jego oczach zgasły iskry, które towarzyszyły mu od początku całego zajścia, był przygaszony, smutny, może trochę rozczarowany i zawiedziony. Czułam się winna, ale nie mogłam go oszukiwać, nie chciałam tego robić ze względu na naszą długoletnią przyjaźń. Znamy się tyle lat, a on teraz mi mówi, że mu się podobam? Kiedyś wiele bym dała, żeby to od niego usłyszeć. Podobał mi się na początku naszej znajomości, byłam wtedy małolatą, on już grał w siatkówkę, imponował mi tym, poznawałam go coraz bliżej i coraz bardziej mi się podobał, chyba byłam w nim nawet zakochana, jednak poza przyjaźnią nie miałam na co liczyć, już wtedy kręciło się wokół niego tyle dziewczyn, nie chciałam nawet z nimi konkurować, w sumie to on nie zwracał na mnie uwagi jak na dziewczynę, byliśmy dobrymi przyjaciółmi, tyle… a teraz to on Zbigniew Bartman za którym kiedyś szalałam mówi mi o swoich uczuciach skierowanych do mnie… Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony był Fabian, a z drugiej On. Ten pierwszy nie miał już u mnie szans. Chociaż nadal był kimś ważnym dla mnie, a tego drugiego kochałam, no właśnie kochałam, ale jako przyjaciela. A może jak kogoś więcej? Nie wiedziałam już nic, w mojej głowie był mętlik. Usiadłam na ławce, Zbyszek stał obok, w końcu również usiadł.
-Naprawdę kocham cię…

Nie odpowiedziałam. Nie chciałam ani go zranić, ani robić mu niepotrzebnej nadziei. Zrozumiał to chyba trochę opacznie, bo wstał z ławki i swoje kroki skierował w kierunku domu, patrzyłam za oddalającą się sylwetką, było mi przykro, ale przecież wiedziałam, że to nie mogło się udać, on za chwilę wraca do Włoch, a ja muszę poszukać mieszkania, ustatkować się, nie wyjadę z nim, a on nie zostanie w Polsce dla mnie. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, każda decyzja będzie zła. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Nie chciałam wracać do domu, żeby na niego nie patrzeć… Chciałam zostać tu i wszystko sobie na spokojnie przemyśleć, żeby wybrać najlepsze rozwiązanie. Kiedy tak siedziałam i rozmyślałam zadzwonił telefon, numer nie był zapisany, jednak postanowiłam odebrać. 

_______________________________________________________________________
Następny w sobotę :) Zapraszam! 

sobota, 15 lutego 2014

5. Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się, bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie

Zbyszek rozmawiał przez telefon już dosyć długo, a ja ciągle myślałam o tym czy może nie powinnam tam wrócić, im dłużej się zastanawiałam tym bardziej byłam pewna, że tego chcę, nabierałam pewności, że to słuszna decyzja. Wszystkie piękne chwile, które razem spędziliśmy stawały mi przed oczami. W końcu nie wytrzymałam, wybiegłam z samochodu i pobiegłam na czwarte piętro, kiedy stanęłam przed drzwiami mieszkania serce waliło mi jak oszalałe, miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka, on siedział smutny na kanapie, kiedy pojawiłam się wstał, a ja patrzyłam na niego tak jak kiedyś, po chwili wpiłam się łapczywie w jego usta. On był oszołomiony, najpierw całował delikatnie, z nieśmiałością, dopiero potem stał się zachłanny, jakby chciał się nacieszyć tym, że tu jestem. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie. Na twarzy siatkarza malowała się niepewność pomieszana z radością.
-Nie spodziewałem się, że coś takiego może mnie jeszcze spotkać…
Przerwałam jego słowa kolejnym pocałunkiem, nie chciałam, żeby znów przepraszał. Kiedy przestaliśmy powiedział:
-Kocham cię. Dziękuję.
-Ja ciebie też kocham.
Usiedliśmy na kanapie, a Fabian niepewnie objął mnie ramieniem, miałam wrażenie, że boi się, że go odrzucę, ale nie miałam nic przeciwko temu, wtuliłam się w niego mocno. Cieszyłam się jego obecnością, której tak bardzo mi brakowało. W tym momencie byłam szczęśliwa, nie myślałam już o przeszłości liczyło się tylko to co tu i teraz. Kiedy siedzieliśmy w swych objęciach…..

-Amelka, Amelka! Wstawaj śpiochu. Jesteśmy już na miejscu.
Jakiś głos brutalnie przerwał mi to co wydawało się być takie prawdziwe. Więc to tylko sen. Byłam rozczarowana, przecież wszystko było takie realne. Chyba podświadomie marzyłam o tej chwili by znów mieć go przy sobie, by móc tak po prostu go przytulić czy pocałować, żebym mogła choć przez małą chwilkę poczuć jego bliskość.
-Co? – zapytałam zaspana.
-No jesteśmy już w Jastrzębiu. Przespałaś całą drogę, ale teraz już czas wstawać. Misiek czeka na nas na górze.
-Jejku, dobra już idę.
Zabraliśmy moje rzeczy i poszliśmy na górę, gdzie promiennym uśmiechem przywitał nas Michał.
-I jak tam mała, trzymasz się jakoś?
-Nie wiem Michał, nic nie wiem – odpowiedziałam.
-Co jest? Jest jeszcze gorzej? – zapytał troskliwie.
-Tak, bo wiecie ja go naprawdę nadal kocham, ale też nienawidzę za to co zrobił. Chciałabym z nim znów być, ale nie umiem. Wiem, że nie będę potrafiła mu już zaufać.
-To beznadziejna sytuacja – dorzucił jeszcze Bartman i obaj mnie objęli. Siedzieliśmy sobie tak i siedzieliśmy już dłuższą chwilę, którą przerwał telefon do Bartmana, spojrzał tylko na wyświetlacz i odrzucił połączenie. Widziałam, że coś jest nie tak, Misiek chyba też to czuł, bo spojrzał na mnie znacząco, a potem zapytał:
-Nie odbierzesz?
-Nic ważnego – odpowiedział Bartman – oddzwonię potem – dodał.
-Jak uważasz – powiedział Misiek.
Zaproponowałam żebyś my obejrzeli jakiś film, Zbigniew nie miał nic przeciwko, ale Michał miał za godzinę trening i pomysł mu się nie spodobał. Chciałam coś zrobić, żeby chociaż na chwilę móc oderwać się od tego wszystkiego, od tych głupich myśli, nie miałam już na to wszystko siły. Kubiak zauważył, że nie mogę sobie z tym poradzić, on znał mnie doskonale, zawsze wiedział o co mi chodzi, zresztą Zbyszek to samo, przed nimi nic nie da się ukryć. Zaproponowali, żebyś my zagrali w Twistera. Super, ja i dwóch wielkoludów na jednej małej macie. Jednak nie miałam wyjścia, bo gdy takich dwóch jak oni zaczną cię przekonywać to nie masz wyjścia musisz się zgodzić. Tak też zrobiłam. Zaczęliśmy grać. Na początku było łatwo, ale potem siatkarze zaczęli przybierać tak dziwne, pozy, że nie mogłam przestać się śmiać, pierwszy raz od kilku dni tak dobrze się bawiłam.
-Haha, przegrałeś! – krzyknęłam do Kubiaka.
-Wcale nie, nie dotknąłem planszy! – odpowiedział udając focha.
-Wcale tak! Widziałam Misiek. Przegrałeś mała fajtłapo! – zaczęłam się śmiać.
-Ooo nie, nie będziesz mnie nazywać fajtłapą! – krzyknął i spojrzał porozumiewawczo na Zbyszka, który złapał mnie i zarzucił sobie na ramię, a potem rzucił na kanapę. Obaj zaczęli mnie łaskotać, a ja nie mogłam się nie śmiać, miałam straszne łaskotki, a oni doskonale o tym wiedzieli.
-Przestańcie! POMOCY! – krzyczałam jednocześnie śmiejąc się.
-Nie, chyba, że przyznasz, że jestem Mistrzem Twistera – zaproponował Michał.
-Ale nie jesteś, nie mogę kłamać, mamusia mi nie pozwala – powiedziałam niewinnie, a łaskotanie nasiliło się, w końcu płakałam ze śmiechu, bolał mnie brzuch, nie mogłam wytrzymać.
-Zbysiu, ratuj mnie! Proszę!
-Niestety nie mogę – odpowiedział przyjaciel.
-Noo dobra Misiek, dobra. Jesteś Mistrzem Twistera! Przyznaję.
-O to mi chodziło. Dobra Zibi, możemy ją puścić?
-No nie wiem, chyba tak.
-Ależ dziękuję szanownym Panom – powiedziałam i znów zaczęłam się śmiać, a kiedy odsunęłam się na bezpieczną odległość krzyknęłam – I tak jesteś fajtłapą Misiu! – powiedziałam to i poleciałam ile miałam sił w nogach do łazienki, zamknęłam drzwi na zamek i siedziałam tam.
-O ty niewdzięcznico! – krzyczał Kubiak pod drzwiami.
-Wyłaź stamtąd! – dodał Bartman.
-Niestety, ale nie mogę. Obawiam się, że znów jakieś bardzo wysokie osobniki mnie zaatakują.
-Ale Amelka ja muszę do łazienki – marudził Dzik.
-No trudno, trudno, panie Kubiak.
-Nie wygłupiaj się! Muszę do kibla no!
-No, ale ja już nie mam siły się śmiać. Boooli mnie brzuuuuch.
-Proponuję rozejm – odezwał się Bartman – zgadzacie się? – dodał.
-Ja tak, tylko niech wyjdzie z tej cholernej łazienki.
-No to w takim razie ja też. Uwaga, otwieram drzwi.
Zdążyłam wyjść a Misiek wparował tam, na szczęście nie okłamywał mnie, tylko naprawdę chciało mu się załatwić. Zbyszek stał zdziwiony, bo był pewny tak samo jak ja, że Kubiak nas oszukuje. Zeszliśmy na dół. Zaczęliśmy rozmawiać o twórczości Jana Sebastiana Bacha, czasem lubiliśmy na poważnie pogadać o takich rzeczach. Dyskutowaliśmy właśnie o Wariacjach Goldbergowskich kiedy przyszedł do nas Michał, miał zdziwioną minę. Wystarczyło spojrzenie, a już ze Zbyszkiem śmialiśmy się jak opętani. Kubiak nie wiedział o co chodzi, nie zadawał pytań, powiedział, że idzie na trening, wyszedł z domu i pojechał na halę, a my zostaliśmy sami. Siedząc w kuchni, dalej dyskutowaliśmy o twórczości różnych kompozytorów. Czułam, że dawny Zbyszek powrócił na dobre. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Telefon Bartmana znów zadzwonił, ale on jak zwykł czynić od dłuższego czasu odrzucił połączenie. Nie wiedziałam o co chodzi, ale czułam, że dzieje się coś złego. Kiedy kolejny raz nie odebrał zapytałam:
-Ej, co się dzieje? Czemu nie odbierzesz tego telefonu?
-Nic się nie dzieje, nie mam ochoty teraz rozmawiać.
-Od kilku dni nie masz ochoty?
-Tak się jakoś złożyło – odpowiedział, ale było to mało przekonujące.
-Nie ściemniaj, tylko mów co się stało.
-Czy przed tobą nic nie można ukryć? – zapytał.
-Niestety, znam cię tak dobrze jak ty mnie. No mów co się dzieje.
-Pokłóciłem się z Aśką i chyba mój związek z nią dobiegł właśnie końca. Między nami od dawna nic nie ma, oddaliliśmy się od siebie. Ja jestem we Włoszech, ona w Polsce, coś zaczęło się psuć już dawno, ale łudziłem się, że może da się to naprawić. Teraz jeszcze ma do mnie pretensje, że tu przyjechałem, że w końcu chciałem się pogodzić z Michałem i z tobą. Jest zazdrosna o ciebie…
-Ale nie ma o co, przecież my się tylko przyjaźnimy – powiedziałam.
Nie lubiłam jej, ale skoro Zibi był z nią szczęśliwy musiałam akceptować ich związek, to przez nią zepsuła się nasza przyjaźń, ale teraz nie czułam się lepiej, przecież szczęście przyjaciela było dla mnie naprawdę ważne. Zbyszek znów się odezwał:
-No właśnie. Ale kiedy powiedziałem jej, że chcę jechać do Jastrzębia do Miśka, a potem do ciebie do Rzeszowa wpadła w szał, kazała mi wybierać między nią, a wami. Zaryzykowałem i przyjechałem tutaj. Nie wiedziałem jak to wszystko się ułoży, ale powoli zaczynałem mieć jej już dosyć.
-Dobrze wiesz, że nigdy jej nie lubiłam, ale zawsze liczyło się dla mnie twoje szczęście. Nie wiem co teraz czujesz, ale jeśli ją kochasz to wracaj do Warszawy, nie kończ tego związku ze względu na mnie i Kubiego. – powiedziałam to, chociaż było mi strasznie ciężko, dopiero co odzyskałam najlepszego kumpla, a już mogłam go stracić po raz drugi. Długo się nie odzywał, w głębi serca nie chciałam, żeby wrócił do niej, pragnęłam, żeby został z nami, ale nie mogłam mu tego powiedzieć, przecież sama zaproponowałam mu powrót do Aśki.
___________________________________________________________________________
Jest kolejny :) Następny będzie we wtorek lub środę. :D 

środa, 12 lutego 2014

4. To nie wyborów się boimy, ani trudnych decyzji, tylko ich konsekwencji

Bardzo długo nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o  nim, o wiadomości od niego, o tym jak mówił, że mnie kocha, że jestem najważniejsza. Przecież jak się kogoś kocha to się go nie zdradza. Jeszcze ona, wielka przyjaciółka… Wiedziała, jak bardzo kocham Fabiana i że naprawdę chce z nim być. Myślałam, że mogę na nich liczyć, że jestem dla nich kimś ważnym tak jak oni dla mnie, okazało się jacy są naprawdę. Mój świat runął. Myślałam, że już powoli stanęłam na nogi, ale kiedy napisał znów byłam bezradna. Wiedziałam, że nigdy nie odpuszcza, że zawsze dąży do celu i się nie poddaje, ale tej sprawie nie widziałam już dla nas szansy. Być może dla niego to był tylko błąd, ale dla mnie nie… Chciałam jechać tylko po rzeczy do Rzeszowa, żeby móc definitywnie zamknąć ten rozdział mojego życia. Nie mogłam jednak zrobić tego sama, bo nie wiem jak zachowam się, gdy  spotkam Fabiana sam na sam. Postanowiłam po prosić o to Zbyszka, bo Kubiak był zbyt impulsywny i jeszcze zrobiłby coś głupiego. A poza tym ma teraz ważne mecze. Zeszłam na dół. W salonie siedział Bartman, bo Michał był już na treningu. Na stole w kuchni jak co dzień stało śniadanie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Dzień dobry Zbysiu. Jak tam?
-A dzień dobry. Jest dobrze, wyjaśniliśmy sobie wszystko. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-To super, wiedziałam, że Michał nie zostanie obojętny na to, że tu przyjechałeś – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-A co z tobą? Płakałaś? Źle wyglądasz… - powiedział zmartwiony.
-Nie nie płakałam – odwróciłam twarz, zbyt dobrze mnie znał, żebym mogła to przed nim ukryć.
-Przecież widzę. Co się dzieje?
-Nic. Rozstałam się tylko z Fabianem. 
-Co?! – krzyknął zdziwiony.
-Zdradził mnie z Łucją - znów zalałam się łzami, było mi naprawdę ciężko.
-Żartujesz?
-A wyglądam jakbym żartowała. Jestem u Miśka, bo nie umiem im wybaczyć.
-Co za palant, a ona nie jest lepsza.
-Kochałam go, nadal kocham… - powiedziałam i zaniosłam się płaczem, Bartman przytulił mnie, tak bardzo go teraz potrzebowałam. Chciałam, żeby siedział tak ze mną wieczność. Z nim czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że nikt mnie nie skrzywdzi.
-Mam do ciebie prośbę – powiedziałam.
-No mów, słucham.
-Muszę jechać do Rzeszowa po rzeczy do mieszkania. Nie chcę tam być sama, a Miśka nie mogę poprosić ma treningi, przed sobą ważne mecze, nie chce zawracać mu głowy. Mógłbyś pojechać tam ze mną?
-Jasne, przecież nie puszczę cię tam samej. To kiedy jedziemy?
-Dziękuję. Możemy nawet zaraz tylko się ubiorę, jakoś ogarnę.
-Okej, czekamy na Miśka?
-Nie, zostawię mu liścik.
-Dobra, to zjedz coś i leć się ubrać.
Nie miałam ochoty na jedzenie, ale skoro zrobili już dla mnie śniadanie to zjadłam. Byłam bardzo wdzięczna Zbyszkowi za to, że pojedzie tam ze mną, nie miałam siły żeby być tam sama. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, umalowałam. Na szafce w przedpokoju zostawiłam list do Michała i wyruszyłam ze Zbyszkiem w drogę. Bałam się, miałam nadzieję, że nie zastanę go w domu. Na miejscu byliśmy dosyć szybko, bo Zbyszek lubi szybko jeździć. Po drodze zadzwonił Michał, nie był zły. Rozumiał, że nie chciałam, żeby zaniedbał trening. Kazał mi być silną, powiedział kilka słów, którymi dodał mi pewności siebie. Kiedy jechaliśmy zapytałam Zbyszka o to, co u niego słychać, chciałam, żeby opowiedział mi jak mu tam we Włoszech jest. Mówił o tym jak tam trafił, jak zgrał się z chłopakami z drużyny, że współpracuje mu się tam bardzo dobrze. Cieszyłam się, że jest szczęśliwy. Mimo tego, że był tak daleko życzyłam mu przecież jak najlepiej. Dojechaliśmy na miejsce, miałam mieszane uczucia. Weszliśmy do budynku, byliśmy pod drzwiami, a ja trzęsącą ręką chwyciłam klamkę, na moje nieszczęście drzwi były otwarte, wiedziałam, że zastanę go w środku. Bartman został w korytarzu, a ja weszłam do pokoju. Panował tam kompletny chaos. Ciuchy były porozrzucane na podłodze, na kanapie, a na stoliku stała sterta talerzy i kubków. Nikt nie dbał o porządek. On siedział na fotelu. Oglądał powtórkę jakiegoś meczu w TV. Kiedy go zobaczyłam moje serce zaczęło mocniej bić, a ciało przeszły dreszcze. Siedział w krótkich, zielonych spodenkach i w białej koszulce bez ramiączek. Znałam to ciało doskonale, każdą najmniejszą cząstkę, tak bardzo za nim tęskniłam… To był ten chłopak, którego kochałam, z którym chciałam spędzić całe życie. Jednak z drugiej strony pojawiał się obraz jego w łóżku z inną, to przysłoniło wszystko, sprawiało, że moje uczucie do niego choć było strasznie silne, gasło. Kiedy się odezwał w moim brzuchu było chyba milion motylków, które szalały. Serce mówiło: Pocałuj go, przecież go kochasz! Ale mózg był czujny i powtarzał tylko: to dupek, który Cię skrzywdził, nie zwracaj na niego uwagi!
-Kochanie, proszę cię, porozmawiajmy!
Myślałam, że zmieknę i rzucę mu się w ramiona, w końcu tak bardzo tego pragnęłam, jednak przezwyciężyłam to i odparłam sucho:
-Nie mamy o czym, przyjechałam tylko po swoje rzeczy.
-Ale ja cię kocham! Nie skreślaj mnie przez ten głupi błąd! Proszę! Kocham cię! Rozumiesz?
-Ja też cię kocham i co? – sama siebie zaskoczyłam, że powiedziałam mu, że go kocham.
-Skoro mnie kochasz, to daj mi jedną małą szansę… Proszę…
-Nie umiem – powiedziałam to  a w oczach stanęły mi łzy, czułam, że zaraz się rozpłaczę, dlatego wróciłam do pakowania swoich rzeczy. Wpychałam wszystkie swoje ciuchy z szafek do toreb, które wynosiłam na korytarz, a Bartman transportował je od razu do samochodu. Przez te dwa lata, podczas, których mieszkaliśmy ze sobą trochę się tego uzbierało. Kiedy Zbyszek wychodził z kolejnymi rzeczami powiedziałam mu, żeby czekał już na dole, bo to ostatnia walizka. Kiedy zszedł na dół Fabian podszedł do mnie i chwycił moją za rękę. Popatrzyłam na niego przez chwilę, ale odwróciłam wzrok.
-Popatrz mi w oczy i powiedz, że to koniec i już nie chcesz ze mną być – powiedział.
W mojej głowie biło się tysiące myśli, w końcu odpowiedziałam:
-Kocham cię i naprawdę chciałabym z tobą być, ale nie umiem ci tego wybaczyć. Zniszczyłeś wszystko.
-Może spróbujmy chociaż.
-Przykro mi, ale nie.
-Gdybym mógł cofnąć czas…
-Ale nie możesz – przerwałam mu, bo czułam, że tego nie wytrzymam, tak bardzo chciałam rzucić mu się w ramiona, przytulić go, powiedzieć, że chcę, żeby było jak dawniej, przecież byliśmy ze sobą szczęśliwi przez tak długi czas.
-Zerwałem z nią kontakt, od razu tamtego dnia, wyrzuciłem ją stąd.
-Ale to już nic nie zmieni. Zrozum, że to koniec.
-Dla mnie nie, będę o ciebie walczył, zrobię wszystko, żebyś wróciła.
-Lepiej będzie dla nas obojga jak zapomnimy o sobie…
-Będzie jeszcze lepiej jak dasz mi szansę, proszę cię…
Było mi bardzo ciężko, chciałam uwolnić się z jego uścisku, ale nie mogłam, nadal trzymał moją rękę, nie mógł przyjąć do wiadomości, że odchodzę już na zawsze, że to co było nie wróci.
-Nie utrudniaj tego – powiedziałam ze smutkiem.
Wtedy puścił moją rękę, a w jego oczach zobaczyłam coś dziwnego, był smutny, może nawet zrozpaczony. Zabrałam jeszcze ostatnią torbę i udałam się do drzwi zamykając je, czułam, że zamykam cholernie szczęśliwy i mimo wszystko piękny rozdział mojego życia, kiedy wyjdę nie będzie już powrotu, wszystko zostanie za mną. Bałam się tego, ale to była jedyna słuszna decyzja i jedyna, którą mogłam podjąć. Chciałam wrócić tam, powiedzieć, że chcę z nim być mimo wszystko, ale coś mówiło mi, żebym tego nie robiła. Zeszłam na dół. Zbyszek czekał już koło samochodu.
-Wszystko dobrze – zapytał chowając ostatnią walizkę do samochodu.
-Nie Zbyszek, nic nie jest dobrze – odpowiedziałam mu i wsiadłam do samochodu.
Do Bartmana zadzwonił telefon, więc jeszcze stał na zewnątrz i rozmawiał, a ja rozmyślałam. Miałam nadzieję, że przyjazd tu pozwoli mi jakoś zapomnieć o nim, zostawić to wszystko w tyle, ale tylko pokazał mi jak bardzo kocham Fabiana. Czułam się beznadziejnie. 
__________________________________________________________________
Następny w sobotę. :) 

sobota, 8 lutego 2014

3. Przyjaźń jest jak Słońce, czasem coś ją przysłoni, ale nigdy nie zgaśnie

[z perspektywy Bartmana]

Czekałem zdenerwowany w salonie, podświadomie bałem się, że Misiek nie przyjdzie, że przez moją głupotę to wszystko runie już na zawsze i nie będziemy potrafili nawet ze sobą porozmawiać. Rozmyślałem co jeszcze mogę zrobić, ale nic nie przychodziło mi do głowy, wtedy Amelka wyszła z jego pokoju. Wysłała mi pokrzepiające spojrzenie, które dodało mi nadziei, wierzyłem, że teraz będzie już tylko lepiej. Usiadła obok mnie, a kiedy zapytałem czy czegoś się dowiedziała, nie odpowiedziała, nawet na mnie nie spojrzała. Wtedy zacząłem wątpić w to, że jeszcze kiedyś między mną, a mimo wszystko moim najlepszym przyjacielem będzie dobrze, zaczął ogarniać mnie strach. Tak bardzo żałowałem tego co się stało, nie mogłem dopuścić, żeby to z mojego powodu nasza przyjaźń przestała istnieć, to nie mogło się tak zakończyć! Nie liczyłem na to, że od razu będzie jak dawniej. Chciałem z nim tylko porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Siedzieliśmy w ciszy, żadne z nas nie chciało nic powiedzieć. Ta niepewność zaczynała mnie już męczyć.

[z perspektywy Amelii]

Nie mogłam już znieść tej ciszy, ale z drugiej strony nie chciałam się odezwać. Nie chciałam mówić nic co mogło by zaboleć Zbyszka, nie miałam przecież pojęcia co Kubiak zrobi.  W końcu odezwał się Zbyszek.
-To ja już chyba będę szedł. Nic tu po mnie. – powiedział.
-Miałeś zostać na kilka dni…
-W tej sytuacji to chyba zły pomysł. Biorę te płyty i już mnie nie ma.
Podeszłam do niego i przytuliłam go. Widziałam, że jest strasznie smutny, nie wiedział za bardzo co robić. Odwzajemnił uścisk. W tym momencie było mi go tak bardzo szkoda, chciałam poprawić mu humor, ale nie mogłam nic zrobić. Ta bezsilność mnie przytłaczała. Staliśmy tak chwilę i wtedy powiedział:
-Naprawdę, nic tu po mnie. Jakbyś chciała się spotkać, czy po prostu pogadać to masz mój numer, dzwoń kiedy chcesz.
-Jasne… Ty też możesz na mnie liczyć.
Siłą powstrzymywałam łzy, wiedziałam, że jeśli teraz wyjdzie, to będzie już po wszystkim w myślach przywoływałam Michała, chciałam, żeby zatrzymał Zbycha! A on jak na złość nie schodził. Bałam się, że podjął nieodpowiednią decyzję, bo on tak samo jak ja tęsknił za Bartmanem.

[z perspektywy Kubiaka]

Siedziałem w tym cholernym pokoju i nie wiedziałem co zrobić. Mój przyjaciel, tak mimo wszystko nadal przyjaciel czekał na dole, na mój znak, przyleciał z Włoch, specjalnie żeby się pogodzić, a ja nawet nie umiem ruszyć dupy, żeby do niego pójść. Coś nie pozwala mi tam zejść, sam siebie nie rozumiem, przecież w głębi serca czuję, że muszę to zrobić. W końcu przez tyle lat byliśmy sobie jak bracia, zawsze mogłem na niego liczyć, a on na mnie. Jednak nie umiem zrozumieć, czemu odsunął się tak kiedy pojawiła się ta jego dziewczyna. Może rzeczywiście mu zależy skoro tu jest? Brakowało mi go tak samo jak Amelce, a może nawet bardziej. Usłyszałem kłapnięcie drzwi. Myślałem: żeby tylko nie było za późno, żeby nie było za późno… Ruszyłem co sił w nogach na dół, po drodze mało się nie zabijając. Wybiegłem na dwór, na szczęście nie zdążył jeszcze odjechać. Właśnie wsiadał do samochodu. Musiałem go zatrzymać, nie mogłem pozwolić na to, żeby odszedł drugi raz.
-Zbyszek! Zaczekaj! – krzyknąłem.
Odwrócił się, widziałem radość, a zarazem niepewność w jego oczach.
-Tak?
-Możemy porozmawiać? – zapytałem.
-Jasne, w końcu po to tu przyjechałem.
Weszliśmy do domu. Na kanapie siedziała chyba trochę oszołomiona całą sytuacją Amelka. Była zadowolona, że wróciliśmy razem.
-To ja nie będę wam przeszkadzać – powiedziała i poszła do siebie.
Przeprowadziliśmy ze Zbychem bardzo szczerą rozmowę, wyjaśniliśmy sobie wszystko. On przedstawił swoje racje, wytłumaczył dlaczego tak było. Ja też powiedziałem mu co mnie boli.
-Tęskniłem – powiedział nagle.
-Ja też. Często myślałem, co mógłbym zrobić, ale myślałem, że znów nie będziesz miał czasu, że znów zabraknie dla mnie miejsca w twoim świecie.
-A ja bałem się, że nie będziesz chciał ze mną gadać. Kiedy wychodziłem właściwie straciłem już nadzieję.
-Na szczęście w ostatniej chwili coś w środku kazało mi wybiec za tobą.
-Na szczęście – powiedział i uśmiechnął się.

[z perspektywy Amelii]

Poczułam ogromną ulgę kiedy zobaczyłam jak Michał wybiega z domu, a kiedy zobaczyłam ich razem wchodzących do domu byłam naprawdę szczęśliwa. Teraz mogło być już tylko lepiej. Nie chciałam im przeszkadzać, wolałam, żeby porozmawiali sobie wreszcie szczerze i wyjaśnili wszystko. Poszłam pod prysznic. Wykąpałam się, ubrałam pidżamę i zeszłam na dół. Widok dwóch najlepszych przyjaciół siedzących na kanapie, żartujących i opowiadających sobie to co się u nich działo przez ten czas sprawił, że moje serce się radowało. Wiedziałam, że Zbyszek zostanie u nas na kilka dni, nie przeszkadzałam im już, chciałam, żeby nacieszyli się tym wielkim powrotem do normalności. Jutro jednak im nie odpuszczę, będą musieli spędzić ze mną cały dzień. Może nawet namówię ich na zakupy. Wiem, że w głębi serca lubią wybierać ciuchy, chociaż udają twardzieli, którzy na zakupy nie chadzają. Mimo, że nie było jeszcze późno to byłam zmęczona i chciałam położyć się do łóżka. Zanim jednak poszłam spać, wzięłam laptopa i słuchając muzyki sprawdziłam co tam nowego dzieje się. Weszłam na fb, a tam wiadomość od Fabiana:
Kochanie przepraszam. Kocham Cię jak nikogo innego, to był błąd, nawet nie wiem jak to się stało. Kiedy wróciłem była pod mieszkaniem, wpuściłem ja. Potem wszystko działo się tak szybko, nawet nie wiem jak do tego doszło.. Wiem zachowałem się jak dupek i masz prawo mnie nienawidzić. Wwiem też, że nie będziesz w stanie mi wybaczyć, jednak proszę Cię daj mi jedną, jedyną szansę. Obiecuję, że Cię nie zawiodę. A taka sytuacja już się nigdy nie powtórzy. Nie przekreślaj tych trzech lat ot tak. Nie wierzę, że już Ci nie zależy. Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby naprawić to co przez swoją głupotę zepsułem. Nie chciałem tego. Amelka jesteś dla mnie najważniejsza! Być może to dla Ciebie tylko puste słowa, ale tak jest. Uwierz w to. Proszę Cię. Odezwij się do mnie. Daj jakikolwiek znak, że żyjesz. Nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na smsy, a ja się o Ciebie martwię. Wybacz mi… Niezależnie od Twojej decyzji, wiedz, że zawsze będę Cię kochał i będziesz dla mnie najważniejsza.
Znów wszystko wróciło, znów byłam w rozsypce. Jedna głupia wiadomość sprawiła, że obojętność, którą udało mi się stworzyć przez te kilka dni znikła, znów było beznadziejnie. Kochałam go, ale nie będę umiała mu już zaufać. Nie chcę tak, żyć, żeby na każdym kroku podejrzewać go o to, że znów mnie zdradzi, że może się z nią spotka. A pewnie by tak było. Myślałabym ciągle o tym, to nie byłoby dobre dla nas obojga. Jednak moje uczucie do niego nadal było aktualne, nie przestałam go kochać, chociaż bardzo chciałam to nie potrafiłam wyrzucić go z mojego serca. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, nie umiałam dobrać odpowiednich słów. Napisałam do niego tylko: Bardzo bym chciała, ale niestety nie umiem. Jednak na zawsze pozostaniesz dla mnie kimś ważnym.  Na nic więcej nie było mnie stać, nie w tym momencie. Znowu dużo myślałam o tym wszystkim, nie mogłam z głowy wyrzucić tego widoku, z pokoju, kiedy weszłam tam tamtego dnia. Było jeszcze kilka wiadomości, ale nie chciałam już ich czytać. Jedyne o czym marzyłam w tym momencie to sen, ale kiedy położyłam się, nie mogłam usnąć. Płakałam, czułam się tak beznadziejnie bezradna.
_______________________________________________________________________
Kolejny rozdział, jak ktoś to czyta proszę o komentarz :) 
Następny powinien pojawić się we wtorek/środę. 

wtorek, 4 lutego 2014

2. Jeśli zrezygnujesz druga szansa może się już nie powtórzyć, a ty czasu nie cofniesz

-Hej Amelka. – powiedział. Dobrze znałam ten głos, przez kilka lat słyszałam go niemal codziennie,  przez te kilka lat byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, on, ja i Misiek, nie mogliśmy bez siebie wytrzymać, kiedy nie widywaliśmy się codziennie dzwoniliśmy do siebie, wymienialiśmy setki smsów. A potem coś się popsuło, między nim a Kubiakiem nie był już dobrze, zresztą ode mnie też się oddalił, był oschły, zachowywał dystans, mnie to męczyło. W Rzeszowie widywaliśmy się kilka razy, ale między nami powstał jakiś mur, którym on się otoczył i zamknął ze swoją dziewczyną, nie dopuszczał do siebie nikogo. A ja z Miśkiem nie chcieliśmy się tam pchać na siłę.
-Hej. Co ty tu robisz? – zapytałam zdziwiona.
-Ładnie witasz przyjaciela. Miałem akurat wolne to przyleciałem do Polski, a do Jastrzębia przyjechałem na mecz i przy okazji chciałem zabrać jeszcze płyty, które zapomniałem z mieszkania, a jakoś nie było okazji wziąć ich wcześniej. Nie chciałem prosić Miśka, żeby mi je wysyłał. 
-Po prostu jestem zdziwiona, że Cię tu widzę, w dodatku samego bez Aśki…
-Asia jest w Warszawie, nie mogła ze mną przyjechać.
-Oh, tak mi przykro – odpowiedziałam ironicznie, nie lubiłam tej dziewczyny, a on doskonale o tym wiedział – co u ciebie słychać? – zapytałam.
-Wszystko w porządku, w klubie jest fajnie, nowi ludzie…  jednak cholernie mi was brakuje.
-Mi ciebie też… - powiedziałam i rozkleiłam się, a on podszedł do mnie i przytulił mnie. W tym momencie moja cała niechęć do niego znikła. Znów widziałam w nim dawnego Zbyszka-chłopaka, z którym się przyjaźniłam, który wiedział o mnie wszystko, z którym mogłam gadać cały czas, albo po prostu pomilczeć. Znów był tym chłopakiem, którego uwielbiałam, było tak jak kiedyś.
W tej chwili nadszedł Michał, zobaczył nas wtulonych w siebie i chyba za bardzo nie wiedział co powiedzieć, kogo jak kogo, ale Bartmana się tu nie spodziewał. Pierwszy zauważył go Zibi, odsunął mnie delikatnie i powiedział do Kubiaka:
-Cześć. Gratulację, zagrałeś naprawdę dobry mecz! – starał się być miły, nie wiedział jak przyjaciel zareaguje na jego pojawienie się w Jastrzębiu.
-Cześć. Dziękuję. Co ty tu robisz? – zapytał.
-Mam teraz trochę wolnego, przyleciałem do Polski, odwiedzam stare śmieci, a że był ciekawy mecz to przyjechałem też tutaj. I chciałem jeszcze przy okazji odebrać płyty, które zostawiłem w naszym mieszkaniu.
-Nie musiałeś się fatygować osobiście, wystarczyło napisać, a wysłałbym ci je pocztą – odpowiedział chłodno siatkarz, widać było, że zachowuje dystans, nawet nie stara się być miły.
-Chciałem jednak przyjechać – odpowiedział Zbyszek – poza tym chyba czas, żebyśmy pogadali – dodał.
-Nie mamy już o czym… - odpowiedział Kubiak -To co jedziemy do domu Amelka? – powiedział do mnie.
-Wolałabym pojechać ze Zbyszkiem. Chcę z nim porozmawiać. Mogę Zbyszku? – zapytałam.
-Jasne, możemy razem – odpowiedział siatkarz.
-Okej, jak chcesz to jedź z nim – powiedział Kubiak, a w jego głosie słychać było smutek.
-No to w takim razie widzimy się w domu Misiek!
-Do zobaczenia.
Powiedział to i poszedł do swojego samochodu całkowicie ignorując Bartmana. A ja z Zibim wsiadłam do jego samochodu.
-To gdzie jedziemy? Chciałbym na spokojnie porozmawiać
-Tam gdzie zawsze się spotykaliśmy? – zaproponowałam.
-Dobry pomysł, jedziemy tam.
Droga do naszej ulubionej restauracji minęła w milczeniu. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, on zresztą chyba też. Nie była dla mnie jednak kłopotliwe, zastanawiałam się co mu powiedzieć i jak pomóc, chciałam, żeby pogodził się z Michałem. Dojechaliśmy do celu. Zbyszek jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi samochodu. Wysiadłam i weszliśmy do lokalu. Tak jak mój towarzysz zamówiłam tylko wodę z cytryną, nie miałam ochoty na nic innego. Milczenie przerwał on, zapytał lekko zrozpaczony:
-Co ja mam zrobić, żeby było normalnie? Misiek nawet nie chce ze mną rozmawiać. A ja już nie wiem co robić. Płyty były tylko pretekstem, żeby móc z nim porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Amelka, przecież przez tyle lat byliśmy najlepszymi kumplami! Czy on naprawdę już to wszystko przekreślił?
-Nie wiem co masz zrobić, naprawdę nie wiem. Dobrze znasz Michała, jego zaufanie nie łatwo zdobyć i jak raz się go nadużyje, potem ciężko to naprawić.
Rozmawialiśmy tak o Michale, o naszej przyjaźni i o tym co doprowadziło do tego, że teraz jest jak jest. Bartman był gotowy na wiele poświęceń, byle tylko odzyskać przyjaźń Miśka. Zaimponował mi tym, że tak walczył o to by znów było dobrze. Wiedziałam, że zrobi wszystko, żeby tak było. Postanowił zostać w Jastrzębiu na kilka dni, żeby mieć czas do poukładania wszystkich spraw. Wyszliśmy stamtąd, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. W drodze siatkarz zapytał:
-A co u ciebie i Fabiana?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, nie chciałam o tym gadać, nie chciałam, żeby to wszystko znów wróciło.
-Nie jest dobrze, trochę nam się nie układa, ale nie rozmawiajmy o tym.
-Jak chcesz, nie naciskam. Jeśli będziesz chciała sama powiesz.
Kiedy byliśmy już pod kiedyś wspólnym, a teraz już tylko Miśkowym mieszkaniem Zbyszek wydawał się być niepewny siebie i smutny. Chyba naprawdę chciał naprawić relacje z przyjacielem. Bardzo rzadko widywałam go w takim stanie. Nie chciałam go takiego oglądać, miałam dość tego smutku. Weszliśmy do domu, było ciemno, ale Michał musiał wrócić, bo w garażu stał jego samochód. Powiedziałam przyjacielowi, żeby poczekał na dole, a sama udałam się do pokoju Kubiaka, chciałam z nim jeszcze porozmawiać zanim zrobi to Zbyszek.
-Misiek – zaczęłam przymilnie – jemu naprawdę na tobie zależy, nie przyjechał tu po te głupie płyty, tylko po to, żeby naprawić to co zepsuł.
-A ty tak dobrodusznie od razu rzuciłaś mu się w ramiona i wybaczyłaś? – zapytał poirytowany.
-Nie, po prostu chcę, żeby znów było normalnie, nie ma go tu z nami, od dawna się z nim nie widujemy. I mi cholernie go brakuje, nie udawaj, że tobie nie!
-Brakuje mi go, ale to on zamknął się w swoim świecie i zabrakło w nim miejsca i dla mnie i dla ciebie, to on wybrał, nie my.
-Dlatego teraz przyjechał i chce wszystko naprawić. Jeśli ty też tego chcesz to zejdź do niego na dół, a jeśli masz go gdzieś to zostań tu w pokoju i patrz jak twój najlepszy przyjaciel odchodzi, a ty zmarnowałeś być może jedyną okazję do naprawienia tego! – po tych słowach wyszłam z pokoju nie miałam zamiaru już go namawiać, zresztą to by i tak nic nie zmieniło, on na pewno już podjął decyzję. Doskonale wiedziałam, że Michałowi jest ciężko w tej sytuacji, ale nie mogłam przecież nic zrobić. Zbyszek starał się jak tylko mógł, ale on też wiedział, że Kubiak łatwo nie wybacza i ciężko będzie odbudować to co się popsuło. Po wyjściu z pokoju widziałam jak Zibi siedzi smutny na kanapie, posłałam mu pokrzepiające spojrzenie, które skwitował uśmiechem. Nie wiedziałam czy Michał zejdzie na dół, dlatego ja tam poszłam.
-I co? – zapytał Zbyszek i spojrzał wyczekująco.
Nie odpowiadałam, nie chciałam zabierać mu nadziei poza tym i tak nie wiedziałam co mam powiedzieć.
_________________________________________________________________________
No to mamy 2 rozdział. Mała prośba, jeśli to ktoś wgl czyta to niech napisze komentarz, będzie mi bardzo miło :) to daję motywację do tworzenia nowych rzeczy ;)
Następny rozdział prawdopodobnie w sobotę. 

sobota, 1 lutego 2014

1. Oczekując nieoczekiwanego

Kolejne dni mijały tak samo. Gdy wstawałam rano Michała nie było. W kuchni znajdowałam przyrządzone przez niego śniadanie i list, żebym się uśmiechnęła, oraz godzinę jego powrotu. Jadłam śniadanie i starałam się przygotować jakiś obiad. Wracał Misiek z treningu, jedliśmy razem obiad, gadaliśmy i znów jechał na trening po południu. A ja zostawałam i próbowałam zapomnieć. Nie ułatwiał mi tego Fabian, który wydzwaniał przez cały czas. Postanowiłam jednak nie odbierać. Na uczelnię nie chodziłam, bo sesję miałam zaliczoną, a od przyszłego semestru miałam zamiar się przenieść. Nie wychodziłam nigdzie, bo miałam nieliczne ubrania, które kiedyś zostawiłam u Miśka i te, w których byłam tamtego feralnego dnia. Na razie nie miałam siły wracać po żadne rzeczy do domu. Siedziałam właśnie oglądając właśnie Dr House, kiedy do pokoju wszedł Michał:
-Mam dla ciebie niespodziankę – powiedział – w sobotę gramy mecz ze Skrą Bełchatów i załatwiłem ci bilet. Tak wiem, jestem wspaniały nie musisz dziękować.
-Ale ja chyba nie chcę nigdzie wychodzić.
-Siedzisz tu od kilku dni musisz w końcu wyjść do ludzi. No weeeź, będzie fajnie. Nie daj się prosić.
-No nie wiem.
-No chodź.
-No dobra, ale jest jeden warunek. Macie skopać tyłki Skrze, ale nie za bardzo, bo wiesz, że ich bardzo lubię – powiedziałam.
-No dobra, postaramy się ich nie zdemolować – odpowiedział Michał i zaczął się śmiać.
-To kiedy ten mecz? – zapytałam, bo chociaż bardzo kocham siatkówkę, to przez to co się wydarzyło w ostatnim czasie byłam w tyle ze wszelkimi informacjami.
-Jutro o 14.45. Jedziesz ze mną, czy dojedziesz? W sumie głupie pytanie, jedziesz ze mną, samej cię nie puszczę.
-O dzięki, że dałeś mi zdecydować.
-No to wyjeżdżamy o 12.30. A teraz ja zmykam pod prysznic.
-Okej, okej.
Propozycja Michała na wyjście na ten mecz poprawiła mi humor. Lubiłam Bełchatowian, od zawsze byli moim ulubionym klubem. Jednak najbardziej kibicuję Michałowi, niezależnie kto jest po drugiej stronie siatki, chcę, żeby to on cieszył się ze zwycięstwa.  Nie mogłam doczekać się tego meczu. Tak dawno nie widziałam Kubiaka grającego, a kiedyś uwielbiałam ten widok, zresztą nadal tak jest.. Następnego dnia to ja wstałam wcześniej, zrobiłam śniadanie i z uśmiechem czekałam na Miśka.
-Hej śpiochu – przywitałam go promiennie.
-No witam ranny ptaszku – odpowiedział – co się stało, że ty już na nogach?
-Chciałam zrobić ci niespodziankę, masz dziś mecz, więc to ja przygotowałam śniadanie.
-Oooo, dziękuję.
-Nie gadaj tylko jedz – mówiąc to podałam mu talerz z kanapkami.
Po śniadaniu rozpoczęliśmy przygotowania do meczu. Przez pół godziny szukałam odpowiedniej koszulki, ale nie mogłam żadnej znaleźć. W sumie to nie miałam w czym szukać, bo nie mam praktycznie żadnych rzeczy. Zapukałam do pokoju Michała i zapytałam:
-Hej Misiu. Mam problem, nie masz może jakiejś koszulki na zbyciu, bo nie mam się w co ubrać…
-Poczekaj, powinienem coś znaleźć. O tu mam z tamtego sezonu meczową, może być?
-Tak. Jest super, dziękuję.
-Nie ma za co – powiedział i uśmiechnął się tak jak on potrafi najpiękniej.
Wróciłam do swojego tymczasowego pokoju, ubrałam Kubiakową koszulkę i spojrzałam w lustro. Było w porządku. Pomalowałam jeszcze rzęsy, nałożyłam błyszczyk i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół. Tam czekał już na mnie siatkarz.
-To co idziemy? – zapytał.
-Jasne.
Wyszliśmy z domu. Wsiadłam do jego klubowego, wypasionego samochodu. On najpierw wrzucił sportową torbę do tyłu i dopiero wszedł do auta.
-Wow uszanowanko. Taka fura – powiedziałam z uśmiechem.
-Tak wiem, jest super. I nie niestety nie dam ci poprowadzić, jest dla mnie zbyt cenna.
Udawałam obrażoną, ale po chwili, gdy Michał włączył nasze ulubione piosenki nie potrafiłam się gniewać, jechaliśmy na halę fałszując niemiłosiernie kolejny raz piosenkę Dżemu. Pierwszy raz od kilku dni miałam tak dobry humor. Czułam, że zaczyna być w porządku. Po chwili dojechaliśmy do hali i nasze piękne śpiewanie ucichło. Siatkarz wskazał mi miejsce, w które mam się udać, powiedział, że mogę porozglądać się trochę po obiekcie, bo kibiców i tak jeszcze nie ma, a on musi iść teraz do szatni wysłuchać ostatnich uwag od trenera Bernardiego. Zapytałam go tylko o to gdzie mam miejsce, powiedział, że z taką wejściówką jaką mam mogę być wszędzie, byłam z tego bardzo zadowolona. Udałam się na trybuny, o tej porze były jeszcze puste, ale pewnie w trakcie meczu nie będzie wolnego miejsca. Kibice w Jastrzębiu kochają siatkówkę, a dodatkowo przeciwnikiem jest Skra, więc hala wypełni się po brzegi. Ludzie zaczęli powoli wchodzić do hali, więc poszłam na swoje miejsce koło statystyka z JW. Mecz był naprawdę emocjonujący. Na początku prowadziła drużyna Miśka, a potem Bełchatowskie pszczółki. Było 2:0 dla Jastrzębia, ale Skierce udało się doprowadzić do piątego seta, który rozstrzygnął się dopiero w końcówce, na szczęście na korzyść miejscowych. MVP dostał oczywiście Kubiak. Uwielbiam go, kiedy tak walczy na boisku i zostawia na nim całe swoje serce. Po ostatniej akcji słychać było tylko radość kibiców z Jastrzębia. Wszyscy bili brawo Miśkowi, byłam z niego taka dumna. Oczywiście, nie mogliśmy iść od razu do samochodu. Michał został z kibicami rozdając autografy, później udzielał jakiś wywiadów. Ja nie pchałam się tam, weszłam na korytarz prowadzący do szatni obu zespołów, usiadłam na podłodze i czekałam. Nagle upadło na mnie coś mokrego. Kilka żółto-czarnych przepoconych ręczników znalazło się na mojej głowie.
-Uważaj jak chodzisz! – krzyknęłam wyłaniając się spod sterty ręczników.
-Przepraszam, nie spodziewałem się, że ktoś będzie siedział w drodze do szatni, na środku podłogi – powiedział chłopak.
-A ja nie spodziewałam się, że wejdzie na mnie jakiś wielkolud! – odgryzłam się.
-Kto normalny siedzi na drodze do szatni? Gdybyś się nie rozwaliła na całą drogę to bym w ciebie nie wszedł.
-Gdybyś uważał, nie wywaliłbyś na mnie tych ręczników.
-No przeprosiłem przecież – powiedział już bardziej przyjaznym tonem.
-Dobra, nie ma sprawy – powiedziałam i zaczęłam zmierzać ku wyjściu, nie miałam ochoty dyskutować z tym olbrzymem.
-Poczekaj! – krzyknął – może jakaś kawa w ramach przeprosin? – zapytał.
-Może… - odpowiedziałam i wyszłam na zewnątrz.
Po wyjściu widziałam jeszcze przez okno jak chłopak patrzy w stronę drzwi, a potem bierze się za zbieranie ręczników. Powoli wszyscy gracze zaczęli wchodzić do szatni. Stałam na zimnie obserwując co się dzieje wewnątrz i czekając przy samochodzie na Kubiaka. W końcu znudzona zaczęłam się rozglądać po okolicy, dawno tu nie byłam. Patrząc w dal dostrzegłam znajomą sylwetkę, nie wierzyłam w to co widzę, to nie mógł być on…