sobota, 31 maja 2014

30. Bezradność rodzi złość.

Rano kiedy obudziłam się z dołu słyszałam głosy mamy i Miśka, którzy ze sobą rozmawiali. Niestety nie udało mi się zrobić im niespodzianki, przygotowując śniadanie, bo gdy zeszłam ubrana i umalowana wszystko było gotowe. Przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce przy stole. Pospiesznie zjadłam śniadanie, bo byłam umówiona na spotkanie z Polą, nie miałam na nie ochoty, ale postanowiłam jej wysłuchać. Ustaliliśmy z Miśkiem, że po moich zajęciach, a po jego basenie spotkamy się w Manufakturze i coś zjemy, a potem może pójdziemy do kina albo zrobimy coś innego.
Było przed 9 kiedy wyjechałam z domu i udałam się do kawiarni, w której zazwyczaj bywaliśmy. Ona już tam była, siedziała przy stoliku i piła kawę.
-Cześ, dziękuję, że przyszłaś.
-Cześć – odpowiedziałam.
Podeszła do nas kelnerka, zamówiłam kawę i kontynuowałyśmy dopiero co rozpoczętą rozmowę.
-Przejdźmy od razu do rzeczy, o czym chcesz rozmawiać? – zapytałam.
-O Wojtku i mnie, tobie…
-Och, w sumie mogłam się tego domyślić, no to słucham.
-Nie wiem jak zacząć, to dla mnie trudne.
-Najlepiej od początku.
-Okej… No to jak pewnie wiesz, byłam kiedyś dziewczyną Wojtka.
-Taa, mówił mi o tym, o tym, że usunęłaś dziecko bez jego wiedzy też.
-Ale ja nie chciałam usunąć tego dziecka?
-Ono samo cię zmusiło, żebyś je usunęła, czy po prostu ono zdecydowało, że się nigdy nie narodzi?
-To nie tak!
-A jak?
-Powiem wszystko od początku…
-Dobra, mów.
-Poznaliśmy się jak grał w Bielsku, zakochałam się w nim, myślałam, że on..
-Bez szczegółów proszę, nie mam zbyt wiele czasu.
-Dużo rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, ale gdy tylko wspomniałam coś o dziecku, on reagował agresją, mówił, że nie chce mieć dziecka, że nie może sobie na to pozwolić, że nie jest gotowy, a najważniejsza dla niego jest teraz siatkówka i tylko ona się liczy. Ciągle powtarzał, że nie może nam się zdarzyć wpadka, że nie zniósłby tego.
-I co?
-W końcu zorientowałam się, że jestem w ciąży. Byłam przerażona i zaskoczona, nie wiedziałam co robić i jak mu o tym powiedzieć, nie chciałam go stracić.
-I usunęłaś dziecko?
-Nie… nie poddałam się aborcji.
-W takim razie co się stało? – zapytałam.
-Poroniłam.. przez niego. Kiedy dowiedział się, że jestem w ciąży – po policzku spłynęła jej łza – nie wiem co w niego wstąpiło, nie wiem co się stało, ale pobił mnie. Był pijany, ale to go nie usprawiedliwia. Dostałam w brzuch… dziecko … nasze dziecko nie przeżyło, straciłam je przez niego.
-To nie może być prawda!
-Chciałabym, żeby to nie była prawda.. Wtedy moje życie zmieniło się w koszmar, straciłam malutką istotkę, którą choć nie widziałam bardzo kochałam.
-Czemu miałabym ci wierzyć?
-Bo mówię prawdę, Wojtek nie jest idealny jak się każdemu wydaje… Myślałam wtedy, że mnie kocha, że będzie ze mną już zawsze, mimo wszystko, ale po tamtych wydarzeniach, właściwie nie wiem co się z nim działo, chyba wyjechał do Austrii, a ja przeprowadziłam się tutaj.
Nie wiedziałam co robić ani jak mam się zachować. Tak bardzo chciałam, żeby to nie była prawda, Wojtek nie mógł jej nic zrobić.. Z drugiej strony miałam wrażenie, że mówiła to szczerze, tak bardzo, że chyba jej uwierzyłam…
-Zerwij z nim póki nie jest za późno – powiedziała.
-Porozmawiam z nim.
-Myślisz, że się przyzba? Nie żartuj. Wyprze się wszystkiego i to ja będę tą złą.
-Pola, ja nie wiedziałam… nie wiem co robić – po moim policzku mimo mojej woli zaczęły płynąć łzy.
-Nie płacz, to nic nie zmieni, a on nie jest tego wart – podeszła i przytuliła mnie.
Siedziałam z nią jeszcze przez chwilę, ale nie poszłam na zajęcia. Zrezygnowałam z nich. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałam porozmawiać z Wojtkiem, który akurat dzwonił, ale odrzuciłam. To nie była rozmowa na telefon. Postanowiłam poczekać aż wróci. Zadzwoniłam do Michała, ale nie odbierał, dlatego pojechałam do Manufaktury, usiadłam przy stoliku w jednej z kawiarni i zamówiłam herbatę. Czekałam na Kubiaka, chciałam z nim porozmawiać, wiedziałam, że tylko on może mi pomóc, jakoś doradzić. Siedziałam tak już dosyć długo kiedy podszedł do mnie Kuba.
-Hej Amelka – uśmiechnął się – miło cię widzieć.
-Cześć Kuba.
-Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze.
-Dzięki – próbowałam się uśmiechnąć.
-Znaczy wyglądasz ładnie, jak zwykle… ale teraz akurat nie… nie wyglądasz źle… kurde.
-Dobra, nie ważne. Co tu robisz, nie powinieneś być na zajęciach?
-O to samo mógłbym zapytać ciebie.
-Jednak zapytałam pierwsza.
-Jestem z przyjaciółką na zakupach, czekam na nią i się nie mogę doczekać. Od godziny siedzi tam i wybiera bluzkę.
-A ty zamiast jej pomagać przyszedłeś tutaj?
-Zauważyłem, że siedzisz tu już długo smutna i sama, więc podszedłem. Mogę ci jakoś pomóc?
-Wszystko jest w porządku.
-Nie wygląda, żeby było dobrze.
-Nie da się mi pomóc, muszę to załatwić sama.
-Dobrze, nie naciskam… to może chociaż z tobą posiedzę?
-Lepiej idź do tej przyjaciółki, bo cię właśnie woła – wskazałam na jeden ze sklepów.
-Nie mogę cię zostawić w takim stanie, jakoś jej to wytłumaczę.
-Naprawdę idź, baw się dobrze… Zaraz przyjdzie Michał, więc możesz spokojnie odejść.
-Dobra, w takim razie trzymaj się, cześć.
-Do zobaczenia.
Zanim Michał zadzwonił minęła chwila, powiedziałam mu gdzie jestem, a on zjawił się po chwili. Ucieszyłam się gdy go zobaczyłam, wyszłam z kawiarni i po prostu się do niego przytuliłam.
-Tak się stęskniłaś? – zapytał.
A ja płakałam, nie wiedziałam co powiedzieć.
-Co się stało? Amelia..
-Bo Pola, Wojtek..
-Spokojnie, powiedz co się stało – usiedliśmy na ławce.
-No, bo ona jest jego byłą dziewczyną… i powiedziała, że on, że on ją pobił, rozumiesz? Że ona przez niego straciła dziecko, bo była w ciąży.. Michał, ja nie wiem co robić. Jak on mógł coś takiego zrobić? To było jego dziecko.
-Czemu jej wierzysz? Może kłamie.
-Dlaczego miałaby to robić, jest moją koleżanką?
-Laura też była… - nie odpowiedziałam, a on dodał – przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć. Może najpierw porozmawiaj z Wojtkiem, zanim zaczniesz go obwiniać.
-Myślisz, że się przyzna? Na pewno będzie zaprzeczał… Misiek.

[Michał K.]

Mogłem wykorzystać sytuację, że jest pokłócona z Wojtkiem i rozchwiana emocjonalnie, ale wtedy zobaczyłem jak bardzo go kocha, jak bardzo jej na nim zależy… ale z drugiej strony, jeśli rzeczywiście pobił tą dziewczynę, to jest dupkiem i nie pozwolę mu się zbliżać do Amelii już nigdy! Chciałem z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej, musiałem jednak czekać do wieczora na jego powrót. Amelka na razie chyba nie chce go widzieć, znów zaufała swojej koleżance i znów może na tym źle wyjść. Posiedziałem z nią, starałem się jej jakoś pomóc, ale nic nie pomagało. Ślepo wierzyła tej całej Poli. Przekonywałem ją, że to nie może być prawda, ale nie chciała słuchać. Dzwonił do niej Wojtek, ale nie odbierała. Mówiła, że to nie jest rozmowa na telefon, że nie chce z nim rozmawiać, nie ma na to siły. Wziąłem to więc na siebie, chciałem im pomóc.

[wieczór, Michał K.]

Włodarczyk właśnie wrócił z Bielska i uprzedzony moim telefon przyjechał od razu do wskazanego przeze mnie miejsca, czyli jakiejś knajpy w Łodzi.
-O co chodzi? – zapytał od razu podchodząc do baru.
-Twoja była, Pola czy jakaś tam, naopowiadała Amelii dziwnych historii.
-Co?
-Powiedziała, że ją pobiłeś, że przez ciebie poroniła, że potem uciekłeś do Austrii.
Nie odpowiedział nic, wstał i wyszedł z lokalu.
__________________________________________________________
Stuknęła 30! :)
Następny w środę, pozdrawiam :*

środa, 28 maja 2014

29. Czy przyjaźń damsko-męska istnieje, czy tylko my zabijamy w sobie miłość, która w nas się rodzi?

-Hej Amelia, to ja Pola.
-Cześć – zaskoczył mnie telefon od niej, nie spodziewałam się, że zadzwoni.
-Możemy się spotkać? – zapytała.
-Po co?
-Chciałam porozmawiać, wyjaśnić parę spraw. Wojtek nie odbiera ode mnie telefonu… może mogłabyś powiedzieć też jemu, żeby przyszedł.
-Czego ty ode mnie wymagasz? Myślisz, że po tym wszystkim ja będę go nakłaniała do spotkań z tobą? Przykro mi, ale nie będę się w to mieszać, skoro on się nie chce z tobą widzieć, to ja nie będę go przekonywała.
-Jednak mogłabyś to zrobić dla mnie…
-Niestety nie.
-To może chociaż ty przyjdź? Chcę ci to wszystko jakoś wyjaśnić.
-Rozmawiałam już z Wojtkiem, wiem wszystko.
-Na pewno nie wszystko, porozmawiajmy, nawet bez niego, proszę cię.
-Dobra, kiedy?
-Może jutro, bo wracam do Łodzi?
-Okej, przed zajęciami, tam gdzie ostatnio.
-Będę o 9.
-Dobrze, cześć.
-Do zobaczenia.
Nie spodziewałam się telefonu od niej, ani tego, że będzie chciała ze mną rozmawiać, jednak postanowiłam się z nią spotkać, może był jakiś powód dla którego usunęła to dziecko. Mimo początkowej niechęci, pójdę na to spotkanie, w końcu lubiłam ją i dopóki nie spotkali się z Włodarem wszystko było w porządku. 
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Proszę! – krzyknęłam.
W drzwiach zobaczyłam Miśka i nagle cała złość uszła ze mnie.
-Miiiiiiiiiiiiiiiiisieeeeeeeeeeeeeek! – krzyknęłam kiedy go zobaczyłam, pobiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję – kiedy ja cię widziałam? – wyściskałam go.
-Hej, Amelka – uśmiechnął się – też się za tobą tak strasznie stęskniłem – pocałował mnie w policzek.
-Martwiłam się, że cię tak długo nie ma.
-Wiedziałaś, że przyjadę? – zapytał zaskoczony.
-Nie, ale czułam, że będziesz – zaśmiałam się.
-Twoja mama cię zatrzymała w domu?
-Nie, nie miałam żadnych planów.
-A Wojtek?
-Nie ma go i wraca dopiero jutro po południu – uśmiechnęłam się.
-To dobrze – odwzajemnił uśmiech.
Weszliśmy do środka i zaproponowałam mu przywiezione wcześniej jedzenie z chińskiej restauracji. Nie mogłam się nacieszyć tym, że wreszcie przyjechał, byłam naprawdę szczęśliwa.

[Michał K.]

Minął prawie miesiąc odkąd wyjechała… Długie, samotne 27 dni odkąd jej nie ma. Rozmawialiśmy przez telefon, ale to nie było już to samo. Poza tym kilka razy była z nim, więc nie chciałem przeszkadzać i po prostu się rozłączałem. Chyba wreszcie jest szczęśliwa.
27 dni samotności.
27 dni, podczas, których byłem z różnymi dziewczynami, próbując zapomnieć, o najważniejszej dla mnie kobiecie.
27 dni, które nie wniosły do mojego życia nic dobrego, a jej dały nową miłość – Wojtka, którego na pewno bardzo kocha i z którym chce się związać.
27 dni, które sprawiły, że w jej poukładanym życiu nie ma miejsca dla mnie jako kogoś więcej niż tylko przyjaciela.
27 dni, po których  i nie widzę dla siebie szansy.
Tylko 27 dni, a zmieniło się tak wiele.
Bardzo chciałbym jej powiedzieć prawdę, pokazać, że mi na niej zależy, że wystarczy tylko jedno jej słowo, a zrobię dla niej wszystko. Jednak nie mogę tego zrobić, nie chcę, żeby wiedziała, skoro nie czuje do mnie nic poza przyjaźnią. Nie mogę zepsuć tego co między nimi jest, bo poniekąd sam pomogłem Wojtkowi lepiej ją poznać, ale wtedy nie spodziewałem się, że są znaczy, że będą w sobie zakochani. My się tylko albo i aż przyjaźnimy. Ona jest szczęśliwa, a ja nie mam prawa niszczyć jej szczęścia.
Sam teraz więcej czasu poświęcam treningom i jedynie to sprawia, że jakoś normalnie funkcjonuję i przestaje myśleć o tym wszystkim. Przychodzę pierwszy na salę, a wychodzę z niej ostatni. Chcę zbudować jak najlepszą formę, by móc grać jak najwięcej i pomagać drużynie. Ostatnio musiałem jednak odpuścić, bo boli mnie bark, który wyskoczył mi podczas meczu, jadę do Łodzi na konsultację do doktora Sokali. To już jutro, wtedy przy okazji ją odwiedzę.
Zapewne zgodzi się na spotkanie, będziemy rozmawiać, będziemy dla siebie nadal mili, może nawet będziemy się śmiać? Przecież nic się nie zmieniło… przynajmniej z jej strony. Z mojej nic już nie jest jak dawniej, mam tylko nadzieję, że nie spotkam Wojtka, nie chcę udawać, że go lubię, chociaż jest świetnym chłopakiem to mu zazdroszczę, cholernie mu zazdroszczę tego, że jest z Amelią, że jest z dziewczyną, z którą ja chciałbym być, z tą którą kocham najmocniej na świecie. Spotkanie z nim byłoby wyjątkowo trudne.
Nie to, że nie próbowałem sobie kogoś znaleźć… Szukałem, ale nikt nie był taki jak ona, żadna z tych dziewczyn. Wszystkie były  w porządku, ale żadna nie była nią… A to Amelii właśnie potrzebowałem, nikogo innego. Chciałem, żeby znów ze mną zamieszkała, żebyśmy mogli widywać się codziennie. Właściwie dopiero po jej wyprowadzce zrozumiałem ile dla mnie znaczy, że jest kimś więcej niż tylko przyjaciółką, że uczucie jakim ją darze, jest wyjątkowe. Wiele razy próbowałem do niej zadzwonić i po prostu powiedzieć jej wszystko, ale za każdym razem odkładałem telefon. Nie mogłem jej tego przecież zrobić! Mógłbym zepsuć relacje, które nas łączą, mogłaby zerwać ze mną kontakt. Nie tak dawno odrzuciła przecież Zbyszka, wyszedłbym na głupka i błazna mówiąc jej co czuję. Mimo, że cierpię, to życzę jej wszystkiego najlepszego, bo jest najważniejszą osobą w moim życiu. Będę cierpliwie czekał… Możliwe, że się nie doczekam, ale mała iskierka nadziei pozostaje..

To już dziś, nadszedł dzień spotkania twarzą w twarz, chłopaki ze Skry chyba są w Bielsku, więc jest ogromna szansa, że nie spotkam Wojtka. Zadzwoniłem wcześniej jednak do mamy Amelii, żeby zatrzymała ją jakoś w domu, chciałem mieć pewność, że będzie jak przyjadę. Ucieszyła się, że ich odwiedzę i obiecała coś wymyślić. Byłem pełen obaw przed tym spotkaniem. Umówiłem się z panią Alicją, że będę około 17.

Właśnie dojechałem do Łodzi. Najpierw udałem się do lekarza kadry, żeby skonsultować z nim swoje problemy z barkiem. Na szczęście po dokładniejszych badaniach okazało się, że to nic groźnego i w sobotę będę mógł zagrać normalnie, jednak do piątku mam odpoczywać. Ucieszyłem się, bo bardzo chciałem pomóc chłopakom w meczu ze Skrą, to wymagający przeciwnik i musiałem być w pełni sił, żeby to moja drużyna tryumfowała, dodatkowo chyba chciałem pokazać Wojtkowi, że chociaż sportowo jestem od niego lepszy. Musiałem pokazać się z jak najlepszej strony.

Przed 17 opuściłem gabinet lekarski, jednak nie od razu pojechałem do domu Amelii, bałem się, najzwyczajniej w świecie bałem się tego spotkania. Krążyłem przez godzinę po mieście i w końcu skręciłem w dobrze znaną mi uliczkę. Ogarniały mnie różne emocje, jednak skoro już tu przyjechałem to musiałem wejść i zobaczyć się z nią. Niepewnie nacisnąłem dzwonek do drzwi i usłyszałem głos, jej głos, którego mi tak bardzo brakowało, nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka.
-Miiiiiiiiiiiiiiiisieeeeeeeeeeek! – rzuciła mi się na szyję, również się przywitałem i pocałowałem ją w policzek. Weszliśmy do środka i wygadała się, że wiedziała, że przyjeżdżam, nie miałem jej tego za złe. Najbardziej ucieszyła mnie informacja, że Wojtka nie ma i wróci dopiero jutro wieczorem, co oznaczało cały dzień tylko z Amelią, a w piątek muszę i tak dołączyć do chłopaków, więc wszystko ułożyło się idealnie.

[Amelia W.]

Rozmawialiśmy długo, omijając temat Wojtka, chociaż ciągle wokół niego krążąc, Kubiak jednak nie wytrzymał i w końcu zapytał:
-A jak tam z Wojciechem? – uśmiechnął się.
-Jest naprawdę dobrze, pierwszy raz czuję coś takiego, wreszcie jestem szczęśliwa.
-To świetnie, tylko wiesz… ja nie jestem jeszcze gotowy … - spojrzałam na niego pytająco - … żeby być wujkiem, dlatego musicie być grzeczni. 
-Co wy macie z tym dzieckiem? Nie chcę mieć na razie różowego potworka w domu, jest dobrze tak jak jest.
-My? – zaśmiał się – dzieci są supcio, ale oczywiście, że jeszcze nie czas, bardzo dobra decyzja.
-Przed twoim przyjazdem rozmawiałam o tym z mamą, która mówiła, że jeszcze nie chce zostać babcią, teraz ty mówisz, że nie jesteś gotów zostać wujkiem…
-Haha, martwimy się o ciebie, to chyba zrozumiałe..
-Ale ja wiem co jest dla mnie dobre, a co nie.
-Możesz jednak posłuchać rad starszych i mądrzejszych – zaśmiał się.
-Pewnie, pewnie.
-Co tam jeszcze słychać, opowiadaj, tak dawno się nie widzieliśmy – powiedział.
-Znalazłam sobie pracę, właściwie to uczelnia mi znalazła, ale musiałam ją sobie wywalczyć. Zaczynam niedługo praktyki jako psycholog Skry.
-Gratuluję, wiedziałem, że będą z ciebie jeszcze ludzie – uśmiechnął się – tylko uważaj, żeby ci ludzie ze Skry za bardzo cię nie zdemoralizowały, mają różne dziwne pomysły.
Opowiedziałam mu historię o tym jakim sposobem zdobyłam tę pracę, po czym przez kilka minut nie mógł przestać się śmiać, dodatkowo stwierdził, że Amanda to niezła kretynka i że ma szczęście, że jej nie spotkał, bo chyba by nie wytrzymał przy niej 5 minut. Zaproponowałam, że jeśli chce to mogę mu ją z chęcią przedstawić, jednak nie przystał na moją propozycję i stwierdził, że nie chce mieć z nią do czynienia.
-Wiesz co? – zapytał.
-No co Misiu?
-Schudłaś przy tym Wojtku, on nic o ciebie nie dba… Jak byłaś u mnie, wyglądałaś lepiej. Jeśli chcesz to ja o ciebie zadbam – zaproponował.
-Haha, powinnam wrócić? – uśmiechnęłam się szeroko.
-To nie jest głupi pomysł, już ja bym cię odżywił – zaśmiał się – poza tym, mój dom jest dla ciebie zawsze otwarty.
-Wiem, Misiek wiem, dziękuję.
Rozmawialiśmy jeszcze długo, a przed samym snem zaplanowaliśmy jutrzejszy dzień, rano jadę na uczelnię, a Misiek na odnowę biologiczną, potem spotykamy się w Manufakturze i zjemy razem obiad, a potem zobaczymy jeszcze co będziemy robić.
______________________________________________________________
Jednak już dziś rozdział, bo miałam napisany.
Pozdrawiam :*

niedziela, 25 maja 2014

28. Nie potrafisz żyć bez człowieka, który Cię lubi, dla którego jesteś wart wielu zachodów, który dzieli z Tobą radość i ból, w sercu którego masz zapewnione trwałe miejsce.

W dalszej drodze obyło się bez niespodzianek i na szczęście nie spotkałam już żadnego narzucającego się policjanta. Kiedy doszłam pod salę, zajęcia na szczęście się jeszcze nie rozpoczęły, ale już od samego progu powitała mnie Amanda, która chyba nie była świadoma, że to ja wygrałam, bo podeszła i powiedziała:
-Ooo udało mi się ciebie wyelimnić, wyelimniać
-Wyeliminować?
-Właśnie, wyeliminować i dobrze zrobiłaś wiesz, ze mną się nie zadziera.
-A to wygrałaś?
-Nie, niestety nie, ale wygrała moja znajoma, znaczy nawet przyjaciółka – uśmiechnęła się sztucznie – aaa i fajny ten twój chłopak, poza tym dobrze całuje.
Omal nie zakrztusiłam się wcześniej kupioną i właśnie jedzoną przeze mnie kanapką.
-Hahahaha, co? – zaczęłam się śmiać.
-Noo, całowaliśmy się przed ogłoszeniem wyników, zanim weszliśmy na salę… ups, miałam nie mówić.
-Bujną masz wyobraźnię, haha.
-Bujną? W sensie? – zrobiła minę jakby myślała.
-Jeśli cię to interesuje, to ja byłam numerem 12 i wygrałam. Ups, kłamstwo ma krótkie nogi.
Nie powiedziała już nic tylko cała czerwona odsunęła się jak najdalej ode mnie.
Pola nie widziałam od spotkania z Wojtkiem, wczoraj na rozmowach też jej nie było, myślałam, że będzie chciała namieszać, że jeszcze będzie potrafiła zepsuć mimo tak długiego czasu to co jest między mną a Włodarczykiem, na szczęście jednak chyba się pomyliłam. Właściwie to dobrze, że jej jeszcze nie spotkałam, bo wcale nie miałam ochoty jej widzieć, zastanowiła mnie jej nieobecność, chociaż, może coś jej wypadło. Pod jej nieobecność wyjątkowo usiadłam z Kubą, któremu w końcu wyjawiłam plan z przebraniem się, początkowo trochę nie dowierzał, ale w końcu pochwalił mój pomysł. Rozmawiało nam się nadzwyczaj dobrze, w ostatnich dniach bardzo go polubiłam. Zważając na fakt, że mam dziś wolny wieczór, bo Wojtka nie ma umówiliśmy się z Kubą na dzisiejszy wieczór do kina.
Zajęcia minęły o dziwo bardzo szybko, po nich wykładowca poprosił mnie, żebym na chwilkę została.
-Słyszałem, że twój chłopak jest siatkarzem w Skrze… 
-Tak, gra tam.
-Yhym, a czy miał wpływ na to, że to właśnie pani będzie tam pracować?
-Nie, nie miał najmniejszego wpływu. Nie chciałam, żeby były takie podejrzenia, dlatego na rozmowę weszłam w peruce i okularach, nie rozpoznali mnie, może pan zapytać Kuby albo nawet Amandy. Nie chciałam, żeby mówiono, że dostałam tą pracę dzięki Wojtkowi…
-Bardzo dobrze pani zrobiła, dlatego tym bardziej gratuluję pani wygranej – uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń.
-Dziękuję bardzo.
-Dobrze pani zrobiła, że przeniosła się na naszą uczelnię.
-Tak, to była dobra decyzja – uśmiechnęłam się – coś jeszcze?
-Nie, może pani już iść, do widzenia.
-Do widzenia.
Byłam już przy drzwiach kiedy krzyknął:
-Pani Amelio!
-Słucham?
-Musi pani do dziekanatu dostarczyć terminy w jakich będzie pani pracowała w Bełchatowie oraz terminy meczów wyjazdowych i tych na miejscu, żeby nieobecności były usprawiedliwione.
-Oczywiście, przygotuję na jutro.
-Nie musi być na jutro, byle dostarczyła je pani do końca przyszłego tygodnia.
-Dobrze, do widzenia.
Wyszłam z sali i udałam się do samochodu. W drodze zadzwonił Wojtek.
-Heeeeeeeeej słońce – powiedział.
-Hej Wojtuś, co tam?
-Dojechaliśmy właśnie do Bielska i zadzwoniłem… To ostatni mój samotny wyjazd, bo od następnego jedziesz z nami! – nawet przez telefon słyszałam jak się uśmiecha.
-Wiem – zaśmiałam się – będziesz mnie miał jeszcze dosyć.
-Nie, nigdy.
Doszłam właśnie do samochodu gdzie czekał Kuba.
-Zobaczymy Wojtuś, zobaczymy. Pozdrów tam chłopaków, Karolka i Andrzejka nawet ucałuj ode mnie.
-Fuuuuj, nie będę ich całował.
-Ale muuuuusisz.
-Nie będziesz zazdrosna? – zaśmiał się.
-No dobra, to tylko pozdrów. Muszę kończyć, bo jadę właśnie do domu, kocham cię, pa.
-Ooo jakie miłe wyznania, też cię kocham, do usłyszenia kotku, a raczej kocico – zaśmiał się.
Zakończyłam rozmowę i odezwałam się do Kuby.
-Przepraszam, ale Wojtek dzwonił, musiałam odebrać.
-Spoko, a ja zapomniałem twojego numeru wziąć i postanowiłem zaczekać, żebyśmy się mogli dogadać.
Wymieniliśmy się numerami i okazało się, że mam po drodze więc zabrałam go do jego domu, byliśmy umówieni na wieczór, ale mieliśmy się jeszcze zdzwonić.
Weszłam do domu i padłam na kanapę w salonie, momentalnie z kuchni wyłoniła się mama.
-A gdzie ty byłaś w nocy?
-U Wojtusia – uśmiechnęłam się.
-Amelia, musimy poważnie porozmawiać… bo wiesz, ja wiem, że jesteś uświadomiona w tych sprawach– wyraźnie podkreśliła to słowo – może nawet za dobrze uświadomiona, ale… 
-Tak mamo?
-No właśnie.. ja nie chcę zostać babcią … znaczy chcę i to bardzo, ale jeszcze nie teraz…  Musisz skończyć studia, wziąć ślub… za wcześnie na dziecko.
-Haha, mamo, ale ja, znaczy my nie planujemy mieć teraz dziecka… dobrze, wiesz, że za nimi nie przepadam, poza tym mam studia, na razie nic z tego.
-Uff, kamień spadł mi z serca. Bałam się, że będziecie chcieć mieć małego bobaska w domu.
-Mamoo, nawet razem nie mieszkamy.
-To chyba dobrze?
-No nie wiem, bo i tak widujemy się codziennie…
-Aaaaa właśnie, Wojtka nie ma dziś w Bełchatowie, czyli masz wolny wieczór?
-Skąd wiesz, że go nie ma? – zapytałam zdziwiona.
-No przecież mają mecz w Bielsku, rozmawiałam z koleżanką z pracy, wielki kibic Skry, mogę się od niej wiele dowiedzieć, bo ty za dużo nie mówisz.
-Aaaa – zaśmiałam się.
-To co robisz dziś wieczorem? – ponowiła pytanie.
-Miałam wyjść z Kubą do kina.
-Kim jest Kuba?
-Kolegą ze studiów.
-A czy Wojtek o tym wie? – zapytała.
-No chyba nie… - popatrzyła na mnie zgorszona.
-Muszę mu mówić o wszystkim, chcę wyjść ze znajomym, żeby nie siedzieć w domu, czy robię coś złego? 
-No nie… ale … - zamyśliła się na chwilę i dodała – bo Michaś miał dziś przyjechać… Miałam zatrzymać cię w domu.
-Kubiak? – zapytałam zaskoczona.
-Tak, mają przełożony mecz, a on ma coś z barkiem i przyjechał do lekarza kadry, kilka dni wcześniej i jak dobrze pójdzie to zagra w meczu w sobotę, a jego koledzy i tak przyjeżdżają w piątek.
-Trzeba było mówić tak od razu! Jasne, że odwołam spotkanie z Kubą.
-Dobrze, Michał będzie za godzinę, góra półtorej, udawaj zaskoczoną, bo to miała być niespodzianka.
-Okej.
Byłam pozytywnie zaskoczona, ucieszyłam się, że go wreszcie zobaczę. Rozmawialiśmy niby ostatnio kilka razy przez telefon, ale jestem tak zajęta Wojtkiem i tym wszystkich, że nie mam czasu na nic innego i nasze rozmowy ograniczały się do pozdrowień, zapytania co tam? I pożegnaniu. Były też jakieś dziwne telefony, podczas których on w najmniej odpowiednim momencie się rozłączał. Miałam nadzieję, że wreszcie będziemy mogli spokojnie porozmawiać, nacieszyć się swoją obecnością i nadrobić stracony czas, bo zdążyłam się już stęsknić za tym wariatem. Brakuje mi go i to bardzo, przez ten czas, w którym z nim mieszkałam, zdążyłam się przyzwyczaić do jego obecności i mimo, że od wyprowadzki minął prawie miesiąc to nadal nie do końca przyzwyczaiłam się, że go tu nie ma. Na dodatek to on pomógł mi wyjść z dołka i nie wiem jak poradziłabym sobie bez jego pomocy, ale pewnie nie doszłabym do siebie tak szybko, jak pod Miśkową opieką.
Specjalnie na jego przyjazd postanowiłam posprzątać i spróbować coś ugotować, bo mama właśnie wyszła do pracy, a tata znów był na jakimś służbowym wyjeździe. Szybko ogarnęłam dom, najgorzej było z moim pokojem, bo przez ten czas jaki jestem w Łodzi, zdążył się tam zrobić niezły bałagan. Uporałam się z tym w pół godziny i tyle samo czasu zostało mi na przygotowanie jedzenia. Wszyscy wiedzieli, że nie jestem kulinarnym talentem, dlatego zamówiłam jakieś chińskie żarcie do domu. Zajrzałam do lodówki, w poszukiwaniu czegoś co nadawało by się na deser i znalazłam zrobiony specjalnie dla Miśka, jego ulubiony sernik, z karteczką zostawioną przez mamę.
Upiekłam specjalnie dla Michasia, bo schudł chłopaczyna przez tą siatkówkę…
nakarm go tam dobrze i niech tyje. Mama
Uśmiechnęłam się wyciągając ciasto wraz z karteczką, mama strasznie lubiła Michała i zawsze dbała o to, żeby przypadkiem nie schudł i starała się go dokarmiać twierdząc, że przez siatkówkę się zaniedbuje. Zrobiła jego ulubiony sernik, bo wiedziała, że akurat tego na pewno nie odmówi. Kiedy Misiek przyjedzie miałam zaproponować mu nocleg u nas w domu, żeby nie musiał włóczyć się po hotelach, a dopiero w piątek jeśli będzie chciał dołączy do kolegów, a jeśli nie może zostać do końca swojego pobytu w Łodzi. Nie mogłam się już doczekać aż przyjedzie i siedziałam jak na szpilkach. Minęła godzina, a jego nadal nie było. Nie mogłam jednak zadzwonić, bo przecież o jego przyjeździe miałam nic nie wiedzieć. Po dwóch godzinach zaczęłam się martwić, że coś mogło mu się stać.
Siedziałam właśnie na kanapie i bezmyślnie wpatrywałam się w ekran telewizora, kiedy zadzwonił telefon, numer był nieznany. Moje serce na chwile zamarło, przeraziłam się, że to mogą być jakieś złe wieści odnośnie Michała, niepewnie, drżącym głosem odebrałam telefon.
-Słucham…
______________________________________________
Następny w sobotę, bo ciepło się zrobiło i mniej czasu na pisanie :)
Pozdrawiam :* 

środa, 21 maja 2014

27. Życie to ciągła porcja niespodzianek.

Amanda jednak nie przestawała lamentować i mówić jakie to życie jest niesprawiedliwe, że jedni mają chłopaka siatkarza, dzięki, któremu mogą otrzymać posadę, a niektórzy muszą się męczyć na studiach i przez takiego kogoś jak ja, mają zaprzepaszczone szanse na przyszłość, bo ona wie, że jak Wojtek mnie zobaczy to przekupi podstępnie swoich koleżków i wybiorą mnie, żebyśmy mogli pracować razem. A tego Wronę i Kłosa to już na pewno, bo to tacy przyjaciele, a jak już oni będą chcieli, żebym ja pracowała to inni nie mają szans. Mówiła, że jestem podstępną i chytrą lisicą, bo przez chłopaka chcę zdobyć pracę.
-Skończ już, proszę cię… - powiedział Kuba, którego w ciągu tych kilku minut zdążyłam bardzo polubić.
-Nie, bo przez nią normalni ludzie nie mają szans na pracę tu!
-Dobrze… nie będę ci utrudniać życia.
Wstałam i opuściłam budynek, za mną wyszedł Kuba.
-Nie odpuszczaj przez jakąś idiotkę.. Nie przejmuj się nią.
-Nie przejmuję się, zaraz wrócę…
-Mam nadzieję, do zobaczenia.
-Cześć.
Poszłam do jakiegoś sklepu, zauważyłam peruki i bez namysłu kupiłam jedną z nich, była w kolorze włosów Amandy, czyli zabójczo platynowego blondu, do tego dobrałam jeszcze okulary. Zapłaciłam za wszystko i poszłam do łazienki, zobaczyć jak wyglądam w nowych ’’gadżetach’’. Było całkiem nieźle, miałam z siebie niezły ubaw, bo wyglądałam trochę sztucznie i bardzo w stylu nowej koleżanki. Nie mogłam wyjść jako Amelia Wilk, byłam po prostu numerem 12. Po kilku minutach pojawiłam się z powrotem na korytarzu Energii. Zajęłam swoje stare miejsce i patrzyłam na reakcję ludzi. Amanda nie mówiła nic, tylko mierzyła mnie wzrokiem, zapytała jak mam na imię i skąd jestem i właściwie to czemu się tu znalazłam, bo ona mnie na zajęciach nie widziała. Olałam ją, bo nie chciałam wdawać się z nią po raz kolejny w dyskusję. Podczas oczekiwania rozmawiałam z Jakubem, który o dziwo mnie nie rozpoznał i opowiadał mi o mnie, co było dosyć dziwnym doświadczeniem. Martwił się i to było miłe, jednak nie mogłam mu zdradzić, że tak naprawdę ja to ja.
W końcu przyszli siatkarze, a ja widząc Wojtka uśmiechałam się sama do siebie i miałam nadzieję, że mnie nie pozna. Rozmowy szły dosyć szybko, bo każdy na hali spędzał nie więcej niż 10 min. Trzeba się było tylko zaprezentować i przekonać do siebie zawodników i trenera Obawiałam się, że w platynowym blondzie nie zawojuje świata i nie przekonam ich do siebie. Chociaż  w sumie mój kolor włosów był podobny do Kłosa, więc liczyłam na odrobinę zrozumienia z jego strony.
-Numer 12!
Skierowałam się korytarzem na halę gdzie siedzieli rozbawieni osobą przede mną siatkarze. Wyszła stamtąd właśnie Amanda, więc ich rozbawienie wcale mnie nie zdziwiło.
-Dzień dobry – przywitał mnie Wlazły.
Miałam okazję go już poznać i wiedziałam, że jest niezwykle serdecznym i wspaniałym człowiekiem.
-Dzień dobry – odpowiedziałam, patrzyłam na Wojtka niepewnie myśląc, że rozpozna mnie po głosie, ale w jego zachowaniu nie zauważyłam nic nadzwyczajnego.
Porozmawiałam chwilę z każdym z osobna i byłam bardzo zadowolona z końcowego efektu, byłam z siebie dumna, bo sam trener Falasca mnie pochwalił. Oczywiście z obcokrajowcami musiałam rozmawiać po angielsku, co nie stanowiło dla mnie większego problemu, ponieważ dobrze znałam ten język. Wyszłam zadowolona z nadzieją, że zrobiłam na nich dobre wrażenie i że już niedługo będziemy mogli spotykać się częściej. Kiedy wyszłam z hali zostałam zalana przez Amandę milionem pytań.
-I jak było? Co mówili? Dałaś radę z angielskim? Wiesz.. mi było trochę ciężko.. sama nie wiem, ale ten Wojtek jest zabójczo przystojny, podoba mi się, chciałam do niego zagadać, uśmiechałam się, ale mnie olał, może nie zauważył? Co myślisz? Oooo i właśnie na szczęście udało mi się wyeliminować taką typiarę, która myślała, że dostanie tą pracę, bo jest dziewczyną siatkarza…  właśnie tego Wojtka, ja nie wiem czemu on z nią jest, powinien ją zostawić i być ze mną, ale mnie jeszcze nie poznał i jak pozna to na pewno ze mną zostanie, a ją rzuci – mówiła z szybkością karabinu maszynowego - haha, ze mną się nie zadziera, trzeba grać uczciwie..
-Myślę, że ten Wojtek nie będzie cię jednak chciał. Chyba jest stały w swoich uczuciach…
-A co ty wiesz.. ja tam znam się na ludziach, wiem, że on się do mnie przekona jeszcze. Poza tym ta jego dziewczyna, weeeeź ona na niego nie zasługuje.
W głębi duszy śmiałam się jak głupia, ale na zewnątrz nie mogłam pokazać nic. 
-Gdyby ona tu była to byłoby nie fair, no nie?
-Nie wiem… a ty nie wykorzystałabyś okazji, że jesteś dziewczyną jednego z nich?
-Może bym i wykorzystała, ale to jest inna sytuacja.
-Jesteś hipokrytką.
-Hipokrytką? Hmm… Co to znaczy hipokrytka? Hipo to skrót od hipopotam?  Krytka, może krótka? Hipopotam krótki? Czy ty mnie właśnie obraziłaś?
-Nie, hipokrytka, znaczy, że jesteś super i że bardzo cię polubiłam.
-Aaa to dobrze, ja ciebie też polubiłam, jesteś fajna!
Po półgodzinnym czekaniu przyszedł czas na werdykt. Mariusz zaprosił nas na halę. Podziękował wszystkim, a potem kazał zostać 5 osobom.  W gronie szczęśliwców byłam ja z Kubą i o dziwo z Amandą. Teraz z pomiędzy nas miał zostać wybrany szczęściarz, który będzie pracował w Skrze.
 -Ten wybór był dla nas bardzo trudny – rozpoczął Mariusz - okazaliście się najlepsi z grupy, ale spomiędzy was jest bardzo ciężko wybrać. Jednak po długich naradach zdecydowaliśmy, że wygrywa nr 12, która najbardziej nas do siebie przekonała. Wam dziękujemy za udział i za chęć pracowania z nami. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
O tak! Wygrałam, byłam mega zadowolona i dumna z siebie, jeszcze nie do końca to do mnie docierało. Pozostałe osoby pogratulowały mi i opuściły budynek, jedynie moja ukochana Amanda, obraziła się i wyszła wyzywając wszystkich dookoła od idiotów, debili, kutasiarzy, nie obyło się bez trzaśnięcia drzwiami. Siatkarze patrzyli na nią zdziwieni i zszokowani.
Następnie pogratulował mi Miguel i opuścił salę, bo miał ważne spotkanie. Podeszli również zawodnicy z gratulacjami, kiedy podszedł Wojtek i dotknął mojej ręki dreszcz przeszedł mi po całym ciele. Nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go w usta, tak po prostu, o dziwo odwzajemnił pocałunek. Siatkarze patrzyli na nas bardzo zdziwieni, a Karol nie krył oburzenia:
-Wojtek! Ty masz dziewczynę!
-Wiem – odpowiedział i popatrzył na mnie.
-Skąd wiedziałeś? – spojrzałam na niego pytająco i ściągnęłam okulary i perukę.
-Co? Hahaha – zaczął się śmiać Wrona, a pozostali patrzyli zaskoczeni.
-To przez Amandę, powiedziała, że dostanę tą posadę jak będziecie wiedzieli, że ja to ja… Nie chciałam się z nią kłócić, więc poszłam do sklepu, kupiłam perukę, okulary i się przebrałam dla świętego spokoju. Wiedziałam, że jeśli zasłużę to dostanę tą pracę bez pomocy Wojtka i podejrzeń, że tylko ze względu na niego tu jestem.
-Odkąd odpowiedziałaś Mariuszowi dzień dobry, wiedziałem, że to ty – uśmiechnął się do mnie Włodi.
-Nie powiedział nam nic – powiedział zdziwiony Wlazły – brawo, bo wygrałaś zasłużenie i nie będą cię teraz podejrzewać o jakieś układy.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się – a ty Wojtek za dobrze mnie znasz.
-Ale jaja – powiedział Kłos i zaczął się śmiać.
-No nieźle – dodał Zati.
-Witamy na pokładzie – wtrącił swoje trzy grosze Andrzej.
Porozmawialiśmy jeszcze przez kilka minut, a potem poszliśmy z Wojtkiem do jego mieszkania.
-Skąd wiedziałeś, że to ja?
-Jak mogłem cię nie poznać? Od razu jak cię usłyszałem wiedziałem, że to ty.
-Nie było nic po tobie widać.
-Skoro stwierdziłaś, że będzie lepiej jeśli oni nie będą wiedzieć, nie chciałem zdradzać, że ty to ty. Chciałem ci pomóc tylko jeśli będzie to konieczne, ale nie było potrzeby. Początkowo jak weszłaś, nie byli pozytywnie nastawieni, bo zobaczyli tlenioną blondynę, ale potem przekonali się i obyło się bez mojej pomocy.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się. 
-Zaskoczyłaś mnie tym pocałunkiem – poruszył brwiami.
-Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać…
-To było akurat miłe, możemy to powtórzyć, na przykład teraz.
-Haha, Wooojtek – chciałam coś powiedzieć, ale przerwał, wpijając mi się w usta. Skończyło się tym, że wylądowaliśmy w łóżku.
Rano obudził mnie Wojtek, który intensywnie się we mnie wpatrywał.
-Wojtek widzę, że się patrzysz i przestań – otworzyłam jedno oko.
-Ale jesteś taka piękna.
-Przestań mi słodzić, bo się zarumienię.
-Ale to sama prawda – uśmiechnął się rozbrajająco.
-Oj Wojtuś, Wojtuś… Właściwie to, która godzina? – zapytałam.
-10, a co?
-O kurczaki! Mam być za godzinę na uczelni – zaczęłam się pospiesznie ubierać – a ty zaraz wyjeżdżasz do Bielska.
-Nie, ja mam jeszcze trochę czasu. Odwiózłbym cię, ale nie zdążę wrócić.
-Dam sobie radę, powodzenia na meczu, wygrajcie to – pocałowałam go jeszcze na pożegnanie i wyszłam z mieszkania, pospiesznie udając się do samochodu.
Jechałam bardzo szybko i nie uniknęłam zatrzymania przez policję.
-Witam panią, czy wie pani jaka prędkość jest tu dozwolona? – zapytał.
-Wiem, ale spieszę się bardzo – uśmiechnęłam się do niego.
-Oj, czy pani ojciec jest saperem? – zapytał.
-Nie…
-Bo niezła z pani bomba – uśmiechnął się, a ja zaczęłam się śmiać – mimo wszystko to pani nie usprawiedliwia… tu jest ograniczenie.
-Ależ panie władzo, jeśli teraz nie pojadę dalej to się spóźnię na zajęcia, profesor mi tego nie wybaczy… - szczerzyłam się jak idiotka z nadzieją, że to coś pomoże – następnym razem będę jechała naprawdę wolno.
-No dobrze, dziś wyjątkowo tylko upomnienie – podał mi jakąś kartkę – a gdyby chciała pani porozmawiać o przepisach to proszę zadzwonić – tym razem to on się uśmiechnął – tam zapisałem pani mój numer.
-Oczywiście, dziękuję.
-Proszę dalej uważać, bo niedaleko stoi kolejny patrol.
-Ależ oczywiście i dziękuję za ostrzeżenie.
-Mam nadzieję do szybkiego zobaczenia – uśmiechnął się po raz kolejny.
-Ja mam nadzieję, że się więcej nie spotkamy – powiedziałam pod nosem i odjechałam, pędząc dalej na uczelnię.
_______________________________________________
Następny w sobotę :)
I muszę Was zmartwić, bo na razie nie planuję tego kończyć i pewnie będzie jeszcze dużo rozdziałów.
Pozdrawiam :*

sobota, 17 maja 2014

26. Niech przeszłość zostanie przeszłością.


Weszliśmy do lokalu, od razu zauważyłam znajomych, pomachałam im i pokazałam Wojtkowi, który kiedy ich zobaczył miał niezbyt zadowoloną minę, ale nie odezwał się nawet słowem. Podeszliśmy do nich i przedstawiłam im Wojtka. Na koniec została Pola.
-Pola to mój chłopak Wojtek, Wojtek to Pola.
-My się znamy – powiedziała.
-To dobrze – uśmiechnęłam się do nich, ale gdy zauważyłam jakie mają miny, uśmiech od razu zszedł mi z twarzy.
-Niezbyt dobrze – powiedział Włodarczyk.
-Jak to nie, Wojtuś? – zapytała Pola.
Zignorował jej pytanie, ale znów się odezwała:
-Tęskniłeś?
-Amelia, chyba nie potrzebnie tu przychodziłem, będę się zbierał – powiedział i skierował swoje kroki do wyjścia.
-Ale Wojtek! Poczekaj! – krzyknęłam i poszłam za nim.
Zatrzymał się, poczekał na mnie i bez słów wyszliśmy z budynku.
-O co chodzi? – zapytałam.
-O nic.
-Przecież widzę…
-To nie jest ważne, Amelia, naprawdę.
-Gdyby nie było to byś tak nie zareagował, co się dzieje?
-Znam ją, raczej myślałem, że znam.
-To już wiem – usiedliśmy na ławce.
-Tyle ci nie wystarczy?
-Nie Wojtek, powiedz mi o co chodzi.
-Dobrze… Nie miałem pojęcia, że ją jeszcze spotkam, że ją spotkam w Łodzi. Dwa lata temu, jak jeszcze grałem w Bielsku… poznaliśmy się tam w jakiejś knajpie, spodobała mi się, nie wiem jak to się stało, ale po długiej znajomości w końcu zostaliśmy parą. Wydawało mi się, że byliśmy szczęśliwi, kochałem ją, bardzo mocno i jedyne co się wtedy dla mnie liczyło to była ona. W końcu zaszła w ciążę…
Spojrzałam na niego wystraszona, a on zauważył to i dodał:
-Nie nie mam z nią dziecka, nie wiem nawet czy było moje. Nie wiedziałem nic o ciąży, dowiedziałem się przez przypadek od jej przyjaciółki. Usunęła ciążę… Kochałem ją, ale nie potrafiłem jej tego wybaczyć, wyjechałem do Austrii z nadzieją, że już nigdy jej nie spotkam, a dzisiejsze spotkanie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
-Rozumiem, że to było dla ciebie bardzo trudne… ale nadal ją kochasz? Nie zapomniałeś o niej…?
Przez chwilę nie odpowiadał nic, nie wiedziałam co robić, dla mnie to było jednoznaczne, on ją kochał. Wstałam i ruszyłam w kierunku domu, nie chciałam, żeby to się tak skończyło, myślałam, że jego słowa nie są puste, że coś znaczą. Po chwili on jednak wstał i pobiegł za mną.
-Amelia, poczekaj! To nie tak, kocham ciebie, tylko ciebie… ona nie jest już dla mnie ważna, nie liczy się!
-Wyglądało to trochę inaczej.
-Przepraszam, byłem w szoku, nie spodziewałem się, że ją jeszcze kiedyś spotkam.
-Może przemyśl to sobie i dopiero się odezwij – próbowałam go ominąć, ale zasłonił mi drogę.
-Nie Amelia! Kocham cię… naprawdę! – ujął moją twarz w swoje dłonie i dodał – wierzysz mi?
-Tak, chyba tak.. – wyszeptałam po chwili, a on pocałował mnie. Chciałam wierzyć w jego słowa, miałam nadzieję, że naprawdę Pola, dla niego już nic nie znaczy.
-Nie wracajmy już tam – powiedział.
-Dobrze, to idziemy do mnie? – zapytałam.
-Możemy iść – złapał mnie za rękę i poszliśmy do mnie do domu.
Weszliśmy do środka, była dopiero 20, na dole siedziała mama z tatą, zaproponowali wspólną kolację. Spojrzałam pytająco na Wojtka.
-Z miłą chęcią – odpowiedział.
Usiedliśmy w jadalni przy stole, wyszłam z mamą pomóc jej podać kolację, a Wojtek został z tatą. Mama wypytywała mnie o Wojtka, a tata zamęczał jego pytaniami o nasz związek.
-Mamo proszę cię…
-No dobrze, chodźmy już do nich, bo tata zamęczy twojego ukochanego.
Weszliśmy a tam tata z Włodarczykiem rozmawiali i śmiali się w najlepsze.
-Wiesz Amelka, bardzo fajny ten twój chłopak.
-Wiem, ale tato, on tu jest.
-Przecież wiem, powrócił do rozmowy z siatkarzem. Szybko znaleźli wspólny język, okazało się, że obaj lubią wędkować.
-Woojtek tylko nie to.. – zaśmiałam się – nie będziesz jeździł z tatą na ryby.
-Sam nie będę, będziemy jeździć razem.
-Ooo nie Wojtek, ona nie cierpi wędkować, zawsze odstrasza ryby – zaśmiał się.
-Nie prawda! Nie moja wina, że wpadam do wody akurat wtedy kiedy ryba się do ciebie zbliża.
-O nie w takim razie Amelka, zostajesz w domu – zaśmiał się Włodarczyk.
-Wcale nie chciałam z wami tam jechać.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem my poszliśmy do mnie na górę, a rodzice zostali na dole. Wydawało mi się, że tata polubił Wojtka, zresztą mama była nim już wcześniej zachwycona.
Miałam nadzieję, że Pola nie przeszkodzi nam w szczęściu, że wszystko będzie się układało dobrze i dzisiejsze spotkanie nie wpłynie negatywnie na relacje moje i Wojtka.
Planowaliśmy właśnie co będziemy robić w tym tygodniu, Wojtek w środę ma mecz w Bielsku, a potem wracają do Bełchatowa i w sobotę grają z Jastrzębiem. Ucieszyłam się, bo przyjedzie Michał i będę mogła się z nim wreszcie spotkać, brakowało mi go strasznie, tak bardzo chciałam się z nim zobaczyć.
-Aaa jutro chyba nici ze spotkania… - powiedział.
-Okej..
-Mają przyjść do nas jacyś studenci na praktyki, rozmowa kwalifikacyjna czy coś, nie wiem dokładnie o co chodzi, ale mamy sobie wybrać jedną osobę, która będzie z nami pracowała. Chciałem się jakoś wykręcić, ale nie dało się, ma być cała drużyna.
-A potem, może to nie będzie trwało jakoś długo..
-Przyjadę jak nie będzie późno.
Wiedziałam, że i tak jutro się zobaczymy, ale nie chciałam nic mówić.
-Muszę już jechać, bo mamy rano wcześniej trening, przez to spotkanie – powiedział.
-Okej.
Zeszliśmy na dół, Wojtek pożegnał się z moimi rodzicami, a potem ze mną. Wcale nie miałam ochoty się z nim znów rozstawać, ale wiedziałam, że to jego praca, jest siatkarzem, a z tym wiążą się częste wyjazdy, musiałam do tego przywyknąć.
Pocałowaliśmy się jeszcze na pożegnanie i siatkarz zniknął za drzwiami, wróciłam na górę i próbowałam się jakoś przygotować do jutrzejszej rozmowy kwalifikacyjnej. Bardzo chciałam móc współpracować ze Skrą, bo to wiązało się z częstym przebywaniem z nimi, nawet na wyjazdach. Nie chodziło nawet o Wojtka, nie chciałam tej pracy dostać ze względu na niego, chciałam zdobyć doświadczenie w pracy ze sportowcami, było to dla mnie i dla mojej późniejszej pracy bardzo ważne. Po przejrzeniu, materiałów, które dał nam profesor, poszłam się umyć, a potem bardzo szybko zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk przeraźliwie głośnego budzika, niechętnie, ale w końcu zwlekłam się z łóżka, zjadłam musli z bananowym jogurtem, wróciłam na górę, umyłam zęby, ubrałam się, umalowałam. O 12 byłam gotowa do wyjścia, na 14 mieliśmy się stawić w siedzibie klubu i tam wziąć numerek i czekać na swoją kolej.
Kiedy weszłam na halę było już trochę osób, podeszłam wziąć numerek, trafiła mi się 12, numer Wojtka, potraktowałam to jako dobry znak i zadowolona zajęłam miejsce na kanapie obok znajomych, którzy byli trochę zdenerwowani przed spotkaniem, jedna dziewczyna, której nie lubię i ona mnie też odezwała się:
-Ale ty się chyba nie denerwujesz, masz chłopaka w Skrze, więc nie powinno być problemu z miejscem dla ciebie.
Wszyscy spojrzeli zdziwieni.
-Wojtek nie wie, że tu jestem, nie mówiłam mu. Nie chcę tu pracować dzięki niemu, chcę sama zdobyć to miejsce.
-Ale twój chłopak ci pomoże.. przecież to wiadomo, że będzie głosował na ciebie.
-Miałam nie skorzystać z takiej szansy, bo mój chłopak tu gra?
-Tak, bo to nie fair w stosunku do nas! – krzyknęła.
-Przestań Amanda – powiedział Kuba, kolega z roku – miała nie wykorzystać takiej szansy? Proszę cię, ciekawe czy ty gdybyś się związała z siatkarzem nie przyszłabyś tu?
-Nie przyszłabym, a teraz rywalizacja nie ma sensu, bo od razu wiadomo kto wygra.
-Jak ci nie pasuje to wyjdź – powiedział.
-Dziękuję, ale nie musisz mnie bronić. Ale ja nie zrobiłam nic, żeby dostać się tu przez Wojtka..
-Nie będę wychodzić, liczę na to, że jakimś cudem, będzie miała głos tylko od tego całego Wojtka.
-Zobaczymy … - powiedziałam i nie wdawałam się już z nią w żadną dyskusję. 
__________________________________________
Następny w sobotę/środę :) 
Pozdrawiam :* 

środa, 14 maja 2014

25. Każdy ra­nek da­je szansę na to, by wie­czo­rem móc po­wie­dzieć: to był szczęśli­wy dzień.

Kiedy zorientowałam się, że nie zeszliśmy z boiska i stoimy na jego środku, poczułam się trochę dziwnie, bo prawie wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę. Nie przejmowałam się jednak tym. Po krótkiej chwili podeszli do nas Karol z Andrzejem.
-Ooo a kogo my tu mamy? – podszedł bliżej i przywitał się, to samo zrobił Wrona.
-Przyszła pani Włodarczyk przyjechała oglądać poczynania swojego księcia – dodał Andrzej.
-Nie bierzemy ślubu! – zaprotestowaliśmy równocześnie.
-Tak, tak.. coś już mówiliście, ale ja wam nie wierzę.
-Tak właściwie to gratuluję chłopaki, dobry mecz! – powiedziałam.
-Ach dziękujemy ci za te komplementy, to wiele dla nas znaczy – tym razem odezwał się Kłos – ale czemu ty tu jesteś? – dodał.
-Tata zrobił mi taki suprajs – odpowiedziałam.
-Dobra to my tu wam nie przeszkadzamy kochani… cześć Amelka i do zobaczenia Wojtuś – powiedział Karol, po czym pociągnął Andrzeja za sobą i zniknęli w tłumie fanek. 
-Ale super, że przyleciałaś – powiedział kiedy szliśmy do drzwi prowadzących do szatni – nie spodziewałem się tego, naprawdę…
-Ja w sumie też nie, tata mnie tu zabrał..
-Ale zostajesz do jutra i wrócisz z nami? Ja się jakoś pozbędę Pawła z pokoju lub weźmiemy sobie drugi…
-Chciałabym, ale nie mogę. Muszę wrócić z tatą.
-Możesz wrócić z nami …
-Mam już bilet i jutro zajęcia, nie mogę, naprawdę.
-No dobra.. a do której zostajesz?
-Właściwie to za 2 godziny mam samolot.
-No to nie traćmy czasu! Poczekaj tu, ja się szybko umyję i przebiorę i szybko wraca.
-Okej, pójdę powiedzieć tacie, żeby mnie nie szukał.
Pocałowaliśmy się jeszcze na pożegnanie i każde z nas poszło w swoją stronę. Minęła chwila zanim dostrzegłam tatę, który rozmawiał właśnie z prezesem Piechockim, podeszłam do nich i poprosiłam na chwilkę tatę, poinformowałam go, że idę z Wojtkiem i widzimy się za półtorej godziny na lotnisku, nie miał nic przeciwko temu, powiedział, że pójdzie z Konradem na obiad. Pożegnałam się z nim i wyszłam schody przed halą, usiadłam na murku i czekałam na przyjmującego.
Wyszedł po kilku minutach, znów w moje nozdrza uderzył zapach jego perfum. Zaproponował, żebyś my poszli do parku, żeby się przejść. Zgodziłam się, bo chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu. Złapał mnie za rękę i spacerowaliśmy po parku, rozmawiając. W końcu zatrzymaliśmy się koło fontanny, nagle Wojtek wypowiedział dwa słowa, które były dla mnie niezwykle wyjątkowe. W tym momencie cały świat przestał istnieć, byłam tylko ja i on. Stałam nieruchomo i patrzyłam mu głęboko w oczy, nie docierało do mnie to co działo się dookoła, w mojej głowie kłębiło się milion różnych myśli. Momentalnie wszystko się zmieniło. „Kocham Cię” – dwa słowa, tak proste, które tak bardzo chciałam jeszcze kiedyś usłyszeć, poraziły mnie, stałam i tylko patrzyłam na niego. To było dla mnie niespodziewane, wiedziałam, że coś do siebie czujemy, ale pierwszy raz powiedział, że mnie kocha. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Ja ciebie też kocham Wojtek – odpowiedziałam, a on pocałował mnie.
Czułam, że teraz wszystko już będzie układało się dobrze. W jego ramionach odnalazłam schronienie, czułam się bezpieczna i kochana. Miałam nadzieję, że nic nie będzie w stanie zniszczyć naszego uczucia. To było piękne. Widziałam również szczęście w jego oczach. Od kilku miesięcy to najlepsza chwila w moim życiu, nagle wszystko szło po mojej myśli, miała wspaniałego chłopaka, którego kocham i który mnie kocha. Czego chcieć więcej? 
Czas jednak nieubłaganie mijał i musiałam jechać na lotnisko. Wojtek zaproponował, że pojedzie ze mną, bo nie chce, żebym jechała sama. Nie miałam nic przeciwko temu, a nawet ucieszyłam się, że będzie tam ze mną. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko, gdzie czekał na mnie już tata. Podeszliśmy do niego, przedstawiłam mu jeszcze Wojtka i musieliśmy się pożegnać. Nie chciałam się rozstawać z Włodarczykiem, ale mieliśmy się zobaczyć za dwa dni. Przytuliliśmy się, a na odejście pocałowaliśmy i poszłam z tatą do samolotu. Zajęliśmy swoje miejsca i zaczęło się gadanie o Wojtku.
-Konrad mówił, że to dobry chłopak. Bardzo miły, grzeczny.
-Miło, że tak o nim mówi, Wojtek jest wspaniały.
-Mam nadzieję, że poznam go kiedyś bliżej, zaproś go na obiad.
-Dobrze.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym naszą rozmowę przerwał telefon z firmy taty. Nie odzywałam się już tylko wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Podróż minęła spokojnie i po mniej niż pięciu godzinach byliśmy z powrotem w Łodzi, z lotniska tata musiał jechać do jakiegoś kolegi, a ja przeszłam się do domu piechotą. W trakcie drogi, myślałam o dzisiejszym dniu, o Wojtku. Byłam szczęśliwa.

[Wojtek]

Od kilku dni nie ma mnie w Bełchatowie, niedawno graliśmy z Gdańskiem a dziś Friedrichshafen, na którym pojawiła się moja dziewczyna. To bardzo miłe z jej strony, bo nie spodziewałem się, że ją tu spotkam. Przez ostatnie kilka dni uświadomiłem sobie, że jest ona tą jedyną, którą kocham. Byłem naprawdę szczęśliwy. Po meczu porozmawialiśmy chwilę, przyszedł Karol z Andrzejem, ale po chwili podeszli. Zaproponowałem pójście do parku, na które ona się zgodziła. Doszliśmy właśnie pod fontannę i tam postanowiłem powiedzieć jej, te dwa wspaniałe słowa. Czułem się pewnie i wypowiedziałem:
-Kocham cię.
Przez chwilę była lekko zszokowana, myślałem, że powie, że jest za wcześnie, że nie czas na to, ale ona odpowiedziała:
-Ja ciebie też Wojtek.
Pocałowałem ją wtedy i poczułem, że mam w swych objęciach cały świat i wszystko co jest dla mnie ważne. Byłem szczęśliwy, oboje byliśmy.
Niestety nadszedł czas pożegnania, bo Amelka miała samolot, nie chciałem się z nią rozstawać, ale niestety nie było innego wyjścia. Postanowiłem odwieźć ją na lotnisko, spotkaliśmy tam jej ojca.
-Tato, to Wojtek… Wojtek, to mój tata – przedstawiła nas sobie.
-Witam Wojtek.
-Dzień dobry panu.
Po tych słowach niestety musieli już iść, bo samolot odlatywał za chwilę, pożegnaliśmy się, a potem ona poszła z tatą do samolotu. Znów musieliśmy się rozstać, tym razem jednak na krótko. Wróciłem do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Chciałem wejść do pokoju, ale był zamknięty, udałem się więc do Andrzeja i Karola, gdzie zostałem do następnego dnia, bo była tam impreza, z powodu dzisiejszej wygranej.

[Amelia]

Obudziłam się rano i okazało się, że jestem już spóźniona na uczelnię. Ubrałam się szybko i bez śniadania ruszyłam na uczelnię. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam osoby z grupy wychodzące z budynku. Zauważyłam Pole i od razu do niej podeszłam.
-Cześć, co się dzieje? – zapytałam.
-Hej, odwołali nam zajęcia, to znaczy tylko te poranne, zaczynamy dziś o 14.
-Aaa.. dobrze.
-Idziemy na kawę, idziesz z nami? – zaproponowała.
-Jasne – uśmiechnęłam się i poszłam z nimi.
Skierowaliśmy się do kawiarni, w której byliśmy już kiedyś. Było to bardzo przyjemne i fajne miejsce. Usiedliśmy przy stoliku i wreszcie mogłam bliżej poznać ludzi, z którymi od niedawna studiuję. Wszyscy okazali się naprawdę w porządku, polubiłam ich i miałam nadzieję, że oni mnie również. Sporo czasu spędziliśmy na rozmowach, dopiero przed 14 poszliśmy na uczelnię.
W między czasie zadzwonił Wojtek.
-Hej kochanie – powiedział.
-No czeeeść.
-Jestem już w Bełchatowie, za ile możemy się spotkać? – zapytał.
-Mam dziś zajęcia do 17, bo było jakieś opóźnienie…
-No to będę po ciebie w pół do szóstej, może być?
-Jasne, będę gotowa.
-Nie mogę się doczekać.
-Ja też, Wojtuś.
-Kocham cię, pa.
-Ja ciebie też. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i weszłam na salę, zajęłam to samo miejsce co poprzednim razem. Profesor powiedział, że jutro ci, którzy zgłosili się na praktyki do Skry, będę mieli rozmowę kwalifikacyjną i okaże się kto z nas będzie współpracował z siatkarzami. Poprosił, żebyśmy w miarę możliwości przygotowali się do jutrzejszego spotkania, bo od niego będzie zależało bardzo wiele. Po cichu liczyłam na to, że uda mi się z nimi pracować, jednak nie chciałam zdobywać niczego po znajomości, bo to by było nie fair w stosunku do pozostałych studentów, dlatego nawet słowem nie wspomniałam Wojtkowi o jutrzejszym dniu.

Równo o 17, wyszłam z uczelni, odmówiłam znajomym wyjścia na miasto, bo chciałam spotkać się z Wojtkiem, powiedziałam jednak, że ewentualnie zdzwonimy się później. Wróciłam do domu, zjadłam szybko obiad, przebrałam się i gdy wychodziłam z łazienki, usłyszałam rozmowę mamy z Włodarczykiem. Zeszłam, więc na dół przywitać się z ukochanym. Zapytałam go czy gdzieś idziemy czy zostajemy w domu, powiedział, że możemy wyjść. Zabrałam kurtkę, bo był dopiero początek marca i na zewnątrz nie było zbyt ciepło. Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do lokalu, w którym przebywała Pola z innymi znajomymi. 
_____________________________________________________
Następny w sobotę, pozdrawiam ;*

sobota, 10 maja 2014

24. Oboje są przekonani, że połączyło ich uczucie nagłe. Piękna jest taka pewność, ale niepewność jeszcze piękniejsza.

 Kiedy rano obudziłam się była godzina 10, a Wojtka nie było obok mnie. W pokoju unosił się jeszcze jego zapach, co znaczyło, że wyszedł niedawno. Na poduszce, na której przed chwilą spał leżała karteczka.
’’Kochanie, spałaś tak słodko, że nie chciałem Cię budzić. Dziękuję. Będę tęsknił… Widzimy się dopiero za tydzień. Będę dzwonił, pisał… Mam nadzieję, że te siedem dni minie szybko.
Usychający z tęsknoty Wojtek.”
Uśmiechnęłam się mimowolnie, chociaż wolałabym, żeby mnie obudził, żebym mogła pożegnać się z nim osobiście, no ale czasu nie cofnę. Ubrałam się szybko, umalowała i zeszłam na dół gdzie ku mojemu zaskoczeniu siedzieli rodzice, odkąd przyjechałam nie zastałam ich obydwojga rano, przy jednym stole.
-Dzień dobry – przywitałam się.
-Dzień dobry – odpowiedzieli razem.
-Co zjesz? – zapytała mama.
-Nic, jestem już prawie spóźniona na zajęcia, będę potem to porozmawiamy, pa! – rzuciłam jeszcze na wyjście i opuściłam dom, wsiadłam do samochodu i pojechałam na uczelnię, po kilku godzinach wróciłam, ale nikogo już w domu nie zastałam. Koło 18 włączyłam tv, żeby dopingować Skrę w meczu z Lotosem, poszło gładko. MVP zasłużenie zgarnął Karol Kłos, Wojtek też grał co napawało mnie ogromną dumą. Zadzwonił po meczu, pogratulowałam mu, rozmawialiśmy dosyć długo, w końcu musiał iść na kolację, więc pożegnaliśmy się i poszłam pod prysznic, a potem spać.

Kolejne dni mijały tak samo, wstawałam, jechałam na uczelnię, wracałam do domu, rozmawiałam z Wojtkiem, przeglądałam notatki, rozmawiałam z Wojtkiem, szłam spać, wstawałam… i tak do piątku, w sobotę odpadła uczelnia, więc nareszcie mogłam się wyspać. Dziwiłam się sama sobie, ale tęskniłam bardzo za Wojtkiem i zrobiłabym wszystko, żeby móc go choć na chwilę zobaczyć, czy przytulić się do niego.
Siedziałam właśnie w salonie oglądając mecz Jastrzębskiego Węgla, kiedy do pokoju wszedł tato.
-Hmm, mam dla ciebie niespodziankę…
-Tato, wiesz, że tego nie lubię, o co chodzi?
-Jedziemy na wycieczkę – uśmiechnął się.
-To udanej zabawy życzę, zaopiekuję się domem, psa nie mamy, więc nie będzie problemu…
-Mówiąc jedziemy miałem na myśli mnie i ciebie – zaśmiał się.
-Ale mi się nie chce nigdzie ruszać… Wolałabym zostać w domu.
-Uwierz, że nie pożałujesz, samolot mamy jutro o 9, na 15 będziemy na miejscu.
-Może powiesz mi chociaż gdzie jedziemy?
-Nie ma nawet takiej opcji…
-To jak mam się ubrać, ile wziąć bagaży?
-Ubierz się ładnie… a bagaży nie musisz dużo brać, wracamy wieczorem tego samego dnia.
-Okej, dziękuję – powiedziałam.
-Nie ma za co, obiecuję, że nie będziesz żałować.
Posiedziałam jeszcze chwilę przed tv i w końcu znużona zasnęłam, obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz – Wojtek, zaspana odebrałam telefon.
-Hej kochanie – usłyszałam jego przyjemny głos.
-Cześć Wojtuś, co tam?
-Jesteśmy już w Niemczech… i nudno, właśnie wróciłem z treningu, a co u ciebie?
-Właśnie się obudziłam, nic ciekawego nie robię.
-Obudziłem cię? Przepraszam.
-Nie masz za co i tak powinnam już dawno wstać.
-Wiesz co?
-Hmm?
-Tęsknię za tobą, to siedem pustych dni…
-Ja też, chciałabym, żebyś już wrócił…
-Chyba zaraz wsiądę w samolot i będę w Łodzi..
-Nie możesz!
-A kto mi zabroni? Przecież Miguel się nie dowie…
-Nie Wojtek, musisz być gotowy na jutrzejszy mecz.
-No dobrze.
-Muszę kończyć, bo tata mnie woła, pa.
-No paaa. 
Odwróciłam się do taty, który chciał coś wcześniej.
-Jadę jeszcze na chwilę do firmy, bo jutro wyjeżdżamy i nie będzie czasu, muszę przekazać wszystko Piotrowi.
-Tylko dlatego przerwałeś mi rozmowę? – zapytałam.
-W zasadzie to tak, poza tym chciałem ci jeszcze powiedzieć, żebyś się przygotowała na jutro, bo dzień będzie męczący.
-Okej…
-To ja idę.
-Cześć.
Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić, co to za niespodzianka i dokąd mnie zabiera. Nie lubiłam takich rzeczy, a tato doskonale o tym wiedział. Musiało to być coś super, skoro stwierdził, że na pewno mi się spodoba. Chyba, że ten pomysł podoba się jemu i twierdzi, że skoro dla niego jest to dobre to będzie i dla mnie. Miałam tylko nadzieję, że nie pojedziemy łowić ryb, ani coś równie nudnego. Chociaż na ryby nie lecielibyśmy samolotem… Nie pozostało mi nic innego jak czekanie do jutra i przekonanie się o tym co będzie tą niespodzianką.
Prawie od razu jak wyszedł z domu poszłam się wykąpać i spać, chciałam być wypoczęta przed jutrem, bo nie wiedziałam co mnie czeka. Od razu po wejściu do łóżka odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Rano przed 8 obudziły mnie krzyki taty z dołu, który wołał, żebym zaczęła się już ubierać, bo na 9 musimy być na lotnisku. Zapytałam czy łaskawie może mi powiedzieć gdzie lecimy, ale ignorował mnie. Po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia, zeszłam na dół tylko z torebką, bo tak jak polecił nie zabrałam ze sobą żadnych rzeczy. Po kolejnych 30 minutach siedzieliśmy w samolocie, który miał lecieć do Niemiec. Nadal nie podejrzewałam niczego. Podczas podróży próbowałam wypytać tatę, o cel naszego pobytu tam, ale nie chciał nic zdradzić. Gdy po kilku godzinach byliśmy na miejscu czekała na nas taksówka, która miała zawieść nas na wybrane przez tatę miejsce. Nie kryłam zdziwienia, kiedy podjechaliśmy pod halę sportową, pod którą zauważyłam autobus Skry.
-Czy idziemy na mecz? – zapytałam rozradowana.
-Tak, myślę, że tak.
-Dziękuję ci – rzuciłam mu się na szyję – jesteś kochany tato.
-Nie masz za co, mówiłem, że ci się spodoba – uśmiechnął się.
-Ale skąd masz bilety? Skąd wiedziałeś? – zapytałam.
-Konrad to mój przyjaciel, bilety nie trudno było załatwić… a skąd się dowiedziałem? Hmm, od kilku dni rozpaczasz, że nie ma Wojtusia w Bełchatowie, że był w Gdańsku, a teraz jest tu, nie trudno było się dowiedzieć.
-W sumie… ale tym bardziej dziękuję bardzo!
-No to mamy miejsca na dole koło Konrada, ty idziesz się najpierw przywitać z Wojtkiem czy idziesz ze mną?
-Przywitam się potem.
-Dobrze, to chodźmy.
Kiedy weszliśmy na halę było w niej już sporo ludzi, tata szukał wzrokiem przyjaciela, a ja się rozglądałam po zawodnikach. Kiedy zobaczyłam Wojtka, moje serce zaczęło bić jak oszalałe, chciałam wbiec na boisko i się z nim przywitać, ale powstrzymałam się i ostatecznie, postanowiłam nie pokazywać, że tu jestem i zrobić mu niespodziankę dopiero po meczu. Po kilku minutach tata znalazł Konrada i przeszliśmy do niego. Przywitałam się z nim i usiadłam. Tata zaczął z nim rozmawiać o Wojtku i nie czułam się zbyt komfortowo, ale mówił o nim same miłe rzeczy, więc w głębi duszy cieszyłam się.
Przez cały mecz starałam się być niezauważona, a uśmiechy skierowane w moją stronę musiałam ignorować, żeby zrobić Wojtkowi mega niespodziankę. Bełchatowscy siatkarze nie bez problemów, ale pokonali VfB Friedrischafen. Po ostatnim gwizdku tak jak większość kibiców udałam się na boisko, jednak w innym celu niż oni. Odszukałam Wojtka, który zajęty był rozdawaniem autografów.
-Bardzo dobry mecz, gratuluję – powiedziałam, kiedy podeszłam.
-Dziękuję bardzo – chyba początkowo nie rozpoznał mojego głosu, ale po kilku sekundach podniósł zaskoczony głowę.
-Ale naprawdę, świetnie graliście.
-Amelka! – krzyknął zadowolony i pocałował mnie, wywołując przy tym dźwięk zawodu wśród fanek – po czym zreflektował się i dodał – poczekaj chwilkę, muszę dokończyć.
-Jasne – odpowiedziałam i odsunęłam się na bok.
Po chwili pojawił się obok mnie i mocno przytulił do siebie.
-Co ty tu w ogóle robisz? – zapytał, a banan nie schodził mu z ust.
-Przyjechałam na mecz.
-Czemu nic nie mówiłaś?
-Sama nie wiedziałam, że tu będę, to był pomysł mojego taty, a że przyjaźni się z Konradem, nie było problemu…
-Jak się cieszę, że cię widzę. Tak bardzo tęskniłem…
-Ja też, Wojtuś, ja też… - powiedziałam i pocałowałam go.
____________________________________________________________
Następny w środę :)
Pozdrawiam. :*  

środa, 7 maja 2014

23. Jest tylko jedno szczęście w życiu: kochać i być kochanym

-Spokojnie, oni nie są naprawdę źli, nie bój się ich – zaśmiałam się.
Siedzieliśmy na kanapie, a do salonu weszła mama.
-Wróciłam wreszcie, byłam na konsultacji, niestety musiałam potwierdzić diagnozę… o przepraszam, nie wiedziałam, że masz gościa.
-Dzień dobry – wstał i pocałował w rękę moją mamę Wojtek.
-Dzień dobry – odpowiedziała.
-To jest Wojtek mamo, opowiadałam ci o nim.. a to moja mama Wojtek.
-Miło mi panią poznać – powiedział Włodarczyk.
-Mi również.
-Mam nadzieję, że Amelia nie mówiła o mnie złych rzeczy.
-Same superlatywy – uśmiechnęła się do niego.
-Miło, że się poznaliście, a teraz pójdziemy do mnie do pokoju.
-No jak chcecie, ale zapraszam Wojtek na obiad do nas w niedzielę, poznamy się lepiej.
-Niestety nie będę mógł, jedziemy do Niemiec na mecz… Może innym razem?
-Oczywiście, przyjedź kiedy będzie ci pasowało.
-Dziękuję bardzo za zaproszenie.
Po tych słowach wyciągnęłam go z salonu na górę do mojego pokoju.
-Nie jest chyba taka zła, co?
-Jest bardzo miła, poza tym zaprosiła mnie na obiad, to dobrze? – zapytał.
-Tak, chyba tak… - uśmiechnęłam się.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i koło 24, siatkarz zaczął szykować się do wyjścia, mówiąc, że powinien wyjść już dawno, bo może przeszkadza mojej mamie, a nie chciał wyjść na złego, jednak zatrzymałam go, aż do teraz, przekonując, że jej to nie przeszkadza.
-Jak chcesz to zostań noc, zmieścimy się – zaproponowałam.
-Nie nie chcę przeszkadzać, poza tym to niegrzeczne.
-Jak ja u ciebie spałam to było grzecznie? – zapytałam.
-Tak, bo mieszkam sam – uśmiechnął się.
Zeszliśmy na dół, Wojtek założył kurtkę i pożegnaliśmy się długim pocałunkiem, umówiliśmy się jeszcze na jutro na 18, bo potem nie będzie okazji, żeby się spotkać przez tydzień, więc chcieliśmy maksymalnie wykorzystać czas przed rozstaniem.
Wróciłam do salonu, w którym siedziała mama, myślałam, że już dawno śpi, ale jednak nie. Wiedziałam, że będzie chciała podzielić się swoją opinią odnośnie Wojtka. Miałam nadzieję, że jest nim zachwycona tak samo jak ja.
-Nie śpisz jeszcze? – zapytałam.
-Nie, czekałam, żeby porozmawiać.
-No i co?
-Fajny ten twój Wojtek, miły, przystojny, wysportowany, wygląda na inteligentnego, dobrze mu z oczu patrzy i co najważniejsze jest w tobie po uszy zakochany, zresztą ty w nim też…
-Mamoo…
-Przecież widzę jak na siebie patrzycie, ale to dobrze. Pięknie razem wyglądacie.
-Dziękuję bardzo – uśmiechnęłam się.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i padnięta poszłam wziąć prysznic, a potem momentalnie zasnęłam.
Rano obudził mnie przeraźliwie głośny dźwięk budzika. Oznaczało to, że jeśli nie chcę się spóźnić na drugie zajęcia to muszę się pospieszyć. Wstałam, wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie nie było taty, bo wrócił bardzo późno i jeszcze spał, mama zdążyła już chyba wyjść i na dole nie było nikogo. Zjadłam szybko płatki z mlekiem, wróciłam jeszcze umyć zęby, zabrałam torebkę i wyruszyłam na uczelnię. Podjechałam pod budynek, nie musząc nikogo pytać o znalezienie dobrej sali udałam się na górę i zajęłam miejsce koło Poli i jej znajomych, którzy już tam byli. Wykład rozpoczął się punktualnie o 10, miał trwać do 12, potem przerwa i kolejny wykład do 15, a potem wolne. Ku mojemu zdziwieniu i ogromnej radości wykładowca zaproponował nam staż ze sportowcami. Zaskoczyło mnie to bardzo, ponieważ w Krakowie dopiero najstarsze roczniki dostają jakiś sportowców pod swoją opiekę, a tutaj na początku drugiego semestru trzeciego roku tak wspaniała oferta. Bardzo ucieszyłam się na możliwość podjęcia takich praktyk. Do wyboru byli piłkarze: juniorzy, młodzicy, a nawet ci z Ekstraklasy, koszykarze, młodzi siatkarze. Byłam zdecydowana na zgłoszenie się do współpracy z młodymi siatkarzami, kiedy profesor powiedział, że możliwa jest również praca z siatkarzami PGE Skry, jest jeden warunek, tylko jedna osoba będzie miała taką szansę, a tego kto będzie tam pracował z chętnych osób wybiorą po krótkiej prezentacji zawodnicy wraz z trenerem. Zgłosiłam się więc do tego i gdybym ewentualnie nie została wybrana – do juniorów.
Zadowolona wyszłam z Polą do kawiarni na godzinną przerwę. Zamówiłam kawę i szarlotkę, którą uwielbiałam, ona wzięła to samo. Pogadałyśmy trochę i okazała się być naprawdę w porządku. Była bardzo miła i można było się z nią dogadać. Posiedziałyśmy trochę i nadszedł czas, żeby wrócić na zajęcia. Nie mogłam doczekać się ich zakończenia, powrotu do domu i spotkania z Włodarczykiem. Z jednej strony chciałam się z nim bardzo zobaczyć, ale z drugiej nie, bo nie cierpię rozstań, niby to tylko kilka dni, ale ostatnio spotykamy się bardzo często, właściwie odkąd się przeprowadziłam nie było jeszcze dnia, żebyśmy się nie widzieli.
Dotrwałam jakoś do końca wykładu, pożegnałam się ze znajomymi i wróciłam do domu, w którym jak zwykle nikogo nie było. Przebrałam się i postanowiłam mimo braku kulinarnego talentu przygotować dla wszystkich obiad. Zrobiłam jakiś makaron z sosem, który był łatwy do zrobienia, nawet dla takiego mistrza kuchni jak ja. Po przygotowaniu posiłku, musiałam zjeść go sama, bo rodzice jeszcze nie wrócili, a i Wojtek miał przyjechać dopiero za godzinę. Czas dłużył się nieubłaganie, z nudów poszłam się przebrać kolejny raz i umalować. W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam pewna, że to Wojtek i nie myliłam się, przez okno widziałam jego samochód stojący przed bramą.
-Heeeej – powiedział wchodząc i całując mnie w czoło.
-Witam, witam, wchodź dalej.
-Mam inną propozycję, chodźmy na spacer, jest ładnie jak na początek marca.
-Okej, tylko pójdę po kurtkę.
Ubrałam się i po chwili byłam gotowa do wyjścia.
-To gdzie idziemy? – zapytałam.
-Może coś zaproponujesz? To ty tu mieszkasz.
-Niedaleko jest taki park, mój ulubiony, kiedyś spędzałam tam dużo czasu, miałam tak, że nogi same mnie tam prowadziły, myślę, że to dobre miejsce– zaproponowałam.
-Okej, więc idźmy tam.
Spacerowaliśmy rozmawiając dosyć długo, w końcu zrobiło się tak zimno, że zaproponowałam przejście do mnie do domu, Wojtek zgodził się i poszliśmy. Kiedy weszliśmy w salonie siedziała mama, która zdążyła wrócić już z pracy, Włodarczyk przywitał się z nią, porozmawiali chwilę, a ja w tym czasie zrobiłam herbatę, potem weszliśmy na górę do mojego pokoju, usiedliśmy na łóżku i pijąc ciepły napój oglądaliśmy jakiś program w telewizji.
Przez cały ten czas myślałam, o tym, że nie chcę, żeby teraz wyjeżdżał  tak daleko i na tak długo, ale przecież nie mogłam mu tego powiedzieć, ani tym bardziej go zatrzymać, to jego praca i muszę to zrozumieć. Chciałam wykorzystać czas jaki nam został do rozstania maksymalnie.
-Wojtuś, a ty musisz wracać dziś do domu na noc?
-Złożyłaś mi właśnie niemoralną propozycję? – zapytał z szelmowskim uśmiechem.
-Nie myśl sobie za dużo, chciałam tylko, żebyś został, pogadalibyśmy, a rano pojedziesz sobie do Bełchatowa…
-Jak Miguel się dowie to mnie zabije…
-Ale się nie dowie, no nie bądź taki, Wojtek… - przybliżyłam się do niego.
-A co na to twoja mama?
-Nie przejmuj się nią, nie musi się interesować tym kto zostaje u mnie na noc, poza tym lubi cię i jesteśmy razem…
-W takim razie nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się cwaniacko – ale dziś nie śpimy na krańcach łóżka.
-No dobra… - uśmiechnęłam się.
Poszliśmy się umyć… osobno, kiedy Wojtek brał prysznic zeszłam na dół poinformować mamę, że siatkarz zostaje u nas na noc. Nie była zachwycona tą wiadomością, ale nie okazywała tego. Czułam jednak, że nie jest jej to na rękę. Zapytała jeszcze czy ma przygotować Wojtkowi pokój gościnny, powiedziałam, że nie będzie takiej konieczności, bo będzie spał u mnie. Ta wiadomość nie zadowoliła jej jeszcze bardziej, ale nie mówiła nic. Po chwili Włodarczyk wyszedł z łazienki, a ja wróciłam do niego na górę. Siedział zadowolony na łóżku i uśmiechał się. Weszłam do pokoju i usiadłam obok niego, a on od razu się na mnie rzucił.
-Wojtek, czekaj – próbowałam coś powiedzieć między pocałunkami.
-Co jest? – zapytał.
-Mama… na dole.
-Chwila – powiedział i wstał, zamknął drzwi na górę, a potem jeszcze te do pokoju – załatwione – powrócił do wcześniejszej czynności. Upadłam na łóżko i znalazłam się pod nim.
-Wojtek.. - próbowałam uwolnić się z jego objęć, niestety bezskutecznie, nadal swoimi pocałunkami doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Ale ty masz jutro, a w zasadzie dziś mecz – powiedziałam.
-Ale to nie jest teraz ważne.
-Ale nie wolno ci…
-Miękkie kolana mnie nie dotyczą – zaśmiał się, a po chwili całkowicie mu się oddałam. 
__________________________________________________________
No to jest, wybaczcie tą scenę na końcu.. XD
Kolejny pojawi się zapewne w sobotę. :)
Pozdrawiam :*