niedziela, 10 sierpnia 2014

42. Szczęście się nie kończy, ono ule­ga zmianom.

Punktualnie o 14, wyszli na boisko zaprezentować się kibicom, przywitać i rozpocząć mecz. Zawodnicy byli skoncentrowani, obie drużyny za wszelką cenę chciały wygrać ten mecz. W tym meczu nie ma wyraźnego faworyta, wygra ten kto na dzień dzisiejszy jest lepszy.
Pierwszy set był pełen walki, jednak to Jastrzębianom udało się wygrać, Kubiak grał jak natchniony, widać było w nim złość, kończył właściwie każdą piłkę, jaką dostawał od Masnego.
W drugim secie w Skrze na boisku pojawił się Włodarczyk, od samego początku widać było między nimi zgrzyty, po każdej akcji pod siatką iskrzyło, każdy z nich chciał udowodnić drugiemu, że jest lepszy. Set wygrała Skra, a radość była ogromna.
Kolejny set niestety bez historii, od początku Jastrzębski Węgiel wyszedł na prowadzenie, którego nie wypuścił do końca partii.
Czwarta odsłona to popis na zagrywce Mariusza Wlazłego, który uratował drużynę z niemałej opresji, wygrywając seta właściwie w pojedynkę.
Tie-break to kolejne emocje, na szczęście ”Skrzaty” już od początku wypracowały sobie przewagę, która pozwoliła im wygrać. Po ostatnim gwizdku zapanowała radość, żółto-czarni kibice dziękowali za walkę, byli dumni ze swoich bohaterów, mieli nadzieję, że po poprzednim, niezbyt udanym sezonie, ich ukochana drużyna znów wzniesie się na szczyt, znów będzie wielka i niepokonana.
Wojtek podszedł do mnie.
-Gratuluję – cmoknęłam go.
-Dzięki – uśmiechnął się.
-No idź do nich, patrz jak na ciebie czekają – wskazałam na grupkę kibiców – tylko nie podrywaj żadnej – zaśmiałam się.
-Jedną już poderwałam – puścił mi oko i odszedł.
W tym czasie niespodziewanie podszedł Michał, obiecał, że po tym spotkaniu da mi spokój, ale nie dotrzymał słowa, nie chciałam z nim rozmawiać, nie miałam na to najmniejszej ochoty, znów musiałam walczyć sama ze sobą.
-Przepraszam cię za to w kawiarni, ja … ja po prostu nie umiem poradzić sobie ze swoimi uczuciami.
-Mi też nie jest łatwo, myślę, że najlepiej będzie jeśli nie będziemy się kontaktować ani widywać.
-Jesteś pewna?
-Oboje się męczymy w swoim towarzystwie, to najlepsze wyjście.
-Ale ja nie chcę zrywać z tobą kontaktu, nie po tych wszystkich latach.
-Nie ma innego wyjścia, przynajmniej na razie, Michał… musimy dać sobie trochę czasu.
-Skoro tak uważasz… Możemy się chociaż pożegnać? – spojrzałam na niego – mogę cię chociaż przytulić na pożegnanie?
-Jasne – próbowałam się uśmiechnąć, a on podszedł do mnie i na chwilę zbliżyliśmy się do siebie, potem bez słowa odszedł.
Oczywiście zdarzenie to nie umknęło uwadze Wojtka, który spojrzał ze złością w stronę Kubiaka, a po chwili wrócił do mnie.
-Czego chciał? – zapytał oschle.
-Chciał się pogodzić.
-I?
-I powiedziałam mu, że nie możemy się widywać.
-Dlaczego?
-Nie chcę, żebyś nabierał podejrzeń, a i jemu nie jest łatwo – tak kolejny raz nie wspomniałam o tym, że również męczę się gdy widuję Michała, nie mogłam tego powiedzieć, nie chciałam, żeby Wojtek znów był zazdrosny.
-W takim razie czemu cię przytulił?
-Wojtek przestań! Chciał się pożegnać i tyle. Nie musisz we wszystkim doszukiwać się drugiego dna, proszę cię.
-Dobrze, przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie ciągle, tylko to zmień.
-Dobrze – objął mnie – zaczekasz na mnie?
-Nie mam innego wyjścia.
Czekałam na niego i czekałam, zdążyli już wyjść prawie wszyscy, ale nie Wojtek, pojawił się po 15 min.
-To co teraz robimy? – zapytał i pocałował mnie zachłannie.
-Hmm… moglibyśmy iść do kina, do restauracji, ale nie możemy, bo musisz się być na jutro wypoczęty, wracamy do domu.
-Masz tam dla mnie prezent za dzisiejszy mecz? – poruszył brwiami.
-Nie – pokazałam mu język i wsiadłam do samochodu.
-Okej – momentalnie pojawił się w samochodzie – w takim razie jestem na ciebie obrażony.
-Dobra, możesz być tylko zawieź mnie do domu – uśmiechnęłam się.
-Pogrywasz ze mną – zaśmiał się i ponownie mnie pocałował.
-A ty zdecydowanie za często mnie całujesz.
-Przeszkadza ci to?
-Tego nie powiedziałam.
Ruszyliśmy do domu, na miejscu byliśmy po 15 min. Wieczorem nie robiliśmy tego co chciałby Wojtek, był niezadowolony, udawał obrażonego, ale mu się nie udawało, za każdym razem po chwili wracał z nowym pomysłem. W końcu zrobiło się późno i poszliśmy spać.
Kolejny dzień był nerwowy, mimo iż prowadzili 1:0 z Jastrzębiem to oni nadal pozostawali silnym przeciwnikiem, któremu zwycięstwo trzeba będzie  wyrwać. Rano wstaliśmy Wojtek był bardziej skupiony niż zwykle, poszedł się odświeżyć potem ja, a na śniadanie pojechaliśmy do kawiarni, potem od razu na halę, rozmawialiśmy o motywacji. Wszyscy byli bojowo nastawienie, to był dobry znak.
Znów punktualnie o 14 przywitali się, a chwilę później pierwszy gwizdek sędziego rozpoczął mecz. Ten był zupełnie inny niż wczorajszy, już od pierwszego seta, pierwszej piłki Skra miała przewagę, Mariusz grał jak natchniony, kończył wszystko, fenomenalnie zagrywał. Ten jeden gracz robił ogromną różnicę. Nikogo nie zdziwiło, gdy po ostatnim gwizdku otrzymał nagrodę MVP, radość była ogromna, w końcu było się z czego cieszyć. Po meczu wszyscy pojechaliśmy do naszego mieszkania na imprezę. Wiedziałam, że nie będzie mi się chciało sprzątać po tym, ale cóż, tym razem była kolej Wojtka. Było wcześnie, a impreza już trwała w najlepsze. Po jakiś 2 godzinach większość była pijana.
-Zatańczymy? – zapytał mnie Kłos.
-Hmm nigdy nie tańczyłam ze złamaną nogą i chyba nie mam zamiaru, to ciężkie.
-W takim razie posiedzę z tobą.
-Okej.
-Przynieść ci coś do picia?
-Nie dzięki, Wojtek po coś poszedł – uśmiechnęłam się.
-Okej – powtórzył – jestem pijany – powiedział.
-Wiem – zaśmiałam się.
-Ty też jesteś – zaśmiał się – wszyscy jesteśmy, bo jesteśmy zajebiści i zmiażdżyliśmy Jastrzębski Węgiel, a Wojtek? Widziałaś jak blokował Kubiaka?! Widać, że się nie lubią, ja też go nie lubię, bo wiesz powinnaś być z Wojtkiem albo ze mną – spojrzałam na niego zdziwiona – żartowałem, tak serio to cię lubię, ale błogosławię ci i Wojtkowi, dużo dzieci wam życzę, żebym mógł być chrzestnym, no ja i Andrzejek, wiadomo, to co najmniej dwa musisz urodzić, a najlepiej jeszcze więcej, żeby miały się jak bawić, ja zadbam o was, bo będę dobrym wujkiem, będę je kochał jak swoje własne – ciągnął swój monolog.
-Ale Karolku, my na razie nie planujemy mieć dzieci z Wojtkiem…
-No tak, tak, ale ja mówię tak jakby co, bo wiesz po Andrzeju to ja się nie mam co spodziewać, sam cały czas jest, ja mu szukam kogoś cały czas, ale nic mu nie pasuje. Ta za wysoka, ta za niska, ta za gruba, ta za chuda, nie idzie mu spasować…
-Rozumiem cię.
-Liczę na Wojtka, wiesz on nas kochał zanim pokochał ciebie.
-O czym tak żywo opowiadasz Karolku? – podszedł do nas Wrona.
-O niczym, a co? 
-Nic, stęskniłem się, mogę się dosiąść?
-Jasne – uśmiechnęłam się.
-Właściwie to chciałem powiedzieć, że nie – zaśmiał się Karol.
-Dobra, dobra. Zamknij się.
Po chwili rozmowy nadszedł Wojtek.
-Wróciłem – pocałował mnie.
-No nie, nie na naszych oczach, Wojtek, gorszysz nas – powiedział Kłos i zasłonił oczy ręką, to samo zrobił Andrzej.
-Mogę już patrzeć? – zapytał Karola.
-Możesz.
-Proszę was – powiedział Wojtek rozbawiony – ogarnijcie się.
-Nie będziesz nam mówił, jesteś pijany.
-Ty też jesteś.
-Ja? Andrzejku, musisz mu coś powiedzieć, on mnie obraża chyba!
-Spokojnie Karolku, spokojnie, on nie chciał.
-Idziemy stąd! – zarządził Karol i przenieśli się gnębić Zatorskiego.
Dalsza część wieczoru minęła w miarę spokojnie, około 23 wszyscy poszli do swoich domów, nie było lekko jutro musieli stawić się na treningu, który po imprezie na pewno nie będzie wyglądał ciekawie. Ja umówiłam się na rano z Przemkiem, nie wiedziałam czy mam mu podziękować za to, że porozmawiał z Wojtkiem czy się obrazić. Byłam mu wdzięczna, że to zrobił i jednocześnie nie chciałam tego, bo skoro Włodarczyk mi nie ufał to cóż mogłam zrobić? Teraz jednak być może dzięki Przemkowi wszystko było w porządku.
Rano gdy się obudziłam Wojtka już nie było, zjadłam śniadanie, posprzątałam w domu, ubrałam się i wyszłam na spotkanie.
-Cześć – przywitał się, podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
-Hej – uśmiechnęłam się, usiedliśmy.
-Przepraszam, że się wtrąciłem.
-Właściwie to chciałam ci podziękować, pogodziliśmy się dzięki tobie.
-Nie ma za co, wtrąciłem się.
Poczułam, że naprawdę mam starszego brata, który mimo tego, że się nie znamy dba i martwi się o mnie, to było bardzo miłe z jego strony. Żałowałam, że nie poznaliśmy się wcześniej, że ojciec nic mi nie powiedział, o tym, że on istnieje. Ustaliliśmy, że spotkamy się z nim jutro, nie w domu, żeby nie denerwować mamy, skoro tyle lat nie wiedziała nie było sensu jej mówić. Umówiliśmy się z ojcem na obiad, w zasadzie to ja się umówiłam. Nie wiedział nic o tym, że spotkałam się z Przemkiem. Będzie to dla niego zaskakujące, ale wiedziałam, że nie przyjdzie jeśli dowie się, że będzie jego syn.
Przed 16 podwiózł mnie pod halę, a sam pojechał na zdjęcia. Weszłam do środka, siatkarze byli na sali, nie wyglądali zbyt dobrze i chciało mi się z nich śmiać. Wojtek zobaczył mnie i podszedł:
-Co ty tu robisz? – zapytał uśmiechnięty.
-Przyszłam cię odwiedzić.
-Miło – pocałował mnie – ale muszę wracać, zaczekasz?
-Tak, tak, muszę iść do prezesa.
-Okej – wrócił do treningu, a ja poszłam do Konrada.
Zapukałam.
-Proszę – weszłam do środka.
-Chciał mnie pan widzieć? – zapytałam.
-Tak, siadaj – uśmiechnął się.
-O co chodzi?
-Chciałem ci podziękować – spojrzałam na niego zdziwiona – nie patrz tak, świetnie przygotowałaś chłopaków mentalnie, nie ma na nich mocnych, wierzę, że w tym sezonie możemy zdobyć Mistrzostwo, forma sportowa jak i psychiczna stoją na najwyższym poziomie, atmosfera jest świetna.
-To już nie moja zasługa, oni są po prostu wspaniali, świetnie się ze sobą dogadują, wiedzą,  że każdy dużo znaczy dla drużyny, są jednością.
Porozmawialiśmy jeszcze, a potem opuściłam jego gabinet, okazało się, że się trochę zagadaliśmy i siatkarze wychodzili już z hali.
-Czekam przy samochodzie – powiedziałam do Wojtka.

-Okej – uśmiechnął się i zniknął w szatni. 

4 komentarze:

  1. no świetnie! :D
    bardzo dobrze że się pogodzili i jest okej, mam nadzieję, że nic znów nie zmącisz.. ;)
    czekam do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że nie komentowałam, ale byłam na kolonii :)
    Bardzo się cieszę, że się pogodzili :D A poza tym świetny rozdział :D
    Pozdrawiam i czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że nic już więcej im nie namieszasz, niech się nacieszą, chociaż wiesz, że ja lubię zamieszania i dzieci w opowiadaniach (XD). Ale dramatyzm pod siatką był, hehehe. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń