sobota, 26 kwietnia 2014

20. Miłość sil­ne ma ra­miona, ona, je­dyna pot­ra­fi połączyć dwa światy.

-Hej Wooojtuuuuś!
-Cześć Amelka – powiedział uśmiechając się szeroko, a potem całując w policzek.
Przez chwilę zapanowało trochę kłopotliwe milczenie, ale w końcu się odezwał.
-Chyba musimy pogadać…
-O czym?
-O wczorajszym dniu… Wiem, że może jest za wcześnie, ale… Nie wiem jak to powiedzieć.
-Najlepiej prosto z mostu.
-Zostaniesz moją dziewczyną?
-No nie wiem, nie wiem panie Włodarczyk – odpowiedziałam poważnie.
-Dobra nie było tematu, nie ważne.
-No co ty? Tak łatwo się poddajesz?
-Skoro nie wiesz, to chyba sprawa jest prosta, wygłupiłem się.
-Wojtek! Chcę z tobą być! Chcę być twoją dziewczyną!
-Naprawdę? – zapytał z nadzieją.
-Tak!
Po tym zapewnieniu nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Czułam, że dobrze zrobiłam, że przy nim będę szczęśliwa i bezpieczna. Kiedy odsunęliśmy się od siebie, byłam zadowolona i pełna nadziei, że teraz wszystko będzie dobrze. W końcu wyruszyliśmy w drogę do Bełchatowa, rozmawialiśmy o przyszłości, o nas. Oboje nie wiedzieliśmy jak to się ułoży, ale chcieliśmy spróbować. Wojtek zaproponował, żebyśmy dziś po meczu poszli z chłopakami ze Skry na imprezę, która miała być u Kłosa. Zgodziłam się, bo nie miałam innych planów, a chciałam spędzić trochę czasu z Włodarczykiem. Postanowił też, że właśnie tam przedstawi mnie im jako swoją dziewczynę.
-Nie masz nic przeciwko temu?
-No pewnie, że nie mam – uśmiechnęłam się.
Po niecałej godzinie byliśmy pod halą, siatkarz wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi, potem przeszedł do bagażnika i wyciągnął torbę, w której miał rzeczy na mecz. Złapał mnie za rękę i weszliśmy na halę, w której jak zawsze nie było jeszcze nikogo, tyko przy głównym wejściu stało kilka osób, które czekało na otwarcie. Wojtek musiał iść do szatni, pożegnaliśmy się pocałunkiem i poszłam na wskazane przez niego miejsce, które znajdowało się bardzo blisko kwadratu dla rezerwowych. Na halę zaczęli przybywać kibice, najpierw Klub Kibica z Bełchatowa, potem normalni kibice, na końcu kilka osób, które przyjechały dopingować drużynę z Bydgoszczy. W końcu na parkiet, żeby rozgrzać się wybiegli zawodnicy, najpierw Skry, a potem Transferu. Wszyscy ciepło przywitali siatkarzy obu drużyn. Po chwili zauważyłam Wojtka, który już zdążył wyszczerzyć się w moją stronę. Po rozgrzewce oba zespoły przywitały się i wyszły gotowe do walki. Na parkiecie pojawił się Włodarczyk, który przez problemy zdrowotne Conte wywalczył sobie miejsce w składzie. Byłam mega dumna, że widzę jak gra i z jakim zaangażowaniem walczy o każdą piłkę. Pierwszy set zakończył się bardzo szybko, Bełchatowianie niesieni dopingiem swoich żółto-czarnych kibiców, łatwo wygrali partię. W kolejnej nie nastąpiła żadna zmiana, a w trzeciej wydawać by się mogło, że poszło jeszcze łatwiej niż poprzednio. Mecz zakończył się wyjątkowo szybko, a statuetkę dla najlepszego zawodnika zgarnął bezbłędny w dzisiejszym spotkaniu Mariusz Wlazły. Na hali zapanowała radość, wszyscy bili brawo, klaskali, krzyczeli. Skrzaty przybijały piątki z klubem kibica, potem z innymi. Po tym Wojtek podszedł do mnie. 
-No gratuluję! Świetny mecz – uśmiechnęłam się.
-A dziękuję, dziękuję. Chyba jakaś nagroda się należy – wskazał na swój policzek, a ja pocałowałam go w usta. Po tym zauważyłam na nas spojrzenia dziewczyn czekających na autografy, które zaczęły wołać Wojtka.
-Nie będziesz zazdrosna jak do nich pójdę? – zapytał.
-A mam o co? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie i zaśmiałam się.
-No nie wiem, ta po prawej stronie jest całkiem ładna.
-Niezła jest – udawałam, że mnie to nie rusza.
-Może powinienem zagadać? – zapytał.
-Dobra to ty sobie nie przeszkadzaj, idź wyrywać, a ja pójdę do domu.
-Jednak jesteś zazdrosna? To miłe. – sam sobie odpowiedział.
-Nie jestem…
-Szaleję tylko na twoim punkcie, nie martw się, a ta po prawo wcale mi się nie podoba. Poczekaj tu, ja zaraz przyjdę – powiedział i poszedł do kibiców.
W międzyczasie obok mnie pojawił się Kłos.
-Zostaliście parą? I on nam nic nie powiedział? Nie wierzę! A to zdrajca! Jak on mógł? Przecież jesteśmy przyjaciółmi? Myślałem, że nam powie, ale nie nawet słowem nie pisnął. Czy tak zachowują się najlepsi przyjaciele? Mówimy sobie o wszystkim, a on co? Taki psikus!
-Karol, spokojnie. Chciał wam powiedzieć, ale za chwilę.
-Od kiedy to trwa? Jak długo żyję nieuświadomiony? – zapytał.
-Od dziś – zaśmiałam się.
-Dobra, skoro tak to mu to wybaczę, ale żeby mi to był ostatni raz!
-Wojtuś na pewno będzie dozgonnie wdzięczny.
W tym momencie pojawił się Włodarczyk, który dosyć szybko rozprawił się z kibicami.
-Za co mam mu być taki wdzięczny?
-Wybaczyłem ci właśnie to, że nie powiedziałeś nam, że masz dziewczynę.
-Och dziękuję Karolu, jesteś najlepszy na świecie – powiedział Włodarczyk.
-Dobra, to zapraszam was oboje w takim razie na imprezę do mnie, za godzinę, może półtorej widzę was u mnie.
-Tak jest! – odpowiedzieliśmy. Po tych słowach Kłos odszedł, a my zostaliśmy sami. Włodarczyk poszedł do szatni i powiedział, żebym chwilę poczekała, dał mi kluczyki od samochodu i zaproponował, żebym wsiadła, bo tu nie ma sensu czekać, a on zaraz do mnie przyjdzie. Zgodziłam się i ruszyłam w kierunku samochodu. Posiedziałam chwilę i w aucie pojawił się Włodarczyk, w mój nos uderzył zapach jego żelu pod prysznic i wspaniałych perfum. Zaproponował, żebyśmy pojechali do niego, bo musi się jeszcze przebrać i zostawić rzeczy. Zgodziłam się, bo przecież i tak nie miałam żadnego wyboru. Podjechaliśmy pod jego mieszkanie, Wojtek pierwszy wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.
-Wojtuś, jakim ty jesteś dżentelmenem – powiedziałam uśmiechając się.
-Muszę się starać, żebyś mnie nie zostawiła po pierwszym dniu – odpowiedział.
Ruszyliśmy widną na górę, bo Wojtek stwierdził, że jest zmęczony po meczu i zasłużył na windę, nie miałam nic przeciwko temu, bo nie podobała mi się wizja wspinania się po schodach na szóste piętro. Kiedy weszliśmy do mieszkania, zostałam poproszona przez siatkarza, żebym zrobiła sobie coś do picia. Poszłam do kuchni i chciałam ściągnąć szklanki z półki, która była umieszczona niestety wysoko i nie mogłam dostać jej z podłogi. Kto normalny ustawia szklanki pod sufitem? – zapytałam sama siebie, po czym weszłam po krześle na blat, z którego z łatwością mogłam dostać naczynia. W momencie, kiedy stałam na górze, do pomieszczenia wszedł Wojtek.
-Hmm.. co ty robisz? – zapytał śmiejąc się.
-Ściągam szklanki, kto normalny trzyma je na samej górze?
-Trzeba było mnie zawołać kurduplu – nie przestawał się śmiać.
-Nie każdy ma dwa metry!
-Nie każdy ma metr 65.
-Wyższy o 35 cm i już się wywyższa, oj Wojtek, Wojtek… grabisz sobie – zaśmiałam się.
-Będziesz tam tak stała? – zapytał.
-Zabrałeś mi krzesło, więc nie mam jak zejść.
-Tak przykro… Musisz mi się rzucić w ramiona, no dawaj!
Znalazłam lepsze wyjście z sytuacji i usiadłam na blacie, siatkarz podszedł trochę za blisko i po chwili złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Z każdą chwilą, którą spędzaliśmy razem, nabierałam pewności, że to była dobra decyzja, że jesteśmy razem. Niedługo później wróciłam do dalszego nalewania napoju. U Karola mieliśmy być za 30 min, poszliśmy do pokoju i pijąc sok, opowiadaliśmy o sobie. Zagadaliśmy się trochę i byliśmy spóźnieni, kiedy zorientowaliśmy się, że od 20 min powinniśmy być u Karola, szybko wstaliśmy i  poszliśmy do Kłosowego mieszkania, które było w klatce obok. Weszliśmy do środka i omal nie padłam ze śmiechu, gdy zobaczyłam siedzących przy stole w sweterkach i okularach, pijących herbatę z dwóch saszetek, Karola, Zatiego i Wronę. Nie mogłam powstrzymać się od śmiania.
-Ona jest jakaś opętana! – powiedział Wrona.
-Jeśli twoja znajoma, śmieje się bez powodu, wiedz, że coś się dzieje – dodał Kłos.
Nie wiedziałam co zrobić, bo Wojciech zachowywał poważną minę, w końcu i ja przestałam się śmiać, nie wiedząc co zrobić. Usiadłam na wskazanej przez Karola kanapie i czekałam na rozwój akcji, kiedy spostrzegli, że czuję się nie komfortowo wybuchnęli śmiechem.
-Chyba nie pomyślałaś, że tak wygląda nasza impreza? – zapytał Zatorski.
-Haha, przez moment obawiałam się, że tak…
-No, bo tak zazwyczaj jest, ale dziś postanowiliśmy się porządnie rozerwać – powiedział Kłos – Chodźcie! – krzyknął, a z drugiego pokoju zaczęli wychodzić kolejni siatkarze. Wojtek zabrał głos i powiedział:
-Chciałbym wam kogoś przedstawić, kogoś bardzo dla mnie ważnego. To Amelia – złapał mnie za rękę – moja dziewczyna.
-Cześć Amelia – powiedzieli chórem. Kłos zaczął bić brawo, po chwili dołączyli wszyscy i krzyczeli:
-Gorzko, gorzko!
Zaśmiałam się, spojrzałam na Wojtka i pocałowałam go w policzek, siatkarze zaczęli się śmiać i podeszli się przywitać i pogratulować. Wydawali się być bardzo mili i fajnie było ich poznać, jeszcze niedawno kibicowałam im tylko przed telewizorem. I gdyby ktoś kilka tygodni temu powiedział mi, że poznam Wojtka, co więcej, że będzie on moim facetem, że poznam Skrzatów, wyśmiałabym go i powiedziała, żeby walnął się w głowę. A dziś mam Wojtka, poznałam ich wszystkich, to było niesamowite.  
Po witaniu się przeszliśmy do pokoju, z którego wcześniej wyszli. Było tam mnóstwo balonów, jakieś przekąski, soki i oczywiście hektolitry alkoholu. Zajęliśmy z Wojtkiem miejsce w fotelu, było ciasno, a zarazem idealnie i wygodnie. Rozmawialiśmy, siatkarze wspominali śmieszne historie, a ja słuchałam ich, a potem nie mogłam przestać się śmiać. Po kilku godzinach wszyscy byli już mocno wstawieni, zgubiłam gdzieś z oczu Wojtka, który jeszcze przed chwilą siedział w fotelu. Czułam, że procenty uderzają mi do głowy. Nie chciałam siedzieć w miejscu i postanowiłam wyjść na balkon i przewietrzyć się trochę. Stałam tam i patrzyłam na miasto, było już późno i wyglądało to naprawdę pięknie. W pewnej chwili ktoś do mnie podszedł i zaczął całować mnie w szyję, odwróciłam się do niego, a wtedy on wpił się w moje usta.  
_______________________________________________
Po egzaminach i o dziwo udało mi się napisać rozdział, żeby go dziś dodać. 
A jutro finał, ja z całego serducha kibicuję Skrze i wiem, że na pewno będą ogromne emocje! 
Pozdrawiam! :* 

sobota, 19 kwietnia 2014

19. Gdy wierzy się w magię, niepostrzeżenie wkracza ona do twojego świata i rządzi nim niosąc szczęśliwe niespodzianki losu.

Po chwili chyba jednak zauważył, że nie mam zamiaru go gonić i sam wrócił.
-No dobra, żartowałem, nie gniewam się już.
-Dzięki za okazanie mi łaski, o panie – zaśmiałam się.
-Ale nie ma nic za darmo. Dawaj całusa.
-Chciałbyś – powiedziałam.
-No właśnie, chciałbym – odpowiedział, po czym pocałował mnie w usta, na hali rozbrzmiały brawa, piski i okrzyki, które oczywiście rozpoczęli Karol z Andrzejem, pokazałam im tylko język i zwróciłam się do Włodarczyka:
-Oj Wojciechu, chyba na trochę za dużo, pan sobie pozwala.
-Amelia, przeprasza, poniosło mnie, ja … nie chciałem … znaczy bardzo chciałem, ale nie żeby tak wyszło… Przepraszam.
-No nie masz za co przecież. Przyznam, że to było całkiem miłe…
Naszą rozmowę przerwał trener Falsaca, który bardzo delikatnie mówiąc poprosił Wojtka o zejście z trybun i rozpoczęcie normalnego treningu.  Niechętnie, ale wstał i podszedł do trenera, mówiąc, żebym na niego poczekała i popatrzyła jak trenuje, ale tylko jak on gra, na nikogo więcej nie mogłam się patrzeć. Zaśmiałam się i obiecałam, że tak właśnie zrobię. Po chwili jednak wskazał zadowolony ręką, żebym zeszła na dół.  Gdy zeszłam nie było go, pojawił się dopiero po kilku minutach, był w normalnych ciuchach, przebrany i gotowy do wyjścia.
 -Hmm, Wojtek… Nie to, żeby mi nie odpowiadało, że tu jesteś, ale czy ty nie masz właśnie treningu?
-No właśnie tak się składa, że nie mam.
-Wojtek… Nie możesz opuszczać zajęć!
-No, ale Miguel sam pozwolił mi iść do domu, powiedział, że przecież i tak nie będzie ze mnie żadnego pożytku… ale to super, bo mam cały wieczór dla ciebie! A tak właściwie to co ty tu robisz?
-No stoję z tobą na korytarzu, w Energii, a co?
-Poważnie się pytam… Czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz, przygotowałbym się jakoś?
-Nie było jakoś okazji…
-Przecież rozmawialiśmy wczoraj.
-Chciałam ci zrobić niespodziankę.
-Ooo jak miło. Udało ci się. To co idziemy? – powiedział i chwycił mnie za rękę.
Wyszliśmy z budynku i pojechaliśmy moim samochodem, bo Wojtek przyjechał z Andrzejem i swojego nie miał. Zaproponował, żebyśmy pojechali do niego, bo skoro już tu jestem to chce mieć mnie na wyłączność. Zgodziłam się, bo nie chciało mi się nigdzie włóczyć. Po 15 minutach byliśmy pod blokiem Włodarczyka.
-To zapraszam piękną panią w moje skromne progi – powiedział, kiedy wjechaliśmy windą na 6 piętro.
-Dziękuję bardzo – odpowiedziałam i weszłam do mieszkania, które robiło bardzo dobre pierwsze wrażanie. Było przytulne i gustownie urządzone, podobało mi się.
-Czego się napijesz? Kawy, herbaty, soku, a może czegoś mocniejszego? – zapytał.
-Wodę poproszę.
-Okej, rozgość się, a ja za chwilkę wracam – powiedział i wyszedł do kuchni.
Kiedy zniknął zaczęłam rozglądać się po pokoju, na ścianie było mnóstwo zdjęć, przeważały te związane z siatkówką, ale były również prywatne. Przyznam, że imponującą kolekcję zebrał. Obok wisiały różne medale, stały puchary i nagrody. Patrzyłam z podziwem na to wszystko, bo wiedziałam jak dużo musiał poświęcić, by być teraz tu gdzie jest. Po chwili wszedł do pokoju niosąc dwie szklanki wody z cytryną.
-Proszę – powiedział, podając mi napój.
-Dzięki.
Zanim usiedliśmy zaproponował, że oprowadzi mnie po mieszkaniu. Pokazywał coraz to ładniej urządzone pomieszczenia. Kiedy weszliśmy do sypialni, moim oczom ukazało się ogromne łóżko, od razu chciałam się na nie rzucić i sprawdzić czy jest tak wygodne na jakie wygląda. W końcu zapytałam go wskazując na łóżko:
-Mogę?
-Jasne – odpowiedział z uśmiechem, po tych słowach od razu rzuciłam się na nie, a po chwili dołączył do mnie siatkarz, leżeliśmy patrząc w sufit.
-Jesteśmy razem w łóżku i to na drugiej randce – zaśmiał się.
-Haha, Wojtek głupku.
Po chwili leżakowania wróciliśmy do pokoju. Siedzieliśmy i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Zrobiło w końcu zapytał:
-Na jak długo zostajesz i gdzie się zatrzymałaś?
-Mieszkam w domu i nie wiem na ile zostaje.
-Aaaa  myślałem, że pod mostem.
-No to źle myślałeś – uśmiechnęłam się - mieszkam w Łodzi i będę tam teraz studiowała.
-Żartujesz?
-Nie, naprawdę tam mieszkam, w sumie to stąd pochodzę, a teraz wróciłam do domu,  a od poniedziałku zaczynam chodzić na zajęcia.
-Czemu się tu przeprowadziłaś?
-Nie wiem… nie chciałam dłużej już tam być, nie miałam się za bardzo gdzie podziać, to wróciłam do rodziców…
-A może moja obecność w Bełchatowie spowodowała, że wybrałaś właśnie Łódź? – poruszył brwiami.
-To nie jest wykluczone – zaśmiałam się.
-Czyli teraz będziemy mogli się spotykać tak bardzo, bardzo często?
-Tak dużo razy aż będziemy mieli siebie dość!
-To się nigdy nie wydarzy.
Rozmawiało nam się bardzo dobrze i czas mijał bardzo szybko, kiedy spojrzałam na zegarek, było już późno i nie mogłam dłużej zostać.
-Ja się już chyba będę zbierała… Jest już późno – powiedziałam.
-Jak nie chcesz jechać w nocy, to możesz zostać u mnie, łóżko mam duże to się zmieścimy oboje.
-Kusząca propozycja, ale może innym razem, dziś muszę wrócić do domu.
-No dobra, to może cię chociaż odwiozę?
-To bardzo miłe z twojej strony, ale naprawdę nie musisz. Dam sobie radę.
-Ale nie chcę, żebyś się włóczyła sama po nocy… Poza tym zobaczę gdzie mieszkasz i w ogóle.
-Jest chyba mały problem, ja mam tu samochód.
-No, wszystko przemyślałem. Zawiozę cię moim samochodem, a jutro po ciebie pojadę, jest sobota, gramy mecz u siebie o 14.45, zostaniesz na niego, a potem jak nie będzie późno wrócisz.
-Super pomysł, ale nie mam biletu.
-Masz mnie – zaśmiał się – a ja jestem lepszy niż bilet, daję przepustkę wszędzie.
-W takim razie zgoda, możemy jechać.
Wyruszyliśmy w drogę Wojciechowym samochodem. Kiedy podjechaliśmy pod dom nie chciałam się z nim jeszcze rozstawać ani żegnać, ale też nie mogłam zaproponować, żeby wszedł ze mną, bo ma jutro mecz a i tak włóczy się po nocy, odwożąc mnie do domu.
-To chyba muszę iść.
-Chyba tak… - odpowiedział.
-Zaprosiłabym cię do środka, ale jutro masz mecz, jest późno, nie chcę, żebyś jeszcze bardziej się przeze mnie nie wyspał.
-Rozumiem…
-To idę.
-Okej.
Już miałam wysiadać, ale zatrzymał mnie, wziął za rękę, odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy, nie chciałam niczego więcej niż tylko go pocałować, po chwili wpatrywania się w siebie nawzajem nasze usta zbliżyły się do siebie. Całowaliśmy się niepewnie, z obawą, że drugie zaraz odejdzie. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Wojtek patrzył zdziwiony, ale zarazem szczęśliwy. Nie mówiłam już nic, oprócz „dziękuję”, wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku domu, zostawiając lekko oszołomionego Włodarczyka w samochodzie.
Kiedy weszłam do domu, w którym nikogo jeszcze nie było. Przemyślałam sobie ostatnie wydarzenia i stwierdziłam, że się zakochałam w Wojtku, że chciałabym z nim być, spędzać czas, poznać go lepiej… Dzisiejszy dzień doskonale mi to uświadomił. Po szybkim umyciu się, położyłam się spać, zasypiałam myśląc o Wojtku i o tym co nas łączy.
Rano kiedy się obudziłam taty jeszcze nie było, ale na dole kręciła się mama. Ubrałam się w zwykły, szary dres, luźną koszulkę i zeszłam na dół.
-Dzień dobry mamo.
-Dzień dobry Amelko. Jak ci minął wczorajszy dzień?
-Bardzo dobrze, byłam w Bełchatowie.
-A co ty tam robiłaś? – zapytała zdziwiona.
-Odwiedzałam kolegę, może przyjaciela, siatkarza w każdym bądź razie.
-Ooo, kiedy nam go przedstawisz?
-Mamoo…
-No dobrze, dobrze. Już nic nie mówię, jak będziesz chciała to go tu przyprowadzisz. Jakie masz plany na dziś?
-Wojtek ma po mnie przyjechać, potem pojedziemy na mecz, bo grają.
-To dobrze, że wychodzisz, nie będę miała wyrzutów sumienia, że znów idę do pracy i zostajesz sama.
-Kiedy wraca tata?
-Miał być dziś, ale wróci dopiero jutro wieczorem, wyjazd się trochę przedłużył.
-Rozumiem.
-Dobra Amelka, ja muszę lecieć, bo obiecałam jeszcze konsultację koledze i muszę za pół godziny być w szpitalu.
-Dobrze, do zobaczenia mamo!
-Baw się dobrze, na meczu.
Po tych słowach, zabrała torebkę i wyszła z mieszkania. Nie miałam co robić, a była dopiero 11, Wojtek napisał smsa, że będzie za półtorej godziny. Do tego czasu nie miałam co robić, więc zaczęłam się przygotowywać do meczu. Poszłam na górę i wzięłam prysznic, potem umalowałam się i ubrałam. Nie mogłam znaleźć żadnej odpowiedniej koszulki na mecz, nie posiadałam, żadnej meczowej Skry, ani nawet kibicowskiej. W szafie nie mogłam znaleźć też nic żółtego, więc założyłam czarno – białą koszulę w kratkę, bo nie miałam nic innego. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i po godzinie byłam gotowa i przez kolejne pół czekałam na Wojtka, oglądając powtórkę z meczu Jastrzębskiego Węgla. Dopiero co wyjechałam od Miśka, a już mi go brakowało. Jednak kiedy patrzyłam na bransoletkę, wiedziałam, że jesteśmy przyjaciółmi już na zawsze i nic tego nie zmieni, nic nie jest w stanie zniszczyć naszej przyjaźni. Postanowiłam do niego zadzwonić. Po krótkim oczekiwaniu w końcu odebrał. Mówił, że u niego nic nowego, że właśnie szykują się na mecz, życzyłam im powodzenia, bo bardzo chciałam, żeby wygrali! Poprosiłam go, żeby pozdrowił ode mnie chłopaków i życzył im wygranej oraz przekazał, że trzymam kciuki. Zapytał jak się czuję w Łodzi. Opowiedziałam mu, że jak na razie jest okej i dopiero od poniedziałku idę na zajęcia, więc może poznam nowych ludzi. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i musiał kończyć, bo właśnie dojechali pod halę. Pożegnaliśmy się więc i zakończyłam połączenie. Po chwili zadzwonił Wojtek, aby poinformować mnie, że już przyjechał, zaprosiłam go do środka, ale nie chciał wejść, mówiąc, że za niedługo musimy być w Energii, nie naciskałam więc, zamknęłam dom i wyszłam do Włodarczyka. 
______________________________________________
Następny w sobotę lub niedzielę, bo są egzaminy i będzie ciężko.... 
WESOŁYCH ŚWIĄT! :* 
Pozdrawiam :) 

sobota, 12 kwietnia 2014

18. Każde­go dnia bądź dla ko­goś miłym zas­kocze­niem, nie przykrą niespodzianką.

Wyruszyłam w nocy, co jakoś niespecjalnie mi przeszkadzało. Lubiłam tą porę dnia i nie miałam nic przeciwko nocnym przejażdżką samochodem. Zaraz po wyjechaniu z Jastrzębia zadzwoniłam do mamy, żeby powiedzieć jej, że już jadę i za niecałe cztery godziny powinnam być w domu. Cieszyła się, ale i martwiła, bo nie była zadowolona kiedy prowadziłam w nocy. Poinformowała mnie, że taty nie ma właśnie w domu, bo wyjechał gdzieś w interesach, ale za dwa dni powinien wrócić. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, ale mama powiedziała, że nie powinnam rozmawiać przez telefon jak jadę samochodem i zakończyła rozmowę. Chwilę potem rozległ się dźwięk dzwonka, dzwonił ostatnio mój ulubiony siatkarz – Wojciech Włodarczyk, który nie wiedział nic o tym, że jestem właśnie w drodze do Łodzi i niedługo będę kontynuować tam studia, przełączyłam na głośnik, żeby było mi wygodniej i odebrałam.
-Słucham.
-No hej Amelka, cały dzień próbuję się do ciebie dodzwonić, ale nie odbierasz, nie odpisujesz na smsy, co jest?
-Hej, hej. Dziś taki zwariowany dzień, byłam z Michałem w kinie, potem na zakupach, graliśmy w kręgle i poznałam chłopaków z Jastrzębskiego, przepraszam cię, ale zapomniałam telefonu z domu.
-To Kubiak nie ma treningów? – zapytał.
-Miał dziś wolne…
-Jak to? Przecież jutro ma mecz.
-Wiem, ale został dziś w domu.
-Czy mam się czuć zazdrosny?
-Jak najbardziej nie, przecież wiesz, że Misiek to przyjaciel…
-Ale spędza z tobą stanowczo za dużo czasu, więcej ode mnie.
-Może dlatego, że z nim mieszkam?
-To zamieszkaj ze mną – zaproponował.
-Ciekawe jak to sobie wyobrażasz, Wojciechu, my się nawet za dobrze nie znamy.
-Ależ Amelio, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy się poznali.
-Owszem, ale do tego długa droga…
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a ja nie wspominałam nic o wyjeździe. Udawałam, że nie wiem kiedy będziemy mogli się spotkać. Tym razem rozmowy nie przerwał ani Kłos ani Wrona, tylko ja powiedziałam, że jestem zmęczona. Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy rozmowę. Kiedy chciałam włączyć jakąś muzykę, okazało się, że o dziwo nie mam żadnej płyty w samochodzie. Musiałam zadowolić się jedynie radiem, w którym nie było nic ciekawego, musiałam go jednak słuchać, żeby nie zasnąć, chwilę potem zatrzymałam się na jednej ze stacji i kupiłam kawę, żeby się trochę rozbudzić, na ogół nie piłam jej zbyt często, nie przepadałam za nią, ale w tej sytuacji okazała się zbawienna, dodała mi nowej energii, z którą wyruszyłam w dalszą drogę do rodzinnego domu. Po ponad trzech godzinach drogi wreszcie wjechałam w dobrze znaną mi uliczkę. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym wszystkim co tam się działo przez moje dosyć krótkie życie. Brama była otwarta, więc wjechałam na podwórko, które było dosyć duże. Wiele się zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Swoje kroki od razu skierował do domu, weszłam po schodach i nacisnęłam na klamkę, drzwi były zamknięte, więc użyłam dzwonka, po chwili w drzwiach pojawiła się mama.
-Amelka! Jak miło cię widzieć.
-Mamo, tak się za tobą stęskniłam! – powiedziałam, po czym rzuciłyśmy się sobie w objęcia.
Kiedy weszłyśmy do środka, wiedziałam, że spania nie będzie, mama chciała, żebym opowiedziała jej wszystko od nowa, nie miałam ochoty znów przez to przechodzić, ale powiedziałam jej o wszystkim. Była tak samo zdruzgotana jak poprzednio, nie rozumiała, czemu Fabian to zrobił. Bardzo go lubiła i po cichu liczyła na to, że to ten jedyny z którym spędzę całe życie. Myślała, że to porządny chłopak, właściwie to on był pierwszym takim na poważnie, poznałam jego rodziców, byli bardzo miłymi ludźmi, zresztą moi rodzice też ich poznali i byli zachwyceni, znaleźli wspólny język i często nawet beze mnie i Fabiana spotykali się. Potem rozmawiałyśmy o Laurze, której mama nie darzyła szczególną sympatią, zawsze mówiła, że ma na mnie zły wpływ i nie powinnam się z nią zadawać, po wielu kłótniach udało jej się ją zaakceptować, ale teraz wiedziałam, że nie pomyliła się co do niej. Była trochę zła, że zamiast przyjechać tutaj, po rozstaniu z Drzyzgą pojechałam do Kubiaka i została u niego na długo. Wiedziała jednak, że się przyjaźnimy, lubiła go i kiedyś nawet chciała nas wyswatać, jednak my stawialiśmy opór i z jej planów nic nie wyszło. Potem rozmawiałyśmy o sprawach w domu, o tym co się działo u nich i nie było to nic nadzwyczajnego, zwykłe, spokojne życie, jednak mama nie mówiła tego zbyt przekonująco i wyczułam, że coś jest nie tak, ale ona uparcie twierdziła, że wszystko w porządku. Chwilowo odpuściłam, ale teraz jestem na miejscu, więc jeśli będzie się coś działo od razu to zauważę. Po długiej rozmowie byłam tak zmęczona, że zasypiałam na kanapie, przeprosiłam mamę i poszłam na górę by wziąć kąpiel i położyć się spać. Gdy weszłam do swojego pokoju byłam zachwycona! Wszystko było jak dawniej, każda, nawet najdrobniejsza rzecz stała na swoim miejscu. Otworzyłam szafę, w której znalazłam swoje stare ubrania, wzięłam jakąś koszulkę i sportowe spodenki po czym poszłam do łazienki się umyć. Po chwili byłam już gotowa do snu, a gdy się położyłam nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza. Rano wstałam trochę za późno i musiałam spieszyć się, żeby zdążyć na spotkanie na uczelni, miałam donieść potrzebne papiery i odebrać indeks. Zeszłam na dół, ale mamy nie było, napisała kartkę, że jest w pracy i wróci dopiero wieczorem, przepraszała, ale nie mogła wziąć wolnego. Zjadłam szybko śniadanie, wzięłam prysznic, przebrałam się i szybko umalowała, a potem wyleciałam z domu. Wsiadłam do samochodu i udałam się na uczelnię, udało mi się być tam pięć minut przed czasem. Poczekałam chwilę i weszłam do pomieszczenia, w którym miałam się stawić, w środku siedziała bardzo miła pani, która powiedziała, że z bardzo chętnie przyjmą mnie na studia, a patrząc na moje oceny ma nadzieję, że będę je utrzymywała, podpisałam jeszcze jakiś papiery i otrzymałam indeks. Podziękowałam i wyszłam z pokoju. Udałam się jeszcze do sekretariatu, by dowiedzieć się o planie zajęć, które zaczynają się w poniedziałek. Po krótkiej rozmowie z sekretarką wyszłam z nowym planem, udałam się w stronę samochodu, kiedy byłam już bardzo blisko zauważyłam Kłosa, który zmierzał w moją stronę.
-Oooo, witam panią.
-No hej.
-Co ty tu robisz? – zapytał.
-Jestem tu, a ty, nie masz teraz treningu?
-Nie, przyjechałem do lekarza, bo miałem już dawno umówioną kontrolę, czy Wojtek o tym wie?
-Nie nie wie nic i liczę, że mu nie powiesz, to niespodzianka!
-Aaa chyba, że tak – uśmiechnął się – jak chcesz go zaskoczyć, możesz kupić wielki tort, a potem z niego wyskoczyć, oczywiście w samej bieliźnie, chyba, że wolisz bez to też pewnie się ucieszy – zaproponował, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Żartowałem, po prostu się z nim spotkaj, będzie mega szczęśliwy!
-Mam nadzieję – uśmiechnęłam się.
-Dobra, obiecuję, że nic mu nie powiem, nie chcę zepsuć niespodzianki, ale uważaj, bo on się nieźle w ciebie wkręcił. Całymi dniami musimy wysłuchiwać jaka to jesteś super, fajna itp.
-Haha – zaśmiałam się – przepraszam was.
-Nie no nie masz za co. To Wojtek jest trochę ześwirowany, ale idzie przywyknąć.
-Z tego co zdążyłam go poznać wydaję się być naprawdę w porządku…
-Przy bliższym poznaniu dużo … zyskuje.
Porozmawialiśmy jeszcze chwile, mówiąc porozmawialiśmy mam na myśli poobgadywaliśmy Wojtka, Karol mówił, że Włodarczyk chyba pierwszy raz się tak zakochał. Po chwili rozmowy musiał iść, bo musiał jeszcze odwiedzić Zatorskiego, a miał niedługo trening.
-Może wpadniesz? Nasz Romeo na pewno się ucieszy jak zobaczy Julię – zaśmiał się.
-Na pewno! Zobaczymy…
-No chodź, będzie fajnie!
-No dobra, to o której zaczynacie?
-Dziś o 18, będziemy na ciebie czekać, znaczy ja będę czekał, bo Wojtek się niczego nie spodziewa, a ja nie powiem o tym nawet Wronie.
-Dziękuję… Wiem, że to wielkie wyrzeczenie nie podzielić się taką wiadomością ze swoim najlepszym kumplem.
-Nawet nie wiesz ile mnie to będzie kosztowało!
-To dziękuję tym bardziej! Do zobaczenia! – uśmiechnęłam się.
-Do 18 – powiedział i odszedł w swoją stronę.
Nie planowałam spotykać się dziś z Włodim, ale skoro już spotkałam Kłosa to nie miałam wyjścia, do treningu zostało jeszcze trochę czasu, wróciłam więc do domu i rozpoczęłam przygotowania do wyjścia. Założyłam trochę wygodniejsze i mniej eleganckie ciuchy, potem zjadłam obiad, który mamusia mi naszykowała. Swoją drogą to uwielbiałam jej jedzenie, było naprawdę świetne! Potem posiedziałam jeszcze trochę w domu i po 16 wyjechałam, żeby nie spóźnić się na 18. W Bełchatowie byłam już po 17, ale nie pojechałam od razu pod halę, żeby przed treningiem nie spotkać Włodarczyka, chciałam, żeby to było dla niego zaskoczenie i spora niespodzianka, kiedy ujrzy mnie na trybunach. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę jego minę. Pojeździłam trochę po mieście i przed samą 18 przybyłam pod halę. Weszłam głównym wejściem, rozpatrzyłam się i udałam się na trybuny, jednak nie chciałam wchodzić na dolne, żeby nie zwracać na siebie uwagi, więc skierowałam się schodami na górę. Kiedy znalazłam się w odpowiednim miejscu siatkarze byli już na boisku i właśnie się rozgrzewali. Usiadłam więc na wybranym wcześniej miejscu i przyglądałam się ich poczynaniom. Przez chwilę byłam niezauważona. Pierwszy dostrzegł mnie Kłos, który puścił mi oczko i wyszczerzył się czym zwrócił uwagę Wojtka, który spojrzał w moją stronę. Kiedy mnie zobaczył miał naprawdę zaskoczoną minę, wykorzystał sytuację, że Miguela nie było na hali i biegiem rzucił się w moją stronę. Barierki, które nas dzieliły okazały się nie być dla niego przeszkodą, bo sprawnie je przeskoczył, jednak potem poślizgnął się i wywinął orła, czym wywołał salwę śmiechu wśród siatkarzy. Mi jednak do śmiechu nie było, bo wystraszyłam się, że mogło mu się coś stać. Podbiegłam szybko do niego, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Żyję, żyję. Nic mi nie jest – powiedział i zaczął się śmiać.
-Wojtek, głuupku! – krzyknęłam, a on zemdlał.
Leżał na podłodze z zamkniętymi oczami, a ja nie wiedziałam co zrobić, chciałam jakoś pomóc, sprawdzić czy oddycha. Po zbliżeniu swojej twarzy do jego otworzył oczy i powiedział:
-Teraz powinnaś zrobić mi sztuczne oddychanie, bo jestem zęmdlony… Chyba nie pozwolisz mi umrzeć na tej podłodze.
-Teraz to nie ma, radź sobie sam. Napędziłeś mi strachu.
-Ojojoj, aż tak się o mnie martwisz?
-Nie martwię się o ciebie, ani trochę.
Po tych słowach wstał i odpowiedział:
-Dobra, teraz idę się zabić, a ty tu zostań.. Nawet nie próbuj mnie zatrzymywać…
-Dobra nara, idź umieraj w samotności. 
Nie miałam pojęcia czy obraził się na poważnie, czy kolejny raz żartuje, stałam i patrzyłam oszołomiona jak odchodzi.
_______________________________________________
Zostawiam Was z 18! :)
Szybko to wszystko mija.
Następny w sobotę. :D

sobota, 5 kwietnia 2014

17. Pożeg­na­nia są najtrudniejsze nie dla tych co odchodzą, ale dla tych, którzy zostają...

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez nie zasłonięte okno. To już dziś. Mój ostatni dzień z Kubiakiem, a potem rozpoczęcie nowego, całkiem innego życia w Łodzi. Nie wiedziałam czy chcę wyjeżdżać, ale nie miałam już odwrotu. Przez promienie nie mogłam spać, więc wstałam z łóżka, ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni urzędował już Misiek, który przygotowywał śniadanie, o dziwo nie były to kanapki, tylko moje ulubione kurczakowo – brokułowe bułeczki. Byłam zachwycona!
-Hej, co ty spać nie możesz? – zapytałam, bo była dopiero 7.30, a on bułki kończyły się już piec.
-Dzień dobry, a no jakoś nie mogłem. Aaa i rozmawiałem już z Lorenzo i sam w to nie wierzę, ale zgodził się dać mi dziś wolne! Jednak jutro na meczu mam zapieprzać za dwóch, no, ale cóż, zgodziłem się bez wahania.
-To super Misiu, jesteś wielki! Co będziemy robić?
-Upiekłem twoje ulubione bułki, więc najpierw możemy je zjeść. Potem pójdziemy do kina, nie wiem jeszcze, na co, ale pójdziemy, potem pochodzimy trochę po galerii, zrobimy jakieś zakupy, kupisz sobie coś ładnego, chociaż w sumie to wybierzemy coś paskudnego, żeby Włodarczyk się nie zachwycał za bardzo i żebyś mu się jeszcze bardziej nie podobała. Następnie zjemy jakiś obiad na mieście, żeby nie tracić czasu na gotowanie.
-Widzę, że wszystko dokładnie zaplanowałeś. Super! – uśmiechnęłam się.
-Słuchaj dalej! Potem pójdziemy na kręgle, tak wiem, że zawsze chciałaś się nauczyć grać, a nie było okazji, to nauczę cię grać, a że to jest w moim ulubionym klubie to potem zostaniemy tam na trochę, bo mam dla ciebie niespodziankę!
-Ooo Michał, przecież wiesz, że nie lubię niespodzianek…
-Wiem, no, ale to będzie mega fajne! Obiecuję ci!
-No okej, mam nadzieję, że nie wymyśliłeś nic głupiego.
Zjedliśmy śniadanie i poznosiliśmy moje rzeczy do samochodu, nie było ich jednak tak mało jak mi się wydawało. Chciałam oddać Michałowi jego koszulkę, którą dał mi kiedyś na mecz.
-Dziękuję za tą koszulkę, miło mi było móc ją nosić – podałam mu koszulkę.
-Oszalałaś? Nie musisz mi jej oddawać, to dla ciebie, żebyś o mnie tak do końca nie zapomniała i nie przeszła na żółto-czarną stronę mocy!
-Haha, moje serce jest tam gdzie ty grasz i doskonale o tym wiesz!
-Ale tam jest Wojciech, więc możesz zapomnieć, o starych przyjaciołach, a jak będziesz miałam koszulkę, to nie będzie ci tak łatwo.
Wzięłam ją, więc, była to dla mnie naprawdę fajna pamiątka. Po znoszeniu rzeczy, pojechaliśmy Michała samochodem na film, który on wybrał i jak twierdził będzie mi się podobało. Miał to być jakiś film sensacyjny, ale jak zwykle skończyło się na jakiejś dennej polskiej komedii. Miśkowi chyba też się nie podobała, ale dzielnie sztucznie śmiał się w najmniej odpowiednich momentach, śmiałam się razem z nim, żeby nie było mu przykro. To było dziwne, bo ludzie, którzy siedzieli obok, patrzyli na nas dosyć dziwnie, ale jak zwykle nie przejmowaliśmy się tym. Po ponad dwu godzinnym seansie wyszliśmy z kina, była niezmiernie zadowolona, że te męki się już skończyły. Jednak zanim wyszliśmy z kina, musiałam czekać na Michała, do którego podeszła jakaś fanka, przeprosiła, że przeszkadza i poprosiła o zdjęcie, Kubiak nie był zadowolony, ale zgodził się, po chwili przyszedł.
-Wiesz, wszędzie fanki… Mam ich dosyć!
-Ale to część twojej pracy, oni wszyscy cię uwielbiają, jesteś dla nich kimś niezwykle ważnym, oni mają cię za guru, nie możesz być dla nich niemiły!
-Ale to mój czas wolny, w którym nie jestem w pracy, mogę robić, co chcę, a one znajdują mnie wszędzie, nie jestem żadną gwiazdą, tylko siatkarzem.
-Ludzie kochają siatkówkę i kochają ciebie, nie przesadzaj…
Rozumiałam, że miał dosyć tych wszystkich fanek, ale mógł, chociaż udawać miłego, bo oni go kochają! Kiedy zdecydował, że będzie siatkarzem, zawsze śmiał się, że będzie kochał kibiców i będzie rozdawał milion autografów dziennie, a teraz chyba to się trochę zmieniło, ale to już była jego sprawa.
-Dobra, mamy chyba trochę inne zdania. Jak podobał ci się film? – zapytał.
-Super był – odpowiedziałam, a Kubiak zaczął się śmiać.
-Haha, nie oszukujmy się, był beznadziejny i wiem, że ci się nie podobał. To, że wyjeżdżasz nie znaczy, że musisz być sztucznie miła, przecież ja się nie obrażę.
-No, okej – zaśmiałam się – nie był najlepszym filmem jaki widziałam, ale nie był taki znowu zły.
-Był, nie oszukujmy się, ale dobra. Nieważne. Lecimy dalej do sklepów.
Połaziliśmy po galerii i nakupowaliśmy dużo bardzo fajnych rzeczy, jak zwykle wydałam majątek na ciuchy, za co byłam na siebie zła, bo miałam oszczędzać, jednak te wszystkie piękne ubrania, same chciały, żeby je kupić, a ja nie mogłam im odmówić. Kiedy mijaliśmy sklep, w którym Michał kupił mi sukienkę, nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu, wspominaliśmy tamtą sytuację, w której pani ekspedientka uświadamiała nas, o tym, że czerwony to szkarłatny żołądź. Ilekroć to wspominaliśmy, tyle razy mieliśmy niezły ubaw. Po długich zakupach byłam głodna, więc zaproponowałam pójście na obiad, Michał jako dobrze znany wszystkim głodomor, zgodził się bez wahania i już po chwili siedzieliśmy w jednej z pizzerii. Zamówiliśmy dużą porcję i po krótkim oczekiwaniu, delektowaliśmy się smakiem pizzy hawajskiej, która była Miśka ulubioną, a i ja ją bardzo lubiłam. Jedliśmy tak i rozmawialiśmy o przyszłości.
-Ty tak na poważnie myślisz o tym Wojtku?
Zaskoczył mnie trochę tym pytaniem, odpowiedziałam:
-Hmm, nie wiem, nie znam go za dobrze, ale ciągnie mnie do niego, ma w sobie coś takiego, że chce się z nim przebywać cały czas, nie umiem jeszcze określić tego czy go kocham, czy może tylko bardzo lubię, ale jest dla mnie ważny.
-Rozumiem. Jemu chyba naprawdę na tobie zależy, widziałem jak patrzył na ciebie na meczu, ale wiesz, żeby nie było! Ja będę kontrolował to, co on wyprawia, nie pozwolę mu cię skrzywdzić.
-Może on nie ma takich niecnych zamiarów?
-Możliwe, ale jeśli ma to ja mu je wybiję z głowy!
-Och, dziękuję Michaś bohaterze! – zaśmiałam się.
-Nie śmiej się, bo mówię całkiem poważnie, nie pozwolę mu zrobić nic złego. Będę patrzył mu na ręce.
To był właśnie Kubiak, zawsze wszystko musiał mieć pod kontrolą, w sumie to było bardzo miłe z jego strony, bo martwił się o mnie, ale czasem przesadzał i to było męczące. Nie miałam mu tego za złe, bo sama często interesowałam się jego życie, być może za bardzo, ale chciałam wiedzieć co się u niego dzieje, czy nie wpadł w dziwne towarzystwo, by się o niego nie martwić. On sam mówił mi często o wielu rzeczach, ja mu zresztą też. Chociaż na początku miałam z tym problem, jakiś dziwny opór, bo Michał to chłopak, a został moim najlepszym przyjacielem. W końcu się jednak otworzyłam przed nimi i nie żałuję tego, możemy rozmawiać o wszystkim, ufam mu bezgranicznie.
Po zjedzeniu ostatniego kawałka, nie miałam siły, bo byłam tak najedzona, a czekały nas teraz kręgle i potem niespodzianka, którą przygotował Michał. Miałam nadzieję, że będzie to coś w miarę normalnego, bo znając jego, mógł wymyślić coś mega szalonego. Najpierw zanieśliśmy zakupy do samochodu, a potem ruszyliśmy na kręgielnie. Kiedy zaczęliśmy grać nic mi nie wychodziło, nie umiałam nawet odpowiednio chwycić kuli, ciągle mi wypadała. Misiek próbował mnie czegoś nauczyć i mimo, że nic z tego nie wychodziło to nie poddawał się tylko ciągle, od nowa pokazywał mi co mam robić. Po godzinie, umiałam już potoczyć kulę i strącić dwa kręgle, jak dla mnie był to duży sukces, Kubiak też był chyba ze mnie dumny, bo ciągle się uśmiechał. Zmęczyła mnie ta gra, choć przez większość czasu śmiałam się ze swojej nieporadności.
-Widzę, że się zmęczyłaś, może usiądziemy, oo tam? – wskazał ręką na stolik, który stał w kącie sali.
-Dla mnie bomba – odpowiedziałam i udaliśmy się w miejsce wcześniej wskazane przez Michała, siedzieliśmy tak przez chwilę, a Kubiak cały czas zerkał na zegarek, nie wiedziałam o co chodzi, ale czułam, że coś kombinował. Może to była ta jego niespodzianka? Normalnie, nie mogłam się doczekać, aż się dowiem co to jest. Rozmawialiśmy o kręglach, kiedy Michał zaczął coś dziwnie gestykulować, ale jak odwróciłam się nie zobaczyłam nikogo, pomyślałam, że całkiem oszalał, a wtedy za jego plecami pojawili się chłopaki z Jastrzębia i krzyknęli:
-NIESPODZIANKA! Wygrałaś spotkanie pożegnalne z naszą drużyną!
-Suuuper, to naprawdę miłe z waszej strony – uśmiechnęłam się.
Pomimo tego, że nie lubię niespodzianek, to ta bardzo mi się spodobała, bo od dawna chciałam poznać chłopaków, ale jakoś nigdy nie było czasu, a tu dziś Misiek przyprowadził ich tu wszystkich dla mnie.
Przywitałam się ze wszystkimi i każdy z nich opowiedział coś o sobie. Kiedy dowiedzieli się, że wyjeżdżam do Łodzi, zaproponowali bym chodziła na treningi do Skry i wynosiła z nich jak najwięcej informacji dla nich, zaprosili mnie również na swój mecz w Bełchatowie, który będzie za miesiąc, powiedzieli, że moja obecność tam jest obowiązkiem, bo w końcu są już moimi kolegami. Ze wszystkich szczególnie polubiłam Damiana, z którym wczoraj rozmawiałam w sklepie i Dimę, który był mega pozytywnym człowiekiem, dzięki któremu miałam bardzo dobry humor, a jego polski jest cudowny! Potem rozmawiałam jeszcze przez chwilę z Kubą Popiwczakiem, który jest trochę ześwirowany i ciągle się śmiał niewiadomo z czego, nie umiałam się powstrzymać i robiłam to samo. Niestety czas z siatkarzami minął naprawdę szybko i nie miałam ochoty stamtąd wyjeżdżać, mogłabym tu z nimi zostać, bo są genialni! Kiedy przyszedł czas pożegnania było mi smutno, ale wiedziałam, że to dobra decyzja.  Pożegnałam się z każdym po kolei i razem z Michałem wyszliśmy z budynku, a swoje kroki skierowaliśmy do samochodu. Podjechaliśmy pod Miśkowe mieszkanie, do którego przed wyjazdem weszłam po raz ostatni, zabrałam torebkę, klucze od samochodu i znów zeszliśmy na dół. Michał przeniósł jeszcze zakupy ze swojego samochodu do mojego.
-Mam coś dla ciebie – powiedział po czym wyjął coś z kieszeni – od razu kiedy dowiedziałem się, że wyjeżdżasz, poszedłem do jubilera, żeby zrobił nam coś wyjątkowego, wiem, że to nasze nie pierwsze i nie ostatnie rozstanie, ale nigdy nie mieszkaliśmy ze sobą tak długo i będzie mi ciebie brakowało, bo przyzwyczaiłem się do twojej obecności.
-Mi też będzie ciężko, ale nie mam wyjścia.
-Będziesz miała Wojtka, szybko zapomnisz… ale teraz nie o tym. Mam dla ciebie bransoletkę – wręczył mi małe pudełeczko, rozpakowałam je, a w środku, była piękna bransoletka z przyczepionym serduszkiem, na którym było napisane ”A & M friends forever”.
-Dziękuję Misiek, jest naprawdę piękne – przytuliłam go.
-Proszę, mam takie samo tylko jako breloczek – powiedział.
Staliśmy tak przytuleni do siebie, a ja nie chciałam wyjeżdżać, ale w końcu zdecydowałam się odsunąć się od Michała.
-To będę już jechała, będę tęsknić, do zobaczenia – powiedziałam.
-Ja też będę, no cześć – powiedział i pocałował mnie w policzek.
Odeszłam, po czym wsiadłam do samochodu i ruszyłam w drogę do Łodzi, miałam nadzieję, że to będzie początek, nowego, lepszego czasu w moim życiu. 
_________________________________________________________
następny w sobotę :)

środa, 2 kwietnia 2014

16. Najgorsze są niepotrzebne spotkania.

Kolejny raz spotkało mnie to samo. Koło mojego samochodu stała dobrze znana mi postać – Fabian Drzyzga. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, kłócić się, ani nawet go widzieć. Chciałam tylko o nim zapomnieć, nie wracać do tego co było. Mieć święty spokój, jednak on mi to skutecznie utrudniał i cały czas o sobie przypominał. Kiedy go zobaczyłam nie stało się nic, moje serce nie zaczęło szaleć, a w brzuchu nie poczułam motylków, wszystko było w porządku, on był mi już obojętny, a poza niechęcią nie pałałam do niego żadnym innym uczuciem. Próbowałam nie zwracać na niego uwagi i od razu wsiąść do samochodu, ale siatkarz zagrodził mi drogę.
-Cześć Amelka, dowiedziałem się, że będziesz w Rzeszowie to przyszedłem tu. Chciałem cię zobaczyć. Tęskniłem, wiesz?
- Ja nie tęskniłam i nie nie jest mi przykro. Możesz mnie przepuścić? Chciałam wrócić do domu.
-Do Włodarczyka, czy do Kubiaka? – zapytał.
-Co cię to obchodzi?
-Szybko się pocieszyłaś, nie ma co. Rozstaliśmy się miesiąc temu, a ty już spotykasz się z tym całym Wojtkiem, wcześniej zamieszkałaś u Kubiaka, słyszałem, że jeszcze Bartman z wami pomieszkiwał, nie przejęłaś się za bardzo tym, że mnie zostawiłaś, że ja cierpiałem przez to.
-To ty mnie zdradziłeś, a teraz jestem wolna, mogę spotykać się z kim chce. Daj mi już spokój!
Drzyzga nadal blokował drogę do drzwi samochodu. Próbowałam, go ominąć, ale nie miałam jak.
-Odpieprz się Fabian! – krzyknęłam.
-Bo co?
-Bo nie chcę tu z tobą stać, uwierz, że mam ważniejsze rzeczy do roboty.
-Jak na przykład spotkania z tym siatkarzyną?
-Właśnie tak, mogę już iść.
-A co już z nim jesteś?
-Nie interesuj się.
-Pożałujesz jeszcze tego – powiedział i oddalił się.
Spotkanie to wytrąciło mnie z równowagi, jedyne czego teraz chciałam to wrócić do domu, nie mogłam dłużej być w Rzeszowie. Nienawidzę tego miejsca, miałam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała tu wracać, że nie spotkam Fabiana, ale jak zwykle wszystko potoczyło się inaczej niż chciałam.  Wsiadałam do samochodu i zdenerwowana ruszyłam w drogę powrotną. Podróż minęła w miarę spokojnie i szybko byłam w Jastrzębiu. W drodze dużo myślałam o tym co się wydarzyło i postanowiłam nie mówić nic Michałowi, bo i tak już nie cierpi Fabiana, nie chciałam, żeby przeze mnie wdawał się z nim w jakieś konflikty, które były nikomu nie potrzebne. Weszłam do domu, w którym niestety nie zastałam Kubiaka, zastanawiałam się gdzie mógł pójść, bo rano przed moim wyjazdem umierał i mówił, że nie ma zamiaru ruszać się nigdzie z łóżka, no chyba, że do łazienki. Przypomniałam sobie jednak, że wcześniej miał wolne, ale popołudniowego treningu Lorenzo im nie odpuścił. Było mi szkoda chłopaków, bo po wczorajszej imprezie te zajęcia nie będą wyglądały dobrze. Korzystając z okazji, że jest nieobecny poszłam na górę, żeby spakować swoje rzeczy. Chociaż byłam u Miśka długo to nie było ich dużo. Po pół godzinnej pracy do domu wrócił Michał.
-Amelia, jesteś?!
-Tak na górze! – odkrzyknęłam.
Po chwili siatkarz pojawił się w drzwiach.
-No to jednak, nie zmieniłaś zdania… Wyprowadzasz się?
-Niestety tak.
-Szkoda no. Wolisz być bliżej Wojtka niż mnie? Czuję się odrzucony.
-Chcę zostać z tobą, ale tam mam studia, rodziców, Wojtek jest tylko moim kolegą.
-Ja jestem najlepsiejszym przyjacielem, powinienem być ważniejszy od niego.
-Oj Misiek…
-Dobra rozumiem, głupie zauroczenie, jeszcze przejrzysz na oczy. To kiedy wyjeżdżasz? – zapytał.
-Jutro w nocy. Masz może wolny dzień?
-Poproszę trenera, ale nic nie obiecuję, bo wyjeżdżamy pojutrze na mecz do Kędzierzyna, niby to blisko, ale nie będzie zadowolony, że chcę opuścić trening. Poza tym co było dziś, to nie będzie szczęśliwy.
-Rozumiem, szkoda trochę..
W tym momencie zadzwonił mój telefon to Wojtek.
-Odbiorę – powiedziałam do Miśka.
-Jasne – zgodził się, ale nie opuścił pokoju.
-No hej… W porządku… Tak ja też tęsknię… Haha, niemożliwe! … Ej, odezwę się potem, bo chwilowo nie mogę rozmawiać… Okej… Do usłyszenia.
Zakończyłam rozmowę, a Michał od razu przeszedł do analizowania mojej rozmowy.
-Po tym w jaki sposób przeprowadziłaś rozmowę sądzę, iż był to ktoś dla ciebie ważny, bo byłaś miła. Po tym jak powiedziałaś, że tęsknisz, wnioskuję, że to Włodarczyk, bo nie chciałaś rozmawiać przy mnie. Zgadłem?
-A podobno to ja studiuję psychologię – zaśmiałam się.
-Czyli mam rację.
-Tak.
-Ok, to jutro cały dzień spędzasz ze mną, załatwię sobie wolne, tylko masz wyłączyć telefon, żadnych połączeń, smsów, nic.
-Tak jest! – powiedziałam.
-Dobra, to ja będę już szedł, bo widzę, że co chwilę zerkasz na telefon i chcesz oddzwonić. Musisz się jeszcze spakować do końca, żeby jutro mieć czas, a ja jestem zmęczony, idę spać. Dobranoc.
-Dobranoc Misiek.
Kiedy poszedł tak jak obiecałam oddzwoniłam do Wojciecha, rozmawialiśmy ponad godzinę, o wszystkim. O jego podróży, mojej wizycie w Rzeszowie, pominęłam jednak sytuację z Fabianem, nie chciałam nikomu o tym opowiadać. W końcu gadaliśmy tylko o głupotach, mówił, że tęskni i że bardzo chciałby się spotkać. Nie powiedziałam mu, że to już niedługo będzie możliwe, chciałam, żeby to była niespodzianka. Pewnie rozmawialibyśmy jeszcze, ale do Wojtka dobijali się na zmianę Andrzej i Karol, aż w końcu wparowali do jego pokoju. Zabrali mu telefon i odezwał się Karol.
-Hej to ja Karol, przez ciebie Wojtek nas już nie kocha, cały czas mówi o jakiejś dziewczynie. Normalnie nie da się z nim żyć. Usycha chłopak z tęsknoty.
Po chwili telefon przechwycił Andrzej.
-Tu ja Andrzej. Karol ma stuprocentową rację! Jest całkiem inny, już nie mówi nam tak często, że nas kocha, na szczęście się jeszcze z nami spotyka, ale jest ciężko. Właśnie! Musisz się z nim zobaczyć znów, bo jak wrócił z ostatniej randki to był szczęśliwy i kochany dla nas.
Wojtek odebrał im telefon i powiedział:
-Przepraszam cię za tych dwóch pajaców, czasem im odwala. Muszę kończyć, bo nie dadzą nam spokoju. Odezwę się jutro.
-Okej.
Pożegnaliśmy się i odłożyłam telefon. Pomyślałam sobie, że oboje z Wojtkiem mamy super przyjaciół. Ja mam Kubiaka i Zbycha, ten pierwszy jest zawsze przy mnie i jest najlepszy na świecie, a ze Zbyszkiem jest trochę słabiej, ale mimo wszystko i tak jest dla mnie ważny. Wojtek ma Kłosa i Wronę, którzy są niezłymi wariatami, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie mogłam się doczekać, aż poznam ich osobiście. Bałam się, że może mnie nie zaakceptują, ale w końcu powinni zrozumieć decyzję Włodiego. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu ich poznam. Po kąpieli mimo zmęczenia długo nie mogłam zasnąć, rozmyślałam o tym co się wydarzy jutro. To ostatnia noc w Kubiakowym mieszkaniu. Będzie mi strasznie Miśka brakowało, bo przez ten czas zdążyłam się przyzwyczaić do jego obecności, do tego, że w każdej chwili jest niedaleko, że zawsze mogę z nim pogadać. Niby są telefony, internet, ale to nie to samo co rozmowa na żywo. Bałam się tego co teraz będzie, o to jakich ludzi poznam na studiach, czy będą w porządku, czy raczej nie koniecznie? Z jednej strony bardzo cieszyłam się z tego wyjazdu, ale z drugiej, nie chciałam wyjeżdżać z Jastrzębia, wiedziałam jednak, że to konieczne. W trakcie tych rozmyślań zasnęłam.
 __________________________________________________
Rozdział jest jednak dziś, bo mam napisane do przodu i mam czasu trochę, jednak potem będą pojawiać się już co tydzień :)
Pozdrawiam serdecznie :*