niedziela, 31 sierpnia 2014

46. Zazdrość nią wszystko przysłania, jest nie do pokonania...

Czekałam w hali na rozpoczęcie meczu, punktualnie o godzinie 18 zawodnicy wybiegli na boisko, zabrzmiał pierwszy gwizdek. Właściwie było to spotkanie bez historii, jedynie w pierwszym secie Resovia stawiła Skrze jakiś opór, później było już tylko łatwiej. Nagrodę MVP podobnie jak poprzedniego dnia otrzymał kapitan – Mariusz Wlazły, siatkarz, który robi ogromną różnicę, bez niego Skra nie byłaby taką Skrą jaką jest teraz. Nie bez powodu mówi się, że kto ma Wlazłego ten wygrywa. Po meczu, kiedy czekałam na Włodarczyka podszedł do mnie Nowakowski.
-Przynosisz szczęście w finałach, wiesz?
-Hmm? Skąd taki pomysł?
-No w tamtym sezonie, jak nam kibicowałaś to wygrywaliśmy, dwa lata temu pokonaliśmy Skrę w finale, teraz jak jesteś po drugiej, złej stronie to nic nam nie wychodzi…
-Oj Piotruś, ja przecież nie mogę wam kibicować.
-Nie lubisz nas już?
-Lubię ciebie – uśmiechnęłam się.
-To w Bełchatowie kibicuj mi – w tym momencie podszedł do nas rozbawiony Kłos.
-Nie przekonasz jej, Piotruś, ona jest nam wierna do grobowej deski.
-Może jednak mój urok osobisty zadziała?
-Już Wojtek na nią zadziałał – zaśmiał się – żeby jednak jej nie odbiło porywam ją teraz.
-Czemu mówisz o mnie w trzeciej osobie, jestem koło ciebie.
-Nie marudź, pożegnaj się ładnie z kolegą i chodź.
-Dobrze mamo, już idę – przytuliliśmy się – powodzenia Piotruś!
-Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć – uśmiechnął się – do zobaczenia – pomachał jeszcze i po chwili zniknął za ścianą.
-Nie podoba mi się to, że się z nim nagle bratasz – powiedział kiedy wychodziliśmy z hali.
-Po pierwsze przyjaźniłam się z nim jak jeszcze mieszkałam w Rzeszowie, po drugie mi nie podoba się to, że się wtrącasz, miałam czekać na Wojtka.
-Sam mnie tu przysłał i wracam z wami, znaczy wracamy z wami.
Wojtek po 5 minutach pojawił się w samochodzie i od razu zaczął wyjaśniać mi obecność Karola, Andrzeja i Pawła.
-Ja wcale nie chciałem ich zabierać ze sobą, ale mnie zmusili, chcieli być wcześniej w Bełchatowie.
-Ale nie ma problemu, Wojtuś, spokojnie.
-Naprawdę? – zapytał lekko zdziwiony. 
-No tak – uśmiechnęłam się do niego – rozgośćcie się.
-Pozwól, że ja będę prowadził – zaproponował.
-Okej, nie ma problemu.
Już od początku drogi nie mogło być normalnie, siatkarze z Bełchatowa nigdy do normalnych nie należeli, całą drogę śmiali się, żartowali i właściwie od razu przeszli do szukania sobie  nawzajem dziewczyn.
-Niestety Wojtek, musimy wykluczyć cię z tej zabawy, bo masz już dziewczynę.
-Jakoś to przeboleję – odpowiedział Włodarczyk.
-Ej, ej, Andrzej, kochanie, ja ci znalazłem świetną laskę! – powiedział Karol
-Skoro jest taka świetna, to czemu chcesz mi ją oddać? – zapytał Wrona.
-Bo jest idealna dla ciebie – zaśmiał się Kłos – no pokaż mu, pokaż mu Pawełku jej zdjęcie – Zatorski wyciągnął telefon i pokazał mu zdjęcie dmuchanej lalki.
-Jesteście popieprzeni – mówił dławiąc się ze śmiechu Andrzej.
-Nie mów, że ci się nie podoba – kontynuował Zator – Wojtek, spójrz na nią, czy nie jest idealna dla Wrony?
-Haha, jest w sam raz – również się śmiał.
-A pamiętacie tą Amandę, która szukała u nas pracy? – zapytał Kłos.
-O właśnie, Wojtuś, chyba się jej spodobałeś, udawała przede mną, że się całowaliście – powiedziałam.
-Co?! -  zapytali jednocześnie.
-No Amanda, mówiła mi, że Wojtek nieziemsko całuje. Nie wiem skąd to wiedziała, ale miała rację – zaśmiałam się.
-Masz możesz do niej numer? – zapytał Wrona – Karol, on na pewno byłby chętny – nabijał się z niego Andrzej.
-Niestety, nie mam z nią już żadnego kontaktu, zrezygnowała chyba ze studiów w Łodzi.
-O nie! – znów jednocześnie wydali z siebie jęk zawiedzenia.
Kiedy dojechaliśmy do Bełchatowa najpierw odwieźliśmy Pawła, a potem podjechaliśmy pod nasz blok, po pożegnaniu z Kłosem i Wroną poszliśmy do siebie.
-Jedziemy windą! – krzyknął Wojtek.
-Nie dasz rady wejść po schodach? – zaśmiałam się.
-Nie dam – zrobił smutną minę – jedziem windą, wsiadaj!
-Jestem na tak.
Po chwili byliśmy już w mieszkaniu, Włodarczyk rozpakowywał bagaże, a ja w tym czasie poszłam wziąć kąpiel, po chwili zaczął dobijać się do drzwi.
-Zajęte kołku, nie słyszysz, że się kąpie! – krzyknęłam.
-No słyszę, dlatego właśnie chcę wejść! No weeeź, wykąpiemy się razem!
-Ale ja nie chcę!
-Ale ja chcę!
-Przed chwilą nie mogłeś wejść po schodach, a chcesz się teraz razem kąpać?
-Nabrałem nowej siły! Wiem, że mnie pragniesz, otwórz, proooooooooooszę!
-Matko kochana, czy ja ci muszę zawsze ulegać? – wypełzłam z wanny i otworzyłam mu drzwi.
-Też cię kocham.
Wpuściłam go, a potem spędziliśmy czas baaaaaaardzo miło, najchętniej zostałabym w tej wannie do jutra, ale niestety nie było to możliwe. Kiedy poszliśmy do łóżka niemal momentalnie zasnęłam.
Następnego dnia nie mogłam spać długo, wstałam wcześniej, bo musiałam jechać na zajęcia, zrobiłam zakupy i zostawiłam Wojtkowi śniadanie. Sama zeszłam na dół i pojechałam do Łodzi. Wchodząc na wykład zobaczyłam Kubę i usiadłam obok niego.
Przywitaliśmy się i rozmawialiśmy dopóki nie przyszedł wykładowca, wtedy każde z nas zajęło się notowaniem. Po zajęciach zaproponował kawę, ale spieszyłam się na rehabilitację, więc musiałam odmówić. Po ponad godzinie zabiegów opuściłam gabinet, było coraz lepiej. Zanim wróciłam na uczelnię poszłam jeszcze do kawiarni, zamówiłam kawę i przeglądałam gazetę, kiedy podszedł do mnie Przemek.
-Hej siostra – przywitał się z uśmiechem.
-Cześć bracie, jak mnie tu znalazłeś?
-Przechodziłem obok, zobaczyłem cię i pomyślałem, że wejdę.
-Bardzo dobrze zrobiłeś – uśmiechnęłam się – widziałeś się już z ojcem?
-Nie, jeszcze nie powiedział twojej matce, jeśli o to pytasz.
-Na pewno powie, obiecał mi.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, przecież nie wie jak zareaguje twoja matka, może go zostawić…
-On doskonale zdaje sobie  z tego sprawę, wystarczająco długo to przed nią ukrywał – w tym momencie zadzwonił mój telefon – oo o wilku mowa, ojciec dzwoni – odebrałam, po zakończonej rozmowie, odezwał się telefon Przemka, kiedy i on skończył rozmowę zapytał:
-Obiad w niedzielę?
-Tak. Poznasz moją mamę, chłopaka.
-Obawiam się tego spotkania.
-Nie masz się co martwić, naprawdę – posłałam mu pokrzepiający uśmiech – bardzo cię przepraszam, ale teraz muszę już iść, za 10 minut mam zajęcia.
-Okej – pożegnaliśmy się i wróciłam na uczelnię.
W piątek chłopaki grają z Resovią, więc jak dobrze pójdzie to sobota będzie już wolna i w niedzielę na spokojnie będziemy mogli pójść do moich rodziców na obiad. Jeszcze nie wiedziałam co na to Wojtek, miałam jednak nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko. Mój ojciec na pewno się ucieszy widząc Włodarczyka, bo jest nim coraz bardziej zachwycony, mama zresztą tak samo.
Wróciłam na wykład, a Kuba nie dawał mi spokoju z tą kawą, więc umówiliśmy się, że pójdziemy po zajęciach.
obawiałam się, że Włodarczyk będzie zły, że wracam późno, ale nie chciałam popadać w paranoję, będzie musiał zrozumieć. Umówiliśmy się, że pójdziemy do niego. Po wykładzie pojechaliśmy moim samochodem do jego mieszkania, które zrobiło na mnie duże wrażenie. Było urządzone nowocześnie i przestronnie, czułam się w nim jednak trochę nieswojo.  Rozmawialiśmy dosyć długo pijąc kawę, Kuba proponował jakiś alkohol i nocleg, ale nie chciałam zostawać u niego na noc, musiałam być w Bełchatowie jeszcze dziś.
-Chyba się trochę zasiedziałam – zaczęłam – powinnam się zbierać, Wojtek na pewno się niepokoi.
-Oj przestań, zostań jeszcze, na pewno zrozumie.
-Nie, będę już szła, następnym razem zapraszam do nas, do Bełchatowa – zaproponowałam.
-Z chęcią – odpowiedział i uśmiechnął się.
Wyszłam z mieszkania i pojechałam prosto do Bełchatowa, nie spodziewałam się, że jest już tak późno, w domu powinnam być jakieś dwie godziny temu.
Weszłam do mieszkania, Wojtek siedział w salonie i grał na konsoli.
-Gdzie byłaś? – zapytał obojętnie.
-Spotkałam się z ludźmi z uczelni – nie powiedziałam do końca prawdy.
-Ciekawe… czemu nie napisałaś chociaż smsa?
-Zapomniałam, nie rób problemu.
-Nie robię problemu, martwiłem się o ciebie.
-Naprawdę niepotrzebnie – podeszłam do niego, żeby go udobruchać, usiadłam mu na kolanach i pocałowałam.
-Masz coś na sumieniu, że jesteś taka miła? – zapytał nagle.
-Oszalałeś – podniosłam się momentalnie – nie zaczynaj znowu, proszę cię.
-Może gdybyś nie dawała mi powodów nie zachowywałbym się tak?
-Jesteś idiotą – powiedziałam i poszłam wziąć prysznic, po chwili przyszedł pod drzwi.
-Amelka, przepraszam, przesadziłem.
-Cały czas przesadzasz, daj mi spokój.
-Przepraszam.
-Przestań w końcu przepraszać, zachowuj się tak, żebyś nie musiał tego robić.
Nie zamierzałam wychodzić jeszcze z łazienki, a on nie zamierzał odpuścić, miałam go dosyć, na każdym kroku był zazdrosny o wszystko i próbował wmówić mi, że go zdradzam, co nigdy nie miało miejsca.
Z tego wszystkiego nie powiedziałam mu o obiedzie u rodziców, ani o tym, że chcę przedstawić mu swojego brata, oficjalnie, bo przecież poznali się już potajemnie, kiedy to Przemek ratował mój związek. O właśnie, nawet jego wziął za mojego kochanka, to było chore, albo to się zmieni albo z nami koniec. Postanowiłam z nim porozmawiać, kiedy wyjdę z łazienki.
-Nareszcie wyszłaś – powiedział kiedy mnie zobaczył.
-Musimy porozmawiać.
-Miałem powiedzieć to samo – usiedliśmy w salonie – to zacznij.
-Nie, ty zacznij.
-Kobiety mają pierwszeństwo – próbował się uśmiechnąć.
-No dobra, powiem krótko. Albo przestaniesz mnie na każdym kroku obwiniać o zdradę albo z nami koniec. Ja naprawdę nic złego nie robię, a to, że czasem spotkam się ze znajomymi z uczelni jakimś wielkim przestępstwem nie jest. Ty spędzasz cały czas z chłopakami i nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie lubię ich.

-Naprawdę mogłabyś mnie zostawić? – spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
_______________________________________________
No to mamy 46, dziękuję, że jesteście cały czas, to bardzo motywujące. Teraz ze względu na szkołę i inne sprawy rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu, oczywiście jeśli znajdę czas to częściej. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną :)
Pozdrawiam Was serdecznie :* 
 

2 komentarze: