Czekałam w hali
na rozpoczęcie meczu, punktualnie o godzinie 18 zawodnicy wybiegli na boisko,
zabrzmiał pierwszy gwizdek. Właściwie było to spotkanie bez historii, jedynie w
pierwszym secie Resovia stawiła Skrze jakiś opór, później było już tylko
łatwiej. Nagrodę MVP podobnie jak poprzedniego dnia otrzymał kapitan – Mariusz
Wlazły, siatkarz, który robi ogromną różnicę, bez niego Skra nie byłaby taką
Skrą jaką jest teraz. Nie bez powodu mówi się, że kto ma Wlazłego ten wygrywa.
Po meczu, kiedy czekałam na Włodarczyka podszedł do mnie Nowakowski.
-Przynosisz
szczęście w finałach, wiesz?
-Hmm? Skąd taki
pomysł?
-No w tamtym
sezonie, jak nam kibicowałaś to wygrywaliśmy, dwa lata temu pokonaliśmy Skrę w
finale, teraz jak jesteś po drugiej, złej stronie to nic nam nie wychodzi…
-Oj Piotruś, ja
przecież nie mogę wam kibicować.
-Nie lubisz nas
już?
-Lubię ciebie –
uśmiechnęłam się.
-To w Bełchatowie
kibicuj mi – w tym momencie podszedł do nas rozbawiony Kłos.
-Nie przekonasz
jej, Piotruś, ona jest nam wierna do grobowej deski.
-Może jednak mój
urok osobisty zadziała?
-Już Wojtek na
nią zadziałał – zaśmiał się – żeby jednak jej nie odbiło porywam ją teraz.
-Czemu mówisz o
mnie w trzeciej osobie, jestem koło ciebie.
-Nie marudź,
pożegnaj się ładnie z kolegą i chodź.
-Dobrze mamo, już
idę – przytuliliśmy się – powodzenia Piotruś!
-Nie dziękuję,
żeby nie zapeszyć – uśmiechnął się – do zobaczenia – pomachał jeszcze i po
chwili zniknął za ścianą.
-Nie podoba mi
się to, że się z nim nagle bratasz – powiedział kiedy wychodziliśmy z hali.
-Po pierwsze
przyjaźniłam się z nim jak jeszcze mieszkałam w Rzeszowie, po drugie mi nie
podoba się to, że się wtrącasz, miałam czekać na Wojtka.
-Sam mnie tu
przysłał i wracam z wami, znaczy wracamy z wami.
Wojtek po 5 minutach
pojawił się w samochodzie i od razu zaczął wyjaśniać mi obecność Karola,
Andrzeja i Pawła.
-Ja wcale nie
chciałem ich zabierać ze sobą, ale mnie zmusili, chcieli być wcześniej w
Bełchatowie.
-Ale nie ma
problemu, Wojtuś, spokojnie.
-Naprawdę? – zapytał
lekko zdziwiony.
-No tak –
uśmiechnęłam się do niego – rozgośćcie się.
-Pozwól, że ja
będę prowadził – zaproponował.
-Okej, nie ma
problemu.
Już od początku
drogi nie mogło być normalnie, siatkarze z Bełchatowa nigdy do normalnych nie
należeli, całą drogę śmiali się, żartowali i właściwie od razu przeszli do
szukania sobie nawzajem dziewczyn.
-Niestety Wojtek,
musimy wykluczyć cię z tej zabawy, bo masz już dziewczynę.
-Jakoś to
przeboleję – odpowiedział Włodarczyk.
-Ej, ej, Andrzej,
kochanie, ja ci znalazłem świetną laskę! – powiedział Karol
-Skoro jest taka
świetna, to czemu chcesz mi ją oddać? – zapytał Wrona.
-Bo jest idealna
dla ciebie – zaśmiał się Kłos – no pokaż mu, pokaż mu Pawełku jej zdjęcie –
Zatorski wyciągnął telefon i pokazał mu zdjęcie dmuchanej lalki.
-Jesteście
popieprzeni – mówił dławiąc się ze śmiechu Andrzej.
-Nie mów, że ci
się nie podoba – kontynuował Zator – Wojtek, spójrz na nią, czy nie jest
idealna dla Wrony?
-Haha, jest w sam
raz – również się śmiał.
-A pamiętacie tą
Amandę, która szukała u nas pracy? – zapytał Kłos.
-O właśnie,
Wojtuś, chyba się jej spodobałeś, udawała przede mną, że się całowaliście –
powiedziałam.
-Co?! - zapytali jednocześnie.
-No Amanda,
mówiła mi, że Wojtek nieziemsko całuje. Nie wiem skąd to wiedziała, ale miała
rację – zaśmiałam się.
-Masz możesz do
niej numer? – zapytał Wrona – Karol, on na pewno byłby chętny – nabijał się z
niego Andrzej.
-Niestety, nie
mam z nią już żadnego kontaktu, zrezygnowała chyba ze studiów w Łodzi.
-O nie! – znów
jednocześnie wydali z siebie jęk zawiedzenia.
Kiedy
dojechaliśmy do Bełchatowa najpierw odwieźliśmy Pawła, a potem podjechaliśmy
pod nasz blok, po pożegnaniu z Kłosem i Wroną poszliśmy do siebie.
-Jedziemy windą!
– krzyknął Wojtek.
-Nie dasz rady
wejść po schodach? – zaśmiałam się.
-Nie dam – zrobił
smutną minę – jedziem windą, wsiadaj!
-Jestem na tak.
Po chwili byliśmy
już w mieszkaniu, Włodarczyk rozpakowywał bagaże, a ja w tym czasie poszłam
wziąć kąpiel, po chwili zaczął dobijać się do drzwi.
-Zajęte kołku,
nie słyszysz, że się kąpie! – krzyknęłam.
-No słyszę,
dlatego właśnie chcę wejść! No weeeź, wykąpiemy się razem!
-Ale ja nie chcę!
-Ale ja chcę!
-Przed chwilą nie
mogłeś wejść po schodach, a chcesz się teraz razem kąpać?
-Nabrałem nowej
siły! Wiem, że mnie pragniesz, otwórz, proooooooooooszę!
-Matko kochana,
czy ja ci muszę zawsze ulegać? – wypełzłam z wanny i otworzyłam mu drzwi.
-Też cię kocham.
Wpuściłam go, a
potem spędziliśmy czas baaaaaaardzo miło, najchętniej zostałabym w tej wannie
do jutra, ale niestety nie było to możliwe. Kiedy poszliśmy do łóżka niemal
momentalnie zasnęłam.
Następnego dnia
nie mogłam spać długo, wstałam wcześniej, bo musiałam jechać na zajęcia,
zrobiłam zakupy i zostawiłam Wojtkowi śniadanie. Sama zeszłam na dół i
pojechałam do Łodzi. Wchodząc na wykład zobaczyłam Kubę i usiadłam obok niego.
Przywitaliśmy się
i rozmawialiśmy dopóki nie przyszedł wykładowca, wtedy każde z nas zajęło się
notowaniem. Po zajęciach zaproponował kawę, ale spieszyłam się na rehabilitację,
więc musiałam odmówić. Po ponad godzinie zabiegów opuściłam gabinet, było coraz
lepiej. Zanim wróciłam na uczelnię poszłam jeszcze do kawiarni, zamówiłam kawę
i przeglądałam gazetę, kiedy podszedł do mnie Przemek.
-Hej siostra –
przywitał się z uśmiechem.
-Cześć bracie,
jak mnie tu znalazłeś?
-Przechodziłem
obok, zobaczyłem cię i pomyślałem, że wejdę.
-Bardzo dobrze
zrobiłeś – uśmiechnęłam się – widziałeś się już z ojcem?
-Nie, jeszcze nie
powiedział twojej matce, jeśli o to pytasz.
-Na pewno powie,
obiecał mi.
-Nie wiem czy to
dobry pomysł, przecież nie wie jak zareaguje twoja matka, może go zostawić…
-On doskonale
zdaje sobie z tego sprawę, wystarczająco
długo to przed nią ukrywał – w tym momencie zadzwonił mój telefon – oo o wilku
mowa, ojciec dzwoni – odebrałam, po zakończonej rozmowie, odezwał się telefon
Przemka, kiedy i on skończył rozmowę zapytał:
-Obiad w
niedzielę?
-Tak. Poznasz
moją mamę, chłopaka.
-Obawiam się tego
spotkania.
-Nie masz się co
martwić, naprawdę – posłałam mu pokrzepiający uśmiech – bardzo cię przepraszam,
ale teraz muszę już iść, za 10 minut mam zajęcia.
-Okej – pożegnaliśmy
się i wróciłam na uczelnię.
W piątek chłopaki
grają z Resovią, więc jak dobrze pójdzie to sobota będzie już wolna i w
niedzielę na spokojnie będziemy mogli pójść do moich rodziców na obiad. Jeszcze
nie wiedziałam co na to Wojtek, miałam jednak nadzieję, że nie będzie miał nic
przeciwko. Mój ojciec na pewno się ucieszy widząc Włodarczyka, bo jest nim
coraz bardziej zachwycony, mama zresztą tak samo.
Wróciłam na
wykład, a Kuba nie dawał mi spokoju z tą kawą, więc umówiliśmy się, że
pójdziemy po zajęciach.
obawiałam się, że
Włodarczyk będzie zły, że wracam późno, ale nie chciałam popadać w paranoję,
będzie musiał zrozumieć. Umówiliśmy się, że pójdziemy do niego. Po wykładzie
pojechaliśmy moim samochodem do jego mieszkania, które zrobiło na mnie duże
wrażenie. Było urządzone nowocześnie i przestronnie, czułam się w nim jednak
trochę nieswojo. Rozmawialiśmy dosyć
długo pijąc kawę, Kuba proponował jakiś alkohol i nocleg, ale nie chciałam
zostawać u niego na noc, musiałam być w Bełchatowie jeszcze dziś.
-Chyba się trochę
zasiedziałam – zaczęłam – powinnam się zbierać, Wojtek na pewno się niepokoi.
-Oj przestań,
zostań jeszcze, na pewno zrozumie.
-Nie, będę już
szła, następnym razem zapraszam do nas, do Bełchatowa – zaproponowałam.
-Z chęcią –
odpowiedział i uśmiechnął się.
Wyszłam z
mieszkania i pojechałam prosto do Bełchatowa, nie spodziewałam się, że jest już
tak późno, w domu powinnam być jakieś dwie godziny temu.
Weszłam do
mieszkania, Wojtek siedział w salonie i grał na konsoli.
-Gdzie byłaś? –
zapytał obojętnie.
-Spotkałam się z
ludźmi z uczelni – nie powiedziałam do końca prawdy.
-Ciekawe… czemu
nie napisałaś chociaż smsa?
-Zapomniałam, nie
rób problemu.
-Nie robię
problemu, martwiłem się o ciebie.
-Naprawdę
niepotrzebnie – podeszłam do niego, żeby go udobruchać, usiadłam mu na kolanach
i pocałowałam.
-Masz coś na
sumieniu, że jesteś taka miła? – zapytał nagle.
-Oszalałeś –
podniosłam się momentalnie – nie zaczynaj znowu, proszę cię.
-Może gdybyś nie
dawała mi powodów nie zachowywałbym się tak?
-Jesteś idiotą –
powiedziałam i poszłam wziąć prysznic, po chwili przyszedł pod drzwi.
-Amelka,
przepraszam, przesadziłem.
-Cały czas
przesadzasz, daj mi spokój.
-Przepraszam.
-Przestań w końcu
przepraszać, zachowuj się tak, żebyś nie musiał tego robić.
Nie zamierzałam
wychodzić jeszcze z łazienki, a on nie zamierzał odpuścić, miałam go dosyć, na
każdym kroku był zazdrosny o wszystko i próbował wmówić mi, że go zdradzam, co
nigdy nie miało miejsca.
Z tego
wszystkiego nie powiedziałam mu o obiedzie u rodziców, ani o tym, że chcę
przedstawić mu swojego brata, oficjalnie, bo przecież poznali się już
potajemnie, kiedy to Przemek ratował mój związek. O właśnie, nawet jego wziął
za mojego kochanka, to było chore, albo to się zmieni albo z nami koniec.
Postanowiłam z nim porozmawiać, kiedy wyjdę z łazienki.
-Nareszcie
wyszłaś – powiedział kiedy mnie zobaczył.
-Musimy
porozmawiać.
-Miałem
powiedzieć to samo – usiedliśmy w salonie – to zacznij.
-Nie, ty zacznij.
-Kobiety mają
pierwszeństwo – próbował się uśmiechnąć.
-No dobra, powiem
krótko. Albo przestaniesz mnie na każdym kroku obwiniać o zdradę albo z nami
koniec. Ja naprawdę nic złego nie robię, a to, że czasem spotkam się ze
znajomymi z uczelni jakimś wielkim przestępstwem nie jest. Ty spędzasz cały
czas z chłopakami i nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie lubię ich.
-Naprawdę mogłabyś
mnie zostawić? – spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
_______________________________________________
No to mamy 46, dziękuję, że jesteście cały czas, to bardzo motywujące. Teraz ze względu na szkołę i inne sprawy rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu, oczywiście jeśli znajdę czas to częściej. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną :)
Pozdrawiam Was serdecznie :*
Pozdrawiam Was serdecznie :*