sobota, 1 lutego 2014

1. Oczekując nieoczekiwanego

Kolejne dni mijały tak samo. Gdy wstawałam rano Michała nie było. W kuchni znajdowałam przyrządzone przez niego śniadanie i list, żebym się uśmiechnęła, oraz godzinę jego powrotu. Jadłam śniadanie i starałam się przygotować jakiś obiad. Wracał Misiek z treningu, jedliśmy razem obiad, gadaliśmy i znów jechał na trening po południu. A ja zostawałam i próbowałam zapomnieć. Nie ułatwiał mi tego Fabian, który wydzwaniał przez cały czas. Postanowiłam jednak nie odbierać. Na uczelnię nie chodziłam, bo sesję miałam zaliczoną, a od przyszłego semestru miałam zamiar się przenieść. Nie wychodziłam nigdzie, bo miałam nieliczne ubrania, które kiedyś zostawiłam u Miśka i te, w których byłam tamtego feralnego dnia. Na razie nie miałam siły wracać po żadne rzeczy do domu. Siedziałam właśnie oglądając właśnie Dr House, kiedy do pokoju wszedł Michał:
-Mam dla ciebie niespodziankę – powiedział – w sobotę gramy mecz ze Skrą Bełchatów i załatwiłem ci bilet. Tak wiem, jestem wspaniały nie musisz dziękować.
-Ale ja chyba nie chcę nigdzie wychodzić.
-Siedzisz tu od kilku dni musisz w końcu wyjść do ludzi. No weeeź, będzie fajnie. Nie daj się prosić.
-No nie wiem.
-No chodź.
-No dobra, ale jest jeden warunek. Macie skopać tyłki Skrze, ale nie za bardzo, bo wiesz, że ich bardzo lubię – powiedziałam.
-No dobra, postaramy się ich nie zdemolować – odpowiedział Michał i zaczął się śmiać.
-To kiedy ten mecz? – zapytałam, bo chociaż bardzo kocham siatkówkę, to przez to co się wydarzyło w ostatnim czasie byłam w tyle ze wszelkimi informacjami.
-Jutro o 14.45. Jedziesz ze mną, czy dojedziesz? W sumie głupie pytanie, jedziesz ze mną, samej cię nie puszczę.
-O dzięki, że dałeś mi zdecydować.
-No to wyjeżdżamy o 12.30. A teraz ja zmykam pod prysznic.
-Okej, okej.
Propozycja Michała na wyjście na ten mecz poprawiła mi humor. Lubiłam Bełchatowian, od zawsze byli moim ulubionym klubem. Jednak najbardziej kibicuję Michałowi, niezależnie kto jest po drugiej stronie siatki, chcę, żeby to on cieszył się ze zwycięstwa.  Nie mogłam doczekać się tego meczu. Tak dawno nie widziałam Kubiaka grającego, a kiedyś uwielbiałam ten widok, zresztą nadal tak jest.. Następnego dnia to ja wstałam wcześniej, zrobiłam śniadanie i z uśmiechem czekałam na Miśka.
-Hej śpiochu – przywitałam go promiennie.
-No witam ranny ptaszku – odpowiedział – co się stało, że ty już na nogach?
-Chciałam zrobić ci niespodziankę, masz dziś mecz, więc to ja przygotowałam śniadanie.
-Oooo, dziękuję.
-Nie gadaj tylko jedz – mówiąc to podałam mu talerz z kanapkami.
Po śniadaniu rozpoczęliśmy przygotowania do meczu. Przez pół godziny szukałam odpowiedniej koszulki, ale nie mogłam żadnej znaleźć. W sumie to nie miałam w czym szukać, bo nie mam praktycznie żadnych rzeczy. Zapukałam do pokoju Michała i zapytałam:
-Hej Misiu. Mam problem, nie masz może jakiejś koszulki na zbyciu, bo nie mam się w co ubrać…
-Poczekaj, powinienem coś znaleźć. O tu mam z tamtego sezonu meczową, może być?
-Tak. Jest super, dziękuję.
-Nie ma za co – powiedział i uśmiechnął się tak jak on potrafi najpiękniej.
Wróciłam do swojego tymczasowego pokoju, ubrałam Kubiakową koszulkę i spojrzałam w lustro. Było w porządku. Pomalowałam jeszcze rzęsy, nałożyłam błyszczyk i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół. Tam czekał już na mnie siatkarz.
-To co idziemy? – zapytał.
-Jasne.
Wyszliśmy z domu. Wsiadłam do jego klubowego, wypasionego samochodu. On najpierw wrzucił sportową torbę do tyłu i dopiero wszedł do auta.
-Wow uszanowanko. Taka fura – powiedziałam z uśmiechem.
-Tak wiem, jest super. I nie niestety nie dam ci poprowadzić, jest dla mnie zbyt cenna.
Udawałam obrażoną, ale po chwili, gdy Michał włączył nasze ulubione piosenki nie potrafiłam się gniewać, jechaliśmy na halę fałszując niemiłosiernie kolejny raz piosenkę Dżemu. Pierwszy raz od kilku dni miałam tak dobry humor. Czułam, że zaczyna być w porządku. Po chwili dojechaliśmy do hali i nasze piękne śpiewanie ucichło. Siatkarz wskazał mi miejsce, w które mam się udać, powiedział, że mogę porozglądać się trochę po obiekcie, bo kibiców i tak jeszcze nie ma, a on musi iść teraz do szatni wysłuchać ostatnich uwag od trenera Bernardiego. Zapytałam go tylko o to gdzie mam miejsce, powiedział, że z taką wejściówką jaką mam mogę być wszędzie, byłam z tego bardzo zadowolona. Udałam się na trybuny, o tej porze były jeszcze puste, ale pewnie w trakcie meczu nie będzie wolnego miejsca. Kibice w Jastrzębiu kochają siatkówkę, a dodatkowo przeciwnikiem jest Skra, więc hala wypełni się po brzegi. Ludzie zaczęli powoli wchodzić do hali, więc poszłam na swoje miejsce koło statystyka z JW. Mecz był naprawdę emocjonujący. Na początku prowadziła drużyna Miśka, a potem Bełchatowskie pszczółki. Było 2:0 dla Jastrzębia, ale Skierce udało się doprowadzić do piątego seta, który rozstrzygnął się dopiero w końcówce, na szczęście na korzyść miejscowych. MVP dostał oczywiście Kubiak. Uwielbiam go, kiedy tak walczy na boisku i zostawia na nim całe swoje serce. Po ostatniej akcji słychać było tylko radość kibiców z Jastrzębia. Wszyscy bili brawo Miśkowi, byłam z niego taka dumna. Oczywiście, nie mogliśmy iść od razu do samochodu. Michał został z kibicami rozdając autografy, później udzielał jakiś wywiadów. Ja nie pchałam się tam, weszłam na korytarz prowadzący do szatni obu zespołów, usiadłam na podłodze i czekałam. Nagle upadło na mnie coś mokrego. Kilka żółto-czarnych przepoconych ręczników znalazło się na mojej głowie.
-Uważaj jak chodzisz! – krzyknęłam wyłaniając się spod sterty ręczników.
-Przepraszam, nie spodziewałem się, że ktoś będzie siedział w drodze do szatni, na środku podłogi – powiedział chłopak.
-A ja nie spodziewałam się, że wejdzie na mnie jakiś wielkolud! – odgryzłam się.
-Kto normalny siedzi na drodze do szatni? Gdybyś się nie rozwaliła na całą drogę to bym w ciebie nie wszedł.
-Gdybyś uważał, nie wywaliłbyś na mnie tych ręczników.
-No przeprosiłem przecież – powiedział już bardziej przyjaznym tonem.
-Dobra, nie ma sprawy – powiedziałam i zaczęłam zmierzać ku wyjściu, nie miałam ochoty dyskutować z tym olbrzymem.
-Poczekaj! – krzyknął – może jakaś kawa w ramach przeprosin? – zapytał.
-Może… - odpowiedziałam i wyszłam na zewnątrz.
Po wyjściu widziałam jeszcze przez okno jak chłopak patrzy w stronę drzwi, a potem bierze się za zbieranie ręczników. Powoli wszyscy gracze zaczęli wchodzić do szatni. Stałam na zimnie obserwując co się dzieje wewnątrz i czekając przy samochodzie na Kubiaka. W końcu znudzona zaczęłam się rozglądać po okolicy, dawno tu nie byłam. Patrząc w dal dostrzegłam znajomą sylwetkę, nie wierzyłam w to co widzę, to nie mógł być on… 

4 komentarze:

  1. Co ja mam tu pisać? Zaskoczyłaś mnie kompletnie, Kubiak, Fabian dodatkowo zły.. ranisz mnie. I jeszcze te tajemniczy wielkolud, mam czas na rozmyślenia. Czekam z niecierpliwością na następny, nie wiem jak to wytrzymam.
    Świetnie.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajemniczy wielkolud :DD Następny będzie we wtorek lub środę :D Również pozdrawiam :* :)) i Dziękuję za miłe słowa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cud miód malina. Co mam jeszcze dodać , a że jakoś tak chcę żeby była z Kubiakiem. A co. Pozdrawiam i czekam na następny Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, zobaczymy jak to wszystko się potoczy .. .:) Dzięki i również pozdrawiam :))

      Usuń