piątek, 9 stycznia 2015

57.

Michał przyjechał najpierw z nami do Łodzi, co z tego, że wcale nie miał po drodze i mógł wcześniej zostać w Spale? Stwierdził, że to on sam, Michał Kubiak we własnej osobie musi mnie odwieźć do domu. Bartman jest szalony, nieodpowiedzialny i jeździ zbyt niebezpiecznie jak dla kobiet w ciąży. Powoli zaczynałam mieć go dosyć. Rozumiem to, że się martwił o mnie i o dziecko, to na początku było nawet fajne, urocze, ale z czasem zaczęło mnie wkurzać, czułam się ograniczana przez to, że jestem w ciąży. Do cholery, przecież to nie jest choroba. Cieszyłam się, że teraz będziemy mieć chwilę odpoczynku od siebie. Na pewno obojgu dobrze nam to zrobi. Żegnaliśmy się dosyć długo, Misiek nie byłby sobą, gdyby nie udzielił Bartmanowi wykładu, kazał się mną opiekować, nie spuszczać z oczu i w ogóle, gdyby mógł zamknął by mnie u siebie w Spale. Zbyszek oczywiście się ochoczo zgodził. W końcu jakimś cudem Miśkowi udało się odjechać, a my wreszcie weszliśmy do domu.
-Hej tato! - krzyknęłam do ojca, który siedział na kanapie przed telewizorem i czytał gazetę.
-Cześć słońce, co ty tu robisz? - zapytał nie podnosząc wzroku z nad gazety.
-Dzień dobry panie Robercie - przywitał się Bartman.
-Oooo, cześć Zbyszek, miło cię znowu widzieć.
-Pana również - uśmiechnął się szeroko.
-Co wy tu właściwie robicie, razem? - ponowił pytanie.
-Zatrzymamy się na jakiś czas, oczywiście, jeśli to nie jest problem. Michał wrócił do treningów, pojechał do Spały, nie było sensu dłużej siedzieć w Jastrzębiu. Spakowaliśmy się i jesteśmy. Mam nadzieję, że nas przygarniecie.
-Będzie nam naprawdę bardzo miło, zostańcie jak najdłużej! -
Myślę, że do końca mistrzostw będzie idealnie. Mama w szpitalu?
-Tak, ale powinna niedługo wrócić.
Czekając na mamę graliśmy w karty, była to ulubiona rozrywka Bartmana i ojca. Kiedyś, jeszcze z Kubiakiem potrafili tak spędzić cały wieczór. Tym razem nie chciałam się nudzić, więc nie miałam wyjścia, musiałam dołączyć. Denerwowałam się tym, że jak mama wróci będę musiała wszystko opowiedzieć. O tym, że jestem w ciąży, że ojcem nie jest tak jakby w tym momencie oczekiwali Michał, ale Wojtek. Najgorsza będzie dla nich wiadomość, że wyjeżdżam z Kubiakiem do Ankary. Obawiałam się bardziej reakcji matki, wiedziałam, że ojciec będzie po mojej stronie, zawsze był, niezależnie od moich decyzji. A ona? Byłam pewna, że nie przyjmie tego dobrze. Będzie zaskoczona, a kiedy dotrze do niej to wszystko również zła. Będzie chciała, żebym powiedziała o wszystkim Wojtkowi, tego jednak nie będę mogła zrobić. Kiedy w końcu weszła do domu serce zaczęło mi szybciej być. Zbyszek zrozumiał, że to rodzinne sprawy i nie może mi pomóc, więc wolał nie przeszkadzać i wyszedł na zakupy. Przywitałam się z nią, usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy, w końcu musiałam powiedzieć to co mnie męczyło, dlatego zaczęłam rozmowę:
-Muszę wam coś powiedzieć - powiedziałam niepewnie.
-Coś się stało, coś nie tak z Michałem? - zapytała z przejęciem.
-Nie, wszystko z nim okej, wrócił już do Spały, na razie tylko na siłownię, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.
-To dobrze, cieszę się. Ale w takim razie to coś z tobą? Zbyszkiem? A może Wojtkiem? - nie dawała mi dojść do słowa.
-Łatwiej będzie kiedy dasz mi dojść do słowa - zirytowałam się.
-Oj, przepraszam. No mów już, mów.
-No to... jestem w ciąży - wydusiłam z siebie po chwili ciszy.
-CO?! - krzyknęli oboje w jednym czasie.
-To co słyszeliście, jestem w ciąży.
-Jesteś tego pewna? Byłaś już u lekarza?
-Byłam, inaczej nic bym wam nie mówiła, nie siała niepotrzebnie paniki. Będziecie mieć wnuka.
-To wspaniale - odezwał się ojciec - ja w zasadzie się cieszę, myślę, że to dobry czas, żebym został dziadkiem - uśmiechnął się - wręcz idealny, no popatrz, teraz jestem w kwiecie wieku, potem byłbym na to za stary, nie mógłbym w pełni cieszyć się, że mam wnu...
-Kto jest ojcem? - zapytała mama, przerywając wywód taty.
Moje milczenie chyba było dla niej wystarczającą odpowiedzią.
-Wojtek? To on? - po jej pytaniu pokiwałam głową na znak potwierdzenia.
-Wie już, powiedziałaś mu?
-Nie i nie wiem czy dowie się kiedykolwiek.
-Amelka, on ma prawo wiedzieć!
-Też tak uważam, sama widzisz jak było z Przemkiem, jego matka nic mi nie powiedziała, nie miałem pojęcia, że mam syna, że on istnieje. Zniszczyłem mu przez to dzieciństwo, wychowywał się bez ojca, a straconego czasu nie da się odrobić, choćby nie wiem jak bardzo się starać.
-Ale to jest zupełnie inna sytuacja. Dziecko ma ojca, to Michał. On się mną opiekuje, zawsze przy mnie jest, Wojtek wolał iść do jakieś lafiryndy.
-I tak nie możesz go okłamywać, w końcu się dowie, zobaczy cię na ulicy, na meczu, co wtedy?
-No właśnie, jest jeszcze jedna sprawa, o której muszę wam powiedzieć. Po mistrzostwach wyjeżdżam z Kubim do Turcji, zamieszkamy tam razem.
-Chcesz uciec od problemów czy naprawdę go kochasz?
-Kocham go, to dla mnie też nie jest łatwe, tu jest Wojtek, nawet nie wiesz jak to boli.
-Nadal go kochasz, nie uciekaj przed nim. Porozmawiaj z nim, powiedz mu o wszystkim, będziecie mieć dziecko, może się jeszcze zejdziecie.
-Ułoży się nam? Nic się nie ułoży? Nie rozumiesz, że on miał kogoś na boku, zdradzał mnie, był ze mną, a latał do tej laski. Mam tak po prostu o tym zapomnieć i mu wybaczyć?
-Powinnaś to zrobić. Jeśli ty mu nie powiesz, ja to zrobię.
-Nie zrobisz tego, to moje życie, ja będę podejmowała decyzję!
-Nie mogę patrzeć jak niszczysz sobie życie, jak wchodzisz w związek z Michałem, żeby zapomnieć o tym kogo naprawdę kochasz. Chcesz, żeby Misiek był szczęśliwy, ale pamiętaj, że będąc z nim z litości, krzywdzisz go jeszcze bardziej niż gdybyś powiedziała mu prawdę.
-Kocham go, rozumiesz?! Zresztą daj mi już spokój, to moje życie, jeśli powiesz Wojtkowi, możesz zapomnieć, że masz córkę i wnuczka - krzyknęłam i wyszłam z domu, nie miałam ochoty na dalszą kłótnię.
-No i gdzie idziesz? Wracaj! - wybiegła za mną matka, ale nie odwróciłam się nawet, musiałam odreagować.
Po wyjściu z domu szłam prze d siebie, nogi zaniosły mnie do parku, tam mogłam usiąść i wszystko przemyśleć. W głowie miałam mnóstwo rożnych myśli, ale jedno zdanie nie chciało stamtąd odejść : "będąc z nim z litości, krzywdzisz go jeszcze bardziej, niż gdybyś powiedziała mu prawdę". Michał cały czas był jednak przeszczęśliwy, nie mogłam tego zepsuć, kochałam go, może nie tak mocno jak on mnie, ale kochałam, starałam się, żeby było między nami jak najlepiej. Wiedziałam, że wyjazd z nim będzie bardzo dobrą decyzją. Nie tylko ze względu na to, że będę przy nim, ale też dlatego, że tam nie będzie problemów, nie będzie Wojtka tak blisko, wszystko stanie się łatwiejsze. Wróciłam do domu dopiero po jakiś dwóch godzinach z dużym mętlikiem w głowie. Chciałam bez słowa wejść na górę, ale tata mnie zatrzymał.
-Zrozum, że mama naprawdę się o ciebie martwi, chce, żeby było ci jak najlepiej, nie miej jej za złe, że tak naciska.
-Ale tato, jestem już dorosła, a to jest moje życie, moje dziecko i ja mam prawo wyboru.
-Właściwie to jest też dziecko Wojtka, on powinien wiedzieć, ma takie prawo w końcu.
-Wtedy to wszystko wróci, będziemy musieli się widywać, nie chcę tego. Nie zostanę w Polsce, a on nie wyjedzie do Turcji, ma być tatusiem na wakacje?
-Zrobisz jak będziesz chciała, według mnie powinien wiedzieć.
Wszyscy wiedzieli lepiej co powinnam zrobić, ale ja nie chciałam tego. Nie miałam zamiaru ich słuchać, wiele razy wyobrażałam sobie rozmowę z Wojtkiem. Zastanawiałam się co mu powiem: "hej Wojtek, ładna pogoda, będziesz ojcem, oo właśnie się chmurzy". Bałam się trochę jego reakcji, może wcale nie będzie chciał zatrzymać mnie w kraju, żeby móc widywać się z synem, wychowywać go. Może już mnie nie kocha i nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Minęło sporo czasu, zresztą, powiedziałam mu prosto w oczy, że go nie kocham, na pewno już zapomniał, znalazł sobie kogoś i jest szczęśliwy, nie mogłam wchodzić w jego życie. Poza tym gdyby tak nie było to skrzywdziłabym Michała, to byłyby dla niego cios.

[jakiś czas później]

Dni mijały, spędzałam dużo czasu ze Zbyszkiem, na wspólnych zakupach, spacerach, często dołączał do nas Michał. Czasem przyjeżdżał Karol z Andrzejem. Nosiłam luźne ciuchy, tak by nie było widać powiększającego się brzucha. Na razie nic nie zauważyli, o nic nie pytali. Proponowali spotkanie w Bełchatowie, ale nie chciałam tam jechać, wolałam, żeby to oni przyjeżdżali, oczywiście musieli pogodzić wszystko z treningami to było jasne. Dziś pierwszy raz od kilku dni wybrałam się sama na spacer. Bartman musiał jechać pilnie do Warszawy, bo pojawiły się jakieś problemy z mieszkaniem, w końcu miałam trochę wolności. Spacerowałam po parku obserwując dzieci barwiące się na placu zabaw. Był to rozczulający widok, zwłaszcza teraz, kiedy wiem, że niedługo sama urodzę. Usiadłam na ławce i korzystałam z pięknej pogody, ze słońca. Siedziałam z zamkniętymi oczami, z głową ku górze, kiedy nagle jakiś cień zasłonił mi światło. Spojrzałam w górę, by zobaczyć kto to.
-Cześć, możemy porozmawiać? - zapytał.
Wstałam bez słowa i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Daj mi spokój - powiedziałam.
-Proszę cię tylko o krótką rozmowę, 5 minut.
_____________________________
Oddaję w Wasze ręce 57. Pozdrawiam :*

3 komentarze:

  1. Teraz? Musiałas skończyć teraz?

    OdpowiedzUsuń
  2. To musi być Wojtek! To na pewno Wojtek! Nie ma innej opcji! :D
    Dlaczego kończysz w takim momencie? :O Spać nie będę mogła.
    Ja się w 100% zgadzam z mamą Amelki. Włodarczyk powinien wiedzieć, że jest ojcem (mam nadzieję, że teraz się dowie xd) i ona nie może być z Kubiakiem z litości, bo rani i siebie i jego.
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj no, czemu skończyłaś w takim momencie ;p pisz szybko ; ))

    OdpowiedzUsuń