środa, 26 marca 2014

14. Spotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych, jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegną zmianie.

W bardzo dobrym humorze powędrowałam otworzyć drzwi, byłam pewna, że to Wojtek i tak właśnie było. Stał w drzwiach z bukietem herbacianych róż w dłoniach, ubrany był w czarną marynarkę i białą koszulę, wyglądał jeszcze przystojniej niż zwykle. Stałam oszołomiona, kiedy odezwał się:
-Wow, wyglądasz olśniewająco.
-Dziękuję, ty również wyglądasz korzystnie.
-To dla ciebie – powiedział, podając mi kwiaty.
-Dziękuję, są naprawdę piękne.
Poprosiłam go, żeby wszedł na chwilkę do środka, sama poszłam na górę po torebkę i kurtkę, a siatkarz został na dole, usadawiając się wygodnie na kanapie w salonie. Po chwili zeszłam na dół, Włodarczyk pomógł mi założyć kurtkę i wyszliśmy z mieszkania. Zeszliśmy na dół, gdzie okazało się, że Wojtek jest swoim samochodem. Byłam zaskoczona, bo myślałam, że przyjechał autobusem jak cała drużyna. Otworzył mi drzwi do auta i weszłam do środka, po chwili i on pojawił się w samochodzie. Włączył bardzo klimatyczną muzykę, a kiedy ruszyliśmy zapytał:
-Czy to randka? – ruszył charakterystycznie brwiami i posłał rozbrajający uśmiech.
-No nie wiem, nie wiem. Chyba tak – również uśmiechnęłam się.
-Oooo, to nasza pierwsza randka! Mam nadzieję, że nie ostatnia – powiedział.
-Przecież mnie nie znasz dobrze, może jestem wredną jędzą, z którą nie da się wytrzymać?
-Nie, nie sądzę. Wydajesz się być bardzo sympatyczną jędzą – zaśmiał się.
-Uznam to za komplement, dziękuję – odpowiedziałam.
Droga minęła nam bardzo szybko. Siatkarz zabrał mnie do restauracji, która jak twierdził, była jego ulubioną w Jastrzębiu. Miałam co do tego wątpliwości, bo chyba była to jedyna jaką znał, nie wnikałam jednak w to. Bardzo lubiłam to miejsce, byłam tu już kiedyś, ale to było dawno, trochę się tu zmieniło. Zostawiliśmy kurtki i podeszliśmy do wyznaczonego stolika. Przez chwilę zastanawialiśmy się co zamówić, w końcu zdecydowaliśmy się oboje na makaron ze szpinakiem. Czekając na dania zaczęliśmy rozmawiać. Chcieliśmy się bliżej poznać, dowiedzieć o sobie jak najwięcej, bo w sumie niewiele o sobie wiedzieliśmy. Wojtek zapytał mnie co robię w życiu i czy mieszkam na stałe w Jastrzębiu. Powiedziałam mu, że jestem tu tylko chwilowo i niedługo wyjadę. Zapytał o pobyt mojego pobytu tutaj i wtedy opowiedziałam mu całą historię: o Fabianie i Laurze, o jej próbie samobójczej, o wszystkim. Czułam, że mogę mu zaufać i powiedzieć naprawdę dużo. Był on trochę zaskoczony tą historią, tym, że byłam z Fabianem, a się wcześniej nie poznaliśmy. Nie było okazji, bo nie bywałam w środowisku siatkarskim kiedy byłam z Drzyzgą, nie chciałam się tam pchać, bo nie obchodziło mnie to, pragnęłam tylko być szczęśliwa z Fabianem.
-Dużo ostatnio przeszłaś, jesteś naprawdę silna.
-Nie przetrwałabym tego gdyby nie Misiek i Zibi. Bez nich byłoby naprawdę źle, zrobili dla mnie bardzo wiele, ale nie chcę wracać do przeszłości, liczy się tylko to co tu i teraz.
-Teraz możesz liczyć też na mnie, zawsze możesz się do mnie zwrócić z jakimś problemem.
-Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Przy posiłku rozmawialiśmy jeszcze, zapytałam go o jego życie, o przygodę z siatkówką. Opowiadał bardzo ciekawie, o tym, że grał kiedyś na rozegraniu i tak naprawdę dopiero od niedawna jest przyjmującym, że uczy się jeszcze tego wszystkiego. Mówił o poprzednim sezonie, który spędził w Austrii, że był dla niego naprawdę udany, o tym jak został powołany do reprezentacji przez Anastasiego, o przejściu do Skry, że to naprawdę wspaniały klub ze świetnymi ludźmi, że atmosfera w drużynie jest genialna. Był zachwycony Bełchatowem i Łodzią. Był naprawdę szczęśliwy, kiedy mówił o siatkówce, wiedziałam, że jest ona najważniejsza w jego życiu. Zapytałam go o rzeczy bardziej prywatne. Powiedział, że dosyć długo nie był z nikim w związku. Nie miał na to czasu, a nie chciał się wiązać z kimś na siłę, bo to bezsensu.
-Jednak teraz chyba znalazłem kogoś, wydaje mi się, że idealnego i wyjątkowego. Mam pewne plany – zakończył opowieść, a mi zrobiło się jakoś dziwnie, chyba wiązałam nadzieje, z tym, że Wojtek zostanie kimś więcej niż tylko dobrym kolegą.
-Ooo… No to powodzenia życzę.
-Hahahaha – zaczął się śmiać, widząc moją naburmuszoną minę – dziękuję bardzo.
-Ależ proszę!
-Haha – nie przestawał się śmiać – Amelka, chodziło mi o ciebie.
-Jesteś głupkiem – pokazałam mu język – nie zawstydzaj mnie.
 -Ale to tylko prawda jest. Kurde, znamy się tak krótko, a jesteś dla mnie kimś ważnym, nie wiem czemu tak się dzieje, nigdy czegoś takiego nie czułem – powiedział, a potem odwrócił wzrok, jakby obawiał się mojej reakcji.
-Ty też jesteś dla mnie kimś ważnym, nie umiem tego określić, ale to coś wyjątkowego.
Nie chciałam mu tego mówić, ale to była prawda. Mimo iż znałam go tak mało, to miałam wrażenie, że minęło już dużo czasu, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi od wieków. Łączyła nas dziwna więź, która wcale mi nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie, byłam z tego bardzo zadowolona. Jedząc posiłek rozmawialiśmy i dowiadywaliśmy się o sobie nowych, ciekawych rzeczy. Atmosfera była naprawdę fajna, dobrze nam się gadało. W końcu postanowiliśmy wyjść z restauracji. Zaprosiłam Wojtka do mieszkania Michała, ale miał lepszą propozycję, zaproponował, żebyśmy poszli na spacer. Zgodziłam się, bo nie chciałam jeszcze wracać do domu. Wieczór jak na luty, był wyjątkowo ciepły. Szliśmy ulicami Jastrzębia, cały czas rozmawiając. W końcu siatkarz trochę niepewnie objął mnie w pasie, nie zaprotestowałam, tylko zrobiłam to samo, co nie było takie łatwe, bo on jest naprawdę wysoki. Szliśmy tak wtuleni w siebie milcząc. W końcu odezwał się:
-Szkoda, że mieszkasz tutaj. To bardzo daleko do Bełchatowa, czy chociaż do Łodzi…
Nie mówiłam mu jeszcze nic o swoich planach i teraz też nie chciałam zdradzać tego, że przeprowadzam się do Łodzi, do rodziców, że będziemy mieszkali naprawdę blisko siebie. Chciałam, żeby to była dla niego niespodzianka. Więc powiedziałam:
-Zawsze możesz zmienić klub – uśmiechnęłam się.
-Gdyby to było takie łatwe, zrobiłbym to od razu.
-A co będziesz tęsknił?
-No pewnie, a ty nie? – zrobił minę smutnego pieska.
-Pewnie będę… Ale w końcu ani Jastrzębie, ani Bełchatów to nie koniec świata.
-Niby tak, ale jakbyśmy chcieli ze sobą być to trochę mało fajnie, bo związki na odległość są bez przyszłości.
-Wybiegasz za daleko w przyszłość Wojtku – zaśmiałam się.
-Eeee – podrapał się po głowie – a nie chciałabyś? – zapytał.
-Może bym i chciała, zobaczymy co będzie.
Siatkarz spojrzał na zegarek i stwierdził, że już dawno powinien być w hotelu, chociaż nie wracał autobusem z innymi to umówił się z trenerem, że wróci z powrotem do hotelu. Powiedział, że odwiezie mnie do domu i będzie musiał wracać. Nie chciałam się z nim rozstawać, ale nie mógł przecież zostać, miał swoje obowiązki w klubie, nie mogłam go zatrzymywać. Podjechaliśmy pod moje mieszkanie i musieliśmy się pożegnać.
-To będę już szła – powiedziałam.
-Nie, poczekaj jeszcze chwilę.
-I tak jesteś już spóźniony, powinieneś jechać.
-Ale nie chcę cię tu zostawiać…
-Zobaczymy się niedługo, obiecuję, a teraz naprawdę, powinieneś już jechać – zaczęłam wychodzić z samochodu, ale Wojtek chwycił mnie za rękę.
-Nie tak szybko, a buziak na pożegnanie?

-Nie całuje się na pierwszej randce – zaczęłam się śmiać, po czym pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu, pomachałam mu i udałam się na górę do Kubiakowego mieszkania.
______________________________________________________________
Następny prawdopodobnie w sobotę :) 

1 komentarz:

  1. To takie idealne, tyle na to czekałam *.* pięknie no! Nawet nie wiem co mam napisać, bo jestem radosna z tego powodu. Czekam na następny i pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń