sobota, 22 lutego 2014

7. Jeśli wiesz, że nic z tego nie będzie, nie rób nadziei, bo skrzywdzisz nie tylko jego, ale też siebie

-Słucham.
-Hej!
Głos wydawał mi się znajomy, ale nie miałam pojęcia do kogo należał.
-Chyba pomyłka – odpowiedziałam.
-Nie to nie może być pomyłka, jesteś Amelka, prawda? – powiedział głos w słuchawce.
-Tak, to ja – odpowiedziałam zdziwiona.
-Nareszcie udało mi się zdobyć twój numer, popytałem, poszukałem i mam.
-Poznaję głos, ale nie mam pojęcia kim jesteś…
-Wpadłem na ciebie kiedyś, bo jak siedziałaś na środku korytarza – roześmiał się.
-Aaaaa to ty wielkoludzie! Prawie mnie zadeptałeś!
-To ty siedziałaś na środku… to nie moja wina…poza tym przeprosiłem przecież… - odpowiedział trochę zmieszany.
-No już dobrze… A ty mi się jeszcze nie przedstawiłeś, wiesz? – zapytałam.
-Włodarczyk, Wojtek Włodarczyk jestem– powiedział.
-Miło mi cię poznać Wojtek. Co cię skłoniło do telefonu do mnie?
-No bo… ta kawa co chciałem cię kiedyś zaprosić… to chciałbym zaprosić cię jeszcze raz teraz…
-Może…
-Tak powiedziałaś ostatnio, teraz nie dam się tak spławić.
-Ale ja jestem w Jastrzębiu… - odpowiedziałam.
-A my będziemy grać w Jastrzębiu mecz charytatywny niedługo, to co jesteśmy umówieni?
-Noo, jak będziesz tu u nas to dzwoń, numer już masz.
Pomyślałam sobie, że przecież zawsze spotkać się możemy, Wojtek wydawał się być w porządku, mogłam go przecież poznać.
-Jasne, będziemy w kontakcie.
-To pa.
-Do zobaczenia! – odpowiedział.
Nie wiedziałam skąd miał mój numer, ale skoro się już postarał tak, to warto się z nim spotkać i pogadać. W sumie to chciałam go poznać, ale od tego natłoku wrażeń jakoś nie miałam czasu, żeby zapytać Miśka o niego. Siedząc na ławce nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się tak późno. Zaczęłam powoli wracać do domu, chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Nie spieszyłam się, szłam pomału i przyglądałam się miastu, niewiele zmieniło się od czasów, kiedy bywałam tu bardzo często. Doszłam do domu, Miśka jeszcze nie było. Weszłam do mieszkania, zdjęłam kurtkę, na kanapie w salonie spał Bartman, wyciągnęłam z szafki koc i przykryłam go. Na szczęście się nie obudził, wyłączyłam jeszcze telewizor i poszłam na górę. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam pod prysznic. Byłam zmęczona wydarzeniami dzisiejszego dnia. Kiedy wyszłam spojrzałam na dół na śpiącego siatkarza, wyglądał tak uroczo, a ja miałam mieszane uczucia co do niego. Byłam naprawdę oszołomiona tym co mi dziś powiedział, nie wiedziałam co o tym myśleć… Nie wiedziałam co do niego czuje. W tej sytuacji, każda decyzja jest zła. Bałam się, że nawet jeśli spróbujemy być razem to nasz związek się rozpadnie, a jak nie spróbujemy to będzie nam ciężko przebywać ze sobą. To było dla mnie trudne. Położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć, usłyszałam na dole jakieś odgłosy, jakby ktoś zbił szkło, wstałam szybko sprawdzić co się dzieje. Zeszłam na dół, a tam Zibi zbiera szkła z potłuczonego kubka, z ręki leciała mu krew, podeszłam bliżej.
-Zostaw to, ja sprzątnę – powiedziałam.
-Nie trzeba, dam radę – odpowiedział.
-Pokaż tą rękę.
Poszukałam wody utlenionej, żeby opatrzyć mu dłoń. Znalazłam ją, wzięłam jeszcze bandaż i ponownie zbliżyłam się do Zbyszka. Bez słów wyciągnął rękę w moją stronę. Polałam ją wodą, skrzywił się z bólu, ale nie powiedział nic, zawinęłam ją w bandaż.
-Dziękuję.
-Nie ma za co – odpowiedziałam.
Wzięłam się za sprzątanie, ale siatkarz przerwał tą czynność i powiedział:
-Przepraszam, wygłupiłem się. Nie chciałem, żebyś potraktowała to jak pocieszenie po nieudanym związku… Nie tak miało to wyglądać, myślałem, że może ty też coś do mnie poczułaś…
-To nie jest takie proste Zbyszek. Ty teraz wyjeżdżasz do Włoch, wracasz tam, a ja jestem tu… Dla mnie jest za wcześnie na kolejny związek, przepraszam…
-Rozumiem, będę czekał…
-Naprawdę nic nie mogę Ci obiecać… 
-Dobrze. Jutro wyjeżdżam nie będziesz musiała męczyć się moją obecnością.
-Co? – Mimo, iż było mi ciężko nie chciałam, żeby wyjeżdżał, przecież przyjaciółmi byliśmy nadal, przynajmniej on był dla mnie przyjacielem i nic tego nie zmieni.
-Wyjeżdżam jutro z samego rana, nie mogę zostać dłużej, w tej sytuacji chyba nawet nie  powinienem.
Było mi cholernie przykro, nie powiedziałam nic, nie umiałam dobrać odpowiednich słów. Wiedziałam, że oboje będziemy cierpieć, ale nie mogłam nic na to poradzić, Bez słowa wyszłam z kuchni i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się, nakryłam kołdrą. Długo nie mogłam zasnąć, na dodatek z dołu dochodziły odgłosy Zbyszka, który się pakował. Było mi ciężko, kiedy tak leżałam słyszałam, że do domu nareszcie wrócił Misiek, był lekko pijany, ale od razu zrozumiał, że coś się wydarzyło i że Bartman niedługo wyjedzie. Słyszałam jak rozmawiali trwało to dosyć długo, a ja nadal nie spałam. Nagle do mojego pokoju wszedł Michał.
-Śpisz? – zapytał.
-Nie. Co tam? – odpowiedziałam i wstałam z łóżka.
-No, bo Zbyszek powiedział mi co się stało… Znaczy powiedział mi już na początku jak tu wrócił… No i on naprawdę cię kocha, nie chce się pocieszyć, bo to co było z Aśką to już dawno dla niego skończone. A powiedział ci to, bo myślał, że ma jakąkolwiek szansę.
-Wiedziałeś?
-Tak, wiedziałem. Ale to nie ważne… Zrozum, że jego uczucia są prawdziwe. Ale czy ty coś do niego czujesz? – zapytał, a ja byłam zaskoczona.
-Nie wiem Misiek, naprawdę nie wiem…
-Jeśli nie, to nie rób mu nadziei, bo będzie cierpiał jeszcze bardziej, a jeśli coś do niego masz to mu to powiedz zanim będzie za późno.
-Ale ja nie wiem co mam robić.
-Ja też nie powiem ci co masz zrobić… Zastanów się nad tym… - powiedział i wyszedł, a ja znów czułam tą pieprzoną bezradność. Chciałam, żeby był moim przyjacielem. Zbyszkiem z którym mogę gadać o wszystkim, a nie chłopakiem. Chciałam tylko, żeby wszystko było jak dawniej, ale wiedziałam przecież, że nasza przyjaźń się nie utrzyma, będzie to za trudne i zbyt bolesne dla nas obojga. Czekała mnie ciężka noc podczas, której musiałam podjąć decyzję, która znacznie zmieni moje życie, moje i Bartmana.

 ________________________________________________________________
Następny w środę :)) 

2 komentarze:

  1. Kocham twoje opowiadanie! ♥

    Czekam na kolejne. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, ale smutny i teraz tak siedzę i myślę, ale jest jeden pozytyw: SKRZAT, tak długo wyczekiwany! Nie wiem co wykombinowałaś sobie w tej główce, ale mam nadzieję, że coś fajnego. Czekam na następny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń