środa, 2 lipca 2014

37. Jest taka miłość, która nie umiera choć zakochani od siebie odejdą.

ROZDZIAŁ 37

Zaprowadziłam go do kuchni, bo tylko tam panował względny porządek.
-Napijesz się czegoś? - zapytałam.
-Może kawy, ale ja zrobię - powiedział patrząc na moją nogę - co chcesz?
-Może być kawa, dzięki.
Zrobił kawę, podał mi ją, wziął też dla siebie i usiadł naprzeciw mnie. Próbował coś powiedzieć,  zacząć rozmowę, ale chyba za bardzo nie wiedział jak, dlatego ja zapytałam:
-Co cię tu sprowadza?
-Chciałem porozmawiać...
-Domyśliłam się - posłałam mu uśmiech - Andrzej, mów o co chodzi.
-No bo ja... widzę jak Wojtek się męczy tym wszystkim, jak go boli to co się dzieje. Od ostatniej wizyty w szpitalu chodzi jakiś struty, zmienił się, nie odzywa się do nas, jest wycofany. Ja wiem, że nie zawsze okazywałem ci sympatię, że czasem wyglądało to tak jakbym cię nie lubił, na początku rzeczywiście tak było, ale z czasem to się zmieniło, a teraz przyszedłem tu, żebyś coś z tym zrobiła. Nie mogę już znieść jak on jest taki… taki nieswój.
-Myślisz, że nie próbowałam? Że nie chciałam tego jakoś naprawić, że nie pisałam, nie dzwoniłam?
-Co się właściwie stało?
-A ile już wiesz?
-Tylko tyle, że miałaś wypadek, a potem się pokłóciliście, nie wiem o co, nie chciał nam nic powiedzieć, mówił, że to nie nasza sprawa.
-Pewnie jakbyś wiedział nie przyszedłbyś tu, nie namawiał do rozmowy z Wojtkiem, nie chciał byś mnie znać, tak samo jak on.
-Powiesz mi co się stało?
-Dla mnie to też nie jest łatwe, nie chciałam, żeby tak wyszło.
-A konkretniej?
-Niedawno był tu Kubiak, wtedy kiedy graliście z Jastrzębiem, on skręcił kostkę, byłam z nim w szpitalu, a on wyznał mi, że mnie kocha... - spojrzałam na Wronę, żeby zobaczyć jego reakcję.
-I co postanowiłaś zostawić Wojtka?  I on się o tym dowiedział?
-Nie. Pocałował mnie, a ja odwzajemniłam pocałunek. Wtedy wszedł Wojtek, widział wszystko, wyszedł z sali, wybiegłam za nim, ale nie chciał rozmawiać.
-Czemu to zrobiłaś?
-Nie wiem, przez chwilę wydawało mi się, że też go kocham, ale kiedy zobaczyłam Wojtka to zrozumiałam, że jednak nie. Potem był wypadek, zanim się wybudziłam mamrotałam imię Kubiaka, tak Wojtek był wtedy przy moim łóżku - powiedziałam widząc pytającą minę Andrzeja.
-I co wtedy?
-Wyszedł...
-Nie dziwię mu się, też bym wyszedł.
-To jeszcze nie koniec, udało mi się go namówić, żeby przyszedł do szpitala, zapytał dlaczego chciałam, żeby tu był, a ja nie umiałam mu powiedzieć, że go kocham. Ubzdurał sobie wtedy, że chciałam z nim zerwać i znów odszedł, a ja nie mogłam go już zatrzymać...
Andrzej nie odzywał się, myślałam, że nie chce mi już pomagać, że teraz wszystko zrozumiał, że wie, że to moja wina.
-Nadal chcesz mi pomóc? – zapytałam.
-Kochasz go?
-Tak.
-To zawalcz o niego.
-Ale on tego nie chce.
-On cię kocha, tak samo jak ty jego, inaczej nie byłby taki nieswój po tym co się wydarzyło.
-Jak mam to zrobić skoro nie odbiera telefonu, nie mam z nim nawet jak porozmawiać, do Bełchatowa jadę dopiero w przyszłym tygodniu, bo wracam do pracy, zresztą nie wiem czy nie będę musiała zrezygnować...
-To nie wygląda najlepiej, ale da się wszystko jakoś ułożyć, pomogę ci.
-Naprawdę?
-Tak, przyjadę po ciebie jutro, pojedziesz na mecz, potem się spotkacie, ja to załatwię. Od razu po meczu zejdź na dół.
-Nie wiem jak ci dziękować, nie spodziewałam się, że akurat ty mi pomożesz.
-Robię to dla Wojtka.
-Rozumiem, mimo wszystko i tak dziękuję.
Dopiliśmy kawę i Wrona musiał wracać do Bełchatowa. Byłam mu bardzo wdzięczna, że starał się nam pomóc, że chciał, żebyśmy z Wojtkiem wrócili do siebie. Nie spodziewałam się tego po nim, nie był nigdy nadzwyczaj miły, a teraz to właśnie Andrzej wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Cieszyłam się z tego, bo odzyskałam nadzieję, że między mną a Wojtkiem może być znów normalnie. Chciałam się przygotować na jutrzejszy dzień, przemyśleć to co mu powiem, kiedy już się spotkamy. Bałam się jednak, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać, że znów tak po prostu odejdzie i zostawi mnie samą, że już nas przekreślił. Nie mogłam jednak tam myśleć, bo im dłużej tak sobie wmawiałam tym bardziej się bałam i miałam większe wątpliwości co do jutrzejszego dnia, póki co nic nie jest stracone i mam jeszcze szanse, dopiero jutro tak naprawdę wszystko się okaże.

[następny dzień]

Wstałam wcześniej, Andrzej miał być na 12, jednak o 11 byłam już gotowa. Mama stwierdziła, że wyjazd na mecz ze złamaną nogą nie jest dobrym pomysłem, ale nie mogłam nie pojechać.
Wrona pojawił się punktualnie, przyszedł do domu, przywitał się z mamą, która jeszcze była w domu, wziął moją torebkę i pomógł mi wsiąść do samochodu.
-Zrobimy tak, po meczu zejdziesz od razu na dół, pokażę ci pomieszczenie do którego wejdziesz, ja przyjdę tam z Wojtkiem, znaczy on sam przyjdzie – uśmiechnął się.
-Dobrze, nie wiem jak mam ci dziękować.
-Podziękujesz jak już będzie po wszystkim – po raz pierwszy dziś się uśmiechnął.
Resztę drogi przegadaliśmy, na hali byliśmy przed 13. Nie musiałam mieć biletu, bo byłam panią psycholog Skry i mogłam wchodzić gdzie chciałam. Jeszcze przed meczem udałam się do prezesa Piechockiego, żeby przeprosić za nieobecność, dostarczyć mu zwolnienie lekarskie i powiedzieć, że stawię się w pracy w przyszłym tygodniu. Powiedział, że nie ma najmniejszego problemu, a jeśli chcę to mogę jeszcze nie wracać tylko wypocząć, wolałam jednak przyjść do pracy na co pan Konrad przystał, miałam przyjechać w poniedziałek o 15, przed popołudniowym treningiem. Musieliśmy skończyć rozmowę, bo do meczu pozostało 30 min. Weszłam na halę i zajęłam swoje stałe już miejsce. Wojtek był już na boisku, rozgrzewał się, poczułam gwałtowne przyspieszenie bicia serca.

[Wojciech W.]

Byliśmy pokłóceni, chyba nawet nie byliśmy już razem. Kiedy wychodziłem ze szpitala myślałem, że są razem. Jest cholernie ciężko, ale co mogę zrobić? Wolała jego, więc nie chciałem się w to wtrącać.
Kolejny mecz z Politechniką, prowadziliśmy 2:0, chcieliśmy zakończyć rywalizację już dziś, żeby tego nie przeciągać i móc zacząć przygotowywać się do półfinałów.
Wybiegliśmy na boisko bardzo zmotywowani, chcieliśmy roznieść Politechnikę. Rozpoczęła się rozgrzewka, spojrzałem na puste krzesło, które do tej pory zajmowała Amelia i zrobiło mi się jakoś smutno, może liczyłem, że jednak przyjdzie? Po chwili zauważyłem znajomą twarz, szła o kulach, zajęła swoje dawne miejsce, ucieszyłem się na jej widok, mimo wszystko się ucieszyłem. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę, chciałem do niej podejść, przywitać się, ale duma mi nie pozwalała, nie mogłem tego zrobić.
Udało nam się wygrać 3:1, MVP zasłużenie dostał Uriarte, który fenomenalnie poprowadził naszą grę. Chciałem zapytać chłopaków o Amelię, czy nie wiedzą co ona tu robi, ale kiedy spojrzałem w tamtą stronę już jej nie było. Nie chciałem zostawać z kibicami, właśnie szedłem do szatni kiedy podszedł do mnie Andrzej.
-Musisz iść do prezesa, nie wiem co chciał, ale kazał ci przekazać, że czeka w gabinecie.
-Ok – zdziwiłem się, ale poszedłem to sprawdzić.
Zapukałem do gabinetu i wszedłem do środka. Nie wiedziałem co powiedzieć kiedy znalazłem się w środku, byłem zaskoczony jej obecnością.

[Amelia W.]

Czekałam kilka minut i chyba straciłam nadzieję, że przyjdzie. Jednak nie miałam zamiaru rezygnować skoro już i tak tu przyjechałam. Po chwili ktoś zapukał i drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Wojtek. Ucieszyłam się na jego widok, chciałam go przytulić, pocałować, cokolwiek, znów poczuć jego bliskość. Nie mogłam jednak tak po prostu rzucić mu się na szyję. Pozytywem było to, że nie wyszedł od razu jak mnie zobaczył, chyba chciał tej rozmowy tak samo jak ja. Postanowiłam rozpocząć.
-Gratuluję awansu do półfinału – uśmiechnęłam się.
-Dzięki.
-Właściwie to nie przyjechałam tu rozmawiać o meczu.
-A o czym?
-O nas.
-To jest jakieś nas? – zapytał. 

_____________________________________
37 pisany na szybkości. 
Do następnego ;)
Pozdrawiam :*

7 komentarzy:

  1. Grr... w takim momencie?! Kurde ciekawa ! Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej ej ej kochana te ostatnie słowa są moje! :P Znowu przerywasz w takim momencie... Chyba najwyższy czas się przyzwyczaić. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego to ja się nie spodziewała. Kompletnie mnie zaskoczyłaś, ale oczywiście pozytywnie ;) No w takim momencie? Boziu... Mam nadzieję, że się pogodzą i znowu będą razem ;)
    Pozdrawiam i czekam na następny :**

    Ps. W wolnej chwili jeśli miałabyś ochotę zapraszam też do mnie: http://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com http://volleyball-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty chyba lubisz kończyć w tak niespodziewanych momentach? ;/
    Mam nadzieję,że Wojtek wybaczy Amelce,bo najwyraźniej ją dalej kocha.Niech się pogodzą,bo nie mogą bez siebie żyć :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 / daję znak, że przeczytałam, bo już jestem dzisiaj trochę zakręcona, ale to przez wakacje i wyjazd...

    OdpowiedzUsuń
  6. halo halo kiedy następny? Trochę dłuższy mam nadzieję!:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam niedawno na twojego bloga i bardzo bardzo mi się spodobał :)
    Mam wielką nadzieję, że Wojtek chociaż wybaczy Amelii no ja tak bardzo chciałabym żeby oni byli razem :)
    W wolnych chwilach zapraszam również do mnie:
    moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com
    zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
    Byłabym ci też wdzięczna gdybyś informowała mnie o nowościach na którymś z tych blogów :)
    Serdecznie pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń