Zaskakująco
szybko pojawił się koło samochodu.
-Jedziemy do
domu? – zapytał.
-Tak, chyba tak.
-Okej –
wsiedliśmy do samochodu – jak spotkanie z bratem? – zapytał.
-Dobrze, jutro
mamy się spotkać z tatą.
-Nie jedziesz z
nami do Jastrzębia?
-Cholera,
zapomniałam całkowicie… dojadę w środę.
-Jak?
-Z tatą albo
Przemkiem.
-Dobra, nie
pozabijajcie się tylko jutro.
Dojechaliśmy do
domu, zrobiłam kolację, którą zjedliśmy przy świecach.
-Jak romantycznie
– zaśmiałam się.
-Nie mów, że ci
się nie podoba.
-Chyba nie jestem
romantyczką…
-A teraz? –
powiedział i pocałował mnie w usta.
-Teraz już lepiej
– uśmiechnęłam się.
Poszliśmy spać
dość wcześnie, bo Wojtek wyjeżdżał rano do Jastrzębia na być może ostatni mecz
półfinałowy, ja planowałam dojechać dopiero jutro, ze względu na spotkanie z
ojcem i bratem.
-To żegnaj
kochana – złożył pocałunek na moich ustach.
-Nie musiałeś
mnie budzić.
-Ale chciałem,
chodź się przytulić – nie chciało mi się, ale wstałam i podeszłam do niego.
-Widzimy się
jutro przecież.
-Ale i tak będę
tęsknić – przytulił mnie, w tym momencie zadzwonił jego telefon.
-To pewnie Kłos,
muszę iść, do jutra.
Wyszedł i zamknął
za sobą drzwi, a ja wróciłam do łóżka, z ojcem byłam umówiona dopiero, na 13,
więc nie musiałam wstawać. Usnęłam jednak na dłużej i obudziłam się o 12,
musiałam się więc spieszyć, żeby nie spóźnić się na obiad. W ekspresowym tempie
umyłam się, ubrałam i umalowałam, zamknęłam dom i o 12.40 wyszłam. Zamówiona
taksówka już na mnie czekała, pojechałam do umówionej restauracji, Przemek miał
być chwilę później. Weszłam do środka, tata już czekał.
-Witaj córciu –
przywitał się – coś się stało, że nie przyjechałaś do domu tylko chciałaś się
spotkać na mieście?
-Nie.. właściwie
tak, chciałam cię o kogoś zapytać.
-Może najpierw
coś zamówimy?
-Wolałabym
poczekać, będzie ktoś jeszcze.
-Rozumiem.
Porozmawialiśmy
chwilę o moim zdrowiu, o tym co słychać w domu, po kilku minutach zjawił się
mój brat, a jego syn.
-Co ty tu robisz?
– zapytał chłodno.
-Amelia, mówiłem
ci, że to nie jest dobry pomysł.
-Uspokój się
tato, chyba mam, mamy prawo wiedzieć, czemu go zostawiłeś, czemu nigdy nawet o
nim nie wspomniałeś?
-Skąd właściwie o
nim wiesz? – mówił tak, jakby Przemka tu nie było.
-Spotkaliśmy się…
-On się z tobą
spotkał?
-Nie mów tak
jakby go tu nie było! Wytłumacz mi to, czemu nie powiedziałeś mi, że mam brata?
Dlaczego?
-Nie chciałem
niszczyć naszej rodzin, bałem się tego jak zareaguje mama, jak ty zareagujesz…
-Łatwiej było
zostawić ich samych?
-To nie było
łatwe, Przemek… przepraszam, ale ja nie mogłem zniszczyć swojej rodziny.
-My nie byliśmy
twoją rodziną?
-Kiedy poznałem
Alicję nic innego się nie liczyło. Przepraszam cię.
-Nigdy mnie nie
odwiedziłeś, nie wiedziałem nawet kim jesteś, było mi ciężko, nie chcę twoich
przeprosin, one już nic nie zmienią.
To była ciężka
rozmowa, Przemek został przez niego porzucony, nigdy go nawet nie odwiedził,
nie zainteresował się tym co się z nim dzieje. Bolało go to, ojca również, ale
nie chciał niszczyć związku z mamą. Po godzinie Przemek musiał wracać do pracy,
umówił się z ojcem na spotkanie kolejnego dnia, wszystko było na dobrej drodze
do tego by się pogodzili, obaj wiedzieli, że nie będzie to łatwe, ale po woli
małymi kroczkami może im się to udać.
-Powiesz mamie? –
zapytałam kiedy zostaliśmy sami, nie chciałam pytać przy Przemku.
-Myślisz, że to
konieczne? Nie wiedziała przez tyle lat i było wszystko w porządku, nie chcę
ryzykować rozpadu naszego małżeństwa.
-Ale Przemek
istnieje, nie możesz udawać, że nic się nie wydarzyło, że nie masz syna przed
nią. Wiem, że chcesz jakoś się z nim poznać, cieszę się. Myślę, że miło byłoby
z twojej strony gdybyś go jej przedstawił jako twojego syna, wreszcie poczułby
się dla ciebie kimś ważnym.
-A co jeśli mama
nie zareaguje tak jak myślimy, tylko odejdzie ode mnie, kocham ją i nie chcę
jej stracić przez błąd młodości.
-Twój syn to nie
jest błąd!
-Dobrze, spróbuje
z nią porozmawiać.
-Dziękuję.
-Masz dziś czas?
– zapytał – bo zrobiłem sobie wolne i może byśmy poszli gdzieś razem z
Wojtkiem, już dawno mieliśmy się umówić na ryby.
-Właśnie, mam do
ciebie prośbę, nie pojechałbyś ze mną do Jastrzębia? Normalnie pojechałabym
sama, ale gips zdejmują mi dopiero jutro…
-Jasne nie ma
sprawy, kiedy chciałabyś wyjechać?
-Nawet teraz.
-To jedźmy.
Pojechaliśmy
jeszcze do mieszkania, zabrałam potrzebne rzeczy i ruszyliśmy w drogę do
Jastrzębia, zadzwoniłam do Wojtka, żeby ogarnął tacie jakiś bilet, ale
powiedział, że nie ma takiej możliwości, bo wszystko zostało wykorzystane, ale
Jastrzębianie nie wykorzystali swoich biletów. Nie chciałam dzwonić do Michała,
nie w tej sytuacji, dlatego wybrałam numer do Wojtaszka.
-Cześć Damian –
przywitałam się.
-Hej Amelka,
jednak zdecydowałaś się na ślub ze mną? –zaśmiał się.
-Kto wie, kto
wie… - po drugiej stronie usłyszałam serdeczny śmiech Wojtaszka – właściwie to
chciałam zapytać czy nie masz wolnego biletu na dzisiejszy mecz, bo jadę z tatą
i mam tylko swoją wejściówkę.
-Cholera, gdybyś
zadzwoniła 5 minut wcześniej, właśnie oddałem swoje bilety jakiejś ciotce,
która przyjeżdża, ale Kubi nie oddał nikomu swoich, nie zapraszał nikogo,
poczekaj chwilę.
-Wolałabym nie
brać od niego biletów…
-E Kubi, chodź
szybko!
-Co kurwa? –
odezwał się Kubiak do niego.
-Ktoś do ciebie –
powiedział.
-Jak mnie
wkręcasz masz przejebane – powiedział do niego.
-Przyłóż telefon
do ucha i rozmawiaj.
-Dzień dobry, to
ja Michał Kubiak, nie wiem kim jesteś i czemu dzwonisz do Damiana jeśli chcesz
rozmawiać ze mną, ale jeśli to robisz to chyba nie masz ważnej sprawy.
-Cześć Michał.
-O Amelia,
przepraszam… Czemu nie zadzwoniłaś na mój numer? – nie odpowiedziałam –
rozumiem, więc jaką masz do mnie sprawę?
-Chodzi o bilet
na dzisiejszy mecz, jadę z tatą, a wejściówkę mam tylko ja, pytałam Damiana,
ale on już nie ma, powiedział, że ty masz.
-Mam i mogę ci ją
oddać.
-Naprawdę?
-Tak.
-A co chcesz w
zamian? – zapytałam.
-Nic, oddam ci go
ze względu na ogromną sympatię do twojego taty. Będziecie wcześniej na hali?
-Tak, tak.
-To zadzwoń, tym
razem na mój numer, wyniosę ci go.
-Dziękuję bardzo
Michał.
-Nie ma za co,
muszę kończyć, cześć.
-Cześć.
Miło było go znów
usłyszeć, jednak wiedzieliśmy jak na siebie działamy, nie mogliśmy się
spotykać. Po kilku godzinach jazdy dojechaliśmy do Jastrzębia, mecz miał się
rozpocząć za półtorej godziny, zadzwoniłam do Michała, który po chwili pojawił
się przed halą. Nie wiedziałam jak się z nim przywitać, on podszedł i przytulił
mnie, również go uścisnęłam. Potem przywitał się z moim tatą i dał mu bilet.
-Jeśli chcecie
możecie wejść teraz ze mną, znaczy ty i tak możesz, ale panu robiliby problem,
chodźcie.
-Dzięki Michał –
powiedział do niego mój ojciec – czemu nie odwiedziłeś nas ostatnio jak
byliście w Bełchatowie? Trzeba było przyjechać z Amelką na obiad.
-Jakoś nie było
czasu…
-Następnym razem
jak będziesz to przyjedź koniecznie.
-Obiecuję.
Weszliśmy na halę, zostawiłam tatę, który odnalazł prezes Piechockiego i poszłam do Wojtka.
Weszliśmy na halę, zostawiłam tatę, który odnalazł prezes Piechockiego i poszłam do Wojtka.
-Co ty tu robisz?
–udawał zaskoczonego.
-Wiedziałeś, że
będę – zaśmiałam się.
-I tak się
cieszę, zostajesz z nami na noc?
-Nie będzie
takiej potrzeby, bo wygracie.
-Idziemy na kawę?
– zapytał.
-A ty nie
powinieneś już iść do chłopaków?
-Właściwie to
powinienem, ale wolałbym posiedzieć z tobą.
-Potem, idź do
nich.
-Wyrzucasz mnie?
-Tak, a co?
-W takim razie ja
cię porywam – zarzucił mnie sobie na plecy i ruszył w kierunku kawiarni.
-Wojtek głupku,
puść mnie – próbowałam stanąć na ziemi, zza rogu wyłonił się Wojtaszek.
-Puść jom,
powiedziałem puść jom! – krzyknął i zaczął się śmiać, dopiero po tej
interwencji Wojtek postawił mnie na ziemi. Przywitałam się z Damianem i chwilę
porozmawialiśmy, Włodarczyk pozostał małomówny, co mnie wcale nie zdziwiło.
-To jak
kibicujesz jak zwykle nam? – zapytał i spojrzał roześmiany na Wojtka.
-Moje serce
skradł Skrzat, więc muszę kibicować Skrze.
-Skradł serce,
toż to złodziej jest, ja bym na twoim miejscu kibicował Jastrzębiu, gdzie ty
skradłaś komuś … o kurwa miałem nie mówić, no nic, ja już będę leciał, do zoba
na meczu i pamiętaj twoje barwy dziś to pomarańcz i czerń! – powiedział i
szybkim krokiem oddalił się do szatni.
-Czy zawsze
musimy go spotykać? – zapytał Włodarczyk.
-Nie mów, że go
nie lubisz, jest świetny!
-Lubię, nie
lubię, w zasadzie to nic do niego nie mam, zabawny jest. Ale o czyim sercu on
mówił?
-Nie wiem, pewnie
żartował, jak to Damian – powiedziałam, wiedziałam, że chodzi o Miśka, nie
wiedziałam jednak, że rozmawiał o tym z Wojtaszkiem…
-Może chodzi o
twojego przyjaciela Kubiaka?
-Możemy o tym nie
rozmawiać, tylko iść na kawę?
-Jasne –
powiedział i poszliśmy do kawiarni.
-Czy ty serio nie
powinieneś już iść do szatni?
-Wyganiasz mnie?
-Nie.. chociaż w
zasadzie tak, dbam o dobro drużyny.
-Kosztem mojego
dobra? – zaśmiał się.
-Chodźmy –
wstałam, Wojtek złapał mnie za rękę, rozstaliśmy się przy wejściu do szatni
namiętnym pocałunkiem. Nie zauważyłam, że ktoś nam się przygląda, zauważyłam
dopiero jak odchodzi…
_________________________________________________________
Postaram się być bardziej regularna, bo ostatnio strasznie was zaniedbuję, za co przepraszam.
szkoda troche Miśka :( czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńa mi Miśka nie szkoda, bo wolę Włodiego, ale to wcale nie oznacza, że nie lubię Michała :)
OdpowiedzUsuńbaaaardzo mi się podoba, no ale wiesz.. jak zwykle ^^
wiesz czego mi tylko brakuje? więcej relacji na linii Amelia - Wojtek :D
pozdrawiam :D
Świetny rozdział *o* Jak ja lubię czytać Twojego bloga...
OdpowiedzUsuńCiekawe, kto im się przyglądał?
No nic, czekam z niecierpliwością na kolejny.
Buziole :*
Wszystkich ze #skijumpingfamily i nie tylko zapraszam do siebie:
http://iguessthatisntevent.blogspot.com/
PUŚĆ JOM, POWIEDZIAŁEM PUŚĆ JOM!
OdpowiedzUsuńMisiek, biedaczysko, jestem #teamMisiek
bo to Miś, a Misie fajne są, hehe! Czemu ja po każdym twoim rozdziale głupieję?!
Wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńWojtaszek rozwala system xD Pewnie przyglądał im się Misiek... Chyba nie mam nic gorszego od nie odwzajemnionej miłości... :c
Pozdrawiam i czekam na następny ;*
Świetny ;)
OdpowiedzUsuń