piątek, 30 stycznia 2015

61.

-Jakiego wieczoru, o czym ty w ogóle mówisz? - nawet nie domyślałam się o co mu chodzi.
-Wtedy podczas tych eliminacji we Wrocławiu, ta dziewczyna u Wojtka w pokoju, ona nie pojawiła się tam przypadkiem...
-Wiem przecież, była jego napaloną fanką, musiała sprawdzić, że Wojtek akurat wtedy tam będzie, on wrzuca wszystko do sieci, chce mieć kontakt z fanami i to się teraz na nim zemściło.
-Nie o to chodzi. Ona nie jest jego fanką, ani fanką siatkówki...
-Jak to nie jest? - nie kryłam zdziwienia.
-Opowiem ci wszystko od początku... - zamilkł na chwilę - spotkałem ją dzień wcześniej - kontynuował - była w hotelu, kłóciła się z jakimś mężczyzną, jak się okazało jej byłym chłopakiem, obroniłem ją przed nim, kazałem mu się wynosić. Była bardzo wdzięczna, bo typ nie dawał jej spokoju od dłuższego czasu, zaprosiła mnie kawę. Dobrze nam się rozmawiało, wymieniliśmy się numerami. Miała u mnie dług wdzięczności, a we Wrocławiu miała zostać jeszcze kilka dni...
-I? - zapytałam.
-Kiedy zobaczyłem was, ciebie i Wojtka, jak się kłócicie, widziałem, że jest pijany. Potem przyszłaś do mnie, żaliłaś się. Nie podobało mi się jego zachowanie, ani to, że jest z tobą i cię krzywdzi. Kochałem cię i chciałem go jakoś za to ukarać. Włodarczyk nie zasługiwał na ciebie, to ja cię kochałem, to ze mną powinnaś być.
-Ale co z tą dziewczyną? - powoli zaczęłam wszystko rozumieć, miałam jednak nadzieję, że się mylę.
-Zapłaciłem jej, żeby przespała się z Wojtkiem, żeby go uwiodła, a potem wmówiła mu, że jest z nim w ciąży. Zgodziła się bez problemu, mówiła, że Wojtek to dobra partia na ojca jej dziecka - wyrzucił z siebie jednym tchem.
-Jak mogłeś mi to zrobić do jasnej cholery, jak?! - krzyknęłam, byłam zszokowana tym co powiedział - przez cały ten czas udawałeś, że mnie kochasz, że jesteś taki wspaniały, że zajmiesz się mną i dzieckiem, bez względu na to czyje ono jest. Nie jesteś wspaniały, nie jesteś Michałem jakiego kochałam, jesteś zwykłym chujem. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś coś takiego! Kurwa, Michał, my byliśmy przyjaciółmi!
-To wszystko nie miało być przeciwko tobie. Chciałem, żebyś była szczęśliwa, nie mogłem patrzeć jak się z nim męczysz, jak on obwinia cię o zdradę, jak jest zazdrosny.
-Dlatego postanowiłeś rozpieprzyć mi życie? Gratuluję pomysłowości.
-Zrobiłem to dla twojego dobra.
-Dla mojego dobra? Dla mojego dobra?! - zaśmiałam się - Czy ty siebie słyszysz? Jesteś zapatrzonym w siebie egoistą, nie pomyślałeś o tym, że ja go kocham, że to z nim chcę być, że on jest najważniejszy?
-Przepraszam,  tak bardzo cię przepraszam, nie chciałem, żebyś cierpiała.
-W dupe możesz sobie wsadzić te przeprosiny! - krzyknęłam i wyszłam z pokoju, a po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.
-Zaczekaj! - pokazałam mu środkowego palca i poszłam dalej.
Nie szedł za mną. Znaliśmy się na tyle długo, że wiedział, że ostatnią rzeczą jakiej teraz pragnę jest oglądać go. Nie mieściło mi się w głowie, jak mógł zrobić coś takiego. Michał, mój przyjaciel, facet, którego kochałam. Myślałam, że naprawdę mu na mnie zależy, że chce mojego m i o tym, żeby nie cierpiał przeze mnie, a  on co? Okazał się zwykłym dupkiem. Zmanipulował osobę którą kochałam najbardziej na świecie. Jak ktoś kogo znasz praktycznie od zawsze może zrobić coś takiego? Po kim jak po kim, ale po Kubiaku w życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, a Bartman jak na złość nie odbierał telefonu. Nigdzie też nie mogłam go znaleźć, zaszył się gdzieś, akurat teraz.
Postanowiłam zadzwonić do Karola, musiałam porozmawiać z kimś o tym co się stało, potrzebowałam tego. Miałam nadzieję, że Kłos znajdzie chwilę czasu.
-Cześć, Karol? - powiedziałam kiedy odebrał telefon.
-Amelka, czy ty płaczesz? - zapytał z troską w głosie.
-Nie, tylko sikam oczami - próbowałam zażartować, żeby rozluźnić atmosferę.
-Co się stało, gdzie ty jesteś?
-Masz może chwilę czasu, żeby porozmawiać, to dla mnie ważne, proszę.
-Jasne, gdzie mam przyjść?
-Ja przyjdę do ciebie jeśli to nie kłopot.
-Jasne, czekam.
-Dziękuję, zaraz będę.
Idąc do pokoju Karola miałam cichą nadzieję, że spotkam tam Wojtka, że będę mogła z nim porozmawiać, powiedzieć mu co czuję. Zapukałam, otworzył mi drzwi i weszłam do środka. Był sam.
-Boże kochany, słońce. Jesteś w ciąży? - zapytał nie kryjąc zdziwienia.
-Yhym - spojrzałam na niego.
-Dlatego płaczesz?  - pokręciłam przecząco głową - To co się stało? - dopytywał dalej.
-Bo Michał mi powiedział... Wojtek... To nie była jego wina. Ta zdrada, to wszystko było perfidnie zmanipulowane, uknutne. Boże...
-Co o czym ty mówisz? - otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
-No Michał. On mi wszystko opowiedział, on umówił się z tą dziewczyną, że uwiedzie Wojtka, ona miała u niego dług wdzięczności, więc się zgodziła. Włodarczyk był pijany, poszło gładko.
-Nie, nie wierzę. Kurwa, dlaczego?
-Bo mnie kochał, a ja go odrzucałam za każdym razem kiedy chciał się zbliżyć. Nie umiałam mu zaoferować nic więcej niż przyjaźń. Kochałam, nadal kocham Wojtka, a on to wszystko zniszczył, rozumiesz?
-Dupek - podszedł i przytulił mnie - kochanie, nie płacz już, to wszystko da się jakoś naprawić.
-Ale Karol, ja powiedziałam Wojtkowi, że to dziecko to nie jego sprawa, żeby zapomniał o mnie i o nim, żeby odpieprzył się raz na zawsze.
-To dlatego tak nagle zdecydował się na wyjazd...
-Jaki wyjazd? - spojrzałam na niego wystraszona, Wojtek nie mógł nigdzie wyjechać, nie teraz.
-Leci do Niemiec, ma chyba kontrakt z VfB do dogadania. Miał zostać do jutra, zastanowić się nad tym, ale zdecydował się lecieć już dziś. Za nieco ponad pół godziny ma samolot. Andrzej pojechał zawieść go na lotnisko.
-Karol, ja muszę tam jechać, muszę porozmawiać z Wojtkiem, masz tu samochód?
-Mam - odpowiedział.
-Zawieziesz mnie, błagam jesteś moją ostatnią nadzieją.
-Nie ma problemu, jedźmy.
Zeszliśmy szybko na dół i jak najszybciej się dało ruszyliśmy na lotnisko. Po drodze dzwoniąc i do Wrony i do Włodarczyka, żaden nie odbierał. Bałam się, że będzie za późno, że Wojtek podpisze kontrakt w Niemczech, że wyjedzie z kraju i więcej go nie zobaczę...

wtorek, 27 stycznia 2015

60.

-To nie tak, Michał... to wszystko nie tak.
-Amelia, posłuchaj - złapał mnie za rękę - ja cię kocham i chcę, żebyś była naprawdę szczęśliwa. Przemyślałem sobie to wszystko i jeśli tylko Wojtek może dać ci pełnię szczęścia to wróć do niego, ja zrozumiem. Nie chcę niczego na siłę, nie chcę, żebyś była ze mną z litości czy z wdzięczności...
-Misiek - zaczęłam, ale nie mogłam wydusić z siebie kolejnego słowa, była pod ogromnym wrażeniem, widziałam z jaką miłością na mnie patrzył, miłością, ale i bólem w oczach, kiedy mówił, że chce mojego szczęścia. Chyba dopiero teraz zrozumiałam jak on bardzo mnie kocha, jak pragnie bym była szczęśliwa, nawet kosztem tego, że on będzie cierpiał, czułam się jak suka bez uczuć, nie zasłużyłam na miłość Michała, a on nie zasłużył na to, żeby cierpieć z mojego powodu, już sama nie wiedziałam co mam robić - chyba powinnam ci to wszystko szczerze wytłumaczyć - kontynuowałam po chwili.
-No to słucham cię - powiedział ze spokojem.
-Nie wiem od czego zacząć... - spojrzałam na niego niepewnie.
-Najlepiej od początku - delikatnie się uśmiechnął, żeby dodać mi odwagi.
-Bez względu na to jakby cię to zabolało, pozwól mi powiedzieć do końca, proszę.
-Dobrze.
-No to tak... początkowo rzeczywiście nie wiedziałam co do ciebie czuję, czy cię kocham i w ogóle... to wszystko potoczyło się tak szybko, za szybko jak dla mnie. Przespaliśmy się ze sobą i to chyba był błąd. Wyjazd do Jastrzębia? To też była decyzja podjęta zbyt pochopnie. Nie wiedziałam czy jestem z tobą dlatego, że cię kocham czy dlatego, że chcę zemścić się na Wojtku, pokazać mu, że ja też umiem być z kimś innym, że ktoś inny może dawać mi szczęście. Prawie każdego dnia myślałam o nim, o tym co robi, jak się czuje, czy ma kogoś. Miałeś rację kontakt z Kłosem i Wroną wcale nie ułatwiał mi zapomnienia o nim, często może nie specjalnie, przez przypadek wspominali o nim, często byli z nim, kiedy rozmawialiśmy, wtedy wszystko wracało. Z czasem jednak, bardzo powoli, zaczęłam zakochiwać się w tobie, doceniać to jakim jesteś facetem, nie tylko jako przyjaciel, ale jak mój mężczyzna, mój, tylko mój. Potem wyjechałeś do Spały, mieliśmy ograniczony kontakt i tęskniłam za tobą, wtedy poczułam, że uwielbiam kiedy jesteś obok, że cię kocham i chcę, żebyś był zawsze. W końcu któregoś dnia, kiedy Zbyszek wyjechał z Łodzi pozałatwiać swoje sprawy. Poszłam do parku i tam spotkałam Wojtka, nie wiedziałam skąd dowiedział się, że jestem w Łodzi, ani, że akurat tego dnia nie będzie ze mną Zbyszka. Poprosił mnie o chwilę rozmowy, zgodziłam się. On, powiedział, że mnie kocha, że nadal chce ze mną być, że nie może przestać o mnie myśleć, że żałuje tego co się wtedy stało w tym hotelu, że nie zdradził mnie już nigdy więcej. Odrzuciłam go, powiedziałam, że chcę być z tobą, że kocham tylko ciebie, ale on nie dawał za wygraną. Pocałował mnie, a ja.... odwzajemniłam pocałunek. Poczułam to co wtedy kiedy nasze usta spotkały się po raz pierwszy. Zrozumiałam też jak bardzo mi go brakowało, znów był przy mnie, mogłam go dotknąć, poczuć zapach jego perfum... wystarczyło jedno słowo, a mogłam do niego wrócić, ale nie zapomniałam, że mam ciebie, że jestem z tobą i nie mogę tego zrobić.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi nic o tym spotkaniu? - zapytał.
-Nie wiem, bałam się, że będziesz zły, że nie będziesz chciał mnie znać. Nie chciałam, żebyś cierpiał, nie po tym wszystkim co dla mnie zrobiłeś.
-Co było dalej?
-Hmm - zastanowiłam się chwilę - Wojtek próbował się jeszcze kontaktować ze mną kilka razy, ale nie chciałam się z nim więcej spotkać, bałam się, że mu ulegnę. Kiedy nie utrzymywaliśmy kontaktu było mi łatwiej nienawidzić go, bo kiedy pojawiał się w pobliżu wszystko wracało i nie umiałam nad tym zapanować. Po jakimś czasie dał sobie spokój, nie dzwonił, nie pisał, odpuścił, a wszystko było niby w porządku, ale ja znów nie potrafiłam o nim zapomnieć, ani przestać myśleć. A dziś, nie wiedziałam, że go spotkam. Naprawdę czekałam na Karola, bo to rzekomo on chciał się spotkać, ale okazało się, że to Wojtek wysłał smsa z telefonu Kłosa. Tłumaczył się, że chciał porozmawiać, że nie mógł nie wykorzystać okazji, skoro wiedział, że tu jestem. Byłam wściekła, ale po raz kolejny nie potrafiłam mu odmówić, a kiedy zorientował się, że jestem w ciąży wręcz należała mu się ta rozmowa.
-Powiedziałaś mu, że będzie ojcem?
-Nie, uznałam, że to nie jest dobry moment. Powiedziałam, że to nie jego sprawa, że to go nie dotyczy, ale nie dawał za wygraną.
-I?
-I nic mu nie powiedziałam, wtedy przyszedłeś ty. Kiedy mnie zatrzymał powiedział, że nie odpuści, będzie chciał dowiedzieć się prawdy.
-Nadal go kochasz tak samo jak na początku, prawda?
-Nie, znaczy tak.. sama nie wiem... czuję coś do niego, ale zdradził mnie, nie mogę tak po prostu mu wybaczyć.
-No właśnie Amelia, jeśli jesteśmy już ze sobą szczerzy to ja też muszę ci coś powiedzieć...
-Tak? - popatrzyłam na niego, był zakłopotany i zawstydzony.
-Muszę ci powiedzieć coś strasznego, bez względu na wszystko pamiętaj, że cię bardzo kocham...
-Co się stało? - popatrzyłam na niego przerażona.
-Bo wtedy... tego wieczoru...
__________________________________________________________
dziś krótko, za to dodam rozdział w piątek :) 

piątek, 23 stycznia 2015

59.

Nie widziałam się jeszcze z Karolem ani Andrzejem, nie mieli oni pojęcia o tym, że jestem w ciąży. Obawiałam się trochę spotkania z Kłosem, może być zły, że nic mu nie powiedziałam. Nie wiedziałam jak mam to zrobić, poza tym, musiałabym powiedzieć mu kto jest ojcem, a tego sama nie byłam pewna. Było małe prawdopodobieństwo, że to dziecko Kubiaka, ale łudziłam się, że to jego syna nosze pod sercem. Gdybym powiedziała Kłosowi, od razu Wojtek dowiedziałby się o wszystkim. Musiałabym z nim rozmawiać, możliwe, że chciałby zrobić testy, a do tego nie mogłam dopuścić, nie chciałam, żeby wychowywał to dziecko. Wyjeżdżam do Turcji razem z Miśkiem i to on będzie ojcem, nie ważne czy mają te same geny.
Dosyć długo spacerowaliśmy po krakowskim rynku, próbowałam chłopaków namówić na jakieś zakupy, ale nie byli do tego zbyt optymistycznie nastawieni. Woleli siedzieć i pić kawę albo podziwiać widoki. Trochę im się dziwiłam, bo zazwyczaj to oni wyciągali mnie na kupowanie pamiątek. Kiedy zbliżała się godzina umówionego spotkania, musiałam jakoś pożegnać się z Kubim i Bartmanem i wrócić do hotelu.
-Misiuuuuuuuuuu, słuchaj kochanieńki, bo ja muszę już wracać do hotelu - powiedziałam i czekałam na to co odpowie.
-Dlaczego? Źle się czujesz? Coś nie tak z tobą? Z dzieckiem?
-Nie, nic się nie dzieje - uspokoiłam go.
-To w takim razie co się stało? Na hali musimy być dopiero za kilka godzin. Myślałem, że spędzimy ten czas razem, zjemy obiad, zrobimy coś ciekawego...
-Też tak myślałam, ale pojawił się jeden malutki problem... - widząc jego przestraszone spojrzenie zaczęłam się tłumaczyć - bo ja, umówiłam się z Karolem. Od razu mówię, że to chyba jakaś ważna sprawa, chciał pogadać.
-Amelka, czy ty aby przypadkiem nie przesadzasz? Chce pogadać, naprawdę? Gadacie ze sobą cały czas, codziennie wisisz na telefonie albo z nim albo z Andrzejem. Wiesz doskonale co u niego, a on wie co u ciebie. Teraz kiedy mamy chwilę wolnego czasu, tylko dla siebie chcesz się z nim spotkać? Czy ktoś zawsze musi być ważniejszy, musi zakłócać nasze plany? - powiedział z lekkim wyrzutem.
-Misiek, przecież to są moi przyjaciele. Kiedy się ostatnio z nimi widziałam? Dwa miesiące temu? Rozmowy przez telefon to co innego... Zrozum, że oni też są dla mnie bardzo ważni. Cholernie tęsknię za Kłosem i Wroną, kiedyś widywaliśmy się codziennie, praktycznie mieszkaliśmy razem. Poza tym chciał się spotkać, więc to na pewno coś ważnego, nie przerywał by spotkania z tobą, bo wie, że nie widujemy się za często.
-Za Wojtkiem też tak tęsknisz?
-Nie przeginaj, okej? Nie robię nic co by mogło na to wskazywać - trafił w czuły punkt.
-Ale oni przyjaźnią się też z nim, może chcesz przez nich być bliżej niego?
-Co w ciebie wstąpiło? Jak możesz tak myśleć, do cholery, Michał!
-Nie wiem, tak mi się wydaje. Ale okej, pewnie. Idź sobie do niego, a mnie i Zbyszka tu zostaw. Nieee, wcale nie mam do ciebie żalu, a nic, spokojnie. Baw się dobrze.
-Okej, w takim razie wy też się trzymajcie, do zobaczenia na hali - chciałam pocałować Kubiaka na pożegnanie, ale się odwrócił, nie skomentowałam tego, pożegnałam się ze Zbyszkiem i odeszłam. 

Nie sądziłam, że Michał ma coś do moich przyjaciół. Nie myślałam też, że on widzi nadal w Wojtku jakieś zagrożenie. Przecież przy nim nawet raz nie wspomniałam o Włodarczyku. On też nigdy nie okazywał, że ma coś przeciwko Karolowi i Andrzejowi, nawet słowem nie wspomniał, że przeszkadza mu to, że tak dużo z nimi rozmawiam. Myślałam, że wszystko jest w porządku, on też ma swoich znajomych i ja z tego powodu nie robię mu wyrzutów. A tym bardziej, że łączy to jakoś z Włodarczykiem... Może trochę przesadzałam z tymi rozmowami, ale chciałam się nimi nacieszyć póki jeszcze mogłam. Potem wyjeżdżam z Michałem do Ankary i nie będę kontaktować się z nimi tak często, a na Michała skazana będę całymi dniami.
Weszłam do holu i rozejrzałam się, nigdzie nie widziałam Karola, co było dziwne, bo przyszłam chwilę po umówionym czasie. Od razu w oczy rzucił mi się Włodarczyk, serce zaczęło mi szybciej bić, w głębi duszy ucieszyłam się, że go widzę, z drugiej jednak strony wystraszyłam się, nie chciałam, żeby zobaczył brzuch, od razu pojawią się pytania. Na pewno będzie chciał wiedzieć czyje to dziecko. Usiadłam na kanapie jak gdyby nigdy nic i postanowiłam zaczekać chwilę na Kłosa. W tym momencie podszedł On, stanął nade mną, a jego oczy i usta, były szeroko otwarte ze zdziwienia.
-Czy ty.. ty jesteś w ciąży? - zapytał patrząc na mój brzuch, a chłopczyk, którego nosiłam pod sercem poruszył się na dźwięk jego głosu, jakby poznał kim Wojtek dla niego jest.
-Też się cieszę, że cię widzę Wojtek - wykrzywiłam usta w wymuszony uśmiech.
-Możesz odpowiedzieć na moje pytanie?
-Nie, nie jestem. Ostatnio trochę mi się przytyło - zaśmiałam się sztucznie.
-Nie kłam, przecież widzę. Musimy porozmawiać.
-Przepraszam cię, ale ja nic nie muszę. A właściwie to czekam na Karola, może spotkamy się innym razem, na przykład .. nigdy i pogadamy?
-Bo tak naprawdę - podrapał się po głowie, widać było, że jest zakłopotany - to wcale nie czekasz na niego... tylko na mnie.
-CO?! - chciałam wstać i wyjść.
-Usiądź i nie złość się. Napisałem do ciebie z jego telefonu, ale nie rób mu wyrzutów, on nic o tym nie wie. A ja chciałem cię zobaczyć, porozmawiać z tobą. Wiedziałem, że tu jesteś i nie mogłem nie skorzystać z takiej okazji.
-Och, przykro mi, ale nie mam czasu.
-Amelia, do jasnej cholery, ze względu na to - wskazał na brzuch - mogłabyś poświęcić mi chwilę czasu, chyba zasługuję na jakieś wyjaśnienia.
-Ale "to" nie ma nic wspólnego z tobą, to moja sprawa.
-Dobrze wiesz, że nigdy nie umiałaś kłamać. Proszę cię, porozmawiajmy. Chyba mam prawo wiedzieć?
-Okej, skończmy to szybko. Co chcesz wiedzieć? -usiadłam na kanapie, Włodarczyk zrobił to samo, przysunął się bliżej, spojrzał mi głęboko w oczy, złapał za rękę i zapytał:
-To moje dziecko, prawda?
Nawet nie zauważyłam kiedy do hotelu wszedł Michał. Stanął nad nami i patrzył z ogromnym bólem i żalem w oczach.
-"Idę do Karola, nie mogę zostawić go kiedy potrzebuje rozmowy", wiedziałem, że się z nim spotkasz, wiedziałem. Nie mogłaś od razu powiedzieć, że chcesz do niego wrócić, że nadal go kochasz?!
-Misiek, to nie tak! - momentalnie odsunęłam się od Włodarczyka - to nie moja wina, on tu... - nie zdążyłam dokończyć, bo Kubiak mi przerwał.
-Wiesz co? Mam gdzieś twoje tłumaczenia, nie pogrążaj się, daj mi spokój - powiedział i poszedł w kierunku windy.
-Michał zaczekaj! - krzyknęłam, ale nawet się nie odwrócił - zaczekaj, słyszysz?! - chciałam za nim iść, ale Włodarczyk, który do tej pory milczał złapał mnie za rękę.
-Odpowiedz mi.
-Puść mnie!
-Jak mi odpowiesz - miał nadzwyczaj spokojną minę.
-Nie wiem kto jest ojcem, zadowolony? - zapytałam.
-W takim razie zrobimy testy, jeśli to moje dziecko....
-Zapomnij o tym, najlepiej w ogóle zapomnij o mnie - uwolniłam się z uścisku i pobiegłam za Michałem.
-Nie zapomnę nigdy, kocham cię! - usłyszałam jeszcze tylko za plecami.
Weszłam na piętro Kubiaka, podeszłam do drzwi, ale były zamknięte.
-Michał, otwórz, proszę.
-Daj mi spokój.
-Michał do jasnej cholery, nie mam zamiaru się z tobą kłócić, porozmawiajmy.
Po chwili otworzył drzwi.
-Co chcesz mi powiedzieć, że tak naprawdę nigdy mnie nie kochałaś? Że zawsze on był dla ciebie ważniejszy?
____________________________________________
Mamy 59, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Jestem pod wrażeniem waszej dedukcji, bo kilka z Was zgadło, że to Wojtek, znacie mnie chyba za dobrze i to przerażające :) 
Pozdrawiam :* 

niedziela, 18 stycznia 2015

58. Miłość wisi w powietrzu

-Dobrze Wojtek, więc o czym chcesz rozmawiać? - zgodziłam się, miałam do niego słabość i dobrze o tym wiedziałam, miałam nadzieję, że nie będę żałowała tej decyzji.
-Hmm, o nas.
-O nas? - zaśmiałam się - jakich nas? nie ma już nic takiego, jestem ja i ty, jedynie osobno, nic nas już przecież nie łączy.
-Ale łączyło, bardzo dużo, tak łatwo potrafiłaś mnie skreślić?
-Ja ciebie skreśliłam? Nie bądź śmieszny, kochałam cię, to ty mnie zdradziłeś, ty miałeś kogoś na boku i ty ciągle oszukiwałeś. Ja nie zrobiłam nic, co mogłoby cię skrzywdzić.
-Daj mi to wszystko jakoś wytłumaczyć, proszę...
-Co chcesz mi tłumaczyć? To, że pieprzyłeś się z inną laską kiedy ja czekałam na ciebie w domu? że zawsze podejrzewałeś mnie o zdradę i oceniałeś przez pryzmat tego co sam robiłeś? że nie potrafiłeś mi zaufać chociaż sam oczekiwałeś tego ode mnie? że wybrałeś kogoś innego?
-To wszystko nie tak!
-A jak do jasnej cholery? Bo już naprawdę cię nie rozumiem, mówisz, że mnie kochasz, a tak naprawdę to ty zrezygnowałeś ze mnie, nie ja z ciebie...
-Nie kochałem jej, a już na pewno nie tak jak ciebie. Wtedy we Wrocławiu spotkałem się z nią pierwszy raz, wcześniej nawet jej nie widziałem, nie wiem skąd wzięła się w naszym hotelu, ani skąd wiedziała, że ja tam będę. Tamtego dnia byłem pijany, sama widziałaś. Zobaczyłem jak wychodzisz z pokoju Kubiaka, co miałem pomyśleć? Byłem wściekły, nie wytrzymałem, byłem pewny, że mnie z nim zdradziłaś, zawsze kręcił się wokół nas. A ona? Sama weszła mi do łóżka, nie umiałem powiedzieć jej nie. Nie wiem jak to się stało, byłem rozżalony, czułem się zdradzony. Rano kiedy obudziłem się, a obok była ona, zrozumiałem co się stało. Brzydziłem się sam siebie, żałowałem tego jak niczego innego, ale nie mogłem cofnąć czasu. Poprosiłem ją, żeby się ubrała i wynosiła. Nie mogłem na nią patrzeć. To był jeden jedyny raz kiedy z nią spałem.
-To dlaczego spotykałeś się z nią jeszcze potem? - nie mogłam tego zrozumieć.
-Nie miałem innego wyjścia...
-Nie miałeś wyjścia? Nie rozumiem, mogłeś mi o wszystkim powiedzieć, to naprawdę nie byłoby takie straszne, postarałabym się ciebie zrozumieć, ale ty wolałeś ciągnąć to nie wiadomo jak długo.
-Mówiła mi, że jest w ciąży, że jestem ojcem jej dziecka. Wtedy kiedy widziałaś nas razem w tym pieprzonym sklepie, kupowaliśmy rzeczy dla jej córeczki. Bałem się opowiedzieć ci o wszystkim, nie wiedziałem jak zareagujesz, a nie mogłem cię skrzywdzić, nie chciałem, żebyś przeze mnie cierpiała. Łatwiej było milczeć.
-To twoje dziecko? - zapytałam, myśląc o moim, a właściwie naszym synku.
-Nie, kiedy się urodziło, zrobiłem testy. Okazało się, że nie jest moje, okłamała mnie. Od razu zerwałem z nią wszelki kontakt, nie wiem co się z nią teraz dzieje.
-To chyba dobrze - posłałam mu wymuszony uśmiech.
-Przepraszam cię, byłem głupi, bałem się, cholernie się bałem, że cię stracę, a tego bym nie zniósł. Nie wybaczyłbym sobie gdybyś przeze mnie cierpiała albo gdybyś mnie znienawidziła.
-I tak mnie straciłeś, więc mogłeś zaryzykować, powiedzieć mi o wszystkim.
-Amelka, kochanie... wybaczysz mi kiedyś?
-Zdradziłeś mnie, chyba nie ma nic gorszego.
-Byłem pijany!
-I uważasz, że to cię usprawiedliwia? - spojrzałam na niego rozbawiona.
-Nie, to nie tak. Nic mnie nie usprawiedliwia. Amelka, ja wiem, że mnie kochasz, że chcesz do mnie wrócić, pragniesz by znów było tak samo. Jeśli chodzi ci o Kubiaka, nie bój się, że go skrzywdzisz, on zrozumie, nie będzie zmuszał cię, żebyś z nim była. Zrozumie, że kochasz mnie. Poza tym mam nadzieję, że wiesz, że będąc z nim nie kochając go, krzywdzisz go bardziej niż gdybyś powiedziała mu wprost.
-To ty coś zrozum. Z nami koniec, na zawsze. Nie ma i nie będzie już żadnych nas! Jesteśmy wolni, możemy być z kim chcemy. Ja kocham... - nie dokończyłam, bo Włodarczyk zachłannie wpił się w moje usta.

Nie wiem dlaczego odwzajemniłam pocałunek, to było silniejsze ode mnie. Wplotłam rękę w jego włosy. Tak bardzo za nim tęskniłam, za smakiem jego ust, jego ciałem, zapachem perfum. Uświadomiłam sobie jak bardzo za tym tęskniłam, a teraz znów był tak blisko. Mogłam go dotknąć, przytulić. Oczami wyobraźni widziałam wszystkie wspólne, szczęśliwe chwile, to jacy byliśmy razem szczęśliwi. Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek. Każde z nas było niepewne jak zareaguje drugie, tak było i tym razem. W końcu przed oczami pojawił mi się Misiek i momentalnie oprzytomniałam, odsunęłam się od Wojtka. Zrozumiałam, że to był błąd, a ten pocałunek nie miał prawa mieć miejsca.

-Nie, to nie powinno się wydarzyć. Przepraszam cię Wojtek, muszę już iść - wstałam i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Zaczekaj! Nie pozwolę ci odejść, nie w takiej sytuacji. Nadal twierdzisz, że mnie nie kochasz, że nic dla ciebie nie znaczę? Że nic nas nie łączy? że nie tęsknisz? - zapytał jeszcze, ale odwróciłam wzrok, wiedział, że ma rację, wiedziałam to i ja, po policzkach zaczęły spływać mi gęste łzy, a on nie dawał za wygraną - Amelka, kochasz mnie tak samo jak ja ciebie, czuję to!
-Nawet jeśli tak, to co z tego? Jesteś pieprzonym zdrajcą i egoistą, zmarnowałeś swoją szansę. Jestem szczęśliwa z Michałem, kocham go, a on kocha mnie i nie wtrącaj się w to, proszę.
-Nie dam ci tak łatwo odejść, już raz mi uciekłaś. Amelka, ja cię naprawdę cholernie kocham, żałuję tego co się stało, ale nie mogę tego odwrócić, nie umiem!

-Jeśli to co mówisz jest prawdą to daj mi teraz odejść, jeśli rzeczywiście mnie kochasz to zostaw mnie w spokoju i nie próbuj niszczyć tego co jest między mną a Kubiakiem - spojrzałam prosto w jego smutne oczy.
-Naprawdę tego chcesz? - zapytał łamiącym się głosem.
Nie odpowiedziałam, słowa nie chciały przejść mi przez gardło.
-Idź już - wydusiłam z siebie.
-Nie powinienem, jedno słowo, a znów będziesz naprawdę szczęśliwa.
-Proszę cię - spojrzałam na niego błagalnie, a on puścił moją rękę i odszedł bez słowa nawet się nie odwracając.

Całą drogę do domu przepłakałam. Nie mogłam przestać myśleć o Wojtku, wszystko znów wróciło. Kochałam go jak nikogo innego. Najgorsze było to, że nie żałowałam pocałunku, chciałam tego tak samo jak on. Nie mogłam zapomnieć smaku jego ust, jego uśmiechu i tego smutnego, pełnego bólu spojrzenia kiedy odchodził. Wiedziałam, że go ranię, chociaż wcale tego nie planowałam. Zdradził mnie, nie mogłam mu tego wybaczyć, kiedy próbowałam o tym zapomnieć w głowie widziałam jak całuje inną kobietę, jak dotyka jej ciała, jak mówi jej, że ją kocha. To zadawało ogromny ból. Z drugiej strony był jeszcze Michał, który odgrywał w moim życiu znaczącą rolę, to jego kochałam, to z nim miałam wyjechać do Turcji i zapomnieć o wszystkim. Nie mogłam się teraz wycofać, nie po tym wszystkim co dla mnie zrobił.

[Wojciech W.]

Wracałem do Bełchatowa rozczarowany i wściekły, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Po tym jak odwzajemniła pocałunek, byłem pewien, że mnie kocha. Miałem nadzieję, że znów będziemy razem, że wszystko mi wybaczyła i znów będzie moją, tylko moją Amelką, że znów będziemy spędzać razem każdą wolną chwilę. Byłem spragniony smaku jej ust, zapachu perfum i dotyku, kiedy to poczułem wszystko wróciło, cały świat przestał się liczyć, istniała tylko ona. Gdy odsunęła się gwałtownie, byłem pewien, że przypomniała sobie o tym, którego rzekomo kochała najbardziej - Kubiaku. Byłem cholernie zazdrosny, czułem się odrzucony i zdradzony. Przecież czułem, że jestem ważniejszy od Michała, wiedziałem to. Dlatego nie potrafiłem zrozumieć czemu to z nimi chciała być? Zawsze kiedy się nad tym zastanawiałem na myśl przychodziły mi tylko dwa słowa "wdzięczność" i "litość". Przyjaźnili się, a on ją kochał od dłuższego czadu, ona wiedziała o tym. Kiedy dowiedziała się o zdradzie też była z nim. Rzuciła mu się w ramiona i nie umiała się z tego wycofać. To była dla mnie chora sytuacja, nie mogłem znieść tego, że moja Amelia jest z nim a nie ze mną! Postanowiłem walczyć o nią i nie poddawać się, szczególnie teraz, kiedy daje mi jasno do zrozumienia, że nie jestem jej obojętny. Cały czas miałem nadzieję, że znów będziemy szczęśliwi razem, nigdy osobno.

[Amelia W.]

Od razu po powrocie opowiedziałam o wszystkim Bartmanowi. Ominęłam jednak pocałunek, o tym nie mogłam powiedzieć nawet jemu. Poinformowałam go o swoich wątpliwościach.
-Zbyszek, myślisz, że powinnam powiedzieć Kubiemu, że spotkałam się z Wojtkiem? - zapytałam przyjaciela.
-Właściwie to nie wiem, z jednej strony nie powinnaś mu tego mówić, lepiej byłoby to przemilczeć, bo wiesz jaki jest Michał. Zdenerwuje się, pomyśli, że już go nie kochasz i chcesz wracać do Włodarczyka, pojedzie do niego, zrobi awanturę, a to chyba nie jest nikomu potrzebne. Z drugiej jednak kiedy dowie się przez przypadek będzie wściekły, a jego zaufanie ciężko jest odbudować.
-Sama już nie wiem... nie wiem czy zasługuje na niego, moje uczucie do niego jest chyba zbyt słabe. Sam widzisz jak on się stara, jak na każdym kroku pokazuje mi, że mnie kocha, a ja? Nie umiem tak żyć.
-Wiem, wiem, zależy ci na Wojtku nadal.
-Nie powiedziałam ci o wszystkim. Całowałam się z Wojtkiem, nie wiem jak to się stało - zaczęłam wyjaśniać, kiedy dostrzegłam jego zdziwione spojrzenie - jego usta zbliżyły się do moich, nie umiałam się temu oprzeć, wszystko wróciło.
-Chyba jednak powinnaś powiedzieć Michałowi o tym co się wydarzyło, on powinien wiedzieć, że nadal Wojtek jest dla ciebie ważny.
-Ale Michał też jest dla mnie cholernie ważny, chcę z nim być, wyjechać. Wojtek mnie zdradził.
-Nie bądź z nim tylko dlatego, że chcesz utrzeć nosa Wojtkowi.
-To nie tak!
-Ale tak to wygląda, przemyśl to sobie, proszę.

[miesiąc później]

Między mną a Michałem nic się nie zmieniło. Po przemyśleniu całej sytuacji postanowiłam już nigdy więcej nie spotkać się z Wojtkiem. Musiałam o nim zapomnieć choć to wcale nie było łatwe. Michał nie dowiedział się o tamtej sytuacji i miałam nadzieję, że nigdy się nie dowie. Był szczęśliwy, chyba i mi udzieliło się to jego szczęście, bo coraz mniej myślałam o Włodarczyku. Było coraz lepiej.
Sytuacja w reprezentacji nie była najgorsza, mimo braku awansu do finałów Ligi Światowej chłopaki nie spuszczali głów. Mieli dodatkową chwilę wolnego, po której wznowią treningu i mecze towarzyskie przed najważniejszą w sezonie imprezą - Mistrzostwami Świata. Ogromnym plusem mistrzostw było to, że są w Polsce, w końcu polscy kibice to siódmy zawodnik na boisku.
Była połowa sierpnia, a to oznaczało początek Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Był to czas na ostatnie szlify i wybór kadry na MŚ. Dla mnie oznaczał jednak co innego, możliwość spotkania Wojtka na meczu. Z tego co dowiedziałam się od Karola, Włodi jak najbardziej wybierał się wspierać chłopaków w Krakowie. Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja, bo od ostatniego zajścia nie miałam okazji go widzieć. Dodatkowo brzuch był coraz bardziej widoczny i ciężko było go ukryć, ale nie ma co się dziwić to już 6 miesiąc ciąży. Miałam nadzieję, że nie spotkam się z byłym i nie będę musiała mu nic tłumaczyć. Miałam do niego słabość i bałam się jak zakończy się nasze kolejne spotkanie. W Krakowie na szczęście zawsze obok mnie będzie Zbyszek, nie musiałam się aż tak obawiać.

-Możemy się pospieszyć? - marudził Zbyszek, kiedy Kubiak wracał po raz trzeci wrócił po coś do hotelowego pokoju.
-Tak, tak, już biegnę, nie denerwuj się - uspokajał go przyjaciel.
-Mówiłeś to samo 15 minut temu.
-Już jestem, możemy iść - zaśmiał się Kubiak - a nie, czekaj, zapomniałem kluczy z łazienki.
-Michał! - krzyknął Bartman.
-Spokojnie, spokojnie, wszystko mam pod kontrolą. Chodźmy - powiedział. 

Spacerowaliśmy po Krakowie, uwielbiałam to miasto, było naprawdę piękne. W pewnym momencie przyszedł mi sms od Karola: ''Możemy się spotkać i pogadać? W hotelowym holu za godzine?'' Zdziwiłam się trochę, bo miał iść z Andrzejem pozwiedzać. Odpisałam jednak: "Okej, będę :)". Byłam ciekawa czego chce.
_______________________________________________

Mamy 58, mam nadzieję, że wam się spodoba. Zachęcam do komentowania, to naprawdę motywuje :)
Pozdrawiam kochani :*

piątek, 9 stycznia 2015

57.

Michał przyjechał najpierw z nami do Łodzi, co z tego, że wcale nie miał po drodze i mógł wcześniej zostać w Spale? Stwierdził, że to on sam, Michał Kubiak we własnej osobie musi mnie odwieźć do domu. Bartman jest szalony, nieodpowiedzialny i jeździ zbyt niebezpiecznie jak dla kobiet w ciąży. Powoli zaczynałam mieć go dosyć. Rozumiem to, że się martwił o mnie i o dziecko, to na początku było nawet fajne, urocze, ale z czasem zaczęło mnie wkurzać, czułam się ograniczana przez to, że jestem w ciąży. Do cholery, przecież to nie jest choroba. Cieszyłam się, że teraz będziemy mieć chwilę odpoczynku od siebie. Na pewno obojgu dobrze nam to zrobi. Żegnaliśmy się dosyć długo, Misiek nie byłby sobą, gdyby nie udzielił Bartmanowi wykładu, kazał się mną opiekować, nie spuszczać z oczu i w ogóle, gdyby mógł zamknął by mnie u siebie w Spale. Zbyszek oczywiście się ochoczo zgodził. W końcu jakimś cudem Miśkowi udało się odjechać, a my wreszcie weszliśmy do domu.
-Hej tato! - krzyknęłam do ojca, który siedział na kanapie przed telewizorem i czytał gazetę.
-Cześć słońce, co ty tu robisz? - zapytał nie podnosząc wzroku z nad gazety.
-Dzień dobry panie Robercie - przywitał się Bartman.
-Oooo, cześć Zbyszek, miło cię znowu widzieć.
-Pana również - uśmiechnął się szeroko.
-Co wy tu właściwie robicie, razem? - ponowił pytanie.
-Zatrzymamy się na jakiś czas, oczywiście, jeśli to nie jest problem. Michał wrócił do treningów, pojechał do Spały, nie było sensu dłużej siedzieć w Jastrzębiu. Spakowaliśmy się i jesteśmy. Mam nadzieję, że nas przygarniecie.
-Będzie nam naprawdę bardzo miło, zostańcie jak najdłużej! -
Myślę, że do końca mistrzostw będzie idealnie. Mama w szpitalu?
-Tak, ale powinna niedługo wrócić.
Czekając na mamę graliśmy w karty, była to ulubiona rozrywka Bartmana i ojca. Kiedyś, jeszcze z Kubiakiem potrafili tak spędzić cały wieczór. Tym razem nie chciałam się nudzić, więc nie miałam wyjścia, musiałam dołączyć. Denerwowałam się tym, że jak mama wróci będę musiała wszystko opowiedzieć. O tym, że jestem w ciąży, że ojcem nie jest tak jakby w tym momencie oczekiwali Michał, ale Wojtek. Najgorsza będzie dla nich wiadomość, że wyjeżdżam z Kubiakiem do Ankary. Obawiałam się bardziej reakcji matki, wiedziałam, że ojciec będzie po mojej stronie, zawsze był, niezależnie od moich decyzji. A ona? Byłam pewna, że nie przyjmie tego dobrze. Będzie zaskoczona, a kiedy dotrze do niej to wszystko również zła. Będzie chciała, żebym powiedziała o wszystkim Wojtkowi, tego jednak nie będę mogła zrobić. Kiedy w końcu weszła do domu serce zaczęło mi szybciej być. Zbyszek zrozumiał, że to rodzinne sprawy i nie może mi pomóc, więc wolał nie przeszkadzać i wyszedł na zakupy. Przywitałam się z nią, usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy, w końcu musiałam powiedzieć to co mnie męczyło, dlatego zaczęłam rozmowę:
-Muszę wam coś powiedzieć - powiedziałam niepewnie.
-Coś się stało, coś nie tak z Michałem? - zapytała z przejęciem.
-Nie, wszystko z nim okej, wrócił już do Spały, na razie tylko na siłownię, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.
-To dobrze, cieszę się. Ale w takim razie to coś z tobą? Zbyszkiem? A może Wojtkiem? - nie dawała mi dojść do słowa.
-Łatwiej będzie kiedy dasz mi dojść do słowa - zirytowałam się.
-Oj, przepraszam. No mów już, mów.
-No to... jestem w ciąży - wydusiłam z siebie po chwili ciszy.
-CO?! - krzyknęli oboje w jednym czasie.
-To co słyszeliście, jestem w ciąży.
-Jesteś tego pewna? Byłaś już u lekarza?
-Byłam, inaczej nic bym wam nie mówiła, nie siała niepotrzebnie paniki. Będziecie mieć wnuka.
-To wspaniale - odezwał się ojciec - ja w zasadzie się cieszę, myślę, że to dobry czas, żebym został dziadkiem - uśmiechnął się - wręcz idealny, no popatrz, teraz jestem w kwiecie wieku, potem byłbym na to za stary, nie mógłbym w pełni cieszyć się, że mam wnu...
-Kto jest ojcem? - zapytała mama, przerywając wywód taty.
Moje milczenie chyba było dla niej wystarczającą odpowiedzią.
-Wojtek? To on? - po jej pytaniu pokiwałam głową na znak potwierdzenia.
-Wie już, powiedziałaś mu?
-Nie i nie wiem czy dowie się kiedykolwiek.
-Amelka, on ma prawo wiedzieć!
-Też tak uważam, sama widzisz jak było z Przemkiem, jego matka nic mi nie powiedziała, nie miałem pojęcia, że mam syna, że on istnieje. Zniszczyłem mu przez to dzieciństwo, wychowywał się bez ojca, a straconego czasu nie da się odrobić, choćby nie wiem jak bardzo się starać.
-Ale to jest zupełnie inna sytuacja. Dziecko ma ojca, to Michał. On się mną opiekuje, zawsze przy mnie jest, Wojtek wolał iść do jakieś lafiryndy.
-I tak nie możesz go okłamywać, w końcu się dowie, zobaczy cię na ulicy, na meczu, co wtedy?
-No właśnie, jest jeszcze jedna sprawa, o której muszę wam powiedzieć. Po mistrzostwach wyjeżdżam z Kubim do Turcji, zamieszkamy tam razem.
-Chcesz uciec od problemów czy naprawdę go kochasz?
-Kocham go, to dla mnie też nie jest łatwe, tu jest Wojtek, nawet nie wiesz jak to boli.
-Nadal go kochasz, nie uciekaj przed nim. Porozmawiaj z nim, powiedz mu o wszystkim, będziecie mieć dziecko, może się jeszcze zejdziecie.
-Ułoży się nam? Nic się nie ułoży? Nie rozumiesz, że on miał kogoś na boku, zdradzał mnie, był ze mną, a latał do tej laski. Mam tak po prostu o tym zapomnieć i mu wybaczyć?
-Powinnaś to zrobić. Jeśli ty mu nie powiesz, ja to zrobię.
-Nie zrobisz tego, to moje życie, ja będę podejmowała decyzję!
-Nie mogę patrzeć jak niszczysz sobie życie, jak wchodzisz w związek z Michałem, żeby zapomnieć o tym kogo naprawdę kochasz. Chcesz, żeby Misiek był szczęśliwy, ale pamiętaj, że będąc z nim z litości, krzywdzisz go jeszcze bardziej niż gdybyś powiedziała mu prawdę.
-Kocham go, rozumiesz?! Zresztą daj mi już spokój, to moje życie, jeśli powiesz Wojtkowi, możesz zapomnieć, że masz córkę i wnuczka - krzyknęłam i wyszłam z domu, nie miałam ochoty na dalszą kłótnię.
-No i gdzie idziesz? Wracaj! - wybiegła za mną matka, ale nie odwróciłam się nawet, musiałam odreagować.
Po wyjściu z domu szłam prze d siebie, nogi zaniosły mnie do parku, tam mogłam usiąść i wszystko przemyśleć. W głowie miałam mnóstwo rożnych myśli, ale jedno zdanie nie chciało stamtąd odejść : "będąc z nim z litości, krzywdzisz go jeszcze bardziej, niż gdybyś powiedziała mu prawdę". Michał cały czas był jednak przeszczęśliwy, nie mogłam tego zepsuć, kochałam go, może nie tak mocno jak on mnie, ale kochałam, starałam się, żeby było między nami jak najlepiej. Wiedziałam, że wyjazd z nim będzie bardzo dobrą decyzją. Nie tylko ze względu na to, że będę przy nim, ale też dlatego, że tam nie będzie problemów, nie będzie Wojtka tak blisko, wszystko stanie się łatwiejsze. Wróciłam do domu dopiero po jakiś dwóch godzinach z dużym mętlikiem w głowie. Chciałam bez słowa wejść na górę, ale tata mnie zatrzymał.
-Zrozum, że mama naprawdę się o ciebie martwi, chce, żeby było ci jak najlepiej, nie miej jej za złe, że tak naciska.
-Ale tato, jestem już dorosła, a to jest moje życie, moje dziecko i ja mam prawo wyboru.
-Właściwie to jest też dziecko Wojtka, on powinien wiedzieć, ma takie prawo w końcu.
-Wtedy to wszystko wróci, będziemy musieli się widywać, nie chcę tego. Nie zostanę w Polsce, a on nie wyjedzie do Turcji, ma być tatusiem na wakacje?
-Zrobisz jak będziesz chciała, według mnie powinien wiedzieć.
Wszyscy wiedzieli lepiej co powinnam zrobić, ale ja nie chciałam tego. Nie miałam zamiaru ich słuchać, wiele razy wyobrażałam sobie rozmowę z Wojtkiem. Zastanawiałam się co mu powiem: "hej Wojtek, ładna pogoda, będziesz ojcem, oo właśnie się chmurzy". Bałam się trochę jego reakcji, może wcale nie będzie chciał zatrzymać mnie w kraju, żeby móc widywać się z synem, wychowywać go. Może już mnie nie kocha i nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Minęło sporo czasu, zresztą, powiedziałam mu prosto w oczy, że go nie kocham, na pewno już zapomniał, znalazł sobie kogoś i jest szczęśliwy, nie mogłam wchodzić w jego życie. Poza tym gdyby tak nie było to skrzywdziłabym Michała, to byłyby dla niego cios.

[jakiś czas później]

Dni mijały, spędzałam dużo czasu ze Zbyszkiem, na wspólnych zakupach, spacerach, często dołączał do nas Michał. Czasem przyjeżdżał Karol z Andrzejem. Nosiłam luźne ciuchy, tak by nie było widać powiększającego się brzucha. Na razie nic nie zauważyli, o nic nie pytali. Proponowali spotkanie w Bełchatowie, ale nie chciałam tam jechać, wolałam, żeby to oni przyjeżdżali, oczywiście musieli pogodzić wszystko z treningami to było jasne. Dziś pierwszy raz od kilku dni wybrałam się sama na spacer. Bartman musiał jechać pilnie do Warszawy, bo pojawiły się jakieś problemy z mieszkaniem, w końcu miałam trochę wolności. Spacerowałam po parku obserwując dzieci barwiące się na placu zabaw. Był to rozczulający widok, zwłaszcza teraz, kiedy wiem, że niedługo sama urodzę. Usiadłam na ławce i korzystałam z pięknej pogody, ze słońca. Siedziałam z zamkniętymi oczami, z głową ku górze, kiedy nagle jakiś cień zasłonił mi światło. Spojrzałam w górę, by zobaczyć kto to.
-Cześć, możemy porozmawiać? - zapytał.
Wstałam bez słowa i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Daj mi spokój - powiedziałam.
-Proszę cię tylko o krótką rozmowę, 5 minut.
_____________________________
Oddaję w Wasze ręce 57. Pozdrawiam :*

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 56

-Yyyy co wy właściwie robicie w moim domu? - zapytał zdezorientowany Kubiak.
-Rozkręcamy imprezę niespodziankę! - krzyknął Wojtaszek - stary, chcemy cię godnie pożegnać.
-Maczałaś w tym palce? - spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Nieeeee - pokręciłam przecząco głową i zaśmiałam się. -
A ty Zbychu, skąd się wziąłeś? - zapytał przyjaciela.
-Mały mnie zaprosił, pomyślałem, że i tak nie mam nic lepszego do roboty to wpadam.
Impreza rozkręciła się na dobre, chłopaki, pili, śmiali się, śpiewali, tańczyli. Usiadłam z boku i przyglądałam się im, wtedy podszedł do mnie Bartman.
-Mogę się dosiąść? - zapytał.
-Jasne, siadaj - uśmiechnęłam się do niego.
-Też przyjechałaś specjalnie na imprezę pożegnalną?
-Nie - nie chciałam go okłamywać - ja i Misiek, my... jesteśmy razem.
-A co z Wojtkiem? Chyba go kochałaś, byliście szczęśliwi.
-Zaręczyliśmy się nawet. Zdradzał mnie z jakąś kibicką, kręciła się wokół nas kilka razy, ale myślałam, że to nic poważnego, wokół niego zawsze jest wielu kibiców.
-Mam mu wpierdo... znaczy mam z nim porozmawiać?
-Nie ma o czym, pogodziłam się już z tym, że nie jesteśmy razem - skłamałam.
-Na pewno?
-Tak. Teraz jestem z Michałem, jest nawet lepiej - ponownie minęłam się z prawdą - a właśnie, nie jesteś zły, że ja i Kubi, że my...?
-Nie, co ty. Czemu nie powiedzieliście wcześniej? Cieszę się, że jesteście razem.
-Jesteś kochany.
-Wiem - zaśmiał się.
-Opowiadaj lepiej co u ciebie, masz kogoś?
-Tak, znaczy nie. Już nie. Miałem dziewczynę we Włoszech, ale zmieniam klub, a ona ze mną nie wyjedzie z Włoch. Rozstaliśmy się jeszcze przed moim przyjazdem tutaj.
-Przykro mi.
-Dzięki, ale to już przeszłość. Pogodziłem się z tym. Właśnie, a co z wami? Wyjeżdżasz z Kubim?
-Tak, razem jedziemy do Ankary.
-To super, nawet nie wiesz jak się cieszę!
Teraz już widzę, że niepotrzebnie bałam się powiedzieć Bartmanowi o mnie i o Miśku, nie miał nam tego za złe, wręcz przeciwnie, potrafił cieszyć się naszym szczęściem. Nadal jest prawdziwym przyjacielem, mimo tych wszystkich wydarzeń potrafił się z nami cieszyć. Uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam, byłam zadowolona z tego, że spędzimy razem trochę czasu. Podczas Mistrzostw Świata Zbyszek zatrzyma się u mnie, znaczy będziemy jeździć razem na mecze. Wiem, że dla niego to będzie ciężkie przeżycie. Sam chciałby być na parkiecie i walczyć o mistrzostwo. Pogodził się z nową rolą, wie, że nie ma dla niego obecnie miejsca w kadrze, że są inni, lepsi. To jest jednak Bartman, wiadomo, że się nie podda i będzie walczył o powrót do reprezentacji, zapieprzał dwa razy mocniej na treningach, wypruje sobie żyły i będzie gryzł parkiet, żeby znów zagrać z orzełkiem na piersi, znów reprezentować Polskę na boisku.
Po jakimś czasie wszyscy byli już mocno wstawieni. W końcu Damian wzniósł toast.
-Za udany sezon, żebyś wrócił do nas jako trzykrotny Mistrz Turcji i z co najmniej dwójką dzieci - zaśmiał się - za Miśka!
-Za Miśka! - odkrzyknęli pozostali.
Kiedy wzniosłam toast sokiem pomarańczowym Wojtaszek poczuł się urażony.
-Coo, z nami się nie napijesz?! - zapytał, a wtedy do akcji wkroczył Kubiak.
-W jej stanie, nie powinna - uśmiechnął się i poruszył zabawnie brwiami.
-Jesteś w ciąży!? - krzyknął, a wszyscy spojrzeli na mnie.
-Tak, tak, jestem - odpowiedziałam.
-O kurwa, Misiek będzie ojcem, nie to jest wery krejzi, nie mieści mi się w głowie - nie mógł tego pojąć Wojtaszek.
-W takim razie za dziecko, za Amelke, za Miśka! - krzyknął Dima i wszyscy wypili za nasze zdrowie.
Po jakimś czasie znów podszedł do mnie Bartman.
-To nie jest dziecko Michała, prawda? - zapytał.
-Skąd wiesz? - byłam zaskoczona.
-Znam go zbyt długo, żeby nie poznać, że jest przejęty. Niby się cieszy, ale wie, że w końcu Wojtek dowie się o dziecku, że będzie chciał mieć do niego prawo, a on was straci.
-Czy aż tak to widać?
-Znam go od ponad 10 lat, widzę to czego nie widzą inni - uśmiechnął się.
-To trochę przerażające - zaśmiałam się nerwowo - nie mów mu, że wiesz - poprosiłam - kiedy się urodzi zrobimy testy, jeszcze nie wiem czy powiem o tym Wojtkowi, to już nie jego sprawa...
-Myślę, że powinien wiedzieć, w końcu to jego dziecko.
-Michał bardzo się ucieszył jak się dowiedział, nie mogę mu teraz tego zabrać..
-Zrobisz jak będziesz chciała, chociaż moim zdaniem Włodarczyk ma prawo wiedzieć.
-Wojtek sam wybrał...
-Oczywiście, zrobisz jak będziesz chciała.
Impreza powoli dobiegała końca, wszyscy byli już w dosyć ciężkim stanie. Dima z Popiwczakiem tańczyli na stole, Wojtaszek siedział pod stołem, Bartman grał na gitarze, zastanawiałam się skąd w ogóle gitara u Miśka w mieszkaniu? Bartman grał, Pajenk śpiewał serenady, a Gierczyński cisnął ze wszystkiego bekę w kącie. Jedynie Kubiak zachowywał się w miarę normalnie, siedział obok mnie i ciągle mówił jak bardzo mnie kocha i ile znaczą dla niego chłopaki z Jastrzębia, w końcu zaczął płakać.
-Bo Amelka, ja cię kocham, ale ich też kocham i nie chcę wyjeżdżać, chcę zabrać ich ze sobą, mogę?
-Jasne, weźmiemy ich wszystkich do Ankary, nie płacz kochanie - przytuliłam go.
-Dziękuję ci, jesteś kochana, kocham cię mocno, naprawdę bardzo mocno.
-Ja ciebie też Misiu.
Koło 4 chłopaki powoli zaczęli się rozchodzić do domów, u Michała, a właściwie u nas miał nocować tylko Bartman, który na razie i tak będzie mieszkał z nami. Przed 5 byliśmy już wykąpani w łóżkach. Wiedziałam, że kolejnego dnia obaj będą umierać. Nie sądziłam, żeby Kubiak poszedł na rehabilitację, w sumie pewnie nie przyniosła by i tak żadnych korzyści.
Rano obudził mnie telefon od Karola.
-Halo - powiedziałam ledwo przytomna.
-Hej, obudziłem cię? - zapytał. -Tak jakby.
-O kurde, mordo, jest 14, czemu śpisz o tej godzinie? - zapytał śmiejąc się.
-Nie wierzę, już druga?
-Czy byłaś wczoraj na jakiejś imprezie?
-Było u nas, pożegnalne melo dla Miśka.
-Też chciałbym, żeby mnie w Skrze tak pożegnali...
-Wybierasz się gdzieś?!
-Nie, nie. Za dobrze mi w Bełchatowie.
-To dobrze - odetchnęłam z ulgą.
-W ogóle to nie odzywaliśmy się tak długo - mówiąc długo miał na myśli jakieś 24 godziny - bo wczoraj po treningu dostaliśmy wolne i jak dotarliśmy do Bełka, to też zrobiliśmy mały melanż i jakoś tak się złożyło.
-Ale spokojnie, nie gniewam się - zaśmiałam się - co tam u Andrzejka? Pozdrów go i powiedz, że tęsknię bardzo.
-On też bardzo przeżywa to, że nie widujemy się już tak często...

* W tle *

-Czy możemy już kurwa zagrać czy będziesz tak na tym telefonie wisiał? Właściwie to z kim ty tak długo rozmawiasz? - usłyszałam znajomy głos, a serce od razu zaczęło mi mocniej bić.
-Z przyjaciółką - odpowiedział Kłos.
-Ty nie masz przyjaciółek - zaśmiał się Włodarczyk.
-Rozmawiam z Amelią, coś jeszcze chciałbyś wiedzieć?
-Nie, nic nie chciałbym już wiedzieć.

***

-Przepraszam cię, ale umówiliśmy się na turniej w fifę.
-To on? - zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
-Tak, to Wojtek, chcesz z nim porozmawiać?
-Nie, dzięki. Muszę już kończyć, niedługo będę w Łodzi to się spotkamy, do zobaczenia!
-Trzymaj się, pa!
Potrzeba było tak niewiele żeby znów wszystko wróciło, wystarczyło tylko usłyszeć jego głos, by rozdrapać jeszcze świeże rany. Wszystko to co do tej pory udało mi się ułożyć pękło jak bańka mydlana. Z jednej strony go nienawidziłam za to co zrobił, że mnie zdradzał, że prowadził podwójne życie. Nie byłam w stanie mu tego wybaczyć. Z długiej strony jednak miałam ochotę wykrzyczeć mu, że go kocham, rzucić się w jego ramiona. Zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę bardzo za nim tęsknię, myślę o tym czy jest szczęśliwy, czy ma kogoś. Nie chciałam jednak o tym myśleć, to było nie fair w stosunku do Kubiego. Swoją drogą coraz częściej miałam wątpliwości czy dobrze zrobiłam wiążąc się z nim, to wszystko działo się zdecydowanie za szybko.

*mieszkanie Kłosa i Wrony*

-Utrzymujecie nadal kontakt? - zapytał Włodarczyk.
-Prawie codziennie rozmawiamy, a co? - odpowiedział mu Kłos.
-Nic, myślałem, że już się nie kontaktujecie. Pytała o mnie? - spojrzał z nadzieją na przyjaciela.
-Kilka razy miałem wrażenie, że chciała, ale nigdy nic nie wspomniała.
-Szkoda...
-Ty też o nią nie pytałeś wcześniej.
-Wiem, zapomnij, nie było tematu.
-Tęsknisz za nią, prawda?
-Nie - odpowiedział niezgodnie z prawdą.
-No to w takim razie mogę ci powiedzieć, że jest z Kubiakiem, wygląda na szczęśliwą.
-A to chuj, zniszczę go.
-Zapomniałeś, że sam masz dziewczynę?
-Chodzi ci o Zuzę? Nie mieszkamy razem, nie śpimy ze sobą, nie chodzimy nawet na randki. Nie wiem czy jesteśmy razem.
-Nadal ją kochasz - spojrzał na niego - nie musisz odpowiadać, wiem to.
-Karol, jak ja mam ją odzyskać, co mam zrobić, żeby to wszystko naprawić? Kocham ją, to prawda. Ona jest miłością mojego życia, nie umiem bez niej normalnie funkcjonować. Pomóż mi.
-Obawiam się, że jest już za późno, z tego co wiem, wyjeżdżają razem do Ankary, nie masz zbyt wiele czasu.
-Co mogę zrobić?
-Nie umiem ci pomóc, stary, zachowałeś się jak dupek, nie będzie ci łatwo ją odzyskać.
-Muszę się z nią spotkać.
-Za kilka dni będzie w Łodzi, powiem ci dokładnie co i jak, masz jedną szansę, obiecaj, że jak się nie uda odpuścisz.
-Nie mogę odpuścić, chodzi o Amelię.
-No właśnie.
~ ~ ~
Te kilka dni minęło wyjątkowo spokojnie. Prawie codziennie przychodzili chłopaki z drużyny, chyba rzeczywiście są blisko z Miśkiem. Długo rozmawiali. Kłos i Wrona też często się odzywali, dużo rozmawialiśmy, czasem wspominali coś o Wojtku, udawałam jednak, że mnie to nie rusza. Do Miśka ciągle dzwonił ktoś ze Spały, sztab nie mógł się już doczekać Kubiaka na treningach, chociaż najpierw będzie to tylko siłownia, widziałam jaki jest szczęśliwy, że tam wraca. W dzień wyjazdu wszyscy byliśmy dziwnie poddenrwowani. Rodzice nic nie wiedzieli ani o ciąży, ani o moim przyjeździe, o tym, że przez jakiś czas ja i Zbyszek będziemy mieszkać w domu też nie, to miała być niespodzianka.
_______________________________
Oddaję w wasze ręce 56. Następny pojawi się niedługo. Pozdrawiam :*