środa, 7 maja 2014

23. Jest tylko jedno szczęście w życiu: kochać i być kochanym

-Spokojnie, oni nie są naprawdę źli, nie bój się ich – zaśmiałam się.
Siedzieliśmy na kanapie, a do salonu weszła mama.
-Wróciłam wreszcie, byłam na konsultacji, niestety musiałam potwierdzić diagnozę… o przepraszam, nie wiedziałam, że masz gościa.
-Dzień dobry – wstał i pocałował w rękę moją mamę Wojtek.
-Dzień dobry – odpowiedziała.
-To jest Wojtek mamo, opowiadałam ci o nim.. a to moja mama Wojtek.
-Miło mi panią poznać – powiedział Włodarczyk.
-Mi również.
-Mam nadzieję, że Amelia nie mówiła o mnie złych rzeczy.
-Same superlatywy – uśmiechnęła się do niego.
-Miło, że się poznaliście, a teraz pójdziemy do mnie do pokoju.
-No jak chcecie, ale zapraszam Wojtek na obiad do nas w niedzielę, poznamy się lepiej.
-Niestety nie będę mógł, jedziemy do Niemiec na mecz… Może innym razem?
-Oczywiście, przyjedź kiedy będzie ci pasowało.
-Dziękuję bardzo za zaproszenie.
Po tych słowach wyciągnęłam go z salonu na górę do mojego pokoju.
-Nie jest chyba taka zła, co?
-Jest bardzo miła, poza tym zaprosiła mnie na obiad, to dobrze? – zapytał.
-Tak, chyba tak… - uśmiechnęłam się.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i koło 24, siatkarz zaczął szykować się do wyjścia, mówiąc, że powinien wyjść już dawno, bo może przeszkadza mojej mamie, a nie chciał wyjść na złego, jednak zatrzymałam go, aż do teraz, przekonując, że jej to nie przeszkadza.
-Jak chcesz to zostań noc, zmieścimy się – zaproponowałam.
-Nie nie chcę przeszkadzać, poza tym to niegrzeczne.
-Jak ja u ciebie spałam to było grzecznie? – zapytałam.
-Tak, bo mieszkam sam – uśmiechnął się.
Zeszliśmy na dół, Wojtek założył kurtkę i pożegnaliśmy się długim pocałunkiem, umówiliśmy się jeszcze na jutro na 18, bo potem nie będzie okazji, żeby się spotkać przez tydzień, więc chcieliśmy maksymalnie wykorzystać czas przed rozstaniem.
Wróciłam do salonu, w którym siedziała mama, myślałam, że już dawno śpi, ale jednak nie. Wiedziałam, że będzie chciała podzielić się swoją opinią odnośnie Wojtka. Miałam nadzieję, że jest nim zachwycona tak samo jak ja.
-Nie śpisz jeszcze? – zapytałam.
-Nie, czekałam, żeby porozmawiać.
-No i co?
-Fajny ten twój Wojtek, miły, przystojny, wysportowany, wygląda na inteligentnego, dobrze mu z oczu patrzy i co najważniejsze jest w tobie po uszy zakochany, zresztą ty w nim też…
-Mamoo…
-Przecież widzę jak na siebie patrzycie, ale to dobrze. Pięknie razem wyglądacie.
-Dziękuję bardzo – uśmiechnęłam się.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i padnięta poszłam wziąć prysznic, a potem momentalnie zasnęłam.
Rano obudził mnie przeraźliwie głośny dźwięk budzika. Oznaczało to, że jeśli nie chcę się spóźnić na drugie zajęcia to muszę się pospieszyć. Wstałam, wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie nie było taty, bo wrócił bardzo późno i jeszcze spał, mama zdążyła już chyba wyjść i na dole nie było nikogo. Zjadłam szybko płatki z mlekiem, wróciłam jeszcze umyć zęby, zabrałam torebkę i wyruszyłam na uczelnię. Podjechałam pod budynek, nie musząc nikogo pytać o znalezienie dobrej sali udałam się na górę i zajęłam miejsce koło Poli i jej znajomych, którzy już tam byli. Wykład rozpoczął się punktualnie o 10, miał trwać do 12, potem przerwa i kolejny wykład do 15, a potem wolne. Ku mojemu zdziwieniu i ogromnej radości wykładowca zaproponował nam staż ze sportowcami. Zaskoczyło mnie to bardzo, ponieważ w Krakowie dopiero najstarsze roczniki dostają jakiś sportowców pod swoją opiekę, a tutaj na początku drugiego semestru trzeciego roku tak wspaniała oferta. Bardzo ucieszyłam się na możliwość podjęcia takich praktyk. Do wyboru byli piłkarze: juniorzy, młodzicy, a nawet ci z Ekstraklasy, koszykarze, młodzi siatkarze. Byłam zdecydowana na zgłoszenie się do współpracy z młodymi siatkarzami, kiedy profesor powiedział, że możliwa jest również praca z siatkarzami PGE Skry, jest jeden warunek, tylko jedna osoba będzie miała taką szansę, a tego kto będzie tam pracował z chętnych osób wybiorą po krótkiej prezentacji zawodnicy wraz z trenerem. Zgłosiłam się więc do tego i gdybym ewentualnie nie została wybrana – do juniorów.
Zadowolona wyszłam z Polą do kawiarni na godzinną przerwę. Zamówiłam kawę i szarlotkę, którą uwielbiałam, ona wzięła to samo. Pogadałyśmy trochę i okazała się być naprawdę w porządku. Była bardzo miła i można było się z nią dogadać. Posiedziałyśmy trochę i nadszedł czas, żeby wrócić na zajęcia. Nie mogłam doczekać się ich zakończenia, powrotu do domu i spotkania z Włodarczykiem. Z jednej strony chciałam się z nim bardzo zobaczyć, ale z drugiej nie, bo nie cierpię rozstań, niby to tylko kilka dni, ale ostatnio spotykamy się bardzo często, właściwie odkąd się przeprowadziłam nie było jeszcze dnia, żebyśmy się nie widzieli.
Dotrwałam jakoś do końca wykładu, pożegnałam się ze znajomymi i wróciłam do domu, w którym jak zwykle nikogo nie było. Przebrałam się i postanowiłam mimo braku kulinarnego talentu przygotować dla wszystkich obiad. Zrobiłam jakiś makaron z sosem, który był łatwy do zrobienia, nawet dla takiego mistrza kuchni jak ja. Po przygotowaniu posiłku, musiałam zjeść go sama, bo rodzice jeszcze nie wrócili, a i Wojtek miał przyjechać dopiero za godzinę. Czas dłużył się nieubłaganie, z nudów poszłam się przebrać kolejny raz i umalować. W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam pewna, że to Wojtek i nie myliłam się, przez okno widziałam jego samochód stojący przed bramą.
-Heeeej – powiedział wchodząc i całując mnie w czoło.
-Witam, witam, wchodź dalej.
-Mam inną propozycję, chodźmy na spacer, jest ładnie jak na początek marca.
-Okej, tylko pójdę po kurtkę.
Ubrałam się i po chwili byłam gotowa do wyjścia.
-To gdzie idziemy? – zapytałam.
-Może coś zaproponujesz? To ty tu mieszkasz.
-Niedaleko jest taki park, mój ulubiony, kiedyś spędzałam tam dużo czasu, miałam tak, że nogi same mnie tam prowadziły, myślę, że to dobre miejsce– zaproponowałam.
-Okej, więc idźmy tam.
Spacerowaliśmy rozmawiając dosyć długo, w końcu zrobiło się tak zimno, że zaproponowałam przejście do mnie do domu, Wojtek zgodził się i poszliśmy. Kiedy weszliśmy w salonie siedziała mama, która zdążyła wrócić już z pracy, Włodarczyk przywitał się z nią, porozmawiali chwilę, a ja w tym czasie zrobiłam herbatę, potem weszliśmy na górę do mojego pokoju, usiedliśmy na łóżku i pijąc ciepły napój oglądaliśmy jakiś program w telewizji.
Przez cały ten czas myślałam, o tym, że nie chcę, żeby teraz wyjeżdżał  tak daleko i na tak długo, ale przecież nie mogłam mu tego powiedzieć, ani tym bardziej go zatrzymać, to jego praca i muszę to zrozumieć. Chciałam wykorzystać czas jaki nam został do rozstania maksymalnie.
-Wojtuś, a ty musisz wracać dziś do domu na noc?
-Złożyłaś mi właśnie niemoralną propozycję? – zapytał z szelmowskim uśmiechem.
-Nie myśl sobie za dużo, chciałam tylko, żebyś został, pogadalibyśmy, a rano pojedziesz sobie do Bełchatowa…
-Jak Miguel się dowie to mnie zabije…
-Ale się nie dowie, no nie bądź taki, Wojtek… - przybliżyłam się do niego.
-A co na to twoja mama?
-Nie przejmuj się nią, nie musi się interesować tym kto zostaje u mnie na noc, poza tym lubi cię i jesteśmy razem…
-W takim razie nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się cwaniacko – ale dziś nie śpimy na krańcach łóżka.
-No dobra… - uśmiechnęłam się.
Poszliśmy się umyć… osobno, kiedy Wojtek brał prysznic zeszłam na dół poinformować mamę, że siatkarz zostaje u nas na noc. Nie była zachwycona tą wiadomością, ale nie okazywała tego. Czułam jednak, że nie jest jej to na rękę. Zapytała jeszcze czy ma przygotować Wojtkowi pokój gościnny, powiedziałam, że nie będzie takiej konieczności, bo będzie spał u mnie. Ta wiadomość nie zadowoliła jej jeszcze bardziej, ale nie mówiła nic. Po chwili Włodarczyk wyszedł z łazienki, a ja wróciłam do niego na górę. Siedział zadowolony na łóżku i uśmiechał się. Weszłam do pokoju i usiadłam obok niego, a on od razu się na mnie rzucił.
-Wojtek, czekaj – próbowałam coś powiedzieć między pocałunkami.
-Co jest? – zapytał.
-Mama… na dole.
-Chwila – powiedział i wstał, zamknął drzwi na górę, a potem jeszcze te do pokoju – załatwione – powrócił do wcześniejszej czynności. Upadłam na łóżko i znalazłam się pod nim.
-Wojtek.. - próbowałam uwolnić się z jego objęć, niestety bezskutecznie, nadal swoimi pocałunkami doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Ale ty masz jutro, a w zasadzie dziś mecz – powiedziałam.
-Ale to nie jest teraz ważne.
-Ale nie wolno ci…
-Miękkie kolana mnie nie dotyczą – zaśmiał się, a po chwili całkowicie mu się oddałam. 
__________________________________________________________
No to jest, wybaczcie tą scenę na końcu.. XD
Kolejny pojawi się zapewne w sobotę. :)
Pozdrawiam :* 

2 komentarze:

  1. Mogę przeznaczyć cały ten komentarz na śmiech?! Tyle na to czekałam, to takie bjuti, że normalnie nie moge. :'''') Mam nadzieję, że będą z tego dzieci, gromadka! Och ech ach! Dobra wiem, że masz mnie dość. Życzę dobranoc młodym kochankom. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Czekam na sobote :p pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń