sobota, 15 listopada 2014

50. Koniec = początek?

-Co ty odpierdalasz? - spojrzałam na niego wściekła i odsunęłam się. 
-Przepraszam to nie miało tak wyjść. 
-A jak 
-Nie wiemprzepraszamAmelka nie chciałem znów wszystkiego spieprzyć. 
-Muszę już iść - zaczęłam zbierać swoje rzeczy. 
-Zaczekajnie wychodź. Ja cię kocham. 
-A ja kocham Wojtkacześć. 
Sądziłamże już wszystko między nami jasneJesteśmy przyjaciółmi i nikim więcejMoje uczucia do niego zostały stłumione i za nic nie chciałamżeby już odżyłyBałam się tegobo czułamże nadal nie jest mi obojętny, a teraz przekroczył granicęktórą wspólnie wyznaczyliśmyzniszczył to co udało się już odbudować po wcześniejszych wydarzeniachNie wiedziałam co o tym myślećbałam się tego co teraz będzie. 
Wróciłam do pokoju, na łóżku siedział Wojtek. 
-Byłaś u kolejnego kochasia? - wyraźnie czuć było od niego alkohol.  
-Co ty pieprzysz? Jesteś pijany. 
-Co ja pieprzę? Lepiej powiedz z kim ty się pieprzysz! 
-Jesteś pijany, przestań.  
-Nie jestem.  
-Wychodzę, nie chcę, żebyś żałował tego co teraz powiesz, cześć.  
-Pewnie, leć do Michałka, leć. 
Zabolało mnie to co powiedział. Niby był pijany, ale mimo to trafił w czuły punkt. Michał nie był mi do końca obojętny, ale też nie zrobiłam nic złego z nim, nie zdradziłam Wojtka, a nawet po raz kolejny odrzuciłam Kubiaka. Czułam się z tym źle, nie wiedziałam gdzie iść, nogi same zaprowadziły mnie pod pokój Kłosa i Wrony.  
-Hej, gdzie Wojtka zgubiłaś? 
-Tego palanta? Siedzi pijany w pokoju i wmawia mi, że mam jakiegoś kochasia. Wcześniej w restauracji zrobił mi awanturę, bo kelner się do mnie uśmiechnął.  
-Czy jego już totalnie popierdoliło? Nie wiem, ja naprawdę nie wiem co on ma w tym łbie.  
-No właśnie, nie przejmuj się, on tak na pewno nie myśli - próbowali mnie pocieszyć. 
-Ale on cały czas mi nie ufa, na każdym kroku próbuje udowodnić mi zdradę. Jest cholernie zazdrosny, a ja mam tego naprawdę dosyć. Za każdym razem jest to samo. Mówi, że się ogarnie, że to się już nigdy więcej nie powtórzy i zawsze, ale to zawsze kończy się jak poprzednio... - nie mogłam powstrzymać łez - może lepiej będzie jak się po prostu rozstaniemy.  
-Nie mów tak. Nie podejmuj decyzji pochopnie.  
-No właśnie, on zasłużył na jeszcze jedną szansę - starali się go bronić. 
-Ja rozumiem, że go bronicie, bo to wasz przyjaciel, ja przecież też go kocham, ale nie może tak być. 
-Nie płacz Amelka, daj mu ostatnią szansę. Jeszcze będzie dobrze - podeszli i obaj przytulili mnie, w tym momencie do pokoju wszedł Wojtek, a ja jak oparzona odsunęłam się od chłopaków. 
-Nawet wy?! - wykrzyczał - skurwysyny - dodał pod nosem - myślałem, że się przyjaźnimy! 
-Ratujemy ci związek debilu, staramy się naprawić to co ty spieprzyłeś. 
-Ratujecie mi związek? - zaśmiał się - ratujecie go obściskując się z nią i to obydwaj na raz? Nie wierzę.  
-Ja nie wierzę, że jesteś takim dupkiem. Twoja dziewczyna przez ciebie płacze, a ty zamiast spróbować to naprawić wolisz się na nas wyżywać i wymyślać jakieś głupoty.  
-Może rzeczywiście nie powinniśmy jej odradzać zostawienia ciebie i tak masz nas za dupków - Wojciech zrobił zaskoczoną minę, chyba nie spodziewał się, że sprawa jest na tyle poważna. 
-Możecie zostawić nas na chwilę samych? - zapytał i w momencie wytrzeźwiał. Andrzej spojrzał na mnie pytająco. Kiwnęłam głową, żeby nas zostawili.  
-Możemy, ale cały czas czuwamy - powiedzieli i opuścili pokój. 
W pomieszczeniu zapanowało milczenie. Próbowałam przestać płakać, ale nie mogłam. Kochałam Wojtka, a on ciągle mi nie ufał, za każdym razem zachowywał się tak samo. Głupi uśmiech kelnera spowodował u niego kolejny wybuch zazdrości. Ja rozumiem kochamy się, zazdrość czasem jest nawet fajna, pokazuje, że tej drugiej osobie nadal na nas zależy, ale to co wyprawia Włodarczyk nie jest nawet trochę w porządku. To chora zazdrość, która niepostrzeżenie niszczy nasz związek.  
-Amelka …. - zaczął w końcu. 
-Nie przepraszaj Wojtek - postanowiłam powiedzieć mu co naprawdę myślę - musimy od siebie odpocząć. Tak będzie najlepiej dla nas obojga. Może nabierzesz... nabierzemy trochę dystansu do całej tej sprawy. Ja rozumiem, że kiedyś zawiodłam twoje zaufanie tym, co się wydarzyło z Miśkiem, ale to jest już dawno za nami, nie musisz roztrząsać tego przy każdej okazji. Nadal jesteśmy razem i myślałam, że zrozumiałeś, że to nic dla mnie nie znaczyło, że liczysz się tylko ty. Jednak chyba według ciebie tak nie jest. Walczyłam z tym, starałam się łagodzić za każdym razem sytuację. Teraz mam dość, poddaję się.  
-Ale jak to, Amelka. Nie możesz mi tego zrobić.  
-Musimy dać sobie trochę czasu, dam widzisz jak to teraz wygląda. Jest beznadziejnie.  
-Ale, ale.. ja cię przecież kocham! 
-Uspokój się. Ja też cię kocham, ale nie mogę tego dłużej znieść. Za dużo było drugich szans. Po powrocie z Wrocławia zabiorę swoje rzeczy.  
-Wyprowadzasz się?  
-Na jakiś czas przeniosę się do Łodzi. Przepraszam. 
Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez, kolejne zaczęły mi spływać po policzkach, bałam się tego co powiedziałam, nie chciałam, żeby to się zakończyło, ale również nie mogłam dłużej tak żyć. Wyszłam z pokoju, a Wojtek? Nawet nie próbował mnie zatrzymać. Pod pokojem stalli Kłos z Wroną, wiedzieli, że nie wydarzyło się nic dobrego. Nie powiedzieli nawet słowa. Nie wiedziałam czemu, ale wróciłam do pokoju Michała.  Zapłakana z napuchniętymi oczami i rozmazanym makijażem, z potarganymi włosami, pociągając nosem zapukałam do drzwi Kubiaka. Tak samo jak kilka miesięcy wcześniej, otworzył mi z uśmiechem na ustach. Nie zastanawiałam się długo. Rzuciłam mu się na szyję i mocno w niego wtuliłam. Nie potrzebowaliśmy słów. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Nie mogłam się powstrzymać, nasze usta zbliżyły się. Chciałam go pocałować, nie liczyło się już nic innego. Wtedy Michał odsunął się i powiedział: 
-Tak naprawdę nie chcesz tego. Będziesz żałować jeśli to zrobimy. Chcesz odreagować, a ja nie chcę znów cierpieć. Przepraszam.  
Stałam oszołomiona. Jego słowa trafiły do mnie. Rozumiałam go.  
-To ja przepraszam - powiedziałam tylko i wyszłam.  
Poczułam się jak idiotka. Zabrałam swoje rzeczy z pokoju, w którym na szczęście nie było Wojtka. Miałam już dosyć tego miejsca. Nie chciałam zostawać na mecze, bilet zostawiłam portierowi. Wsiadłam w samochód i chociaż nie lubiłam jeździć w nocy, ruszyłam w drogę do Bełchatowa. Dzisiejszy dzień był jednym z gorszych w moim życiu. Najpierw zerwałam z chłopakiem, którego naprawdę kocham, potem biegnę i rzucam się w ramiona, najlepszemu przyjacielowi, który mnie kocha. Nie wiem czemu tak się stało. Nie chciałam, żeby Michał myślał, że chciałam go tylko wykorzystać. On zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Podziwiam go, za to, że nie wykorzystał mojej chwili słabości, tego, że pokłóciłam się z Włodarczykiem. Pewnie chciał tego tak samo jak ja, a mimo to powstrzymał się, zachował zimną krew. Jakaś mała cząstka mnie była na niego wściekła, jednak w głębi serca dziękowałam mu za to, że nie dopuścił do niczego. Nie chciałam go znów skrzywdzić, ani sprawić, żeby poczuł się jak przedmiot, który jest ważny tylko wtedy, gdy jest potrzebny. 
W mieszkaniu byłam o 2 w nocy. Wzięłam tylko szybki prysznic i położyłam się spać. Byłam strasznie zmęczona, dlatego po chwili zasnęłam.  Rano obudziłam się z dziwnym uczuciem. Od dłuższego czasu pierwszy raz nie było obok mnie Wojtka. Patrzyłam na puste miejsce i w oczach stanęły mi łzy. Sama byłam jednak sobie winna, nie wiedziałam czego chcę to mam. Następnego dnia spakowałam rzeczy i z bólem serca wyszłam z mieszkania. Nie wiedziałam czy jeszcze kiedykolwiek tu wrócę, bałam się, ale nie mogłam przecież zrobić nic innego.  
[dwa dni później] 
Wróciłam do domu rodziców, nie pytali o nic. Udawali, że nic się nie wydarzyło. Tak było dla mnie nawet lepiej, nie musiałam im nic tłumaczyć. Zresztą u nich też nie było kolorowo, matka zachowywała jakiś dziwny dystans do ojca. Wiedziałam, że było to związane z Przemkiem, ale nie miałam siły z nią o tym rozmawiać. Całymi dniami siedziałam u siebie w pokoju i uczyłam się na egzaminy. Miałam sporo zaległości przez pracę w Skrze. Tylko to pozwalało mi na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Spędzałam właśnie kolejną godzinę na nauce, kiedy odezwał się telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Wojtka. Ucieszyłam się. Odebrałam.  
-Słucham.  
-Jednak się wyprowadziłaś? - zapytała w jego głosie słychać było zawiedzenie.  
-Tak.  
-Nie wiem co powiedzieć, liczyłem, że zmienisz zdanie.  
Zapadła cisza. 
-Możemy się spotkać? - zapytał nagle - chciałem porozmawiać. 
-Yhym, pewnie - odpowiedziałam.  
-Może być za godzinę? 
-Uczę się do sesji... - zaskoczył mnie tą propozycją.  
-To może jutro. Chciałbym porozmawiać, przemyślałem sobie to wszystko.  
-Okej, jutro mam czas.  
-O której ci pasuje?  
-Może być 18?  
-Jak najbardziej, przyjadę po ciebie.  
-Dobrze - uśmiechnęłam się.  
-To do zobaczenia.  
-Do widzenia. 
W nocy nie mogłam zasnąć, długo rozmyślałam o Wojtku i jutrzejszym spotkaniu, którego nie mogłam się doczekać i jednocześnie cholernie się bałam. Nie wiedziałam czego się spodziewać.  
Następnego dnia już od 16 rozpoczęłam przygotowania do spotkania. Wykąpałam się, zakręciłam włosy. Umalowałam się i na sam koniec założyłam sukienkę, tę którą dostałam od Miśka. Uwielbiałam ją i czułam się w niej dobrze. Długo zastanawiałam się czy to odpowiedni ubiór aczkolwiek uznałam go za stosowny. O 17.30 byłam gotowa. Kiedy pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi cała w skowronkach pobiegłam otworzyć.  

 ____________________________________________
Jest kolejny. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Pozdrawiam :*