-Przepraszam, że nie poprosiłem wcześniej o rękę Amelii, ale w sumie nie planowałem tych zaręczyn dużo wcześniej - zaczął się tłumaczyć Wojtek.
-Wszystko rozumiem, spokojnie - uśmiechnął się do niego ojciec - macie moje błogosławieństwo.
-Dziękuję panu.
Czekają na mamę postanowiliśmy nie próżnować i nie liczyć na to, że to ona przygotuje obiad. Kiedy wróciła była zaskoczona naszą obecnością i tym, że przygotowaliśmy jedzenie. Po obiedzie poprosiła, żebym pomogła jej sprzątać, kiedy weszłyśmy do kuchni od razu przeszła do rozmowy.
-Czyli zaręczyliście się, tak po prostu mu wybaczyłaś i wracasz do Bełchatowa? - chyba była na mnie zła.
-Tak, chyba nic w tym złego. Lubisz przecież Wojtka.
-Lubiłam. Jesteś pewna, że to dobra decyzja? - spojrzała na mnie.
-Tak, kocham go, a on kocha mnie.
-Boję się o ciebie. Nie chcę, żebyś żałowała tej decyzji, żeby Wojtek cię skrzywdził.
-Mamo, wszystko będzie dobrze, nie martw się o mnie.
Kiedy wróciłyśmy do pokoju, było już późno. Ojciec rozmawiał z Wojtkiem, ciężko było im przerwać, ale powinniśmy już wracać do domu.
W kolejnym tygodniu nie wydarzyło się nic specjalnego. Chodziłam na dodatkowe kursy z psychologii, a Wojtek albo znikał na całe dnie albo miał treningi z Kamilem ewentualnie siedział z nim u nas w domu. Karol z Andrzejem byli co najmniej dwa razy. Z Włodarczykiem widywaliśmy się praktycznie tylko wieczorami. Tak było i dzisiaj, Wojtek wyszedł gdzieś z Kamilem, a ja siedziałam w domu i przeglądałam książki. Nagle rozległ się dźwięk telefonu, spojrzałam na wyświetlacz "Endrju". Nie byłam nawet zdziwiona, bo na zmianę z Karolem dzwonili co jakiś czas, w przerwie między treningami, podczas posiłku, rano, wieczorem. Byliśmy w ciągłym kontakcie.
-Andrzejku, kochanie, co tam słychać?
-A właśnie skończyliśmy odnowę, znaczy my skończyliśmy teraz a Misiek skończył wcześniej! O właśnie, wiesz co się stało?
-No nie wiem, opowiadaj!
-Kubiak, co za niezdara. Byliśmy na basenie no i on wyszedł i chciał przejść do innego basenu i upadł na rękę i chyba coś mu się stało, nie wiemy jeszcze co, ale chyba w sumie jak się głębiej nad tym zastanowić to nie wygląda to zbyt dobrze. O cholera! Powinienem się o niego martwić!
-CO?! - serce zaczęło mi mocniej bić, nie to nie mógł być Misiek, nie przed Mistrzostwami.
-No mówię ci, że Kubi upadł dzi..
-Gdzie on jest?
-Pojechał do szpitala z doktorem Sową, muszą zrobić badania, niedługo powinni być w Łodzi.
-Do jakiego szpitala jadą?
-Do tego, w którym pracuje twoja matka.
-Dzięki Andrzej za informacje, trzymaj się!
-Zaczekaj!
-Tak?
-Nie rób nic głupiego, nie powinienem ci tego mówić, Wojtek będzie na mnie wściekły.
-Nie martw się Andrzej, pa - rozłączyłam się zanim środkowy zdążył cokolwiek powiedzieć.
Od razu zadzwoniłam do Michała, ale nie odbierał. Ponowiłam próbę kilka razy, ale nic z tego nie wyszło. Bałam się o niego, miałam nadzieję, że okaże się, że to nic poważnego, przecież on zagrał sezon życia, nie może tak po prostu przed najważniejszą imprezą w swoim życiu przestać grać! Niby do Mistrzostw Świata zostało jeszcze sporo czasu, ale będzie mu ciężko wrócić do optymalnej formy, poza tym rywalizacja na pozycji przyjmującego jest ogromna. Po kilkunastu minutach oddzwonił.
-Hej Amelka, coś się stało? - zapytał.
-Misiek, co z tobą, wszystko w porządku z ręką?
-Skąd o tym wiesz? - był zdziwiony.
-Od Andrzeja, ale to nieważne, co z nią?
-Nie wiem, czekam na szczegółowe badania, ale z tego co widać, nie jest dobrze.
-Zaraz u ciebie będę.
-Nie trzeba, nie chcę, żebyś znów miała problemy z Wojtkiem.
-Nie wyobrażam sobie nie być teraz przy tobie, niedługo będę, pa!
Próbowałam poinformować Wojtka o tym wszystkim co się wydarzyło, ale nie odbierał telefonu, co mnie nawet nie zdziwiło, ostatnio ciągle był poza zasięgiem. Mówił, że trenuje z Kamilem, że nie chce wyjść z formy, że musi grać. Rozumiałam i akceptowałam to, w końcu jestem z siatkarzem i to wiąże się z różnymi wyrzeczeniami. Nie informując Włodarczyka pojechałam do szpitala. Po ponad godzinie byłam na miejscu.
Weszłam do budynku, nie miałam pojęcia gdzie znajduje się Michał. Szłam korytarzem i rozglądając się, właśnie wtedy zauważyłam Kubiaka siedzącego na krześle, wyglądał na złamanego, jego prawa ręka była w gipsie. Wiedziałam, że nie oznacza to nic dobrego. Podeszłam do niego i nic nie mówiąc usiadłam obok. Spojrzał na mnie, w jego oczach widać było smutek i wściekłość.
-Dziękuję, że przyjechałaś - przytuliłam go.
-Nie mogłam zrobić inaczej.
-Co na to Wojtek?
-Nie wie, że tu jestem.
-Będziesz miała przeze mnie kłopoty.
-Ale nie przejmuj się tym teraz. W tym momencie ważny jesteś tylko ty - uśmiechnęłam się do niego, a i jego kąciki ust uniosły się lekko w górę.
Rozmawialiśmy dopóki nie podszedł do nas lekarz, poinformował Michała, że musi zostać w Łodzi do jutra, jednak on nie może zostać z nim, musi wrócić do Spały.
-No, to zostajesz u mnie - uśmiechnęłam się.
-Nie będzie to dla ciebie kłopot?
-Nie będzie, cieszę się, że spędzimy razem trochę czasu.
Zanim wsiedliśmy do samochodu zadzwoniłam do rodziców, żeby poinformować ich o naszym przyjeździe, okazało się, że tata jest w delegacji, a mama ma nocny dyżur, więc zaraz wyjeżdża do pracy.
-Ooo, nie zauważyłem wcześniej. Zaręczyliście się? - zapytał, a w jego głosie słychać było smutek.
-Taak, ponad tydzień temu - uśmiechnęłam się.
-Czemu się nie chwaliłaś?
-Jakoś nie było okazji...
Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze w sklepie, żeby zrobić zakupy na kolację. Szukaliśmy czegoś odpowiedniego, ale nic nam nie pasowało. Sięgając po puszkę groszku zobaczyłam coś co przerosło moje najśmielsze oczekiwania. To był Wojtek z tą dziewczyną z zakupów, z meczy... Całowali się. Nie mogłam w to uwierzyć. Pobiegłam do nich.
-Ekhem! Przepraszam bardzo...
-To nie tak jak myślisz! - Wojtek spojrzał na mnie wystrasznony.
-To dlatego byłeś ciągle niedostępny, treningi, mecze... A ja głupia ci wierzyłam.
-Daj mi to wszystko wytłumaczyć.
-Tu nie ma co tłumaczyć, jesteś zwykłą świnią - dziewczyna, która stała obok nie go spojrzała na mnie tryumfująco - a ty jesteś zwykłą suką.
-Amelka, zaczekaj!
-Pierdolcie się obydwoje - zdjęłam jeszcze pierścionek i rzuciłam go Wojtkowi - dasz nowej dziewczynie.
Wróciłam do Michała, a po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Kubiak zapłacił szybko za to co było w koszyku i wyszliśmy na zewnątrz. Włodarczyk wyszedł za nami.
-Zaczekajcie! - krzyknął.
-Nie słyszałeś, że masz dać jej spokój?! - tym razem Michał nie wytrzymał.
-Na pewno tego nie zrobię, bo ty tak chcesz.
-Wojtek, daj już spokój, idź twoja nowa dziewczyna na ciebie czeka - powiedziałam ze spokojem.
-Ale ja kocham tylko ciebie.
-Jeśli mnie kochasz to daj mi odejść.
Wsiedliśmy z Kubiakiem do samochodu, a Włodarczyk ruszył w swoją stronę. Czułam się jakby ktoś uderzył mnie w policzek. Całą drogę milczeliśmy, z trudem powstrzymywałam łzy. Kiedy weszliśmy do domu otworzyliśmy wino i delektowaliśmy się jego smakiem. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim... W końcu zaczęłam rozmowę:
-Michał, czy ja naprawdę jestem aż tak beznadziejna, że wszyscy których kocham muszą mnie ranić? Najpierw Drzyzga, teraz Wojtek...
-Jesteś wspaniała, może jeszcze nie trafiłaś na tego odpowiedniego...
-Obaj wydawali się być odpowiedni, najlepsi na świecie, kochani. A Wojtek? Wydawało mi się, że naprawdę jesteśmy szczęśliwi, że mimo tego co nas dzieli to będziemy razem już na zawsze... Że się kochamy, będziemy mieć gromadkę małych Wojtków...
-Nie zasłużył na ciebie, od początku mi się nie podobał. Był jakiś dziwny.
-A może to moja wina? Może to ze mną jest coś nie tak, że odchodzą do innych...
-Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie, Włodarczyk nie wie jaki skarb stracił.
-Naprawdę tak myślisz?
-Tak, ja cię kocham, zawsze kochałem... Ciągle o tobie myślę, jesteś całym moim światem.
-Misiek - spojrzałam mu głęboko w oczy, poczułam alkohol uderzający mi do głowy, nie myślałam za wiele, zbliżyłam swoje usta do jego i zaczęłam go namiętnie całować. Nie odwzajemnił pocałunku.
-Nie chcesz tego - odsunął się delikatnie.
-Chcę, nawet nie wiesz jak bardzo cię pragnę.
-Rano, jak wytrzeźwiejesz, będziesz żałowała.
-Zamknij się już - nie dałam mu nic powiedzieć, bo ponownie wpiłam się w jego usta, zdejmując mu przy tym koszulkę.
_________________________________
I jest 52, drobne opóźnienie spowodowane jak zwykle szkołą i małym kryzysem. Pozdrawiam :*
niedziela, 21 grudnia 2014
52. Złego dobre początki...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nieeee... :( Rozpaczam! masz mi ich pogodzić, ale to już. Nie chcę tu Kubiaka.. Oni w ogóle do siebie nie pasują ;(
OdpowiedzUsuńOMG , co tu się porobiło ! :o Zaszalałaś ! :3 Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńhttp://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com Nowy rozdział :) W najbliższym czasie postaram sie nadrobić u ciebie :*
OdpowiedzUsuńTak, tak tak tak marzenia się spełniają! ♥ ale przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że to tak szybko nastąpi, ale bardzo dobrze niech Wojtuś żałuje XD
OdpowiedzUsuń