piątek, 24 kwietnia 2015

65.

Czas płynął nieubłaganie szybko. Moja mama przez ten cały czas była negatywnie nastawiona do Wojtka i nie potrafiła mu ponownie zaufać. Z jej ukochanego Wojtusia, stał się dla niej kimś niechcianym. Starałam się ją zrozumieć. Być może sama nie chciałabym, żeby moje dziecko spotykało się z kimś, kto już raz je skrzywdził. Z mojej perspektywy to wyglądało jednak inaczej, to jest moje życie i ja mam prawo decydować. Kocham Wojtka bardzo mocno i to powinno być dla niej najważniejsze. Przez tą całą sytuację nasze relacje nie wyglądały już tak dobrze jak wcześniej. Nie widywałyśmy się właściwie w ogóle, tylko czasem zadzwoniła zapytać co u mnie i czy na pewno ciąża przebiega prawidłowo. Z ojcem natomiast sytuacja była odwrotna, jeszcze bardziej polubił Wojtka, przyjeżdżał do nas częściej niż wcześniej i spędzał ogrom czasu z nami.

{21 września 2014, JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA}

Droga do finału nie była dla Polaków łatwa, lekka i przyjemna, usłana różami i łatwymi przeciwnikami na drodze, żeby zdobyć mistrzostwo musieli pokonać Rosję, dwukrotnie Brazylię i innych trudnych przeciwników. Reprezentacja Polski przeszła przez te mistrzostwa jak burza przegrywając tylko jeden mecz ze Stanami Zjednoczonymi. Właśnie teraz, w 2014 roku, po 40 latach odzyskała tytuł Mistrza Świata. To niesamowity dzień dla wszystkich sympatyków siatkówki, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Całe mistrzostwa, otoczka wokół nich, tego wszystkiego zazdrościły nam inne nacje. To impreza doskonała pod względem organizacyjnym i sportowym.
Kiedy Polacy odbierali puchar oczy całego świata były na nich skierowane. Ta młoda krew, żółtodzioba Antigi zrobiła coś nieprawdopodobnego. Wtedy kiedy właściwie nikt na nich nie stawiał, po nieudanych Igrzyskach, Mistrzostwach Europy i Lidze Światowej. Gdy z reprezentacją zostali tylko najwierniejsi, właśnie w tym momencie wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i zdobyli niezwykłe trofeum.
Jednym smutnym momentem jaki towarzyszył temu wydarzeniu było zakończenie przez Mariusza Wlazłego reprezentacyjnej kariery. Szampon ogłosił ze łzami w oczach, że dziękuje kibicom za wsparcie, ale jego przygoda z kadrą dobiegła właśnie końca. W tym momencie po policzkach wielu kibiców spłynęły łzy, pewien etap został zamknięty.

{kilka dni później}

Kiedy emocje wreszcie zaczęły opadać Kłos z Wroną wrócili do Bełchatowa i od razu przybiegli do naszego mieszkania.
-Ameeeelka! Woooojtuniu! Jak my się za wami stęskniliśmy!
-W zasadzie to nie widzieliśmy się kilka dni - zaśmiałam się.
-Kilka długich, pełnych smutku i przepełnionych pustką ...
-No i kibicami...
-A w szczególności hotkami dni - uzupełniali się Karol z Andrzejem.
-Zdobyliście Mistrzostwo Świata, nie może nie być wokół was szumu - powiedziałam z uśmiechem.
-Bycie najlepszym jest jednak strasznie męczące, cały czas ktoś chce coś od nas, a to wywiad, a to krótką rozmowę, zdjęcie, autograf …
-Nikt nie pomyśli, że mamy przecież też swoje sprawy, swoje rodziny i takich wspaniałych przyjaciół jak wy! - wyszczerzył zęby Kłos.
-Jesteście chorzy - zaśmiał się Wojtek.
-Nie mów, że ty za nami nie tęskniłeś? - zapytał z udawanym smutkiem Andrzej.
-Nawet trochę.
-Jesteś okrutny i łamiesz nam serce. Amelka, powiedz chociaż, że tobie nas brakowało.
-Niesamowicie, usychałam z tęsknoty i nie mogłam żyć, kiedy was nie było - nie mogłam opanować śmiechu.
-To jest poważna sprawa, a wy się bezczelnie śmiejecie. Karolku, wychodzimy! - zadecydował Andrzej.
-Zaraz, zaraz. Zaczekajcie. Kochamy was, mordeczki!
-Mówisz tak tylko dlatego, że zdobyliśmy mistrzostwo!
-Przyjaciel sukcesu!
-Jesteście chorzy - wydusiłam z siebie, płacząc ze śmiechu.  

Dni mijały nam ostatnio dosyć monotonnie. Wojtek wrócił do normalnych treningów, więc mieliśmy mniej czasu dla siebie. Nie mogłam pracować, do porodu zostały dwa miesiące i ciąża była już naprawdę zaawansowana. Spędzałam dużo czasu z tatą, który przyjeżdżał niemalże codziennie. Wydawało mi się, że wychodzi z domu, żeby nie siedzieć z matką, ale nie umiałam go o to zapytać. Wiedziałam, że kocha ją, na swój sposób mu na niej zależy, ale powoli zaczyna mieć dosyć jej zachowania, ciągłego kontrolowania i chęci przejęcia władzy nad wszystkim. Właśnie w takich momentach cieszyłam się, że już z nią nie mieszkam.
Oglądaliśmy właśnie z Wojtkiem Grę o tron kiedy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się, kiedy spojrzałam na wyświetlacz i okazało się, że to Kubiak. Mimo tego, że miałam mieszane uczucia to odebrałam.
-Słucham.
-Cześć Amelka. Mogę zająć ci chwilę? - zapytał.
-Jeśli musisz.
-W takim razie od razu przejdę do rzeczy. Mogłabyś się jutro ze mną spotkać.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Chciałbym tylko porozmawiać. Wieczorem wylatuje do Ankary. To tylko chwila rozmowy, obiecuję, że potem już mnie nie zobaczysz.
-No dobrze, to gdzie proponujesz?
-Mogę przyjechać po ciebie do Bełchatowa, a potem zobaczymy.
-O której?
-A o której ci pasuje?
-Może być o 15 - zaproponowałam.
-Nie ma problemu, będę o 15. Do zobaczenia i dziękuję.
-Cześć.
Wojtek spojrzał na mnie pytająco.
-Kto dzwonił?
-Kubi - odpowiedziałam krótko.
-Czy umówiłaś się z nim jutro? - zapytał lekko poddenerwowany.
-Tak, na 15.
-Jak to?! Po co?! - niemalże wykrzyczał.
-Bo mnie o to poprosił? Nie denerwuj się, to tylko krótkie spotkanie.
-Znając jego na pewno coś wymyśli. Nie chcę, żebyś tam szła - powiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Naprawdę nie masz być o co zły. On wylatuje jutro do Ankary, nie będę się z nim widywać.
-Może chce, żebyś wyleciała z nim?
-Naprawdę uważasz, że zostawiłabym cię tu i rzuciła mu się w ramiona?
-Nie wiem, już sam nie wiem co mam o tym myśleć. Wiem, że masz do niego słabość, że zawsze był i będzie dla ciebie kimś ważnym, wyjątkowym. Boję się, że znów namiesza ci w głowie.
-Czy ty się w ogóle słyszysz? Kocham tylko ciebie, a skoro Michał po tym wszystkim chce ze mną rozmawiać, to chyba powinnam. Jestem mu to wręcz winna, więc nie przesadzaj, zaufaj mi - spojrzałam mu prosto w oczy.
-Dobrze, przepraszam. 

{następny dzień, 15.00}

Kiedy rozległ się dźwięk telefonu, od razu wiedziałam, że to Michał, był punktualny jak zawsze. Zaproponował, żebyśmy pojechali do jakiejś kawiarni, ale nie czułam się tego dnia zbyt dobrze, więc poprosiłam go, żeby wszedł na górę. Nie musiał obawiać się Wojtka, bo ten był aktualnie na treningu.


-Cześć - przywitał się, kiedy otworzyłam mu drzwi.
-Hej, proszę, wejdź - wskazałam mu salon - napijesz się czegoś? - zapytałam.
-Nie, dziękuję. Przyszedłem tylko na chwilę, nie mam zbyt wiele czasu.
-W takim razie, mów o co chodzi.
-Właściwie to przyszedłem się tylko pożegnać. Nie chcę ostawiać jakiś szopek, krzyczeć, czy udawać, że nie boli mnie to co się stało. Nie chciałem tu przychodzić, nie wiedziałem co mam ci powiedzieć, ale pod wpływem Zbyszka się zdecydowałem. Chciałbym ci życzyć szczęścia z Wojtkiem, żebyś wreszcie była naprawdę szczęśliwa.
-Dziękuję - nie spodziewałam się takich słów z jego ust.
-Chciałbym, żebyś wiedziała jeszcze, że nie mogę przestać o tobie myśleć i nadal jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym.
-Powinieneś o mnie zapomnieć.
-Chcę, ale nie mogę, nie potrafię tego zrobić.
-Może łatwiej było by zapomnieć, gdybyśmy się teraz nie spotkali.
-Myślę, że nie wytrzymałbym bez ciebie. Teraz wyjeżdżam i prawdopodobnie wrócę dopiero jak zacznie się sezon reprezentacyjny, o ile w ogóle dostanę powołanie.
-Będzie mi ciebie brakowało. Tak strasznie cię przepraszam za to co się stało, to nie miało prawa się wydarzyć, a ja nie powinnam się tak zachować.
-Zrozumiałem to, może za późno, ale zrozumiałem. Nie mogłaś być ze mną skoro, ciągle kochałaś jego i myślałaś tylko o nim. Nie mogę cię zmusić do pokochania mnie i bycia ze mną. Chciałbym tego, nawet bardzo, ale wiem, że to niemożliwe. Wiedz jednak, że z mojej strony nic się nie zmieniło.
-Daj sobie trochę czasu, a wszystko wróci do normy, w końcu będzie dobrze. Znajdziesz sobie kogoś i będziesz szczęśliwy.
-Nikt nie będzie tobą.
-Będzie ktoś lepszy - uśmiechnęłam się do niego.
-Powinienem już iść. Przepraszam, że zabrałem ci czas. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mogli się spotkać i porozmawiać.
-No pewnie, z miłą chęcią.
-W takim razie, do zobaczenia - powiedział i zaczął zbierać się do wyjścia.
-Zaczekaj! - krzyknęłam za nim, podeszłam i przytuliłam go, nie mogłam się powstrzymać, chciałam, żeby wrócił stary Michał - mój najlepszy przyjaciel. Odwzajemnił uścisk. - będę za tobą tęsknić - powiedziałam jeszcze kiedy wyszedł z mieszkania.
-Ja za tobą też - usłyszałam jeszcze. 

To była dziwna sytuacja. Kubiak był tak blisko a jednak tak daleko. W naszych relacjach wszystko się zmieniło. Chciałam nadal traktować go jak swojego najlepszego przyjaciela, ale czułam jakąś dziwną granicę między nami. Nie dziwiłam się, że po tych wszystkich wydarzeniach jest tak jak jest. Byłam zaskoczona wizytą Michała i tym jak się zachowywał. Brakowało mi go, ale nie wiedziałam jak mam to naprawić. Dzisiejsza wizyta wcale nie polepszyła naszej sytuacji. Nadal było dziwnie i sztywno. Obawiałam się, że już nigdy nie będzie jak dawniej, jak wtedy kiedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
________________________________________________
Mam krótkie wyjaśnienie. 
Chciałam Was przeprosić za długą nieobecność i niewrzucanie rozdziałów regularnie. Rozumiem, że możecie czuć się przeze mnie źle traktowane, myśleć, że mam Was gdzieś, ale tak nie jest. Po prostu ostatnio trochę nie umiałam pogodzić szkoły z prowadzeniem bloga. Miałam zaległości i musiałam nadrabiać materiał. 
Nie chciałam też wrzucać tu byle czego, napisanego na szybko, czegoś nieprzemyślanego, dlatego stało się jak się stało. Nic na to nie poradzę, mogę Was jedynie za to bardzo mocno przeprosić, bo to nie miało tak być, Bardzo Was cenię i szanuję, cieszę się, że ktoś tu jest, że ktoś to czyta.
Wiem, że moja sytuacja osobista, nie powinna wpływać na funkcjonowanie bloga. Proponowałyście, żebym go zawiesiła, ale dla mnie to nie jest takie łatwe, poza tym powoli zbliżam się do końca tego opowiadania, więc chyba nie ma sensu tego robić. 

Obiecuję, że tym razem postaram się dodać rozdział szybciej. Postaram się, żeby to było 3 maja. 
Jeśli chcecie to czuwajcie, jeśli nie, to miło było dla Was pisać. 
Pozdrawiam serdecznie. :*

sobota, 4 kwietnia 2015

64.

Po ostatnich wydarzeniach chciałam jak najszybciej wracać do Łodzi, ale Wojtek uparł się, że musimy zostać do końca memoriału. Sytuacja nie była dla mnie łatwa, Michał traktował mnie jak powietrze, ciągle był zły i naburmuszony. Najgorsze było to, że odbiło się to również na drużynie, bo z tego co mówili Karol i Andrzej, nawet na treningach nie można się było z nim dogadać. Nie miałam mu za złe tego jaki jest w stosunku do mnie, zachowałam się okropnie i miał do tego pewne prawo. Nie chciałam jednak, żeby to wszystko odbijało się na drużynie, na dodatek jeszcze teraz, tuż przed Mistrzostwami Świata. Nie mogłam jednak nic zrobić, rozmawiać z Kubiakiem nawet nie próbowałam, bo to i tak nie przyniosło by żadnych efektów. Czułam się źle, ale z drugiej strony byłam szczęśliwa, że wreszcie odzyskałam faceta, którego naprawdę bardzo mocno kochałam i z którym chciałam spędzić resztę swojego życia. 
Ostatni dzień Memoriału Huberta Jerzego Wagnera  
Wczorajszy dzień był dobry dla Polskiej drużyny, wygrana po zaciętym meczu z Rosją zawsze niesamowicie cieszy. Wszyscy wspieraliśmy chłopaków na boisku jak mogliśmy wydzierając się aż do utraty głosu, to przyniosło oczekiwane efekty.  Kiedy rano obudziłam się Wojtek jeszcze spał, popatrzyłam na niego i uświadomiłam sobie, że to właśnie w jego ramionach jest moje miejsce na ziemi, zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało, za każdym razem kiedy budziłam się miałam nadzieję, że to właśnie jego zobaczę obok siebie, dziś nareszcie tak się stało. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej i poszłam spać dalej. Niedługo potem obudził mnie huk. Rozejrzałam się i zobaczyłam Wojtka leżącego na podłodze. 
-Wojtek, nic ci nie jest? - zapytałam lekko przestraszona, a on się nie odzywał, wstałam i podeszłam do niego, próbowałam pochylić się nad nim co w zaawansowanej ciąży nie było łatwe, kiedy zbliżyłam swoją głowę do jego, wpił mi się w usta - jesteś głupi, bałam się o ciebie - powiedziałam z lekkim wyrzutem, a on nie mógł przestać się śmiać.  
-I tak mnie kochasz - powiedział i wyszczerzył zęby. 
-No teraz to już chyba nie - udałam obrażoną. 
-Wiem, że tak - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie. 
-Bo mnie zgnieciesz głupku - zaśmiałam się. 
 -To nie możliwe, mam w ramionach cały mój świat, muszę o to dbać - pocałował mnie w czoło.  
-Wojtuś, romantyku - uśmiechnęłam się. 
Do meczu nie zrobiliśmy już właściwie nic pożytecznego. Wojtek pobiegł gdzieś z Karolem, a ja zostałam z Wroną w hotelu, bo oboje nie mieliśmy ochoty nigdzie się ruszać. Andrzej oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zasypał mnie milionem pytań odnośnie mojego powrotu do Wojtka. Kiedy uzyskał odpowiedź na wszystkie nurtujące go problemy, postanowił podsumować całą sytuacją: 
-W zasadzie to ja od samego początku wiedziałem, że wy prędzej czy później wrócicie do siebie. Twój związek z Michałem nie mógł się udać, tak samo jak Wojtka z tą dziewczyną - spojrzałam na niego pytająco, bo nie wiedziałam o żadnej innej kobiecie - no próbował być z jakąś laską, ale nie potrafił... bo ona nie była tobą. Wojtek cały czas myślał o tobie, chociaż starał się to przed nami ukrywać. Widziałem jednak jak się spina kiedy mówiliśmy coś o tobie i Kubiaku, udawał, że go to nie rusza, ale bolało go to co się dzieje, nie mógł znieść, że ktoś inny może być z tobą, że to właśnie Michał jest u twojego boku, że zajął jego miejsce. W sumie myślę, że ty też nie byłaś szczęśliwa, zawsze na wspomnienie o Wojtku zmieniał ci się głos, byłaś bardziej skupiona... 
-Chyba minąłeś się z powołaniem, powinieneś zostać psychologiem a nie siatkarzem - uśmiechnęłam się sztucznie. 
-Nie powiesz mi, że nie mam racji, bo ci nie uwierzę. 
-W pewnym stopniu masz. Nie chodzi o to, że nie byłam szczęśliwa, bo byłam, ale go nie kochałam, dlatego, że nie nazywał się Wojtek Włodarczyk, nie był nim i nie potrafiłam tego zaakceptować ani zapomnieć o tym co było, nie umiałam i przede wszystkim nie chciałam.  
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znów  jesteście razem - uśmiechnął się serdecznie. 
-Ja też Andrzejku, ja też. 
Kiedy Kłos z Włodarczykiem wrócili musieliśmy zbierać się na halę. Andrzej z Karolem wyszli wcześniej, bo mieli jechać autobusem. Kiedy Wojtek rozmawiał przez telefon poprawiłam jeszcze makijaż i przebrałam się. Po 15 minutach byłam gotowa, mogliśmy jechać. Dojechaliśmy dosyć szybko i mieliśmy sporo czasu do rozpoczęcia meczu. Wojtek poinformował mnie, że musi na chwilę wyjść i gdzieś zniknął, a ja zostałam sama. Chciałam jeszcze iść do łazienki, ale drogę zagrodził mi jakiś olbrzym. Spojrzałam w górę. 
-Co ty ludzi nie poznajesz? - uśmiechnął się środkowy. 
-Pioooooootruuuuuuś - uśmiechnęłam się szeroko - jak dobrze cię widzieć - pocałowałam go w policzek. 
-Ciebie też - uśmiechnął się - chyba trochę się pozmieniało - powiedział, kiedy spojrzał na brzuch. 
-Tylko troszeczkę. 
-Czemu nic nie mówiłaś, że jesteś w ciąży? Jakoś bym się na to przygotował.  
-Nie było okazji, przepraszam. 
-Nie przepraszaj, cieszmy się, że zostanę wujkiem! - niemalże wykrzyknął - chłopiec czy dziewczynka? - zapytał. 
-Prawdopodobnie chłopiec. 
-To wspaniale! Mam pomysł, dasz mu na imię Piotruś. Przynajmniej będziesz miała gwarancję, że wyrośnie na całkiem fajnego, miłego, porządnego i nieziemsko przystojnego mężczyznę - zaśmiał się. 
-Hmm, pewnie będzie jeszcze tak skromny jak jego wujek.  
-Tak właściwie skromność to moje drugie imię. 
-Na pewno - zaśmiałam się - opowiadaj lepiej co tam u ciebie.  
-Też się trochę zmieniło. Zerwałem z Olą... - powiedział i nagle humor mu się zmienił.  
-Przykro mi Piotruś - złapałam go za rękę - wszystko się jakoś ułoży - przytuliłam go.  
-Mam nadzieję, Amelka - próbował się uśmiechnąć - przepraszam cię bardzo, ale muszę już iść, bo trener się niecierpliwi - wskazał ręką na wołającego go Stephane'a - może spotkamy się jutro? - zaproponował. 
-Z miłą chęcią - zgodziłam się.  
-To zadzwonię do ciebie jutro, pa - pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się w swoje strony. 
Wychodząc z toalety wpadłam na Michała.  
-Przepraszam - wyszeptałam, a on tylko spojrzał na mnie z takim ogromnym wyrzutem i poszedł dalej.  
Nie chciałam się tym przejmować, wiedziałam, że miał prawo do takiego zachowania, bo nie byłam w stosunku do niego fair. Trzeba żyć dalej, czasu niestety nie cofnę. Weszłam na halę gdzie kręcił się  już Wojtek, podeszłam do niego i przytuliłam się.  
-Jak dobrze, że jesteś. 
-Coś się stało? - zapytał zdezorientowany.  
-Nic, po prostu cię kocham.  
-Ja ciebie też kocham - pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.  
Mecze z Rosją zawsze budzą ogromne emocje i nigdy nie są łatwe. Tak było i tym razem, po wielkich emocjach, załamaniach i podnoszeniu się polskiej drużyny udało się pokonać Sborną 3:2. To zwycięstwo choć nie dało nam pierwszego miejsca ogromnie cieszyło, w końcu zawsze miło było pokonać wielką Rosję. Po ceremonii na boisko zawołał nas Marek Magiera, byłam zaskoczona i nie wiedziałam o co chodzi. W końcu mikrofon przejął Wojtek. 
-Amelka, wiem, że już raz cię o to prosiłem, ale potem tak wiele się wydarzyło. Kocham cię najmocniej na świecie i chcę spędzić z tobą resztę życia, dlatego chciałem zapytać jeszcze raz. Czy zostaniesz moją żoną? - uklęknął i wyciągnął pierścionek. 
-Tak - odpowiedziałam, byłam bardzo wzruszona. Wszyscy zaczęli bić brawo i krzyczeć "gorzko, gorzko" Wojtek wstał, a nasze usta się spotkały. Magiera włączył marsz weselny. Wszystko było takie piękne. 
Tylko gdzieś w tym wszystkim był Michał, widziałam wściekłość na jego twarzy. Po chwili opuścił halę, pewnie poszedł do szatni, nie chciał patrzeć na to co się dzieje. Nie dziwiłam się, że było mu ciężko. Miałam jednak nadzieję, że w końcu mi wybaczy, że wszystko się ułoży i znów będzie dobrze. Nic jednak na to nie wskazywało.  
Następnego dnia reprezentacja miała wyjechać z Krakowa dopiero po południu. Rano spotkałam się z Piotrkiem, który nie krył zaskoczenia z zaręczyn, ale jednocześnie był szczęśliwy. Rozmawialiśmy również o nim i o Oli. Poszło o to, że w ogóle nie mieli dla siebie czasu, a jak już mieli to tylko się kłócili. Zamiast postarać się zawalczyć o związek, Nowakowski go po prostu zakończył. Był trochę przybity i jakiś nie swój. Chyba nadal ją kochał. Mówiłam, żeby z nią porozmawiał, może nie wszystko jest jeszcze stracone, ale on nie chciał. Urażona męska duma mu na to nie pozwalała. Wiedziałam, że nie robi dobrze, że wszystko jest możliwe, choćby nawet nie wiem po jak długim czasie od zerwania, jeśli dwoje ludzi się naprawdę kocha i nie może bez siebie żyć to bez względu na wszystko będą razem.  Potem, oczywiście po wcześniejszym pożegnaniu się z chłopakami, szczególnie z Wroną i Kłosem, wróciliśmy do Bełchatowa. Uwielbiałam to miasto i za każdym razem, kiedy do niego wracałam czułam się szczęśliwa. Musieliśmy jednak pojechać do Łodzi, żeby zabrać rzeczy i powiedzieć o wszystkim rodzicom. Kiedy Wojtek wyszedł zobaczyć z ojcem nowe auto mama od razu ruszyła do ataku.  
-Amelka, chyba wiesz, że to nie jest chłopak dla ciebie. Ja rozumiem, szczęście, szczęściem, ale nie możesz pozwolić mu, żeby cię tak traktować. Nie zasłużył na kolejną szansę. 
-Mamo, to moje życie i pozwól, że to właśnie ja zdecyduję z kim będę. 
-Wojtek już raz cię skrzywdził, może wzięłabyś to pod uwagę? 
-Wszystko sobie wyjaśniliśmy, kocham go i chcę z nim być, bez względu czy to się tobie podoba czy nie! 
-Obyś nie żałowała tej decyzji i nie wypłakiwała mi się w rękaw! 
-Obiecuję, że już nigdy nie przyjdę do ciebie z żadnym problemem. 
-Nie o to mi chodzi i doskonale o tym wiesz. 
-Nie mam zamiaru dłużej się z tobą kłócić - powiedziałam i wyszłam na dwór gdzie był tata i Wojtek, podeszłam do nich - przepraszam cię tato, ale chyba musimy już wracać.  
-Jak to? Myślałem, że zostaniecie na kolację.  
-Nie mam ochoty dłużej kłócić się z mamą. 
-Przepraszam cię za nią. 
-To nie twoja wina - uśmiechnęłam się. 
-Spróbuję z nią porozmawiać - zaproponował. 
-Dziękuję - pożegnaliśmy się i wróciliśmy do naszego mieszkania. 
_______________________________________________________
Zbliżają się święta, więc życzę Wam wszystkiego najlepszego, mokrego dyngusa, duuuużo miłości i spełnienia marzeń :*