W bardzo dobrym humorze powędrowałam otworzyć drzwi, byłam
pewna, że to Wojtek i tak właśnie było. Stał w drzwiach z bukietem herbacianych
róż w dłoniach, ubrany był w czarną marynarkę i białą koszulę, wyglądał jeszcze
przystojniej niż zwykle. Stałam oszołomiona, kiedy odezwał się:
-Wow, wyglądasz olśniewająco.
-Dziękuję, ty również wyglądasz korzystnie.
-To dla ciebie – powiedział, podając mi kwiaty.
-Dziękuję, są naprawdę piękne.
Poprosiłam go, żeby wszedł na chwilkę do środka, sama
poszłam na górę po torebkę i kurtkę, a siatkarz został na dole, usadawiając się
wygodnie na kanapie w salonie. Po chwili zeszłam na dół, Włodarczyk pomógł mi
założyć kurtkę i wyszliśmy z mieszkania. Zeszliśmy na dół, gdzie okazało się,
że Wojtek jest swoim samochodem. Byłam zaskoczona, bo myślałam, że przyjechał
autobusem jak cała drużyna. Otworzył mi drzwi do auta i weszłam do środka, po
chwili i on pojawił się w samochodzie. Włączył bardzo klimatyczną muzykę, a
kiedy ruszyliśmy zapytał:
-Czy to randka? – ruszył charakterystycznie brwiami i
posłał rozbrajający uśmiech.
-No nie wiem, nie wiem. Chyba tak – również uśmiechnęłam
się.
-Oooo, to nasza pierwsza randka! Mam nadzieję, że nie
ostatnia – powiedział.
-Przecież mnie nie znasz dobrze, może jestem wredną jędzą,
z którą nie da się wytrzymać?
-Nie, nie sądzę. Wydajesz się być bardzo sympatyczną jędzą
– zaśmiał się.
-Uznam to za komplement, dziękuję – odpowiedziałam.
Droga minęła nam bardzo szybko. Siatkarz zabrał mnie do
restauracji, która jak twierdził, była jego ulubioną w Jastrzębiu. Miałam co do
tego wątpliwości, bo chyba była to jedyna jaką znał, nie wnikałam jednak w to.
Bardzo lubiłam to miejsce, byłam tu już kiedyś, ale to było dawno, trochę się
tu zmieniło. Zostawiliśmy kurtki i podeszliśmy do wyznaczonego stolika. Przez
chwilę zastanawialiśmy się co zamówić, w końcu zdecydowaliśmy się oboje na
makaron ze szpinakiem. Czekając na dania zaczęliśmy rozmawiać. Chcieliśmy się
bliżej poznać, dowiedzieć o sobie jak najwięcej, bo w sumie niewiele o sobie
wiedzieliśmy. Wojtek zapytał mnie co robię w życiu i czy mieszkam na stałe w
Jastrzębiu. Powiedziałam mu, że jestem tu tylko chwilowo i niedługo wyjadę.
Zapytał o pobyt mojego pobytu tutaj i wtedy opowiedziałam mu całą historię: o
Fabianie i Laurze, o jej próbie samobójczej, o wszystkim. Czułam, że mogę mu
zaufać i powiedzieć naprawdę dużo. Był on trochę zaskoczony tą historią, tym,
że byłam z Fabianem, a się wcześniej nie poznaliśmy. Nie było okazji, bo nie
bywałam w środowisku siatkarskim kiedy byłam z Drzyzgą, nie chciałam się tam
pchać, bo nie obchodziło mnie to, pragnęłam tylko być szczęśliwa z Fabianem.
-Dużo ostatnio przeszłaś, jesteś naprawdę silna.
-Nie przetrwałabym tego gdyby nie Misiek i Zibi. Bez nich
byłoby naprawdę źle, zrobili dla mnie bardzo wiele, ale nie chcę wracać do
przeszłości, liczy się tylko to co tu i teraz.
-Teraz możesz liczyć też na mnie, zawsze możesz się do
mnie zwrócić z jakimś problemem.
-Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Przy posiłku rozmawialiśmy jeszcze, zapytałam go o jego
życie, o przygodę z siatkówką. Opowiadał bardzo ciekawie, o tym, że grał kiedyś
na rozegraniu i tak naprawdę dopiero od niedawna jest przyjmującym, że uczy się
jeszcze tego wszystkiego. Mówił o poprzednim sezonie, który spędził w Austrii,
że był dla niego naprawdę udany, o tym jak został powołany do reprezentacji
przez Anastasiego, o przejściu do Skry, że to naprawdę wspaniały klub ze
świetnymi ludźmi, że atmosfera w drużynie jest genialna. Był zachwycony
Bełchatowem i Łodzią. Był naprawdę szczęśliwy, kiedy mówił o siatkówce,
wiedziałam, że jest ona najważniejsza w jego życiu. Zapytałam go o rzeczy
bardziej prywatne. Powiedział, że dosyć długo nie był z nikim w związku. Nie
miał na to czasu, a nie chciał się wiązać z kimś na siłę, bo to bezsensu.
-Jednak teraz chyba znalazłem kogoś, wydaje mi się, że
idealnego i wyjątkowego. Mam pewne plany – zakończył opowieść, a mi zrobiło się
jakoś dziwnie, chyba wiązałam nadzieje, z tym, że Wojtek zostanie kimś więcej
niż tylko dobrym kolegą.
-Ooo… No to powodzenia życzę.
-Hahahaha – zaczął się śmiać, widząc moją naburmuszoną
minę – dziękuję bardzo.
-Ależ proszę!
-Haha – nie przestawał się śmiać – Amelka, chodziło mi o
ciebie.
-Jesteś głupkiem – pokazałam mu język – nie zawstydzaj
mnie.
-Ale to tylko
prawda jest. Kurde, znamy się tak krótko, a jesteś dla mnie kimś ważnym, nie
wiem czemu tak się dzieje, nigdy czegoś takiego nie czułem – powiedział, a
potem odwrócił wzrok, jakby obawiał się mojej reakcji.
-Ty też jesteś dla mnie kimś ważnym, nie umiem tego
określić, ale to coś wyjątkowego.
Nie chciałam mu tego mówić, ale to była prawda. Mimo iż
znałam go tak mało, to miałam wrażenie, że minęło już dużo czasu, że jesteśmy
dobrymi przyjaciółmi od wieków. Łączyła nas dziwna więź, która wcale mi nie
przeszkadzała, wręcz przeciwnie, byłam z tego bardzo zadowolona. Jedząc posiłek
rozmawialiśmy i dowiadywaliśmy się o sobie nowych, ciekawych rzeczy. Atmosfera
była naprawdę fajna, dobrze nam się gadało. W końcu postanowiliśmy wyjść z
restauracji. Zaprosiłam Wojtka do mieszkania Michała, ale miał lepszą
propozycję, zaproponował, żebyśmy poszli na spacer. Zgodziłam się, bo nie
chciałam jeszcze wracać do domu. Wieczór jak na luty, był wyjątkowo ciepły.
Szliśmy ulicami Jastrzębia, cały czas rozmawiając. W końcu siatkarz trochę
niepewnie objął mnie w pasie, nie zaprotestowałam, tylko zrobiłam to samo, co
nie było takie łatwe, bo on jest naprawdę wysoki. Szliśmy tak wtuleni w siebie
milcząc. W końcu odezwał się:
-Szkoda, że mieszkasz tutaj. To bardzo daleko do Bełchatowa,
czy chociaż do Łodzi…
Nie mówiłam mu jeszcze nic o swoich planach i teraz też
nie chciałam zdradzać tego, że przeprowadzam się do Łodzi, do rodziców, że
będziemy mieszkali naprawdę blisko siebie. Chciałam, żeby to była dla niego
niespodzianka. Więc powiedziałam:
-Zawsze możesz zmienić klub – uśmiechnęłam się.
-Gdyby to było takie łatwe, zrobiłbym to od razu.
-A co będziesz tęsknił?
-No pewnie, a ty nie? – zrobił minę smutnego pieska.
-Pewnie będę… Ale w końcu ani Jastrzębie, ani Bełchatów to
nie koniec świata.
-Niby tak, ale jakbyśmy chcieli ze sobą być to trochę mało
fajnie, bo związki na odległość są bez przyszłości.
-Wybiegasz za daleko w przyszłość Wojtku – zaśmiałam się.
-Eeee – podrapał się po głowie – a nie chciałabyś? –
zapytał.
-Może bym i chciała, zobaczymy co będzie.
Siatkarz spojrzał na zegarek i stwierdził, że już dawno
powinien być w hotelu, chociaż nie wracał autobusem z innymi to umówił się z
trenerem, że wróci z powrotem do hotelu. Powiedział, że odwiezie mnie do domu i
będzie musiał wracać. Nie chciałam się z nim rozstawać, ale nie mógł przecież
zostać, miał swoje obowiązki w klubie, nie mogłam go zatrzymywać. Podjechaliśmy
pod moje mieszkanie i musieliśmy się pożegnać.
-To będę już szła – powiedziałam.
-Nie, poczekaj jeszcze chwilę.
-I tak jesteś już spóźniony, powinieneś jechać.
-Ale nie chcę cię tu zostawiać…
-Zobaczymy się niedługo, obiecuję, a teraz naprawdę,
powinieneś już jechać – zaczęłam wychodzić z samochodu, ale Wojtek chwycił mnie
za rękę.
-Nie tak szybko, a buziak na pożegnanie?
-Nie całuje się na pierwszej randce – zaczęłam się śmiać,
po czym pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu, pomachałam mu i udałam się na górę do Kubiakowego mieszkania.
______________________________________________________________
Następny prawdopodobnie w sobotę :)
To takie idealne, tyle na to czekałam *.* pięknie no! Nawet nie wiem co mam napisać, bo jestem radosna z tego powodu. Czekam na następny i pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuń