’’Kochanie,
spałaś tak słodko, że nie chciałem Cię budzić. Dziękuję. Będę tęsknił… Widzimy
się dopiero za tydzień. Będę dzwonił, pisał… Mam nadzieję, że te siedem dni
minie szybko.
Usychający
z tęsknoty Wojtek.”
Uśmiechnęłam się mimowolnie, chociaż wolałabym, żeby mnie
obudził, żebym mogła pożegnać się z nim osobiście, no ale czasu nie cofnę.
Ubrałam się szybko, umalowała i zeszłam na dół gdzie ku mojemu zaskoczeniu
siedzieli rodzice, odkąd przyjechałam nie zastałam ich obydwojga rano, przy
jednym stole.
-Dzień dobry – przywitałam się.
-Dzień dobry – odpowiedzieli razem.
-Co zjesz? – zapytała mama.
-Nic, jestem już prawie spóźniona na zajęcia, będę potem
to porozmawiamy, pa! – rzuciłam jeszcze na wyjście i opuściłam dom, wsiadłam do
samochodu i pojechałam na uczelnię, po kilku godzinach wróciłam, ale nikogo już
w domu nie zastałam. Koło 18 włączyłam tv, żeby dopingować Skrę w meczu z
Lotosem, poszło gładko. MVP zasłużenie zgarnął Karol Kłos, Wojtek też grał co
napawało mnie ogromną dumą. Zadzwonił po meczu, pogratulowałam mu,
rozmawialiśmy dosyć długo, w końcu musiał iść na kolację, więc pożegnaliśmy się
i poszłam pod prysznic, a potem spać.
Kolejne dni mijały tak samo, wstawałam, jechałam na
uczelnię, wracałam do domu, rozmawiałam z Wojtkiem, przeglądałam notatki,
rozmawiałam z Wojtkiem, szłam spać, wstawałam… i tak do piątku, w sobotę
odpadła uczelnia, więc nareszcie mogłam się wyspać. Dziwiłam się sama sobie,
ale tęskniłam bardzo za Wojtkiem i zrobiłabym wszystko, żeby móc go choć na
chwilę zobaczyć, czy przytulić się do niego.
Siedziałam właśnie w salonie oglądając mecz Jastrzębskiego
Węgla, kiedy do pokoju wszedł tato.
-Hmm, mam dla ciebie niespodziankę…
-Tato, wiesz, że tego nie lubię, o co chodzi?
-Jedziemy na wycieczkę – uśmiechnął się.
-To udanej zabawy życzę, zaopiekuję się domem, psa nie
mamy, więc nie będzie problemu…
-Mówiąc jedziemy miałem na myśli mnie i ciebie – zaśmiał
się.
-Ale mi się nie chce nigdzie ruszać… Wolałabym zostać w
domu.
-Uwierz, że nie pożałujesz, samolot mamy jutro o 9, na 15
będziemy na miejscu.
-Może powiesz mi chociaż gdzie jedziemy?
-Nie ma nawet takiej opcji…
-To jak mam się ubrać, ile wziąć bagaży?
-Ubierz się ładnie… a bagaży nie musisz dużo brać, wracamy
wieczorem tego samego dnia.
-Okej, dziękuję – powiedziałam.
-Nie ma za co, obiecuję, że nie będziesz żałować.
Posiedziałam jeszcze chwilę przed tv i w końcu znużona
zasnęłam, obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz –
Wojtek, zaspana odebrałam telefon.
-Hej kochanie – usłyszałam jego przyjemny głos.
-Cześć Wojtuś, co tam?
-Jesteśmy już w Niemczech… i nudno, właśnie wróciłem z
treningu, a co u ciebie?
-Właśnie się obudziłam, nic ciekawego nie robię.
-Obudziłem cię? Przepraszam.
-Nie masz za co i tak powinnam już dawno wstać.
-Wiesz co?
-Hmm?
-Tęsknię za tobą, to siedem pustych dni…
-Ja też, chciałabym, żebyś już wrócił…
-Chyba zaraz wsiądę w samolot i będę w Łodzi..
-Nie możesz!
-A kto mi zabroni? Przecież Miguel się nie dowie…
-Nie Wojtek, musisz być gotowy na jutrzejszy mecz.
-No dobrze.
-Muszę kończyć, bo tata mnie woła, pa.
-No paaa.
Odwróciłam się do taty, który chciał coś wcześniej.
-Jadę jeszcze na chwilę do firmy, bo jutro wyjeżdżamy i
nie będzie czasu, muszę przekazać wszystko Piotrowi.
-Tylko dlatego przerwałeś mi rozmowę? – zapytałam.
-W zasadzie to tak, poza tym chciałem ci jeszcze
powiedzieć, żebyś się przygotowała na jutro, bo dzień będzie męczący.
-Okej…
-To ja idę.
-Cześć.
Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić, co to za
niespodzianka i dokąd mnie zabiera. Nie lubiłam takich rzeczy, a tato doskonale
o tym wiedział. Musiało to być coś super, skoro stwierdził, że na pewno mi się
spodoba. Chyba, że ten pomysł podoba się jemu i twierdzi, że skoro dla niego
jest to dobre to będzie i dla mnie. Miałam tylko nadzieję, że nie pojedziemy
łowić ryb, ani coś równie nudnego. Chociaż na ryby nie lecielibyśmy samolotem…
Nie pozostało mi nic innego jak czekanie do jutra i przekonanie się o tym co
będzie tą niespodzianką.
Prawie od razu jak wyszedł z domu poszłam się wykąpać i
spać, chciałam być wypoczęta przed jutrem, bo nie wiedziałam co mnie czeka. Od
razu po wejściu do łóżka odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Rano przed 8 obudziły mnie krzyki taty z dołu, który
wołał, żebym zaczęła się już ubierać, bo na 9 musimy być na lotnisku. Zapytałam
czy łaskawie może mi powiedzieć gdzie lecimy, ale ignorował mnie. Po 30
minutach byłam gotowa do wyjścia, zeszłam na dół tylko z torebką, bo tak jak
polecił nie zabrałam ze sobą żadnych rzeczy. Po kolejnych 30 minutach
siedzieliśmy w samolocie, który miał lecieć do Niemiec. Nadal nie podejrzewałam
niczego. Podczas podróży próbowałam wypytać tatę, o cel naszego pobytu tam, ale
nie chciał nic zdradzić. Gdy po kilku godzinach byliśmy na miejscu czekała na
nas taksówka, która miała zawieść nas na wybrane przez tatę miejsce. Nie kryłam
zdziwienia, kiedy podjechaliśmy pod halę sportową, pod którą zauważyłam autobus
Skry.
-Czy idziemy na mecz? – zapytałam rozradowana.
-Tak, myślę, że tak.
-Dziękuję ci – rzuciłam mu się na szyję – jesteś kochany
tato.
-Nie masz za co, mówiłem, że ci się spodoba – uśmiechnął
się.
-Ale skąd masz bilety? Skąd wiedziałeś? – zapytałam.
-Konrad to mój przyjaciel, bilety nie trudno było
załatwić… a skąd się dowiedziałem? Hmm, od kilku dni rozpaczasz, że nie ma
Wojtusia w Bełchatowie, że był w Gdańsku, a teraz jest tu, nie trudno było się
dowiedzieć.
-W sumie… ale tym bardziej dziękuję bardzo!
-No to mamy miejsca na dole koło Konrada, ty idziesz się
najpierw przywitać z Wojtkiem czy idziesz ze mną?
-Przywitam się potem.
-Dobrze, to chodźmy.
Kiedy weszliśmy na halę było w niej już sporo ludzi, tata
szukał wzrokiem przyjaciela, a ja się rozglądałam po zawodnikach. Kiedy
zobaczyłam Wojtka, moje serce zaczęło bić jak oszalałe, chciałam wbiec na
boisko i się z nim przywitać, ale powstrzymałam się i ostatecznie, postanowiłam
nie pokazywać, że tu jestem i zrobić mu niespodziankę dopiero po meczu. Po
kilku minutach tata znalazł Konrada i przeszliśmy do niego. Przywitałam się z
nim i usiadłam. Tata zaczął z nim rozmawiać o Wojtku i nie czułam się zbyt
komfortowo, ale mówił o nim same miłe rzeczy, więc w głębi duszy cieszyłam się.
Przez cały mecz starałam się być niezauważona, a uśmiechy
skierowane w moją stronę musiałam ignorować, żeby zrobić Wojtkowi mega
niespodziankę. Bełchatowscy siatkarze nie bez problemów, ale pokonali VfB
Friedrischafen. Po ostatnim gwizdku tak jak większość kibiców udałam się na
boisko, jednak w innym celu niż oni. Odszukałam Wojtka, który zajęty był
rozdawaniem autografów.
-Bardzo dobry mecz, gratuluję – powiedziałam, kiedy
podeszłam.
-Dziękuję bardzo – chyba początkowo nie rozpoznał mojego
głosu, ale po kilku sekundach podniósł zaskoczony głowę.
-Ale naprawdę, świetnie graliście.
-Amelka! – krzyknął zadowolony i pocałował mnie, wywołując
przy tym dźwięk zawodu wśród fanek – po czym zreflektował się i dodał –
poczekaj chwilkę, muszę dokończyć.
-Jasne – odpowiedziałam i odsunęłam się na bok.
Po chwili pojawił się obok mnie i mocno przytulił do
siebie.
-Co ty tu w ogóle robisz? – zapytał, a banan nie schodził
mu z ust.
-Przyjechałam na mecz.
-Czemu nic nie mówiłaś?
-Sama nie wiedziałam, że tu będę, to był pomysł mojego
taty, a że przyjaźni się z Konradem, nie było problemu…
-Jak się cieszę, że cię widzę. Tak bardzo tęskniłem…
-Ja też, Wojtuś, ja też… - powiedziałam i pocałowałam go.
____________________________________________________________
Następny w środę :)
Pozdrawiam. :*
Pozdrawiam. :*
Ale super prezent jej tata zrobił. Też tak chcę. Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdzial.
OdpowiedzUsuńWidziałam, że ta niespodzianka będzie jak najbardziej na tak! Zawód fanek, Boże hahahahahahahaahahahahahahaha! Ja to sobie wyobraziłam! Słuchaj, jest zbyt słodko i wiem, że planujesz coś zepsuć, ale nie rób tego! pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNatrafiłam dziś na twojego bloga i bardzo mi się spodobał,będę często tu zaglądać.
Ale świetny prezent jej tata zrobił,też taki chce ! ;)
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
P.s
Mogłabyś mnie informować o swoich nowych rozdziałach?
Byłabym wdzięczna ;*
jasne, a gdzie Cię informować? :)
Usuń