sobota, 29 marca 2014

15. Przy­jaźń nie potępia w chwi­lach trud­nych, nie od­po­wiada zim­nym ro­zumo­waniem: gdy­byś postąpił w ten czy tam­ten sposób... Ot­wiera sze­roko ra­miona i mówi: nie pragnę wie­dzieć, nie oce­niam.

Po wejściu do domu, od razu swoje kroki skierowałam w stronę łazienki, wzięłam kąpiel, umyłam zęby, a po położeniu się do łóżka szybko zasnęłam. Rano nie mogłam spać i obudziłam się o 8, mimo to czułam się wyspana. Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam Miśka leżącego na kanapie, wyglądał co najmniej nieciekawie, ale nie ma się co dziwić, wrócił wczoraj, a właściwie to dzisiaj, bardzo późno, dodatkowo chyba nieźle zabalował. Otworzyłam lodówkę w celu przygotowania czegoś do jedzenia, ale okazało się, że nie ma w niej nic co mogłoby posłużyć jako śniadanie. Ubrałam się więc i poszłam do sklepu zrobić zakupy. W markecie spotkałam Damiana Wojtaszka, nie znałam go za dobrze, ale on mnie poznał, był w podobnym stanie co umierający w salonie Kubiak.
-Kurwa, co to za dom, w którym nie ma wody? Ja pierdole, kurwa mać, moja głowa – przeklinał pod nosem – o dzień dobry pani, jak tam Michał? – zapytał, zauważając mnie. 
-Chyba nie czuje się za dobrze. 
-A co ty tu robisz tak wcześnie?
-Przyszłam na zakupy, wezmę mu coś na kaca, bo będzie marudził cały dzień, że go boli głowa, chce mu się pić itp.
-Zostań moją żoną – wypalił siatkarz, zaczęłam się śmiać – no proszę, taka kobieta to skarb, chodzisz Kubiakowi na zakupy, kiedy ten wczoraj nieźle popił, martwisz się, że będzie go bolała głowa.  Jesteś aniołem! 
-Haha, nie było nic w lodówce, a zakupy dla niego są tylko przy okazji.
Tym razem to on zaczął się śmiać. Musiał już wracać, bo czuł, że go mdli. Pożegnał się szybko, zapłacił za wodę, tabletki i biegiem ruszył do swojego domu. Po chwili zadzwonił mój telefon, to Misiek.
-Tak Misiu … yhym … Już wracam. Nie, nie jestem z Wojtkiem. Zaraz wrócę, pa.
Dokończyłam zakupy i wróciłam do mieszkania, wchodząc od razu rzuciłam Michałowi wodę.
-Dzięki ci wielkie, o kochana Amelio! Ratujesz mi życie!
-Drobiazg – uśmiechnęłam się, a siatkarz jednym tchem wypił połowę butelki.
Zrobiłam śniadanie, ale Michał nie mógł patrzeć na jedzenie, więc sama skonsumowałam kanapki. Ja jadłam a on wypytywał o wczorajsze spotkanie z Włodarczykiem.
-Czy to była randka? Czy on cię podrywał? Całowaliście się? A może coś więcej? – zasypywał mnie pytaniami.
-Za dużo chciałbyś wiedzieć, Misiu.
-No opowiadaj, mów wszystko, każdy szczegół. Chyba mam prawo wiedzieć co tam się działo?
-Haha, z jakiej racji?
-Z racji tego, że jestem twoim najlepsiejszym przyjacielem i powinnaś mi mówić o wszystkim, nawet tym co się dzieje u ciebie i Wojciecha w łóżku. Wszyściusieńko. No mów!
Opowiedziałam mu całe spotkanie, bo przecież nie miałam nic do ukrycia.
-Nie pocałowaliście się? Ooo, ze mną się całowałaś na pierwszej randce. 
-To było z 10 lat temu, haha, chciałam sprawdzić jak to jest. 
-Jestem lepszy od Wojciecha! O tak!
-I co w związku z tym?
-Co, jesteś z nim w związku? Tak szybko?
-Haha, co? Nie no nic Misiek, nic. Idź spać, bo chyba ci na uszy padło. Jadę teraz do Rzeszowa do Laury do szpitala.
-Nie jedź do niej, ona jest zła…
-Muszę jej pomóc.
-Po tym wszystkim co ci zrobiła? Chcesz znów jej zaufać? Chciała się zabić, żeby zwrócić na siebie twoja i Fabiana uwagę!! Nie jedź tam, rozumiesz?
-Muszę jechać, daj spokój Michał – powiedziałam i poszłam na górę, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy, wzięłam klucze od samochodu, założyłam kurtkę i wyszłam z domu.
-Uważaj na siebie i zadzwoń jak dojedziesz! – usłyszałam jeszcze krzyk Michała.
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w drogę do Rzeszowa, tak naprawdę nie chciałam tam jechać, ale musiałam, obiecałam to pani Ewie. Po ponad trzech godzinach jazdy znalazłam się pod szpitalem psychiatrycznym. Weszłam do środka i zapytałam o Laurę Majewską, recepcjonistka powiedziała, że jest w parku na ławce, żebym tam poszła. Wyszłam więc z budynku i udałam się do wskazanego przez pielęgniarkę parku. Zobaczyłam ją, siedziała nieobecna na ławce, obok fontanny. Podeszłam do niej.
-Cześć – przytuliłam ją – jak się masz?
-Witaj, mam dosyć tego miejsca, chcę stąd wyjść, nie jestem wariatką tak jak oni! Nie mogę już tu być – rozpłakała się.
-Nie płacz, niedługo wyjdziesz, zaczniesz normalne życie… Wszystko się jakoś ułoży.
Przytuliła się i nadal płakała, wiedziałam, że słowa tu już nic nie pomogą, więc tylko przy niej siedziałam nie mówiąc nic. Powiedziała, że musi wracać już do ośrodka, bo jej lekarz będzie na nią zły i nie będzie mogła wyjść jutro. Zaprowadziłam ją do środka.
-Zaraz przyjdę, pójdę porozmawiać z twoim lekarzem.
-Dobrze.
Poszłam do gabinetu doktora Marka, który początkowo nie chciał mi nic powiedzieć, na temat stanu zdrowia Laury, ale w końcu udało mi się go przekonać.
-Nie jest jeszcze dobrze, pacjentka wyraża chęć powrotu do normalnego życia, ale nie mamy pewności czy nie spróbuje kolejny raz się zabić.
-Kiedy opuści szpital?
-Nie wiem, może miesiąc, a może trzy. Na razie ciężko mi cokolwiek stwierdzić, wszystko zależy od tego jak będzie przebiegało leczenie, jak ona będzie na nie reagowała. Najważniejsze jest dla niej teraz wsparcie najbliższych, musi czuć, że komuś na niej zależy, że ktoś czeka by wróciła do zdrowia. 
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i nie byłam zachwycona z informacji jakich mi udzielił. Martwiłam się o nią, a nie mogłam pomóc.
-Rozumiem, dziękuję za informacje. Do widzenia.
-Proszę, do zobaczenia.
Wyszłam z gabinetu, byłam smutna, bo ona mnie teraz potrzebowała i mimo tego co się stało to powinnam jej pomóc, ale wyjeżdżam do Łodzi i nie będzie mnie przy niej. Czułam się z tym źle, ale nie mogłam nic poradzić. Wiedziałam, że Michał od samego początku za nią nie przepadał, więc nawet nie zamierzałam go prosić o to by ją odwiedził, czy spróbował chociaż się nią zaopiekować. Zawsze powtarzał, że ona jest zła, że nie zależy jej na przyjaźni, że jest fałszywa, a ja mu nie wierzyłam. Chyba niestety miał rację, choć teraz tak na to nie patrzę. Wiem, że kierowała nią zazdrość, to jej nie usprawiedliwia, ale czuła się odrzucona...
 Wróciłam do sali i posiedziałam z nią, tak zwyczajnie, nie rozmawiałyśmy, po prostu siedziałyśmy w milczeniu. Po godzinie przyszła pani Majewska, przywitała się ze mną i podziękowała, za to, że przyjechałam, powiedziałam, że nie ma za co, bo w końcu Laura jest moją przyjaciółką. Mimo to była bardzo wdzięczna, że staram się pomóc jej córce. Nie zostawałam tam na długo, bo musiałam spakować się, by jutro móc cały dzień spędzić z Miśkiem, po odbyciu krótkiej rozmowy z Laurą wyszłam ze szpitala i udałam się do samochodu. 
________________________________________________________
Chyba będę dodawać co tydzień teraz, bo szkoła, egzaminy... 
Także, następny prawdopodobnie w sobotę! :)

środa, 26 marca 2014

14. Spotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych, jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegną zmianie.

W bardzo dobrym humorze powędrowałam otworzyć drzwi, byłam pewna, że to Wojtek i tak właśnie było. Stał w drzwiach z bukietem herbacianych róż w dłoniach, ubrany był w czarną marynarkę i białą koszulę, wyglądał jeszcze przystojniej niż zwykle. Stałam oszołomiona, kiedy odezwał się:
-Wow, wyglądasz olśniewająco.
-Dziękuję, ty również wyglądasz korzystnie.
-To dla ciebie – powiedział, podając mi kwiaty.
-Dziękuję, są naprawdę piękne.
Poprosiłam go, żeby wszedł na chwilkę do środka, sama poszłam na górę po torebkę i kurtkę, a siatkarz został na dole, usadawiając się wygodnie na kanapie w salonie. Po chwili zeszłam na dół, Włodarczyk pomógł mi założyć kurtkę i wyszliśmy z mieszkania. Zeszliśmy na dół, gdzie okazało się, że Wojtek jest swoim samochodem. Byłam zaskoczona, bo myślałam, że przyjechał autobusem jak cała drużyna. Otworzył mi drzwi do auta i weszłam do środka, po chwili i on pojawił się w samochodzie. Włączył bardzo klimatyczną muzykę, a kiedy ruszyliśmy zapytał:
-Czy to randka? – ruszył charakterystycznie brwiami i posłał rozbrajający uśmiech.
-No nie wiem, nie wiem. Chyba tak – również uśmiechnęłam się.
-Oooo, to nasza pierwsza randka! Mam nadzieję, że nie ostatnia – powiedział.
-Przecież mnie nie znasz dobrze, może jestem wredną jędzą, z którą nie da się wytrzymać?
-Nie, nie sądzę. Wydajesz się być bardzo sympatyczną jędzą – zaśmiał się.
-Uznam to za komplement, dziękuję – odpowiedziałam.
Droga minęła nam bardzo szybko. Siatkarz zabrał mnie do restauracji, która jak twierdził, była jego ulubioną w Jastrzębiu. Miałam co do tego wątpliwości, bo chyba była to jedyna jaką znał, nie wnikałam jednak w to. Bardzo lubiłam to miejsce, byłam tu już kiedyś, ale to było dawno, trochę się tu zmieniło. Zostawiliśmy kurtki i podeszliśmy do wyznaczonego stolika. Przez chwilę zastanawialiśmy się co zamówić, w końcu zdecydowaliśmy się oboje na makaron ze szpinakiem. Czekając na dania zaczęliśmy rozmawiać. Chcieliśmy się bliżej poznać, dowiedzieć o sobie jak najwięcej, bo w sumie niewiele o sobie wiedzieliśmy. Wojtek zapytał mnie co robię w życiu i czy mieszkam na stałe w Jastrzębiu. Powiedziałam mu, że jestem tu tylko chwilowo i niedługo wyjadę. Zapytał o pobyt mojego pobytu tutaj i wtedy opowiedziałam mu całą historię: o Fabianie i Laurze, o jej próbie samobójczej, o wszystkim. Czułam, że mogę mu zaufać i powiedzieć naprawdę dużo. Był on trochę zaskoczony tą historią, tym, że byłam z Fabianem, a się wcześniej nie poznaliśmy. Nie było okazji, bo nie bywałam w środowisku siatkarskim kiedy byłam z Drzyzgą, nie chciałam się tam pchać, bo nie obchodziło mnie to, pragnęłam tylko być szczęśliwa z Fabianem.
-Dużo ostatnio przeszłaś, jesteś naprawdę silna.
-Nie przetrwałabym tego gdyby nie Misiek i Zibi. Bez nich byłoby naprawdę źle, zrobili dla mnie bardzo wiele, ale nie chcę wracać do przeszłości, liczy się tylko to co tu i teraz.
-Teraz możesz liczyć też na mnie, zawsze możesz się do mnie zwrócić z jakimś problemem.
-Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Przy posiłku rozmawialiśmy jeszcze, zapytałam go o jego życie, o przygodę z siatkówką. Opowiadał bardzo ciekawie, o tym, że grał kiedyś na rozegraniu i tak naprawdę dopiero od niedawna jest przyjmującym, że uczy się jeszcze tego wszystkiego. Mówił o poprzednim sezonie, który spędził w Austrii, że był dla niego naprawdę udany, o tym jak został powołany do reprezentacji przez Anastasiego, o przejściu do Skry, że to naprawdę wspaniały klub ze świetnymi ludźmi, że atmosfera w drużynie jest genialna. Był zachwycony Bełchatowem i Łodzią. Był naprawdę szczęśliwy, kiedy mówił o siatkówce, wiedziałam, że jest ona najważniejsza w jego życiu. Zapytałam go o rzeczy bardziej prywatne. Powiedział, że dosyć długo nie był z nikim w związku. Nie miał na to czasu, a nie chciał się wiązać z kimś na siłę, bo to bezsensu.
-Jednak teraz chyba znalazłem kogoś, wydaje mi się, że idealnego i wyjątkowego. Mam pewne plany – zakończył opowieść, a mi zrobiło się jakoś dziwnie, chyba wiązałam nadzieje, z tym, że Wojtek zostanie kimś więcej niż tylko dobrym kolegą.
-Ooo… No to powodzenia życzę.
-Hahahaha – zaczął się śmiać, widząc moją naburmuszoną minę – dziękuję bardzo.
-Ależ proszę!
-Haha – nie przestawał się śmiać – Amelka, chodziło mi o ciebie.
-Jesteś głupkiem – pokazałam mu język – nie zawstydzaj mnie.
 -Ale to tylko prawda jest. Kurde, znamy się tak krótko, a jesteś dla mnie kimś ważnym, nie wiem czemu tak się dzieje, nigdy czegoś takiego nie czułem – powiedział, a potem odwrócił wzrok, jakby obawiał się mojej reakcji.
-Ty też jesteś dla mnie kimś ważnym, nie umiem tego określić, ale to coś wyjątkowego.
Nie chciałam mu tego mówić, ale to była prawda. Mimo iż znałam go tak mało, to miałam wrażenie, że minęło już dużo czasu, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi od wieków. Łączyła nas dziwna więź, która wcale mi nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie, byłam z tego bardzo zadowolona. Jedząc posiłek rozmawialiśmy i dowiadywaliśmy się o sobie nowych, ciekawych rzeczy. Atmosfera była naprawdę fajna, dobrze nam się gadało. W końcu postanowiliśmy wyjść z restauracji. Zaprosiłam Wojtka do mieszkania Michała, ale miał lepszą propozycję, zaproponował, żebyśmy poszli na spacer. Zgodziłam się, bo nie chciałam jeszcze wracać do domu. Wieczór jak na luty, był wyjątkowo ciepły. Szliśmy ulicami Jastrzębia, cały czas rozmawiając. W końcu siatkarz trochę niepewnie objął mnie w pasie, nie zaprotestowałam, tylko zrobiłam to samo, co nie było takie łatwe, bo on jest naprawdę wysoki. Szliśmy tak wtuleni w siebie milcząc. W końcu odezwał się:
-Szkoda, że mieszkasz tutaj. To bardzo daleko do Bełchatowa, czy chociaż do Łodzi…
Nie mówiłam mu jeszcze nic o swoich planach i teraz też nie chciałam zdradzać tego, że przeprowadzam się do Łodzi, do rodziców, że będziemy mieszkali naprawdę blisko siebie. Chciałam, żeby to była dla niego niespodzianka. Więc powiedziałam:
-Zawsze możesz zmienić klub – uśmiechnęłam się.
-Gdyby to było takie łatwe, zrobiłbym to od razu.
-A co będziesz tęsknił?
-No pewnie, a ty nie? – zrobił minę smutnego pieska.
-Pewnie będę… Ale w końcu ani Jastrzębie, ani Bełchatów to nie koniec świata.
-Niby tak, ale jakbyśmy chcieli ze sobą być to trochę mało fajnie, bo związki na odległość są bez przyszłości.
-Wybiegasz za daleko w przyszłość Wojtku – zaśmiałam się.
-Eeee – podrapał się po głowie – a nie chciałabyś? – zapytał.
-Może bym i chciała, zobaczymy co będzie.
Siatkarz spojrzał na zegarek i stwierdził, że już dawno powinien być w hotelu, chociaż nie wracał autobusem z innymi to umówił się z trenerem, że wróci z powrotem do hotelu. Powiedział, że odwiezie mnie do domu i będzie musiał wracać. Nie chciałam się z nim rozstawać, ale nie mógł przecież zostać, miał swoje obowiązki w klubie, nie mogłam go zatrzymywać. Podjechaliśmy pod moje mieszkanie i musieliśmy się pożegnać.
-To będę już szła – powiedziałam.
-Nie, poczekaj jeszcze chwilę.
-I tak jesteś już spóźniony, powinieneś jechać.
-Ale nie chcę cię tu zostawiać…
-Zobaczymy się niedługo, obiecuję, a teraz naprawdę, powinieneś już jechać – zaczęłam wychodzić z samochodu, ale Wojtek chwycił mnie za rękę.
-Nie tak szybko, a buziak na pożegnanie?

-Nie całuje się na pierwszej randce – zaczęłam się śmiać, po czym pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu, pomachałam mu i udałam się na górę do Kubiakowego mieszkania.
______________________________________________________________
Następny prawdopodobnie w sobotę :) 

sobota, 22 marca 2014

13. Zaskocz mnie biciem serca, a zaskoczę Cię melodią, która do niego pasuje

Kiedy rano obudziłam się przytulona do męskiego torsu byłam zdezorientowana i zmieszana, wiedziałam, że to Misiek, który jeszcze słodko spał. Czułam się trochę dziwnie, byłam zdezorientowana, a jednocześnie było to bardzo przyjemne uczucie. Nie chciałam budzić przyjaciela, więc po cichu wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić śniadanie, bo w końcu niedługo będziemy musieli wyjeżdżać na halę, bo do meczu zostało mało czasu. Po drodze spojrzałam jeszcze na telefon i nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam wiadomość od Wojtka. Otworzyłam ja i uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. ”Hej ;-) To już dziś!! XD Widzimy się o 18? Gdzie mam po Ciebie podjechać? :D” Odpisałam: ”Czeeeść ;-) Będę na meczu, ale wrócę do domu się przebrać. Wiesz, gdzie mieszka Kubiak? :P”. Odpowiedział, że nie wie, więc podałam mu adres i umówiliśmy się na 18, miał po mnie przyjechać, a potem mieliśmy iść do jakiejś restauracji, w której Włodarczyk zarezerwował stolik. W między czasie zrobiłam śniadanie i chciałam już krzyczeć, by obudzić Kubiaka, kiedy on nagle pojawił się obok:
-Dzieeń dobry śpiochu – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-A dzień dobry, dzień dobry – odwzajemnił uśmiech.
-Jak się spało?
-Masz bardzo wygodne łóżko – zaśmiał się.
-Wiem, a ty masz bardzo wygodne ramię.
-Oh, dziękuję, komplement z twych ust to miód na moje serce – odpowiedział i wybuchnął śmiechem, którym mnie zaraził.
-Byłam tak miła, że zrobiłam śniadanie.
-Och, dziękuję.
-Ależ nie ma za co.
Oboje byliśmy w wyjątkowo dobrym humorze, okazało się, że nie mamy zbyt wiele czasu i musimy się spieszyć, żeby zdążyć na mecz na czas. Szybko zabraliśmy się do jedzenia. Po skonsumowaniu jajecznicy, każde z nas poszło do swojego pokoju, by przygotować się do meczu. Założyłam koszulkę z numerem 13, mojego najlepszego przyjaciela, do tego zwykłe czarne rurki, nałożyłam delikatny makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, gdzie musiałam jeszcze chwilę czekać na Michała, który niedługo zszedł na dół. Popatrzył na mnie i kiwnął głową, oznaczało to, żebym się zbierała. Bez słów poszłam za nim. Założyłam kurtkę i moje ulubione trampki, siatkarz również ubrał się i wyszliśmy z mieszkania. Zeszliśmy na parking ciągle śmiejąc się i żartując. Kiedy wsiedliśmy do samochodu jak zwykle rozpoczęliśmy koncert, wybrałam z kilku płyt jakie miał w samochodzie naszą ulubioną płytę, było jeszcze jakieś disco polo, które Michał uwielbiał, ale mój wybór padł na Dżem. Włożyłam CD fo odtwarzacza i z głośników popłynął głos Riedla, który po chwili został zagłuszony przeze mnie i przez siatkarza. Oboje kochaliśmy śpiewać, chociaż nam to nie wychodziło, nie zrażaliśmy się. W przerwie między piosenkami Michał zapytał:
-Co dziś robisz? Może wybierzemy się gdzieś po meczu, Wojtaszek chciał cię poznać.
Zrobiłam dziwną minę, po czym Kubiak dodał:
-No jak nie chcesz go poznać to możemy iść do kina, grają podobno niezły film. Może o 19?
-Nie o to chodzi, że nie chce go poznać. Hmmm, nie mogę iść nigdzie. Umówiłam się już.
-Z kim? – zapytał lekko zdezorientowany, po czym sam sobie odpowiedział – czyżby z niejakim Wojciechem Włodarczykiem, siatkarzem z Bełchatowa, a raczej rycerzu na żółto-czarnym rumaku? – zapytał.
-Tak z nim. Skąd wiesz? – zapytałam zdziwiona.
-Na moje nieszczęście dałem mu kiedyś twój numer, pytał o ciebie, mówił, że mu się podobasz, ale nie wziął twojego numeru, ani nic.
-Nie mówiłeś nic wcześniej.
-Myślałem, że to nieistotne. Pomyliłem się. Sorka.
-Dobra, nieważne. Możemy się wybrać kiedy indziej jak chcesz.
-Nie nie chcę. Idź sobie z tym Włodarczykiem, zostaw przyjaciela samego na pastwę losu. Niech zginie sam.
-Haha, co?
-To nie jest śmieszne, ja tu cierpię. Przeżywam rozstanie z przyjaciółką, a ty się śmiejesz. Weź, Amelka.
-Oh, Michał, przepraszam najmocniej.
-Przeprosiny tu nic nie zmienią, czuję się odrzucony.
-Ależ nie masz powodu by się tak czuć, wiadome, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i nic tego nie zmieni, nawet Wojciech.
-Ale wyprowadzasz się do Łodzi, wolisz być bliżej niego – zmienił nagle wyraz twarzy na poważny, już nie żartował.
-To nie tak, jadę tam, bo mam tam studia i nie mogę już siedzieć tutaj. Będziemy w kontakcie, będę dzwonić codziennie, pisać. Będziesz miał mnie jeszcze dosyć – uśmiechnęłam się.
-Trzymam cię za słowo.
W końcu dojechaliśmy pod halę. Wysiedliśmy z samochodu i Michał powiedział:
 -No to tak, jak ostatnio. Wchodzisz ze mną, potem robisz co chcesz, bo ja muszę iść do szatni, do meczu została godzina.
-Tak jest! Panie Kubiak, najlepszy siatkarzu Jastrzębia! – uśmiechnęłam się.
Weszliśmy na halę i każde z nas poszło w swoją stronę. Kiedy znalazłam się w środku trybuny były jeszcze puste, bo główne wejścia nie były jeszcze otwarte. Lubiłam to uczucie, gdy byłam tam sama. Miało to swój urok. Porozglądałam się trochę i zeszłam na dół, usiadłam na krzesłach, które były przeznaczone dla osób z przepustkami od gospodarzy spotkania. Miałam wyznaczone miejsce blisko kwadratu dla zawodników rezerwowych. Najpierw na boisku pojawili się Jastrzębianie, szukałam Miśka i po chwili go znalazłam, rozmawiał z Kubą Popwiczakiem, któremy coś zawzięcie tłumaczył. Młody libero miał taką minę jakby Misiek urwał się z kosmosu, ale starał się słuchać uważnie, w końcu chyba zrozumiał, znaczy takie sprawiał wrażenie. Po chwili na parkiet wybiegły Skrzaty, mój wzrok od razu powędrował na Wojtka, który rozglądał się po hali, jakby kogoś szukał, zobaczył mnie, uśmiechnął się i energicznie pomachał. Odwzajemniłam uśmiech i odmachałam mu. Nawet nie spostrzegłam kiedy pojawił się obok mnie. Włodarczyk dosyć nieśmiało przywitał się, obdarowując mnie delikatnym pocałunkiem w policzek. Popatrzył trochę zmieszany i zawstydzony, a ja uśmiechnęłam się tylko do niego. W końcu powiedział:
-No, no, no. Wyglądasz jeszcze lepiej niż ostatnio.
-A dziękuję, dziękuję. Ty również wyglądasz niczego sobie.
Wojtek dziwnie mi się przyglądał.
-Coś nie tak? – zapytałam.
-Nie, tylko jesteś w koszulce wroga – powiedział.
-Twojej nie miałam, więc założyłam Miśkową.
-Musimy to zmienić, ale nie martw się dam ci jakąś, bo wiem, że to nam kibicujesz z całego serca chcesz, żebyśmy wygrali – uśmiechnął się.
-No jasne, tylko nie mów Miśkowi, że jestem za Skrą, bo się obrazi.
Zza jego pleców usłyszałam wołanie: Wojtek, Wojtek!! To był Kłos z Wroną, którzy wskazywali na nas palcem i śmiali się.
-Muszę lecieć… Do zobaczenia! – powiedział i posłał mi kolejny słodki uśmiech.
-Powodzenia! – również się uśmiechnęłam i zajęłam swoje miejsce.
Nie mogłam się nie śmiać, kiedy jakieś dziewczyny za mną zaczęły mnie obgadywać. Twierdziły, że jestem nową dziewczyną Wojtka, ale to ukrywamy, bo nie chcemy, żeby kibice wiedzieli ani media i żeby nie mówili o nas w telewizji i dlatego założyłam bluzkę Kubiaka, żeby nikt się nie zorientował, ale one to odkryły i napiszą o tym na facebook’u, bo przecież inni też mają prawo wiedzieć. Nie chciałam wdawać się z nimi w żadne dyskusje więc posłałam im tylko spojrzenie pełne pogardy. Jednak kiedy próbowały mi zrobić zdjęcie z ukrycia, nie wytrzymałam i powiedziałam kilka słów, po których zostały trochę zbite z tropu. Siadły na swoich hotkarskich tyłkach i do końca meczu miałam spokój.
Trwała rozgrzewka przed meczem, a hala wypełniła się już po brzegi. Cały czas gapiłam się na Wojciecha, który również szczerzył się w moją stronę. Była 14, kiedy rozpoczął się mecz. W wyjściowej szóstce Jastrzębia nie zabrakło Miśka, po drugiej stronie siatki nie pojawił się Wojtek. Szkoda, bo chciałam zobaczyć ich obydwóch na boisku. Włodi stał w kwadracie i posyłał mi zalotne uśmieszki i spojrzenia, nie byłam mu dłużna i również to robiłam. To było dziwne, bo choć tak naprawdę prawie w ogóle nie znałam Wojtka to czułam, że jest mi bliski i jest dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym. Biła od niego taka pozytywna energia, która sprawiała, że chciałam z nim pisać, spędzić jak najwięcej czasu. A kiedy już zaczęła się rozmowa nie miałam ochoty jej kończyć. Pierwszy raz ktoś tak na mnie działał. Sam jego widok czy uśmiech sprawiały mi radość. To on cały czas zaprzątał moją głowę. Coraz częściej przyłapywałam się na tym, że o nim myślę. Moje rozmyślania przerwała fala radości dochodząca z sektoru, który zajmowali kibice z Bełchatowa. Pierwszy set wygrała właśnie Skra, a w drugim na parkiecie pojawił się Włodarczyk. Kibicowałam mu z całych sił, jemu i Miśkowi. Cieszyłam się, nieważne, która drużyna zdobyła punkt i tak byłam zadowolona. Po zaciętej walce tym razem Jastrzębie wygrało seta. W Skrze bez z mian na boisku nadal pozostawał Wojtek, który po każdej udanej akcji był mega szczęśliwy, od czasu do czasu zerkał w moim kierunku, a ja czułam na sobie wzrok jego fanek, który zachowywały się co najmniej dziwnie i gdyby mogły to by mnie rozszarpały. Olałam to, bo spotykałam się już z takimi sytuacjami wychodząc gdzieś z Kubiakiem lub Bartmanem. Byłam przyzwyczajona do nie reagowania na takie zachowania. Mecz był naprawdę ciekawy i pełen emocjo. Zakończył się dopiero po tie-breaku, a lepsza okazała się Skra. Statuetkę dla najlepszego zawodnika otrzymał Wojtek. Byłam z niego taka dumna! Widziałam, że jest naprawdę zadowolony. Spojrzałam jeszcze na boisko i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Do spotkania siatkarzem zostało nieco ponad godzinę. Siatkarze dawali jeszcze autografy i robili sobie zdjęcia, a ja poszłam pod szatnie, żeby wziąć od Miśka klucze od domu. Nie czekałam na niego długo, bo on jak zwykle zmył się od razu. Zaproponował mi podwiezienie do domu, ale zamówiłam już taksówkę, więc nie było takiej potrzeby. Kubiak poinformował mnie jeszcze, że nie wraca dziś do domu, bo idzie z chłopakami na jakąś imprezę i nie będzie się spieszył skoro i tak mnie nie będzie. Życzył mi jeszcze miłego spotkania z Włodarczykiem i odszedł. Wychodząc z korytarza natknęłam się jeszcze na Karola Kłosa, który powiedział:
-Musisz częściej być na naszych meczach, bo Wojtek gra jak natchniony.
-Haha, to nie moja zasługa – powiedziałam.

-Twoja, twoja. Dobra, ja lecę, bo Wojtek idzie tu i będzie zazdrosny. W ogóle, ostatnio cały czas o tobie gada – natknął się na spojrzenie Włodarczyka – ok ok, nic już nie mówię. Udanej randki! – powiedział i odszedł. Podszedł Wojtek i powiedział, że będzie u mnie za godzinę, pożegnaliśmy się i wybiegłam na dwór, bo taksówka już na mnie czekała. W domu byłam po 15 minutach, zapłaciłam kierowcy i szybko udałam się na górę. Wzięłam szybki prysznic, potem wyciągnęłam z szafy sukienkę w kolorze szkarłatnego żołędzia. Była naprawdę piękna, dodatkowo to prezent od Michała. Umalowałam się, uczesałam i wyglądałam całkiem przyzwoicie. Byłam gotowa, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

__________________________________________________________
Przepraszam za tygodniowe opóźnienie, ale miałam problemy z oczami i nie widziałam nic. 
Za to teraz dłuższy rozdział. 
Następny w środę/sobotę. 
  

środa, 12 marca 2014

12. Przyjaźnie, które wytrzymały próbę czasu i zmian, są z pewnością najlepsze.

Spałam długo, bo obudziłam się dopiero o 12. Nie miałam ochoty jeszcze wstawać z łóżka, ale w końcu musiałam się zwlec. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie po czym znów wróciłam na górę. Wzięłam prysznic, ubrałam się w wygodne dresy. Umyłam zęby, ale nie umalowałam się, nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić, w lodówce były jeszcze jakieś rzeczy, z których będę mogła zrobić obiad dla siebie i dla Michała, który niedługo wróci. Nie mając chwilowo nic do roboty wzięłam laptopa i sprawdziłam pocztę, chciałam sprawdzić czy w ogóle będą chcieli mnie na Łódzkiej uczelni i czy przeprowadzka do rodziców ma jakikolwiek sens. Otworzyłam skrzynkę i zobaczyłam oczekiwaną wiadomość. Kliknęłam w nią i przeczytałam, że chcą mnie przyjąć tylko muszę dostarczyć odpowiednie dokumenty na miejsce. Byłam szczęśliwa, od razu postanowiłam zadzwonić do mamy, porozmawiać z nią i zapytać czy mogę wrócić. Od trzech lat byłam samodzielna, ale teraz potrzebowałam ich pomocy, czułam się z tym źle, ale wiedziałam, że na kim jak na kim ale na rodzicach polegać mogę zawsze.  Opowiedziałam mamie wszystko co się wydarzyło, od samego początku. O tym jak Fabian zdradził mnie z Laurą, jak przeprowadziłam się do Michała i o tym, że tęskniłam za Fabianem, ale nie umiałam mu wybaczyć. Wspomniałam też coś o Wojtku, którego lubię. W końcu opowiedziałam jej o próbie samobójczej Laury, była tym zszokowana. Mama powiedziała, że to oczywiste, że mogę wracać kiedy tylko zechcę. Była tylko trochę w szoku, że nie zadzwoniłam do niej od razu tylko sama zmagałam się z problemami. Odparłam na to, że przecież był przy mnie przez ten cały czas Michał i trochę też Zbyszek. Stwierdziła, że to wspaniałe, że mam takiego przyjaciela. Wiedziałam, że to cudowne. Mama musiała wracać do pracy, więc zakończyła rozmowę, a ja byłam bardzo zadowolona. W głębi serca chciałam wracać do domu, a dodatkowo mogłam studiować na tamtejszej uczelni, która była bardzo dobra. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku. Chciałam zostać w Jastrzębiu jeszcze kilka dni, pojechać do Rzeszowa i dopiero potem wyjechać do Łodzi. Za niedługo miał wrócić Michał, który wczoraj rozegrał kolejny naprawdę dobry mecz, który Jastrzębie wygrało 3:0, a MVP został nie kto inny jak fenomenalny Kubiak. Powoli zaczynało mi się nudzić samej w domu, dlatego mimo iż nie cierpię gotować postanowiłam zrobić zapiekankę serową, którą oboje uwielbiamy, a ja umiem robić. Michał napisał, że będzie za półtorej godziny. Czasu było mało, ale miałam nadzieję, że się ze wszystkim wyrobię. Umyłam ręce i zabrałam się za gotowanie. Początkowo nie szło zbyt dobrze, ale potem było już tylko lepiej. Po nieco ponad godzinie w mieszkaniu unosiła się piękna woń zapiekanki, która upieczona stała jeszcze w piekarniku. Kiedy usłyszałam zgrzyt klucza przekręcającego się w zamku, bardzo się ucieszyłam.
-Misieeeeeek! – rzuciłam mu się na szyję – jak ja się za tobą stęskniłam!
-Amelkaaaaa! Ja za tobą też! – powiedział i zaczął się śmiać.
-Nie śmiej się, naprawdę mi cię brakowało.
-Mi ciebie też – uśmiechnął się tak jak tylko Misiek potrafi najpiękniej – a co tak ładnie pachnie zapytał?
-Zapiekanka serowa.
-Co? Sama ją zrobiłaś?
-Tak – odpowiedziałam dumnie.
-To ona będzie się nadawała do zjedzenia? – zapytał rozbawiony.
-Jak nie chcesz to nie jedz – udawałam obrażoną – sama wepchnę w siebie całą zapiekankę.
-Jasne, że chcę! Jesteś przecież mistrzem gotowania! – powiedział nadal się śmiejąc, a ja nie mogłam dłużej udawać i śmiałam się razem z nim. Misiek poszedł umyć ręce, a ja nałożyłam nam zapiekankę. Byłam głodna i wiedziałam, że Michał też, więc nałożyłam nam po kopcu potrawy. Kiedy Misiek to zobaczył zaczął się śmiać:
-A kto to wszystko zje? – zapytał.
-Jak to kto? MY! – odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać, bo chyba rzeczywiście przesadziłam z ilością. Trudno, najwyżej nie dokończymy jeść. Przy obiedzie Michał opowiadał o wyjeździe do Kielc. Mówił, że mecz nie był trudny, że dobrze mu się tam grało. Nie dziwiłam się w końcu znów został zawodnikiem meczu.
-Jak tak dalej pójdzie to w mieszkaniu braknie miejsca na twoje statuetki MVP…
-Haha co?
-No jak będziesz tak dobrze grał to nie będziesz miał gdzie ustawiać tych nagród – zaśmiałam się.
-Haha, zrobię specjalną gablotę albo będę je układał w twoim pokoju, koło łóżka, nad łóżkiem, pod łóżkiem, będziesz je wszędzie widzieć, będą ci się śniły po nocach – zaczął się śmiać, a mi nie było do śmiechu, postanowiłam powiedzieć mu o mojej przeprowadzce.
-Chyba nie do końca Misiek…
-Jak to, nie podobają ci się moje statuetki? – zrobił smutną minkę.
-Są super, ale chodzi o to, że… ja się wyprowadzam w przyszłym tygodniu.
-Co? Ale jak to? Gdzie? – zapytał zdziwiony.
-Wracam do rodziców, do Łodzi. Przeniosłam się tam na uczelnię. Nie ma co wracać do Rzeszowa, czy zamieszkać w Krakowie na stałe. Tam będę miała wszystko na miejscu.
-Nie będziesz miała mnie… - odpowiedział.
-Łódź to nie koniec świata przecież!
-Ale jednak blisko nie jest. A przecież możesz mieszkać tutaj, przenieść się do Katowic, a nie do Łodzi.
-Nie mogę tyle czasu siedzieć ci na głowie, jestem tu już dosyć długo.
-Ale odkąd ze mną zamieszkałaś jest lepiej. Nie wracam do pustego domu, wiem, że ktoś na mnie czeka, że będę miał z kim porozmawiać. Zostań…
-Nie mogę… Misiek!
-Raczej nie chcesz. Trudno. Nie będę cię namawiał, bo to nic nie zmieni, jesteś cholernie uparta. – powiedział, po czym wstał z krzesła.
-Poczekaj! Porozmawiajmy!
-Jestem zmęczony. Idę do siebie. Dziękuję za obiad, był bardzo dobry – po tych słowach wyszedł. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, jest moim najlepszym przyjacielem, myślałam, że się ucieszy, że wyjeżdżam, wreszcie będzie miał wolny dom. Przecież ma swoje życie, a ja nie mogę mu tego ciągle siedzieć na głowie, czułam się źle z tym, że przeze mnie cały czas siedzi w domu. Nie ma szansy nawet kogoś poznać, bo jak już gdzieś wychodzi to ze mną, przez co potencjalne przyszłe panie Kubiak, nie mogą się do niego zbliżyć. W sumie to nie wyobrażałam sobie Michała z jakąś dziewczyną… Myślę, że byłabym o niego zazdrosna, w końcu jest facetem moich marzeń. Pamiętam, że jak opisywaliśmy idealnego partnera, opisałam właśnie jego. To były piękne czasy, jednak potem ideałem stał się Fabian, to z nim wiązałam całą swoją przyszłość i wszyło jak wyszło. Trzeba się skupić na przyszłości, a nie rozpamiętywać to co było.
Po tych rozmyślaniach, włożyłam naczynia do zmywarki i jak zwykle włączyłam telewizor. Michał już do końca dnia nie zszedł na dół nawet na moment, a ja próbowałam nawiązać rozmowę, jednak udawał, że śpi. Około 22 przyszedł jednak do mojego pokoju.
-Śpisz już? – zapytał.
-Nie, co tam?
-Przyszedłem cię przeprosić. Zachowałem się głupio. Myślałem, że już będziemy sobie tak mieszkać razem, że w końcu wróci jeszcze Zbyszek i będzie jak dawniej. Przeliczyłem się i przepraszam. Masz przecież swoje życie i nie możesz siedzieć ze mną cały czas, dodatkowo mnie często nie ma w domu, bo jestem na meczach, treningach.. Rozumiem to. Mam nadzieję, że nasz kontakt nadal będzie dobry.
-No jasne Misiek, będzie jak zawsze – powiedziałam – chodź, posiedzimy sobie razem – poklepałam łóżko, a po chwili Michał znalazł się koło mnie. Siedzieliśmy tak bardzo długo i gadaliśmy o głupotach. Wspominaliśmy dawne lata, było naprawdę miło, nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy w swoich objęciach. 

_______________________________________________________
Następny będzie pewnie w sobotę. :) 
Pozdrawiam. 

sobota, 8 marca 2014

11. Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem

Wchodząc do szpitala nie wiedziałam gdzie mam iść. Swoje kroki skierowałam na recepcję, tam zapytałam o Laurę Majewską, jakaś kobieta powiedziała mi, że jest w sali numer 12. Nie miałam pojęcia gdzie to jest, więc poprosiłam recepcjonistkę o wskazówki jak tam dojść. Bałam się tego co tam zobaczę. Kiedy weszłam w korytarz prowadzący na oddział zobaczyłam panią Ewę roztrzęsioną, zapłakaną. Podeszłam do niej i bez słów przytuliłam ją.
-Dziękuję, że przyjechałaś – powiedziała.
-Nie ma pani za co, naprawdę. Co się stało?
-Laura próbowała popełnić samobójstwo. Znalazłam ją w wannie z podciętymi żyłami, od razu wezwałam pomoc, jednak minęło sporo czasu, straciła dużo krwi…
-Boże…
-Od miesiąca jest jakaś inna, ciągle płacze po kątach, nie odzywa się do mnie, nigdzie nie wychodzi, nie wiem co się z nią dzieje – powiedziała i znów się rozkleiła.
-Wszystko będzie dobrze – starałam się ją pocieszyć, a moją głowę zaprzątała myśl o jej próbie samobójczej.
-Boję się, że nie przeżyje tego.
-Niech się pani nie martwi… naprawdę, wszystko będzie dobrze.
Nie mówiła już nic, a ja pomyślałam, że może przeze mnie i przez Fabiana ona tu jest, udawała przez ten cały czas, że wszystko jest w porządku choć tak naprawdę nie było. Miała swoje problemy, których ja nie zauważyłam, bo byłam zajęta sobą i Drzyzgą. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Powiedziałam pani Majewskiej, żeby poszła do domu i odpoczęła, że posiedzę z Laurą. Początkowo nie chciała się zgodzić, ale w końcu udało mi się ją przekonać. Zostałam sama z moją do niedawna przyjaciółką. Siedząc przy jej łóżku miałam mieszane uczucia. Mimo tego co się wydarzyło bardzo chciałam, żeby się obudziła, ale z drugiej strony nie umiałam jej wybaczyć tego, że przespała się z moim chłopakiem, kimś z kim chciałam spędzić resztę życia. Przez czas kiedy spała dużo o tym wszystkim myślałam, nie mogłam znów być jej przyjaciółką, ale teraz musiałam pomóc jej stanąć na nogi ze względu na to, że kiedyś byłyśmy jak siostry. W między czasie dostałam smsa od Włodarczyka: ”Przepraszam za rano ;-( myślałem, że też jesteś rannym ptakiem ;d Mam nadzieję, że już nie jesteś na mnie zła ;-)”. Nie mogłam teraz rozmawiać, więc odpowiedziałam: ”Przepraszam, ale nie mogę teraz gadać…” i wyłączyłam telefon. Siedziałam przy niej ponad dwie godziny, kiedy w końcu poruszyła się i otworzyła oczy.
-Gdzie ja jestem? – zapytała.
-W szpitalu. Twoja mam cię uratowała – odpowiedziałam a ona odwróciła się w moją stronę, była zaskoczona.
-Amelia? Co ty tutaj robisz?
-Twoja mama do mnie zadzwoniła i poprosiła, żebym przyjechała, więc jestem.
-To wszystko nie tak miało być, przepraszam cię Amelia.
-Chciałaś, żebym rozstała się z Fabianem i udało ci się. Brawo. - nie mogłam się powstrzymać od drobne złośliwości, po prostu to samo wyszło z moich ust. 
-Nie chciałam, po prostu zazdrościłam wam, że jesteście tacy szczęśliwi.. Tak bardzo cię przepraszam, proszę, wybacz mi…
-Nie przyjechałam tu po to, żeby cię obwiniać czy coś. Przyjechałam, żeby ci pomóc. Dlaczego to zrobiłaś?
-Straciłam najlepszą przyjaciółkę, a jej chłopak, były chłopak, który mi się podoba, nie chce mnie znać, rozwaliłam ci życie… Nie umiałam sobie z tym poradzić, nie chciałam już żyć, nie miałam po co. Gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym to.
-Ale nie możesz i nie cofniesz… trudno stało się.
-Czy jest szansa, żeby odbudować naszą przyjaźń? – zapytała, czym mnie bardzo zaskoczyła.
-Nie wiem..
Zapadła cisza, żadna z nas nie chciała jej przerywać, tak było dobrze. W końcu Laura odezwała się:
-Co teraz się ze mną stanie?
-Najprawdopodobniej zabiorą cię do psychiatryka, zrobią potrzebne badania i zastosują jakieś leczenie.
-Nie jestem wariatką!
-Chciałaś się zabić, muszą to zrobić.
-Tak mi głupio, zepsułam wszystko…
-Nie gadajmy już o tym. Nie obwiniaj się, to nic nie zmieni.

W tym momencie do sali weszła pani Ewa, a ja wyszłam na zewnątrz, żeby mogły na spokojnie porozmawiać. Nie chciałam przeszkadzać, poza tym chciałam zadzwonić do Miśka i powiedzieć mu co się dzieje. Wykonałam telefon, poczekałam chwilę i w końcu Michał odebrał. Opowiedziałam mu wszystko co się wydarzyło, był zaskoczony tym co zrobiła Laura, powiedział, że nie powinnam w ogóle tam jechać po tym wszystkim, że powinnam olać ją i jej matkę, ale tak nie umiałam. Musiałam pomóc jej jakoś i pani Ewie, która bardzo się o nią martwiła. Po rozmowie z nim miałam mętlik w głowie, mimo wszystko wiedziałam, że dobrze zrobiłam przyjeżdżając tutaj. Nie wróciłam jeszcze do sali, bo zobaczyłam 3 wiadomości i nieodebrane połączenie od Wojtka. Pytał co się stało, myślał, że jestem na niego zła. Odpisałam mu, żeby się nie martwił i że odezwę się potem. Po wysłaniu wiadomości z powrotem weszłam do sali. Zastałam tam dwie płaczące kobiety. Spróbowałam jej jakoś pocieszyć, ale moje słowa nic nie dały, obwiniały siebie za to co się stało. Nie mogłam nic zrobić. W końcu do sali wszedł lekarz, zbadał Laurę i powiedział, że wszystko wygląda dobrze i jest w porządku, jednak jutro będzie musiała pojechać do szpitala psychiatrycznego, w którym przejdzie leczenie. Było to konieczne ze względu na to, że chciała się zabić i być może będzie chciała to powtórzyć. Mimo jej zapewnień, że wszystko w porządku, lekarz powiedział, że takie są procedury i nie ma innego wyjścia. Pani Majewska była w szoku, zaczęła panikować, krzyczała, że jej córka nie jest wariatką, że nie chce, żeby jechała na leczenie. Lekarz musiał ją uspokoić i wytłumaczyć wszystko. Dopiero po rozmowie z nim zrozumiała, że to konieczne i dobre dla Laury. Porozmawiałam jeszcze chwilę z Laurą, powiedziałam jej, żeby była dzielna i nie obwiniała się o to co się stało. Chciałam, żeby wróciła do normalnego życia. Potem na korytarzu wymieniłam kilka słów z panią Ewą i postanowiłam wracać do domu. Obiecałam, że pojawię się za kilka dni, kiedy Laurę skierują na leczenie. Wyszłam z budynku i udałam się w drogę powrotną do Jastrzębia. Po drodze zatrzymałam się na stacji benzynowej, aby zatankować samochód i wypić kawę. Do Wojtka miałam zamiar odezwać się jak będę już w domu, bo nie chciałam rozmawiać jadąc. Z nową dawką energii znów ruszyłam w drogę, myśl o Laurze nie dawała mi jednak spokoju, uświadomiłam sobie, że jest dla mnie ważna i że muszę jej pomóc. Jak pojadę do niej za te kilka dni, chcę z nią szczerze porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Włączyłam ulubioną muzykę, po kolejnym przesłuchaniu tej samej płyty w końcu byłam w Jastrzębiu. Podróż była mecząca, a jak wizyta w szpitalu przytłoczyła mnie. Czułam się wypompowana tym dniem i nie miałam na nich ochoty. Kiedy weszłam do Kubiakowego mieszkania było już po 19. Od razy po przekroczeniu progu i zdjęciu butów i kurtki rzuciłam się na lodówkę, bo byłam strasznie głodna. Dobrze, że zakupy, które zrobiłam wczoraj były naprawdę ogromne. Po skonsumowaniu góry kanapek i wypiciu hektolitrów herbaty najedzona i zmęczona zarazem wzięłam telefon, zobaczyłam wiadomość od Wojtka i Michała. Do Kubiego nie zadzwoniłam, bo właśnie trwał mecz z Effectorem. Odpisałam natomiast Wojciechowi, który wydawał się być zmartwiony. Powiedziałam mu, że miałam problem z przyjaciółką, nie opowiadałam jednak dokładnie co się wydarzyło. Przekonywałam go, że wszystko jest w porządku, ale nie chciał uwierzyć. Poszłam się wykąpać, a potem wróciłam na dół i włączyłam tv, była właśnie powtórka meczu Skry, z chęcią ją obejrzałam, bo na boisku, był mój nowy kolega Wojtek Włodarczyk. Podziwiałam to z jaką pasją gra i jaką siatkówka sprawia mu frajdę, że cieszy się tym co robi. To było wspaniałe. Po skończonym meczu w Kielcach zadzwonił Michał. Pytał o to jak się czuję po wizycie w Rzeszowie, powiedziałam, że wszystko jest w porządku. Oboje byliśmy strasznie zmęczenie, więc nie rozmawialiśmy zbyt długo. Kiedy odłożyłam telefon, włączyłam jeszcze jakiś film, ale nie interesował mnie za bardzo i oglądałam go na siłę, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam na kanapie...
_______________________________________________________________________
Następny w środę albo w sobotę. :)


środa, 5 marca 2014

10. Cóż jest większym dowodem miłości, jaki odrzucony mężczyzna może ofiarować kobiecie: uszanować jej decyzję czy może jednak walczyć o jej względy, aż do skutku?

Niestety rano nie pospałam zbyt długo, bo o 6:00 Włodarczyk napisał:
”Śpisz? Bo ja jakoś nie mogę…”
Skoro i tak się obudziłam to odpisałam:
”Wojtek!! Zabiję Cię! Jest 6 rano! Spadaj… Idę spać”.
Nie odpisał już, a mi na szczęście udało się jeszcze usnąć. Nie mogłam jednak cieszyć się spokojem, bo po godzinie Michał zaczął rozbijać się w kuchni. Niestety po kolejnym przebudzeniu nie mogłam już zasnąć. Zamiast leżeć bezczynnie zeszłam na dół.
-Co Ci się stało? – zapytał Michał.
-Nic, co mi się miało stać? – odpowiedziałam zdziwiona.
-Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc, znaczy bardzo ładnie – zaśmiał się, a ja podeszłam do lusterka, rzeczywiście wyglądałam nieciekawie, worki pod niewyspanymi oczami.
-Bardzo śmieszne.. jakbyś mnie nie obudził to bym spała.
-Poszłaś do siebie o 20, myślałem, że się już wyspałaś – odparł.
-Noo tak… Spakowałeś się już? – zmieniłam temat, nie chciałam mówić mu o Wojtku.
-Taaaaak, chyba tak.
-To dobrze. O której wyjeżdżasz?
-Właściwie to powinienem już wychodzić.
Pożegnaliśmy się jeszcze i Kubiak zabrał walizkę i wyszedł z domu. Była dopiero 9:00, a ja już byłam na nogach, nie kładłam się już, bo wiedziałam, że i tak nie zasnę. Nie miałam jednak co robić. Nie chciało mi się siedzieć w domu i zarazem nie chciałam nigdzie wychodzić. W końcu zdecydowałam się na zostanie w domu. Siedziałam i myślałam nad miejscem mojego zamieszkania. Postanowiłam złożyć papiery na uczelnię do Łodzi i jeśli się dostanę wracam do rodziców. Nie mam innego wyjścia. Tęskniłam za nimi, bo w ciągu czasu, kiedy byłam z Fabianem, nie widywałam ich zbyt często. Weszłam na stronę uczelni i wysłałam potrzebne dokumenty. Miałam nadzieję, że nie będzie z tym problemu i dostanę się bez problemu. Kiedy ubierałam się, żeby wyjść do sklepu po zakupy ktoś zapukał do drzwi, nie spodziewałam się nikogo i byłam zaskoczona, że ktoś w ogóle przyszedł. Poszłam jednak otworzyć, spojrzałam przez wizjer i to co zobaczyłam po drugiej stronie wprawiło mnie w osłupienie. Pod drzwiami mieszkania Michała stał Fabian. Nie chciałam otwierać, a on nie ustępował. W końcu uchyliłam drzwi.
-Czego tu chcesz? – zapytałam.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę… Chciałem tylko pogadać.
-Nie mamy już o czym – powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi jednak siatkarz mi to uniemożliwił.
-Ja myślę jednak, że mamy. Tylko chwila rozmowy proszę.
-O czym chcesz rozmawiać? Chcesz powiedzieć, że żałujesz, że chciałbyś cofnąć czasy. Niestety, ale tak się nie da. Niepotrzebnie tu przyjeżdżałeś. Dla mnie to wszystko jest skończone.
-Ale Amelka! Ja zrozumiałem, że kocham tylko ciebie, że jesteś miłością mojego życia, że chcę z tobą być, wziąć ślub, mieć dzieci, razem się zestarzeć…
-Ale ja nie chcę… Naprawdę tak ciężko to zrozumieć?
-Wiem, że mnie kochasz… Tak samo jak ja ciebie.
-Wiele się zmieniło Fabian… Przestałeś być dla mnie najważniejszy.
-Ok. Powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie kochasz, że nic dla ciebie nie znaczę.
Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:
-Nie kocham cię, spieprzyłeś wszystko i już nic dla mnie nie znaczysz. Nie chcę cię znać – znów spróbowałam zamknąć drzwi i tym razem nie spotkałam się z oporem. Drzyzga odszedł, a ja nie czułam się źle. Miałam nadzieję, że w końcu zrozumie, że się dla mnie już nie liczy, że te czasy, kiedy był dla mnie kimś wyjątkowo ważnym minęły i wreszcie da mi spokój. Nie chciałam już o nim myśleć. To był zamknięty rozdział. Myślałam, że bardziej przeżyję spotkanie z nim, jednak pokazało mi to, że jestem silna, że jego widok nie robi na mnie najmniejszego wrażenia, to dobry znak. Nie chciałam rozmyślać nad tym co było, znów do tego wracać, dlatego ubrałam się i wyszłam do sklepu po potrzebne rzeczy, kiedy byłam w markecie zadzwonił Michał.
-Hej Misiu. Jak tam?
-Cześć, u mnie wszystko w porządku. A u ciebie? Był w domu Drzyzga?
-Był, skąd wiesz? – zapytałam zdziwiona.
-Dzwonił do mnie, mówił, że myślał, że może mi ufać, że nie będę zatrzymywał cię u siebie, tylko będę chciał, żebyś do niego wróciła. Robił mi dziwne wyrzuty, a ja nie zrobiłem przecież nic. Powiedziałem mu, żeby spierdalał, bo sam zniszczył to co było między wami, że jak cię skrzywdził to niech się nie dziwi, że masz go teraz gdzieś. Trzymasz się jakoś?
-Też powiedziałam mu, żeby się odwalił. Bardzo dobrze zrobiłeś Misiek. Mam go dosyć. I tak, jest w porządku.
-To dobrze.
-Muszę kończyć, bo jestem w sklepie. Odezwę się potem. Pa.
-Dobra, pa. – powiedział i rozłączył się.
Fabian niech już się odczepi, mam go dosyć. Dokończyłam zakupy i wróciłam do domu. Było koło 10. Zabrałam się za zrobienie sobie jakiegoś śniadania, nie miałam pomysłu, więc usmażyłam jajecznicę. Kiedy ją zjadłam zadzwonił telefon. Myślałam, że to znowu Misiek, ale nie dzwoniła mama Laury. Nie wiedziałam o co może chodzić, dlatego odebrałam telefon.
-Słucham – powiedziałam.
-…
-Niemożliwe!
-…
-Nie wiem, nie rozumiem dlaczego.
-…
-Niech pani nie płacze.
-…
-Oczywiście! Niedługo będę. Do widzenia.

Nie myśląc długo chwyciłam za klucze od samochodu, zamknęłam mieszkanie i wyszłam. Udałam się w drogę w miejsce, w którym w ostatnim czasie wydarzyły się same złe rzeczy, nie chciałam tam wracać, ale w tej sytuacji było to najlepsze wyjście. Miałam nadzieję, że nie będzie za późno, że zdążę. Przez całą drogę byłam roztrzęsiona, nie wiedziałam co o tym myśleć, wiedziałam jednak, że muszę tam być. Z każdym kilometrem denerwowałam się coraz bardziej. Z całych sił starałam skupić się na drodze, nie było to jednak łatwe, bo myślałam o tym co powiedziała mi mama Laury. Kiedy podjechałam na wyznaczone przez nią miejsce cała się trzęsłam, bałam się wejść do środka, jednak wiedziałam, że nie przyjechałam tu po to by stchórzyć. Po chwili zastanowienia pewnym krokiem weszłam do budynku.
______________________________________________________________________
Następny prawdopodobnie w sobotę :)

sobota, 1 marca 2014

9. Czasami wystarczy tylko jeden sms, jeden uśmiech, tylko jedna osoba, do tego, aby znów być szczęśliwym

Na wyświetlaczu pojawił się napis Wojtek, nie spodziewałam się wiadomości od niego, a kiedy otworzyłam wiadomość nie wiedziałam o co chodzi, napisał:
”Andrzej, no mówię Ci, że to Karollo ukradł Twoje Kuboty ;/”
Zaczęłam się śmiać i odpowiedziałam:
”Szczere wyznanie Wojciechu ;p”
Poszłam do Michała, który krzątał się po kuchni.
-To co gotujemy? – zapytałam.
-Proponuję spaghetti carbonare.
-Dobra to co mam robić?
-Nic, posiedź sobie, ja ugotuję – odpowiedział.
-Ok – nie sprzeczałam się, nie lubiłam gotować, więc niech zrobi to Misiek – aa Misiu, gracie może jakiś mecz charytatywny z Bełchatowską Skierką? – zapytałam.
-A skąd ty takie informacje masz?
-Nie mam właśnie, dlatego pytam… - odpowiedziałam.
-Aaaaha, no gramy, gramy, coś nam trener mówił.
-A kiedy?
-A po meczu z Kielcami, jak oni będą grać w Częstochowie, a my u siebie. Za nie cały tydzień jakoś,  czemu pytasz?
-A chciałam się wybrać, dasz radę wykombinować jakiś bilet, proszę…
-Jasne, że mogę załatwić. Powiem potem na treningu.
-Dzięki Misiek – powiedziałam i uściskałam go.
-A co ty taka nagle chętna na mecz?
-Bo bardzo lubię patrzeć jak grasz – odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Pogawędziliśmy jeszcze chwilkę, w między czasie przyszedł sms od Wojtka:
”O matko! Ale ze mnie kapeć! Przepraszam, to było do Andrzeja ;/ który oskarża mnie o kradzież Kubotów, a Andrzej i Amelia są bardzo blisko w kontaktach ;d żal mi mnie.  Przepraszam Cię ;-)”
Odpisałam: ”Haha, naprawdę nie masz za co ;p i jesteś bardzo przystojnym kapciem XD”.
Poszłam do kuchni, w której właśnie Misiek-kucharz, nakładał spaghetti na talerze. Wyglądało to znakomicie. Zjedliśmy obiad, urządzając przy tym wyścigi kto pierwszy skończy, niestety z tym łasuchem, nie da się wygrać, więc kolejny raz przegrałam i za karę musiałam zmywać naczynia. Zbliżała się 16, Misiek musiał jechać na trening. A ja siedziałam i wymieniałam smsy z Wojtkiem.
Włodi: ”Odbieram to jako komplement :D dziękuję bardzo, Ty też jesteś niczego sobie niewiastą ;p”
Ja: ”Haha, ależ dziękuję Wojtku :D”
Włodi: ”Nie ma za co ;-) O właśnie, my się niedługo widzimy! Trener nam mówił, że w przyszłym tygodniu gramy z JW. :D”
Ja: ”Wiem :D mówił mi Misiek :-)”
Włodi: ”Misiek? ;o Twój chłopak? ;-(”
Ja: ”Misiek Kubiak, najlepszy przyjaciel pod Słońcem! :-)”
Włodi: ”Tylko przyjaciel? :D Uff, kamień spadł mi z serca :-)”
Ja: ”Aż przyjaciel ;-) Haha, czemu? ;>”
Włodi: ”Nie wiem… ale lepiej jak jesteś wolna! ^^ ;p”
Ja: ”Jestem bardzo szybka XD”
Włodi: ’’Haha, okeeej xd Muszę kończyć, bo zaczyna nam się trening ;c Odezwę się potem, nie martw się ;-) Papa :-*”
Ja: ”Jeśli do tej pory nie uschnę z tęsknoty to porozmawiamy. Żegnaj Wojciechu! Do napisania! ;-*”
Nie miałam już co robić, więc poszłam pozmywać naczynia, musiałam to zrobić, bo przegrałam z Michałem. Kiedy już się z tym uporałam postanowiłam przejrzeć oferty mieszkań, bo w końcu musiałam wyprowadzić się od Kubiaka, bo siedzę u niego trochę za długo. Po godzinie poddałam się, ponieważ nie znalazłam nic interesującego. Nie była to dobra wiadomość, bo źle czułam się z tym, że tyle czasu mieszkam u Michała. Do Rzeszowa nie mogłam i nie chciałam wracać. Jeśli niczego nie znajdę znów zamieszkam z rodzicami w Łodzi, przeniosę się na tamtejszą uczelnię i może wreszcie będzie dobrze. Nie było to znowu takie najgorsze rozwiązanie. Muszę to sobie na spokojnie przemyśleć. Czułam się zażenowana tym, że mam 22 lata, a nie mam mieszkania i będę musiała wrócić do rodziców. Niby studiuję psychologię sportu, ale co mi po tym? Funkcjonuję tylko dzięki pieniądzom od rodziców. Nie miałam niestety innego wyjścia. Postanowiłam porozmawiać z Michałem, ale dopiero jak wróci z Kielc. Przeniosłam się na dół i próbowałam przeglądać notatki z wykładów, w końcu niedługo będę musiała wrócić na uczelnię, nawet jeśli się przeniosę. Po pobieżnym przeczytaniu materiałów, zrobiłam sobie herbatę malinową. Do notatek niestety już nie wróciłam. Było po 18, usłyszałam zgrzyt klucza w zamku, to Misiek wrócił z treningu. Był nadzwyczajnie zadowolony.
-Mam dla ciebie bilety! – powiedział, kiedy tylko wszedł.  
-Naprawdę? dziękuję bardzo! – ucieszyłam się, bardzo chciałam iść na ten mecz, a potem spotkać się z Wojtkiem.
-Ale nie ma nic za darmo – wskazał na swój policzek, cmoknęłam go i powiedziałam:
-Dzięki, naprawdę dzięki! Jesteś wielki!
-A proszę, proszę.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę i Kubiak poszedł na górę, był strasznie zmęczony po treningu, bo Lorenzo dał im niezły wycisk przed jutrzejszym meczem z Kielcami. Ja też poszłam do siebie i położyłam się na łóżku, tępo patrzyłam w sufit, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa, nie chciało mi się wstawać, ale w końcu sięgnęłam po telefon, myślałam, że to Włodarczyk, więc niechętnie zwlekłam się z łóżka. Niestety pomyliłam się była to wiadomość od Laury, nie miałam pojęcia czego ona może ode mnie chcieć, po takim czasie, po czymś takim… Początkowo nie chciałam nawet czytać tego, ale ciekawość wygrała i otworzyłam smsa. Napisała: Amelia… Wiem, że nie powinnam pisać, ale muszę. Przepraszam Cię. Wiem, że nie chcesz mnie znać przez to wszystko co się wydarzyło. Nie planowałam tego i nie chciałam, żeby tak wyszło. To nie wina Fabiana, byłam zazdrosna o to jak się wam układa, a on podobał mi się odkąd nas ze sobą zapoznałaś. Byłam wściekła, że wszystko idzie po Twojej myśli, że możesz za niego wyjść. Niestety czasu nie cofnę. Moje słowa pewnie niewiele znaczą, ale naprawdę Cię przepraszam… Jeśli nie wybaczysz mi to wybacz chociaż jemu, bo on Cię naprawdę kocha… Jesteś miłością jego życia! Wybacz mu…” Nie odpisałam, jej słowa już nic dla mnie nie znaczyły. Nie miałam siły znów tego wszystkiego roztrząsać. Niech dadzą mi spokój oboje. Nie będę nikomu wybaczać, nie chcę tego. Czemu ona go w ogóle broni? Osiągnęła swój cel, przespała się z nim i rozwaliła mi życie. Chciała, żeby był wolny i jest. Czego jeszcze chce? Mam jej wybaczyć, żeby poczuła się lepiej? Niestety nie zrobię tego. Fabian  wiedział co robi i jakie to może mieć konsekwencje, gdyby nie chciał się z nią przespać to by tego nie zrobił. Jeszcze pisze, że nie planowała tego. Niech sobie to swoje przepraszam wsadzi w dupę! Zniszczyła to co było dla mnie najważniejsze, tylko dlatego, że była zazdrosna o to jak nam się układa z Fabianem. Przyjaciele się tak nie zachowują. Dobrze, że chociaż Misiek był przy mnie i mogłam na nim zawsze polegać. Poszłam się wykąpać, a kiedy wróciłam czekał sms od Wojtka: ”Uschłaś? :-)? Odpisałam: ”Napisałeś w ostatnim momencie! Dzięki ;p” Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę i siatkarz napisał: ”Muszę iść spać.. bo jutro rano trening, a potem jedziemy do Czewy ;/ ale potem mecz z Jastrzębskim! :-) Dobranoc! ;-*.” Odpowiedziałam: ”Powodzenia! ;-) i dobranoc ;-*”. Nasza rozmowa nie zakończyła się jednak, bo Włodi napisał kolejną wiadomość, rozmawialiśmy o głupotach do drugiej w nocy, wtedy powiedziałam mu, żeby poszedł wreszcie spać, bo w końcu ma mecz! Nie był za bardzo zadowolony z tego pomysłu, ale w końcu się zgodził. Nie mogłam pozwolić na to, żeby przeze mnie chodził niewyspany. Mi w sumie też chciało się już spać, więc nie męczyłam się dalej, tylko odłożyłam telefon, zgasiłam światło i po chwili odpłynęłam w Krainę Morfeusza.
______________________________________________________________________
Kolejny w środę lub sobotę :) 
Dzięki Natalia!!