Kolejne dni mijały tak samo. Gdy wstawałam rano Michała
nie było. W kuchni znajdowałam przyrządzone przez niego śniadanie i list, żebym
się uśmiechnęła, oraz godzinę jego powrotu. Jadłam śniadanie i starałam się
przygotować jakiś obiad. Wracał Misiek z treningu, jedliśmy razem obiad,
gadaliśmy i znów jechał na trening po południu. A ja zostawałam i próbowałam
zapomnieć. Nie ułatwiał mi tego Fabian, który wydzwaniał przez cały czas.
Postanowiłam jednak nie odbierać. Na uczelnię nie chodziłam, bo sesję miałam
zaliczoną, a od przyszłego semestru miałam zamiar się przenieść. Nie
wychodziłam nigdzie, bo miałam nieliczne ubrania, które kiedyś zostawiłam u
Miśka i te, w których byłam tamtego feralnego dnia. Na razie nie miałam siły
wracać po żadne rzeczy do domu. Siedziałam właśnie oglądając właśnie Dr House,
kiedy do pokoju wszedł Michał:
-Mam dla ciebie niespodziankę – powiedział – w sobotę
gramy mecz ze Skrą Bełchatów i załatwiłem ci bilet. Tak wiem, jestem wspaniały
nie musisz dziękować.
-Ale ja chyba nie chcę nigdzie wychodzić.
-Siedzisz tu od kilku dni musisz w końcu wyjść do ludzi.
No weeeź, będzie fajnie. Nie daj się prosić.
-No nie wiem.
-No chodź.
-No dobra, ale jest jeden warunek. Macie skopać tyłki
Skrze, ale nie za bardzo, bo wiesz, że ich bardzo lubię – powiedziałam.
-No dobra, postaramy się ich nie zdemolować – odpowiedział
Michał i zaczął się śmiać.
-To kiedy ten mecz? – zapytałam, bo chociaż bardzo kocham
siatkówkę, to przez to co się wydarzyło w ostatnim czasie byłam w tyle ze
wszelkimi informacjami.
-Jutro o 14.45. Jedziesz ze mną, czy dojedziesz? W sumie
głupie pytanie, jedziesz ze mną, samej cię nie puszczę.
-O dzięki, że dałeś mi zdecydować.
-No to wyjeżdżamy o 12.30. A teraz ja zmykam pod prysznic.
-Okej, okej.
Propozycja Michała na wyjście na ten mecz poprawiła mi
humor. Lubiłam Bełchatowian, od zawsze byli moim ulubionym klubem. Jednak
najbardziej kibicuję Michałowi, niezależnie kto jest po drugiej stronie siatki,
chcę, żeby to on cieszył się ze zwycięstwa.
Nie mogłam doczekać się tego meczu. Tak dawno nie widziałam Kubiaka
grającego, a kiedyś uwielbiałam ten widok, zresztą nadal tak jest.. Następnego
dnia to ja wstałam wcześniej, zrobiłam śniadanie i z uśmiechem czekałam na
Miśka.
-Hej śpiochu – przywitałam go promiennie.
-No witam ranny ptaszku – odpowiedział – co się stało, że
ty już na nogach?
-Chciałam zrobić ci niespodziankę, masz dziś mecz, więc to
ja przygotowałam śniadanie.
-Oooo, dziękuję.
-Nie gadaj tylko jedz – mówiąc to podałam mu talerz z
kanapkami.
Po śniadaniu rozpoczęliśmy przygotowania do meczu. Przez
pół godziny szukałam odpowiedniej koszulki, ale nie mogłam żadnej znaleźć. W
sumie to nie miałam w czym szukać, bo nie mam praktycznie żadnych rzeczy.
Zapukałam do pokoju Michała i zapytałam:
-Hej Misiu. Mam problem, nie masz może jakiejś koszulki na
zbyciu, bo nie mam się w co ubrać…
-Poczekaj, powinienem coś znaleźć. O tu mam z tamtego
sezonu meczową, może być?
-Tak. Jest super, dziękuję.
-Nie ma za co – powiedział i uśmiechnął się tak jak on
potrafi najpiękniej.
Wróciłam do swojego tymczasowego pokoju, ubrałam Kubiakową
koszulkę i spojrzałam w lustro. Było w porządku. Pomalowałam jeszcze rzęsy,
nałożyłam błyszczyk i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół. Tam czekał już
na mnie siatkarz.
-To co idziemy? – zapytał.
-Jasne.
Wyszliśmy z domu. Wsiadłam do jego klubowego, wypasionego
samochodu. On najpierw wrzucił sportową torbę do tyłu i dopiero wszedł do auta.
-Wow uszanowanko. Taka fura – powiedziałam z uśmiechem.
-Tak wiem, jest super. I nie niestety nie dam ci
poprowadzić, jest dla mnie zbyt cenna.
Udawałam obrażoną, ale po chwili, gdy Michał włączył nasze
ulubione piosenki nie potrafiłam się gniewać, jechaliśmy na halę fałszując
niemiłosiernie kolejny raz piosenkę Dżemu. Pierwszy raz od kilku dni miałam tak
dobry humor. Czułam, że zaczyna być w porządku. Po chwili dojechaliśmy do hali
i nasze piękne śpiewanie ucichło. Siatkarz wskazał mi miejsce, w które mam się
udać, powiedział, że mogę porozglądać się trochę po obiekcie, bo kibiców i tak
jeszcze nie ma, a on musi iść teraz do szatni wysłuchać ostatnich uwag od trenera
Bernardiego. Zapytałam go tylko o to gdzie mam miejsce, powiedział, że z taką
wejściówką jaką mam mogę być wszędzie, byłam z tego bardzo zadowolona. Udałam
się na trybuny, o tej porze były jeszcze puste, ale pewnie w trakcie meczu nie
będzie wolnego miejsca. Kibice w Jastrzębiu kochają siatkówkę, a dodatkowo
przeciwnikiem jest Skra, więc hala wypełni się po brzegi. Ludzie zaczęli powoli
wchodzić do hali, więc poszłam na swoje miejsce koło statystyka z JW. Mecz był
naprawdę emocjonujący. Na początku prowadziła drużyna Miśka, a potem
Bełchatowskie pszczółki. Było 2:0 dla Jastrzębia, ale Skierce udało się
doprowadzić do piątego seta, który rozstrzygnął się dopiero w końcówce, na
szczęście na korzyść miejscowych. MVP dostał oczywiście Kubiak. Uwielbiam go, kiedy
tak walczy na boisku i zostawia na nim całe swoje serce. Po ostatniej akcji
słychać było tylko radość kibiców z Jastrzębia. Wszyscy bili brawo Miśkowi,
byłam z niego taka dumna. Oczywiście, nie mogliśmy iść od razu do samochodu.
Michał został z kibicami rozdając autografy, później udzielał jakiś wywiadów.
Ja nie pchałam się tam, weszłam na korytarz prowadzący do szatni obu zespołów,
usiadłam na podłodze i czekałam. Nagle upadło na mnie coś mokrego. Kilka
żółto-czarnych przepoconych ręczników znalazło się na mojej głowie.
-Uważaj jak chodzisz! – krzyknęłam wyłaniając się spod
sterty ręczników.
-Przepraszam, nie spodziewałem się, że ktoś będzie
siedział w drodze do szatni, na środku podłogi – powiedział chłopak.
-A ja nie spodziewałam się, że wejdzie na mnie jakiś
wielkolud! – odgryzłam się.
-Kto normalny siedzi na drodze do szatni? Gdybyś się nie
rozwaliła na całą drogę to bym w ciebie nie wszedł.
-Gdybyś uważał, nie wywaliłbyś na mnie tych ręczników.
-No przeprosiłem przecież – powiedział już bardziej
przyjaznym tonem.
-Dobra, nie ma sprawy – powiedziałam i zaczęłam zmierzać
ku wyjściu, nie miałam ochoty dyskutować z tym olbrzymem.
-Poczekaj! – krzyknął – może jakaś kawa w ramach
przeprosin? – zapytał.
-Może… - odpowiedziałam i wyszłam na zewnątrz.
Po wyjściu widziałam jeszcze przez okno jak chłopak patrzy w stronę
drzwi, a potem bierze się za zbieranie ręczników. Powoli wszyscy gracze zaczęli
wchodzić do szatni. Stałam na zimnie obserwując co się dzieje wewnątrz i
czekając przy samochodzie na Kubiaka. W końcu znudzona zaczęłam się rozglądać
po okolicy, dawno tu nie byłam. Patrząc w dal dostrzegłam znajomą sylwetkę, nie
wierzyłam w to co widzę, to nie mógł być on…
Co ja mam tu pisać? Zaskoczyłaś mnie kompletnie, Kubiak, Fabian dodatkowo zły.. ranisz mnie. I jeszcze te tajemniczy wielkolud, mam czas na rozmyślenia. Czekam z niecierpliwością na następny, nie wiem jak to wytrzymam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie.
Pozdrawiam. :*
Tajemniczy wielkolud :DD Następny będzie we wtorek lub środę :D Również pozdrawiam :* :)) i Dziękuję za miłe słowa :D
OdpowiedzUsuńCud miód malina. Co mam jeszcze dodać , a że jakoś tak chcę żeby była z Kubiakiem. A co. Pozdrawiam i czekam na następny Ania.
OdpowiedzUsuńHmm, zobaczymy jak to wszystko się potoczy .. .:) Dzięki i również pozdrawiam :))
Usuń