środa, 12 lutego 2014

4. To nie wyborów się boimy, ani trudnych decyzji, tylko ich konsekwencji

Bardzo długo nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o  nim, o wiadomości od niego, o tym jak mówił, że mnie kocha, że jestem najważniejsza. Przecież jak się kogoś kocha to się go nie zdradza. Jeszcze ona, wielka przyjaciółka… Wiedziała, jak bardzo kocham Fabiana i że naprawdę chce z nim być. Myślałam, że mogę na nich liczyć, że jestem dla nich kimś ważnym tak jak oni dla mnie, okazało się jacy są naprawdę. Mój świat runął. Myślałam, że już powoli stanęłam na nogi, ale kiedy napisał znów byłam bezradna. Wiedziałam, że nigdy nie odpuszcza, że zawsze dąży do celu i się nie poddaje, ale tej sprawie nie widziałam już dla nas szansy. Być może dla niego to był tylko błąd, ale dla mnie nie… Chciałam jechać tylko po rzeczy do Rzeszowa, żeby móc definitywnie zamknąć ten rozdział mojego życia. Nie mogłam jednak zrobić tego sama, bo nie wiem jak zachowam się, gdy  spotkam Fabiana sam na sam. Postanowiłam po prosić o to Zbyszka, bo Kubiak był zbyt impulsywny i jeszcze zrobiłby coś głupiego. A poza tym ma teraz ważne mecze. Zeszłam na dół. W salonie siedział Bartman, bo Michał był już na treningu. Na stole w kuchni jak co dzień stało śniadanie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Dzień dobry Zbysiu. Jak tam?
-A dzień dobry. Jest dobrze, wyjaśniliśmy sobie wszystko. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-To super, wiedziałam, że Michał nie zostanie obojętny na to, że tu przyjechałeś – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-A co z tobą? Płakałaś? Źle wyglądasz… - powiedział zmartwiony.
-Nie nie płakałam – odwróciłam twarz, zbyt dobrze mnie znał, żebym mogła to przed nim ukryć.
-Przecież widzę. Co się dzieje?
-Nic. Rozstałam się tylko z Fabianem. 
-Co?! – krzyknął zdziwiony.
-Zdradził mnie z Łucją - znów zalałam się łzami, było mi naprawdę ciężko.
-Żartujesz?
-A wyglądam jakbym żartowała. Jestem u Miśka, bo nie umiem im wybaczyć.
-Co za palant, a ona nie jest lepsza.
-Kochałam go, nadal kocham… - powiedziałam i zaniosłam się płaczem, Bartman przytulił mnie, tak bardzo go teraz potrzebowałam. Chciałam, żeby siedział tak ze mną wieczność. Z nim czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że nikt mnie nie skrzywdzi.
-Mam do ciebie prośbę – powiedziałam.
-No mów, słucham.
-Muszę jechać do Rzeszowa po rzeczy do mieszkania. Nie chcę tam być sama, a Miśka nie mogę poprosić ma treningi, przed sobą ważne mecze, nie chce zawracać mu głowy. Mógłbyś pojechać tam ze mną?
-Jasne, przecież nie puszczę cię tam samej. To kiedy jedziemy?
-Dziękuję. Możemy nawet zaraz tylko się ubiorę, jakoś ogarnę.
-Okej, czekamy na Miśka?
-Nie, zostawię mu liścik.
-Dobra, to zjedz coś i leć się ubrać.
Nie miałam ochoty na jedzenie, ale skoro zrobili już dla mnie śniadanie to zjadłam. Byłam bardzo wdzięczna Zbyszkowi za to, że pojedzie tam ze mną, nie miałam siły żeby być tam sama. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, umalowałam. Na szafce w przedpokoju zostawiłam list do Michała i wyruszyłam ze Zbyszkiem w drogę. Bałam się, miałam nadzieję, że nie zastanę go w domu. Na miejscu byliśmy dosyć szybko, bo Zbyszek lubi szybko jeździć. Po drodze zadzwonił Michał, nie był zły. Rozumiał, że nie chciałam, żeby zaniedbał trening. Kazał mi być silną, powiedział kilka słów, którymi dodał mi pewności siebie. Kiedy jechaliśmy zapytałam Zbyszka o to, co u niego słychać, chciałam, żeby opowiedział mi jak mu tam we Włoszech jest. Mówił o tym jak tam trafił, jak zgrał się z chłopakami z drużyny, że współpracuje mu się tam bardzo dobrze. Cieszyłam się, że jest szczęśliwy. Mimo tego, że był tak daleko życzyłam mu przecież jak najlepiej. Dojechaliśmy na miejsce, miałam mieszane uczucia. Weszliśmy do budynku, byliśmy pod drzwiami, a ja trzęsącą ręką chwyciłam klamkę, na moje nieszczęście drzwi były otwarte, wiedziałam, że zastanę go w środku. Bartman został w korytarzu, a ja weszłam do pokoju. Panował tam kompletny chaos. Ciuchy były porozrzucane na podłodze, na kanapie, a na stoliku stała sterta talerzy i kubków. Nikt nie dbał o porządek. On siedział na fotelu. Oglądał powtórkę jakiegoś meczu w TV. Kiedy go zobaczyłam moje serce zaczęło mocniej bić, a ciało przeszły dreszcze. Siedział w krótkich, zielonych spodenkach i w białej koszulce bez ramiączek. Znałam to ciało doskonale, każdą najmniejszą cząstkę, tak bardzo za nim tęskniłam… To był ten chłopak, którego kochałam, z którym chciałam spędzić całe życie. Jednak z drugiej strony pojawiał się obraz jego w łóżku z inną, to przysłoniło wszystko, sprawiało, że moje uczucie do niego choć było strasznie silne, gasło. Kiedy się odezwał w moim brzuchu było chyba milion motylków, które szalały. Serce mówiło: Pocałuj go, przecież go kochasz! Ale mózg był czujny i powtarzał tylko: to dupek, który Cię skrzywdził, nie zwracaj na niego uwagi!
-Kochanie, proszę cię, porozmawiajmy!
Myślałam, że zmieknę i rzucę mu się w ramiona, w końcu tak bardzo tego pragnęłam, jednak przezwyciężyłam to i odparłam sucho:
-Nie mamy o czym, przyjechałam tylko po swoje rzeczy.
-Ale ja cię kocham! Nie skreślaj mnie przez ten głupi błąd! Proszę! Kocham cię! Rozumiesz?
-Ja też cię kocham i co? – sama siebie zaskoczyłam, że powiedziałam mu, że go kocham.
-Skoro mnie kochasz, to daj mi jedną małą szansę… Proszę…
-Nie umiem – powiedziałam to  a w oczach stanęły mi łzy, czułam, że zaraz się rozpłaczę, dlatego wróciłam do pakowania swoich rzeczy. Wpychałam wszystkie swoje ciuchy z szafek do toreb, które wynosiłam na korytarz, a Bartman transportował je od razu do samochodu. Przez te dwa lata, podczas, których mieszkaliśmy ze sobą trochę się tego uzbierało. Kiedy Zbyszek wychodził z kolejnymi rzeczami powiedziałam mu, żeby czekał już na dole, bo to ostatnia walizka. Kiedy zszedł na dół Fabian podszedł do mnie i chwycił moją za rękę. Popatrzyłam na niego przez chwilę, ale odwróciłam wzrok.
-Popatrz mi w oczy i powiedz, że to koniec i już nie chcesz ze mną być – powiedział.
W mojej głowie biło się tysiące myśli, w końcu odpowiedziałam:
-Kocham cię i naprawdę chciałabym z tobą być, ale nie umiem ci tego wybaczyć. Zniszczyłeś wszystko.
-Może spróbujmy chociaż.
-Przykro mi, ale nie.
-Gdybym mógł cofnąć czas…
-Ale nie możesz – przerwałam mu, bo czułam, że tego nie wytrzymam, tak bardzo chciałam rzucić mu się w ramiona, przytulić go, powiedzieć, że chcę, żeby było jak dawniej, przecież byliśmy ze sobą szczęśliwi przez tak długi czas.
-Zerwałem z nią kontakt, od razu tamtego dnia, wyrzuciłem ją stąd.
-Ale to już nic nie zmieni. Zrozum, że to koniec.
-Dla mnie nie, będę o ciebie walczył, zrobię wszystko, żebyś wróciła.
-Lepiej będzie dla nas obojga jak zapomnimy o sobie…
-Będzie jeszcze lepiej jak dasz mi szansę, proszę cię…
Było mi bardzo ciężko, chciałam uwolnić się z jego uścisku, ale nie mogłam, nadal trzymał moją rękę, nie mógł przyjąć do wiadomości, że odchodzę już na zawsze, że to co było nie wróci.
-Nie utrudniaj tego – powiedziałam ze smutkiem.
Wtedy puścił moją rękę, a w jego oczach zobaczyłam coś dziwnego, był smutny, może nawet zrozpaczony. Zabrałam jeszcze ostatnią torbę i udałam się do drzwi zamykając je, czułam, że zamykam cholernie szczęśliwy i mimo wszystko piękny rozdział mojego życia, kiedy wyjdę nie będzie już powrotu, wszystko zostanie za mną. Bałam się tego, ale to była jedyna słuszna decyzja i jedyna, którą mogłam podjąć. Chciałam wrócić tam, powiedzieć, że chcę z nim być mimo wszystko, ale coś mówiło mi, żebym tego nie robiła. Zeszłam na dół. Zbyszek czekał już koło samochodu.
-Wszystko dobrze – zapytał chowając ostatnią walizkę do samochodu.
-Nie Zbyszek, nic nie jest dobrze – odpowiedziałam mu i wsiadłam do samochodu.
Do Bartmana zadzwonił telefon, więc jeszcze stał na zewnątrz i rozmawiał, a ja rozmyślałam. Miałam nadzieję, że przyjazd tu pozwoli mi jakoś zapomnieć o nim, zostawić to wszystko w tyle, ale tylko pokazał mi jak bardzo kocham Fabiana. Czułam się beznadziejnie. 
__________________________________________________________________
Następny w sobotę. :) 

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie piszesz ;D wciągnęłam się i czekam na kolejne rozdziały :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba, ale nadal jest smutno i to bardzo.. Ty doskonale wiesz na kogo czekam i się doczekać nie mogę! Czekam na sobotę! A teraz idę na Justynkę, bo niedługo biegnie, znaczy za godzinę będzie na trasie.. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem, że czekasz i trochę poczekasz, bo nowy pomysł wpadł do głowy, jednak o tamtym nie zapomniałam i na pewno się jeszcze pojawi :)

      Usuń