poniedziałek, 29 grudnia 2014

55. Niespodzianki

To dziś Misiek musi dać odpowiedź czy podpisze kontrakt z Halkbankiem. Zgodzi się, w sumie nie jest to żadne zaskoczenie. Przecież nie brał pod uwagę innej opcji. Wczoraj jednak długo rozmawiał i z trenerem i z działaczami Jastrzębskiego Węgla. Chciał być wobec nich fair i wspólnie podjąć tą decyzję. Ustalili, że po wypełnieniu kontraktu w Turcji Michał wróci dokończyć umowę z JW, bo został mu jeszcze jeden rok kontraktu. Kubiemu było to nawet na rękę, miał gdzie wrócić, co więcej chciał to zrobić, bo lubił to miasto, kochał ten klub.
-Więc teraz już nic nie będzie jak dawniej? - zapytałam - wszystko się zmieni...
-Tak, ale teraz będzie już tylko lepiej - uśmiechnął się.
Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży. Dzięki Kubiakowi zmieniłam podejście do dziecka, które miało się narodzić. Przestałam traktować go jak problem, którym przecież nie było, zrozumiałam, że to ogromne szczęście i dar, który wiele zmieni w moim życiu. Michał obiecał, że pójdzie ze mną na badanie i razem zobaczymy jaką płeć będzie miało dziecko. Byłam szczęśliwa, że mam przy sobie takiego kogoś jak on, był najwspanialszą osobą, jaką mogłam w życiu spotkać, byłam mu wdzięczna za to wszystko co dla mnie, a właściwie dla nas robi. Minął tydzień podczas, którego telefon Kubiaka nie przestawał dzwonić, ciągle wszyscy pytali o szczegóły kontraktu, o to na ile wyjeżdża, dlaczego wyjeżdża, czy zamierza wrócić itp. Michał powoli tracił cierpliwość, nie dziwiłam mu się, ile razy można odpowiadać na te same pytania?
Po kilku nerwowych dniach, w końcu nadszedł dzień badania. Nie wiem kto był bardziej podekscytowany, ja czy Michał, który przez całą drogę zadawał przeróżne pytania, ponadto denerwował się i emocjonował. Nie poznawałam go, przecież nigdy nie lubił dzieci...
-Co byś wolała? - zapytał mnie w drodze do przychodni.
-Nie wiem, ważne, żeby dziecko było zdrowe - uśmiechnęłam się.
-A jeśli musiałabyś wybrać? - nie dawał za wygraną.
-Hmm, chyba chłopca - uśmiechnęłam się.
-Bo ja bym w sumie wolał córkę, byłaby moją małą księżniczką, strzegłbym jej jak oczka w głowie, rozpieszczał... - opowiadał to z ogromną radością i podekscytowaniem - myślisz, że byłbym dobrym ojcem?
-Najlepszym na świecie! - nawet nie zauważyłam kiedy zbliżył się i wziął mnie na ręce - co ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.
-Teraz mam w rękach wszystko co najcenniejsze, cały mój świat - pocałowaliśmy się i odstawił mnie na ziemię.
Weszliśmy do przychodni i przez jakiś czas czekaliśmy w poczekalni, w końcu wezwali mnie do gabinetu.
-Może wejść ze mną... - przez chwilę zastanawiałam się kim Kubiak właściwie dla mnie jest -...Michał - dokończyłam.
-Oczywiście, nawet lepiej jeśli ojciec dziecka będzie przy badaniu - nie, nie tłumaczyliśmy, że Michał nie jest ojcem, nie było sensu.
-To pan Michał Kubiak? - zapytała podekscytowana lekarka.
-Tak, to ja - uśmiechnął się zdezorientowany Michał.
-Jestem pana największą fanką. Boże! nie wierzę, że pan tu stoi, co za szczęście, to nie przypadek, los pana tu zesłał, by spełniać marzenia, czy może mnie ktoś uszczypnąć?!
-To naprawdę ja, spokojnie - powiedział już lekko poddenerwowany Michał.
-Mogę prosić o zdjęcie, autograf z dedykacją, dla ukochenej, najwier...
-A może najpierw pani zająć się swoją pracą? - przerwał jej Kubi.
-Oczywiście, przepraszam, już zajmuje się pana - spojrzała na moją rękę, na której nie zobaczyła ani pierścionka ani obrączki -... pana koleżanką.
-To moja dziewczyna, przyszła żona - uciął Michał mocno zażenowany całą sytuacją.
-Oczywiście, oczywiście już zajmuje się panią Amelią.
Przeszliśmy do pomieszczenia w którym było USG.
-Proszę się położyć - powiedziała do mnie lekarka - pan może usiąść tu - wskazała miejsce obok siebie.
Widziałam po Michale, że jest na granicy wybuchu i tylko jemu znana wewnętrzna siła powstrzymywała go przed tym, byłam pełna podziwu. Lekarka przeszła do wykonywania badania.
-Proszę popatrzeć - wskazała na ekran - tu ma główkę, tu nóżki, teraz posłuchamy bicia serca.
Michał złapał mnie za rękę, byłam wzruszona, pod sercem nosiłam mój największy skarb. Niedługo miałam zostać matką, a całe moje dotychczasowe życie miało zostać wywrócone do góry nogami. Bałam się tego, ale jednocześnie byłam niezwykle szczęśliwa. Kubiak był dumny, czułam to, widziałam w jego oczach. Wiedziałam, że będzie najlepszym ojcem na świecie, ale czy nie chciałam, żeby to Wojtek siedział teraz obok mnie, trzymał mnie za rękę i był dumny, że będzie miał dziecko?
-Chcecie poznać płeć dziecka? - zapytała lekarka.
-Jasne, że chcemy - odpowiedział jej Kubiak, a ona po raz kolejny uśmiechnęła się do niego, nie wiem czemu, ale odczuwałam zazdrość, nie chciałam, żeby z nim flirtowała, był mój.
-No to będziecie mieli syna - znów wyszczerzyła się - jeśli będzie tak przystojny jak ojciec - widziałam jak szczęka Kubiaka zaciska się, nieświadomie, ale sprawiała mu ból pieprząc o ojcostwie - jeśli będzie przystojny jak pan, na pewno nie odgoni się od dziewcząt.
-Na pewno - skomentował krótko.
Przeszliśmy do gabinetu lekarskiego, żeby umówić się na kolejną wizytę.
-To co, może teraz zdjęcie, autograf? Zrobi nam pani? - zapytała mnie.
-Oczywiście - nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać.
-Może mnie pan przytuli? O tak - przeciągnęła jego rękę na swoje biodro.
-O nie, pan Kubiak nie będzie nikogo przytulał, proszę stanąć grzecznie obok niego, nie za blisko - widziałam wściekłość na jej twarzy, natomiast Misiek nagle zrobił się bardzo rozbawiony.
-Wolałabym jednak, żeby... - zaczęła.
-Naprawdę nie obchodzi mnie co by pani wolała, proszę stanąć tak jak mówiłam, nie mamy czasu.
-No dobrze - powiedziała zawiedzona.
Zrobiłam im kilka zdjęć, Michał podpisał się na kartce i skierowaliśmy się do wyjścia.
-Mam nadzieję, że następnym razem również przyjedziecie państwo razem, do zobaczenia! - krzyknęła na pożegnanie.
-Nie będzie następnego razu - powiedziałam kiedy wyszliśmy z gabinetu.
-Nie podobało ci się?
-Wyobraź sobie, że nie lubię patrzeć, kiedy jakaś laska podrywa mi faceta.
-Jesteś zazdrosna? - usmiechnął się jak najpiękniej potrafił.
-Nie - spojrzałam mu prosto w oczy, a nasze usta się połączyły.
-Hmm, chyba ci wierzę - zaśmiał się.
Po chwili powrócił temat dziecka.
-Jednak będzie chłopiec, miałaś przeczucie. Amelka, on będzie siatkarzem albo nie tenisistą, ewentualnie koszykarzem, sławnym sportowcem, będziemy z niego dumni! - mówił niezwykle podekscytowany Michał.
-Wolałabym, żeby zajął się czymś poważnym, mógłby być na przykład lekarzem.
-Nie, absolutnie, tyle nauki, oszalałaś?
-Może pozwolimy mu zdecydować samemu? - zaśmiałam się.
-No nie wiem, wolałbym zaplanować mu całe życie.
-Oszalałeś?
-Słońce, spokojnie, żartuje sobie. Będzie kim tylko zechce. Gwiazdą rocka, filmu, a nawet... siatkówki, ale nie może zapomnieć o MONTE!
-Jesteś nienormalny - nie mogłam przestać się śmiać.
-Za to mnie kochasz, wiem wiem, jestem też przystojny, uroczy, silny, męski...
-Do tego niezwykle skromny.
-To moja najmocniejsza cecha.
-Z pewnością.
Po kilkunastu minutach byliśmy w mieszkaniu. Kiedy tylko weszłam do środka zadzwonił Damian Wojtaszek, który miał dla mnie super tajną wiadomość i misję do wykonania. Chłopaki chcieli urządzić przyjęcie pożegnalne dla Michała, dodatkowo miał być jakiś gość specjalny, którego nawet ja poznać nie mogłam. Dlaczego mi o tym mówił? Chciał, żeby impreza była u Miśka, bo w ostatniej chwili odwołali im rezerwację jakiegoś klubu. Moim zadaniem było dostarczyć im klucze i trzymać Kubiego jak najdalej domu do wieczora. Zgodziłam się, wiedziałam, że Michał na pewno się ucieszy z pożegnania.
-Dzięki ci wielkie, ratujesz nam dupska! Uwielbiam cię.
-Hahahaha, ja ciebie też.
-Zostaw nam klucz pod wycieraczką, a my się już wszystkim zajmiemy, o 19 wszystko będzie gotowe. Tylko bądźcie punktualnie, błagam.
-Dobrze, obiecuję, nie musisz się martwić.
-W takim razie do zobaczenia, jeszcze raz dzięki, nie mów nic Misiowi, pa!
-To oczywiste, nikomu ani słowa, wszystko się uda, trzymajcie się, do zobaczenia!
Widząc pytający wzrok Miśka zapytałam:
-No co?
-Kto dzwonił? - zapytał.
-Kochanek - zaśmiałam się.
-Włodarczyk? - momentalnie uśmiech zszedł z jego twarzy - wracasz do niego?
-Oszalałeś już zupełnie? Kolega dzwonił, urządza jakąś imprezę, prosił o pomoc, spokojnie.
-Kamień spadł mi z serca. Chodź się przytulić - rozłożył ramiona, wtuliłam się w niego, byłam szczęśliwa.
-Misiuuuuuuuuuuu - odsunęłam się kawałek, ale Misiek trzymał mnie w talii.
-Słucham cię - uśmiechnął się tak jak on potrafił najpiękniej.
-Pójdziemy gdzieś, na przykład do kina?
-Nie wolisz obejrzeć czegoś w domu?
-Wolałabym wyjść, no proszęęęę - pocałowałam go - chodźmy.
-Czemu nie umiem ci odmówić? - zapytał chyba sam siebie - dobrze, możemy wyjść, nie wolisz spaceru?
-Hmm, w sumie to lepszy pomysł, pójdziemy na lody, a potem obejrzymy ubranka dla dzieci!
-Wybierzemy małemu jakieś super rzeczy.
-Zaczekaj chwilkę, tylko się przebiorę.
-Będę czekał godzinę? - zaśmiał się.
-3 minuty i jestem.
Pobiegłam szybko na górę i zmieniłam dżinsy i koszulkę na sukienkę, była wygodniejsza, poza tym potem miała być impreza, musiałam jakoś wyglądać. Po 5 minutach byłam na dole.
-Jestem gotowa, możemy iść.
-Jestem pod wrażeniem, chodźmy.
Kiedy zeszliśmy piętro niżej powiedziałam:
-Zapomniałam torebki, zaraz wrócę, zaczekasz tu?
-Ja pójdę, którą ci przynieść?
-Jeszcze nie wiem, coś wybiorę, zaczekaj - pobiegłam na górę, złapałam pierwszą lepszą torebkę i zostawiłam klucze pod wycieraczką tak jak umawiałam się z Damianem, a drugie schowałam do torebki - już jestem - powiedziałam kiedy wróciłam na dół.
-To gdzie idziemy? - zapytał.
-Yyy tam - wskazałam na drogę prowadzącą do centrum - tam są najlepsze lody.
-Okej - złapał mnie za rękę.
Kiedy doszliśmy do lodziarni zapytał:
-Jaki chcesz smak?
-Czekoladowy.
-Tylko jeden? Weź drugi dla syna.
-Bananowy poproszę.
-Od razu lepiej - zaśmiał się - muszę o ciebie dbać, bo sama nie dajesz rady.
Gdy Michał poszedł do kasy napisałam Damianowi smsa. "Moja misja już wykonana, Misiek na spacerze, klucze pod wycieraczką, teraz wasza kolej."
Usiedliśmy na ławce w parku korzystając z ciepłego popołudnia. Zauważyłam, że przyglądają nam się jakieś dwie nastolatki. W końcu jedna z nich podeszła.
-Przepraszam bardzo, mogłabym prosić o autograf? - zapytała Michała.
-Oczywiście - odpowiedział nawet się nie uśmiechając, odebrał od dziewczyny kartkę i podpisał ją.
-Dziękuje bardzo - uśmiechnęła się do niego.
-Proszę.
-Mogłabym jeszcze jeden dla koleżanki?
-Nie ma problemu - po raz kolejny podała mu drżącą ręką kartkę.
-Dziękuję bardzo, szybkiego powrotu na boisko.
-Dzięki.
Widziałam po Kubiaku, że nie był zadowolony.
-Misiu, nie denerwuj się - przytuliłam się do niego.
-Nawet w parku nie mam spokoju, bo jakieś fanki, wcześniej ta lekarka.
-Taka twoja praca, nie możesz się denerwować.
-Ale kiedy mam czas dla ciebie chce mieć go tylko dla ciebie, niedługo pojadę do Spały i nie będziemy się tak często widywać, wyjdziemy gdzieś na chwilę raz w tygodniu, wtedy też będę musiał dzielić ten nasz wspólny czas z innymi?
-Rozumiem cię, ale sam wiesz, że to dla nich wiele znaczy.
-Wiem, ale mnie to wkurwia.
-Ja to wiem, ale zagryź zęby i bądź miły, oni cię kochają. Widziałeś jak tej dziewczynie drżały ręce?
-Czy nie powinnaś raczej mówić mi, że powinienem się od nich odizolować, oddzielić pracę od życia? Zostawić kibiców na boisku, być dla nich tylko na meczach?
-Nie, nie mam nic przeciwko nim - uśmiechnęłam się.
-Jesteś niesamowita.
-Za to mnie kochasz.
Widziałam, że nie jest zadowolony z tak dużej popularności. Wszędzie napotykał kibiców, którzy chcieli zdjęcie, autograf, chwilę rozmowy. Był już  tym zmęczony, zwłaszcza, że niedawno jego telefon nie przestawał dzwonić z powodu transferu do Ankary. Nie chciałam jednak, żeby olewał tych ludzi, sama byłam kiedyś po drugiej stronie i wiem ile dla kibica znaczy taka chwila uwagi od idola.
-To co gdzie teraz idziemy? - zapytał kiedy zjedliśmy.
-Tam jest jakiś sklep z ubrankami, może być?
-Jasne, chodźmy.
Weszliśmy do środka, wszędzie było pełno małych ubranek, zabawek, wózków... Kubi podszedł do jednego z nich, pomarańczowo - czarnego.
-Patrz, musimy go kupić, nasz syn musi jeździć super bryką. Ta jest w dodatku w kolorach JW. Paatrz jakie ma resory, kupujemy ją!
-Jest za wcześnie, nie mamy samochodu, wrócimy po nią jutro, może być?
-No dobra...
Kupiliśmy tylko śliczny, niebieski sweterek i wróciliśmy do mieszkania. Kiedy wchodziliśmy do domu ciekawa byłam reakcji Miśka na niespodziankę.
-NIESPODZIANKA! - wykrzyknęli wszyscy wyskakując z różnych dziwnych miejsc, kiedy weszliśmy do salonu.
Na środku pokoju stał on. Podszedł do nas i serdecznie się przywitał. Nie wiedzieliśmy co zrobić, ani powiedzieć, bo nie wiedział, że jesteśmy razem...

czwartek, 25 grudnia 2014

54. Przyszłość przynosi zaskoczenie

Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:
-Nie Misiek, chcę z tobą wyjechać, tylko to nie jest dla mnie łatwe, muszę zamknąć rozdział swojego życia, który był naprawdę szczęśliwy.
-Razem damy radę, pomogę ci - pocałował mnie w czoło.
Uspokoiłam się trochę, poprawiłam makijaż i dopiero wtedy ruszyliśmy. Podróż zajęła nam sporo czasu, jednak droga nie była nudna, przez cały czas śpiewaliśmy ulubione piosenki i śmialiśmy się ze starych żartów, które bawiły chyba tylko nas. Wszystkie problemy odeszły na bok, liczyło się tylko to co jest tu i teraz. Przeszłość miała odejść w zapomnienie.
Po kilku godzinach przekroczyliśmy próg domu Kubiaka.
-Za wiele się tu nie zmieniło od twojej ostatniej wizyty, przemeblowałem tylko trochę sypialnie i zmieniłem kolor w łazience, Dima mi doradzał.
-Widzę właśnie, że wszystko jest jak dawniej - uśmiechnęłam się - śpię tam gdzie ostatnio? - zapytałam.
-Wolałbym zaprosić cię do mojej sypialni - uśmiechnął się zaczepnie - możemy przetestować nowy materac.
-Skoro nalegasz - zaśmiałam się.

[jakiś czas później, Amelia W.]

5 tygodni w Jastrzębiu, 5 tygodni bez Wojtka, 5 tygodni z Miśkiem, minęło bardzo szybko. Sielanka z Michałem trwała. Niby byłam szczęśliwa, "niby" no właśnie, chyba tęskniłam za tym co było i jednocześnie codziennie przyłapywałam się na tym, że myślę o Wojtku, zastanawiam się co robi, czy kogoś ma, czy może i on czasem myśli o mnie. Kilka razy chciałam zapytać o to Wronę czy Kłosa, ale zawsze w końcu tchórzyłam, nie chciałam, żeby wyszło, że mi na nim w nawet najmniejszym stopniu zależy. Minęło sporo czasu i powinnam już o nim zapomnieć. Jednak wmawianie sobie, że on nic dla mnie nie znaczy nie pomagało, teskniłam za jego zapachem, głosem, dotykiem jego ust, były momenty, że chciałam znów poczuć jego smak. Jednocześnie byłam szczęśliwa z Kubiakiem, czułam się bezpiecznie, byłam kochana, ale czy kochałam? Tego nie mogłam jednoznacznie stwierdzić, nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.

W reprezentacji wszystko szło niby dobrze, drużyna radziła sobie bez Michała. Świetnie spisywali się Mika i Buszek, którzy wspaniale zastąpili nie tylko Kubiaka, ale i Kurka, który borykał się z kontuzją pleców. Mimo dobrej postawy naszej drużyny nie udało się awansować do Final Six w Argentynie.  Chłopaki mieli żal do siebie, ale wiedzieli, że mogą odegrać się na Mistrzostwach Świata, których w końcu są gospodarzami, mieli po swojej stronie dodatkowego zawodnika, który na pewno będzie miał dla nich ogromne znaczenie. Na dodatek okazało się, że kość zrasta się Kubiemu nadzwyczaj szybko i gips zostanie ściągnięty wcześniej, a co za tym idzie również szybciej zacznie rehabilitację i szybciej wróci na boisko. Był szczęśliwy, widać było w nim ogromną motywację i chęć do działania. Był optymistyczne nastawiony do swojego powrotu na boisko, a to było najważniejsze.

[Wojciech W.]

5 tygodni odkąd wyjechała, 5 tygodni od naszego rozstania, 5 tygodni odkąd wszystko spieprzyłem. Czas ten minął wyjątkowo szybko. Nie byłem szczęśliwy, czułem się jak skończony dupek. Ciągle zastanawiając się czy mogłem zrobić coś jeszcze, żeby naprawić swój błąd? Niby byłem z Zuzą, ale czy ją kochałem? Nie mieszkaliśmy razem, bo nie chciałem, żeby zajęła miejsce Amelii w moim życiu. Cały czas przyłapywałem się na tym, że o niej myślę, o tym czy jeszcze jest z Kubiakiem, czy może czasem o mnie myśli? Zastanawiałem się czy jeszcze kiedyś będziemy mogli tak po prostu pogadać... Chyba milion razy chciałem zapytać Wrony czy Kłosa o to co u niej, jak się ma, ale zawsze tchórzyłem, chciałem, żeby myśleli, że już mi na niej nie zależy, że pogodziłem się z naszym rozstaniem. Minęło w końcu sporo czasu i powinienem już o niej zapomnieć, ale nie potrafiłem.

[Amelia W.]

Od tygodnia czułam się jakoś dziwnie, miałam mdłości, kręciło mi się w głowie i bolał mnie brzuch. Nie chciałam, żeby Michał się martwił, a że nie trudno było to ukryć przed nim, bo od zdjęcia gipsu ciągle był na rehabilitacji, ćwiczył dużo więcej niż powinien, bo chciał jak najszybciej wrócić do drużyny. Nie powiedziałam mu o swoich podejrzeniach, że mogę być w ciąży. Kiedy mdłości się nasiliły postanowiłam zrobić test ciążowy, by się przekonać czy moje podejrzenia są słuszne. Michał po raz kolejny wyszedł z domu, a ja zamknęłam się w łazience i drżącymi dłońmi wyciągnęłam test z pudełka. Zrobiłam co trzeba i czekałam. Jeszcze nigdy nie odczuwałam takiego strachu i niepewności jak teraz. Czas minął, a ja bałam się spojrzeć na wynik. W końcu nabrałam odwagi i zerknęłam. Stało się to czego tak bardzo się obawiałam. Test wyszedł pozytywnie. Będę matką. Zamiast cieszyć się z moich oczu zaczęły płynąć gęste łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie wiedziałam czy jestem gotowa na dziecko. Najgorsze było to, że nie wiedziałam kto jest ojcem, czy Wojtek czy Michał. Nie wiedziałam nawet, która opcja jest gorsza. Byłam załamana, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, żeby upewnić się na sto procent postanowiłam pójść do ginekologa. Tliła się nadzieja, że może test jest fałszywie dodatni. Umówiłam się na wizytę, na szczęście był wolny termin na następny dzień. Poczułam ulgę, że nie będę musiała czekać zbyt długo i od razu dowiem się na czym stoję.
Kiedy Kubiak wrócił do domu starałam się zachowywać normalnie, nie chciałam pokazać, że coś jest nie tak, nie mogłam go zamartwiać.
-Jak tam dziś na rehabilitacji? - zapytałam siadając mu na kolanach i uśmiechając się.
-Coraz lepiej - uśmiech pojawił się również na jego twarzy, był w bardzo dobrym humorze - jeszcze tylko dwa tygodnie i będę mógł ćwiczyć na siłowni, wrócę do Spały, będę z chłopakami! - prawie, że wykrzyknął.
-Cieszysz się, bo nie będziemy musieli spędzać razem tyle czasu? - zaśmiałam się.
-Niee, to jest właśnie najgorsze w tym wszystkim... Ale będę cię odwiedzał ciągle i ciągle, nie dam ci od siebie odpocząć, jeszcze będziesz miała mnie dosyć - śmiał się.
-No ja mam nadzieję, że się od ciebie wręcz nie uwolnię.
Wieczór spędziliśmy oglądając wzruszające filmy, nie wiem co się stało Miśkowi, ale płakał tak samo jak ja, a może nawet bardziej, co było dosyć dziwne, bo zazwyczaj zgrywa twardziela, który nigdy nie płacze.
Następnego ranka wstałam o tej samej porze co Michał, okłamałam go, że idę na zakupy, nie chciałam, żeby się martwił albo opóścił zabiegi, żeby pójść ze mną do lekarza. Powiem mu dopiero kiedy sama będę pewna na sto procent. Wyszliśmy razem z domu, pożegnaliśmy się, a potem każde z nas poszło w swoją stronę.
Weszłam do przychodni i usiadłam w poczekalni. Czekając na wezwanie lekarza siedziałam jak na szpilkach. Czas dłużył mi się nieubłaganie, a myślenie o tym co będzie jeśli moje obawy się potwierdzą nie pomagało. Nie wiedziałam co będzie jeśli okaże się, że jestem w ciąży. W głowie miałam wiele różnych myśli, co jeśli okaże się, że ojcem dziecka jest Wojtek? Jak miałam mu to powiedzieć? "Hej, nie odzywałam się tak długo, ale jesteś ojcem naszego dziecka, kochajmy się". A jeśli to dziecko Michała to czy będzie je chciał, czy nie będzie na mnie zły... Obaw było mnóstwo, a żadne wyjście nie było dobre.
-Amelia Wilk, proszona do gabinetu! - usłyszałam i podniosłam się z krzesła, zakręciło mi się w głowie, a nogi miałam jak z waty.
-Dzień dobry - przywitałam się, kiedy weszłam do środka.
-Dzień dobry, niech pani siada - odpowiedziała mi młoda pani doktor - co się dzieje? - zapytała kiedy zobaczyła moją minę.
-Boję się, że jestem w ciąży.
-Nie ma się czego bać - uśmiechnęła się do mnie - Robiła pani test? - zapytała.
-Tak, wyszedł pozytywnie.
-Niech się pani nie denerwuje, zaraz wszystko będzie jasne.
Chociaż cała się trzęsłam to starałam się zachować spokój kiedy wykonywała badanie.
-Zostanie pani mamą - poinformowała mnie z uśmiechem na ustach.
-Ale, ale jak to? - zapytałam, a po policzkach zaczęły płynąć mi łzy, których nie mogłam opanować - który to miesiąc?
-Trzeci.
-Jak to możliwe, że nie zauważyłam nic wcześniej?
-Tak się zdarza.
-A jak z dzieckiem?
-Niech się pani nie martwi, dobrze się rozwija, wszystko się jakoś ułoży.
-Dziękuję pani bardzo.
-Zapraszam panią za tydzień na USG, poznamy płeć dziecka.
-Dobrze, do widzenia.
Wyszłam z gabinetu ciągle płacząc. Cały czas miałam w głowie "jest pani w ciąży". Dotarło do mnie też to, że 3 miesiące temu nie byłam z Michałem, że to dziecko Włodarczyka. Musiałam jak najszybciej porozmawiać z Michałem. Bałam się jego reakcji, tego, że mnie zostawi samą, że się wystraszy i odejdzie.
Wróciłam do domu, ogarnęłam się i usiadłam na kanapie, czekałam na Kubiaka. Kiedy usłyszałam dźwięk klucza w zamku serce zaczęło mi szybciej bić, a nogi zaczęły się trząść. Michał wszedł do środka zadowolony i czymś podekscytowany.
-Muszę ci coś powiedzieć - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
-No mów - powiedziałam, chciałam jak najdłużej odwlec ten moment.
-Nie, ty mów.
-Ja mogę poczekać, opowiadaj - uśmiechnęłam się.
-Mam ofertę z jednego z najlepszych klubów!
-Skąd?
-Z Ankary! - wykrzyczał, a uśmiech nie schodził mu z ust - czy to nie wspaniała wiadomość? - kiedy spojrzał na moją minę dodał - czemu się nie cieszysz?
-Mam się cieszyć, bo wyjedziesz daleko na niewiadomo ile, tak?
-Wiadomo na ile, mam ofertę kontraktu na 3 lata, a i nie wyjadę, tylko wyjedziemy - był pełen entuzjazmu.
-I jak ty to sobie wyobrażasz? Co z moimi studiami, ze znajomymi, życiem?
-Możesz tam studiować, zresztą nie musisz, dają takie pieniądze, że możesz siedzieć w domu i nic nie robić, a i tak będziemy bogaci.
-Do kiedy musisz dać im odpowiedź?
-Do jutra.
-A co jeśli będę chciała zostać tutaj? Jeśli nie wyjadę? - spojrzałam na niego niepewnie.
-Zostaję z tobą - odparł bez namysłu - nie ma opcji, żeby nas teraz rozdzielić.
-Zanim podejmiesz ostateczną decyzję, muszę ci o czymś powiedzieć.
-Coś się stało? Amelka, nie płacz - powiedział i otarł mi łzy.
-Bo Misiek, ja... bo ja... do jasnej cholery, jestem w ciąży.
-To wspaniale - spojrzał na mnie, a w jego oczach było  szczęście - wszystko będzie dobrze, zajmę się tobą.
-Ale ja nawet nie wiem czy to twoje dziecko, jestem w trzecim miesiącu, nie spaliśmy wtedy ze sobą, jestem przekonana, że to dziecko Włodarczyka.
-Zajmę się tobą i dzieckiem, nie ważne czy jest moje, czy nie, pokocham je tak samo jak własne. Wyjedziemy do Turcji, będzie nam łatwiej, zobaczysz.
-Michał, jesteś wspaniały. Dziękuję - pocałowałam go - myślisz, że powinnam powiedzieć Wojtkowi?
-Nie, dopóki nie będziesz pewna, nic mu nie mów. Jak dziecko się urodzi zrobimy testy i wszystko się wyjaśni. Wtedy podejmiesz decyzję co chcesz zrobić. Pamiętaj, że niezależnie od tego co się stanie ja będę z tobą. Zawsze.
-Dziękuję Misiu, kocham cię.
-Ja ciebie też.
Chyba pierwszy raz odkąd tu jestem wyznałam mu, że go kocham. Nie wiedziałam jednak czy naprawdę to poczułam czy to przypływ ogromnej wdzięczności za to, że jest przy mnie...
______________________
Dodaję ostatnio dużo, bo chcę nadrobić, potem nie wiem jak będzie z czasem. Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 22 grudnia 2014

53. Życie jest pełne niespodzianek

Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek, była 6:00. Rozejrzałam się po pokoju, obok mnie spał Michał. Oboje byliśmy nadzy, w jednym łóżku, spaliśmy ze sobą. O dziwo pamiętałam sporo z poprzedniego wieczoru. Okazało się, że Wojtek ma laskę na boku, a ja wcale nie jestem lepsza, bo od razu pocieszyłam się Miśkiem. Najgorsze było to, że byłam szczęśliwa, nie czułam się źle z tym co się stało. Nie wiedziałam czy dlatego, że chciałam odegrać się na Wojtku, czy dlatego, że kochałam Michała. Bałam się momentu, w którym się obudzi, nie wiedziałam czy będę potrafiła spojrzeć mu w oczy. Nie mogłam jednak okazać, że coś jest nie tak i zranić go po raz kolejny. Wczoraj pragnęłam go tak samo jak on mnie, a może nawet bardziej.
-Hej Amelka - powiedział i pocałował mnie w czoło zaraz po tym jak się przebudził.
-Hej Misiu - uśmiechnęłam się do niego.
-Nie jesteś przerażona i nie uciekasz? - zapytał wyraźnie zadowolony, a cała niepewność zniknęła z jego twarzy.
-Nie - uśmiech nie schodził mi z ust.
-To dobrze, bałem się, że będzie inaczej.
-Niepotrzebnie.
Leżeliśmy tak wtuleni w siebie, kiedy do pokoju weszła moja matka.
-Amelka, schodzicie... - urwała w pół zdania kiedy nas zobaczyła - przepraszam, nie powinnam przeszkadzać - wyszła zmieszana, po chwili wróciła jednak i dodała - od początku wam kibicowałam i miałam nadzieję, że będziecie razem - puściła nam oczko i zeszła na dół.
Nie wiedziałam jak na to zareagować, Misiek siedział i dziko się uśmiechał.
-No i czemu się tak cieszysz? - zapytałam.
-Bo twoja mama mnie zaakceptowała.
-Nie sądzisz, że jest za wcześnie na to wszystko... - powiedziałam niepewnie.
-Rozumiem, nie musisz się martwić, będę czekał ile będzie potrzeba. 
-Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go.
Zjedliśmy śniadanie, po czym Michał musiał jechać do szpitala, ja zostałam w domu z mamą, wzięłyśmy się za generalne sprzątanie.
-Czy ty z tym Michałem to tak na poważnie? - zapytała mama.
-Nie wiem, sama już nie wiem co się dzieje. Boję się, że czuję do niego to co czuję tylko dlatego, że Wojtek mnie zdradzał, że chciałam się na nim odegrać.
-Kochasz jego czy Wojtka?
-Przy Michale czuję się bezpiecznie, wiem że mnie nie skrzywdzi, że mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej... A Wojtek, kochałam go z całego serca, liczyłam, że będzie tym jednym, jedynym na całe życie...
-Nie mogę za ciebie zdecydować, nie powinnam ci też doradzać w tej sprawie, posłuchaj co mówi twoje serce.
-Nie pomogłaś - zrobiłam kwaśną minę.
-Córciu, decyzja należy do ciebie, pamiętaj tylko, że Michał jest z tobą zawsze, nie ważne co się dzieje on jest obok i zawsze stara się pomóc. 
-Wiem, jestem mu za to wdzięczna, jest najlepszym przyjacielem jakiego mogłam sobie wymarzyć... No właśnie przyjacielem.
Rozmowa z mamą wiele mi nie pomogła, chyba nabrałam jedynie nowych wątpliwości. Nie wiedziałam czy Włodarczyk jest już dla mnie całkiem skreślony, nie umiałam ot tak wyrzucić go ze swojego życia, z drugiej strony Michał, którego nie mogłam znów wykorzystać do pocieszenia i zostawić. To byłoby cholernie nie fair. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu, nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
-Amelka, nie rozłączaj się, daj mi coś powiedzieć.
-To ty Wojtek? - zapytałam, chociaż dobrze znałam ten głos.
-Tak, to ja, chciałbym cię przepro...
Nie chciałam słuchać jego tłumaczenia, właśnie zrozumiałam, że  dla mnie wszystko jest już skończone. Nie było odwrotu. Chciał być z tą dziewczyną to proszę bardzo, będzie mógł się z nią spotykać bez skrępowania, ja już nie będę mu przeszkadzać. Było mi strasznie przykro, że mnie okłamywał, że prowadził podwójne życie i nie umiał powiedzieć mi w prost, że kogoś ma. Ciekawa byłam jak długo to trwało, jak długo byłam tak naiwna? Telefon nie przestawał dzwonić, kilka razy dzwonił Włodarczyk, ale już nie odebrałam. W końcu zadzwonił Karol.
-Cześć Amelka, słyszałem, znaczy słyszeliśmy co się stało...
-Hej Karol, nie wiem co mam powiedzieć.
-Chciałem, żebyś wiedziała, że możesz na nas liczyć, że jesteśmy po twojej stronie i zawsze będziemy cię wspierać.
-Dziękuję, to naprawdę dużo dla mnie znaczy.
-Jeśli chcesz możemy przyjechać nawet teraz.
-Nie ma takiej potrzeby, jestem z Kubim - uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl o przyjmującym.
-W takim razie nie przeszkadzam już, trzymaj się i baw dobrze, przyjedziemy w przyszłym tygodniu do Bełka to się spotkamy, pa.
-Kocham was, pa!
Ucieszyłam się z tej rozmowy, dobrze było mieć kogoś takiego jak Kłos i Wrona, zawsze można było na nich liczyć i chociaż są przyjaciółmi Wojtka to starają się pomóc również mi, uwielbiałam ich za to. Chwilę po zakończeniu rozmowy do domu wszedł Michał. Pocałował mnie na powitanie.
-Jak tam? Co powiedział lekarz? - zapytałam zmartwiona.
-Nie jest najlepiej, ale jestem pozytywnie nastawiony, mam ciebie, dam radę.
-Razem damy - przytuliłam się do niego - na ile masz gips?
-Narazie na 6 tygodni, zobaczymy co potem.
-Wszystko będzie dobrze, jeszcze zostaniesz Mistrzem Świata.
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał - wyszczerzył się.
-Do kiedy zostajesz? - zapytałam.
-No właśnie, powinienem chyba wrócić do Jastrzębia, mam teraz wolne, a z taką ręką i tak nie przydam się drużynie.
-Przydasz się mi - spojrzałam na niego przegrywając wargę.
-To może jedź ze mną do Jastrzębia.
-To daleko, nie chciałabym stąd wyjeżdżać.
-Przecież nic cię tu nie trzyma... Bo nie trzyma, prawda? - dodał chcąc się upewnić.
-Jeśli ci chodzi o Wojciecha, to nie jest łatwo tak po prostu o nim zapomnieć, nie miej mi tego za złe, ale to wszystko dzieje się zbyt szybko.
-Rozumiem cię. Ale teraz tym bardziej wyjedź ze mną, łatwiej zapomnisz o tym wszystkim.
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-No jasne, już mieszkaliśmy razem i było dobrze.
-W sumie to nie jest najgorszy pomysł.
-Czyli postanowione, jutro pojadę do Spały po rzeczy, a potem ruszamy do Jastrzębia.
-Jutro pojedziemy razem do Spały, chciałabym się pożegnać z Karolem i Andrzejem.
Podziwiałam jego entuzjazm, który powoli  udzielał się również mi. To było niesamowite, ale przy nim całkowicie zapomniałam o Wojtku, nie rozdrapywałam tego co się wydarzyło.
Pozostawałajeszcze jedna istotna sprawa, musiałam poinformować rodziców o tym, że na jakiś czas wyjeżdżam do Michała, bo muszę się odciąć od tego wszystkiego. Kiedy im powiedziałam o swoich planach nie byli zachwyceni, próbowali przekonać mnie do pozostania w Łodzi, jednak uparcie stałam przy swoim, musieli więc zaakceptować moją decyzję. Umówiłam się z nimi również, że odbiorą moje rzeczy od Wojtka. Nie chciałam tam wracać ani patrzeć na niego, być może wprowadziła się już tam jego nowa dziewczyna. Nie wiedziałam i nie chciałam się przekonywać. Rano kiedy ja z Michałem wyjechaliśmy do SMSu rodzice pojechali do Bełchatowa. W Spale byliśmy po ponad godzinie, Kubiak poszedł porozmawiać z trenerem, mieli ustalić co dalej, czy Michał zostaje w kadrze, czy ma w ogóle szanse na Mistrzostwa. Ja w tym czasie spotkałam się z chłopakami.
-Heeeej Ameeeeelkaaaa! - usłyszałam krzyk z końca korytarza, odwróciłam się i tak jak się spodziewałam, dwóch wysokich mężczyzn biegło prosto na mnie.
-Jak my się za tobą stęskniliśmy! - mówili witając się.
-Też za wami teskniłam - spojrzałam na nich - wydaje mi się, czy zbiednieliście?
-Ubyło nas, oj ubyło, bez twoich śniadanek, obiadków, ciężko jest.
-Oj ciężko, mamy super pomysł, może chcesz nam gotować w Spale?
-Może nie - zaśmiałam się.
-Szkoda - zrobili smutne miny.
-Właściwie to przyjechałam, żeby się z wami pożegnać, wyjeżdżam do Jastrzębia na jakiś czas.
-Ale jak to? - nie dowierzali w to co usłyszeli.
-Jadę z Michałem.
-Donyśliliśmy się.
-Ale zostawisz nas samych, tak po prostu?
-Nas, Wojtka??
-On sam wybrał.
-Wiemy, kurde Amelka, jest nam przykro, że wyjeżdżasz - tłumaczył Andrzej.
-Jednocześnie rozumiemy twoją decyzję i będziemy cię wspierać, niezależnie od tego co się wydarzy - dokończył Karol.
-Dziękuję wam, jesteście kochani - przytuliłam ich.
Żegnaliśmy się dosyć długo, Michał zdążył zabrać swoje rzeczy, pożegnać się z kolegami, a my nadal staliśmy i rozpaczaliśmy, w końcu udało nam się rozstać.
-Chyba naprawdę bardzo ich lubisz - śmiał się Michał, kiedy wsiedliśmy do samochodu.
-Przez te kilka wspólnych miesięcy zdążyłam się do nich strasznie przywiązać, spędziłam z nimi mnóstwo czasu, a i teraz jak są na zgrupowaniu jesteśmy w ciągłym kontrakcie, dzwonią co kilka godzin i raz w tygodniu są w Bełku.
-Wow, serio są szaleni.
-Za to ich kocham.
Do domu dotarliśmy akurat na obiad, po zjedzeniu go poszłam na górę zabrać potrzebne rzeczy, a ojciec został z Michałem na dole, pewnie chciał przeprowadzić poważną rozmowę. Nie obawiałam się jednak o niego, bo ojciec od samego początku go lubił i zawsze był mile widzianym gościem w naszym domu. Co więcej był taki czas, że z moich znajomych ojcie ufał tylko jemu i Bartmanowi, w sumie Zbyszkowi mniej, przez to, że ciągle zmieniał dziewczyny. Musiał ich tolerować, bo spędziliśmy u siebie dużo czasu. Rodzice nic nie wspominali o wizycie u Wojtka, kiedy próbowałam podpytać czy ta dziewczyna mieszka już u niego albo jak u niego zmieniali temat. Nie Rozumiałam dlaczego, w końcu był przecież ich ulubieńcem, a teraz stał się tematem tabu w naszym domu. To było dziwne, bo ja mimo ogromnego żalu, nie żywiłam do niego zbyt wielu negatywnych emocji, a oni nie chcieli o nim słyszeć, wydało mi się to dosyć dziwne, ale nie drążyłam tematu. Była to niezbyt komfortowa sytuacja dla Michała. Nie Po godzinie byliśmy gotowi do wyjazdu. Wszystkie potrzebne rzeczy spakowane były już do samochodu. Pożegnaliśmy się jeszcze z rodzicami.
-Tylko zadzwońcie jak dojedziecie! - krzyknęła jeszcze mama kiedy wychodziliśmy z domu.
-Dobrze mamo, pa! - odkrzyknęłam jej.
W tym momencie podjechał dobrze znany mi samochód. To Wojtek. Nie wiedziałam jak się zachować. Próbowałam go ignorować, ale nie umiałam.
-Amelka, zaczekaj! Porozmawiajmy... - widziałam determinację na jego twarzy.
-Nie mamy już o czym rozmawiać.
-Daj mi tylko coś powiedzieć, proszę.
-Zaczekam na ciebie w samochodzie, nie chcę przeszkadzać - zaproponował Michał.
-Zostań, nie przeszkadzasz, nie zejdzie nam długo.
-Wolałbym jednak... - zaczął Wojtek.
-Naprawdę będzie lepiej jak zaczekam w środku.
-Dziękuję.
-To słucham, nie mam zbyt wiele czasu.
-Ja, ja po prostu chciałem ci powiedzieć, że cię kocham, nie dam ci tak po prostu odejść, jesteś miłością mojego życia!
-Dlatego pieprzysz się z innymi, dlatego mnie zdradzasz i okłamujesz?
-To nie miało tak wyjść, kocham tylko ciebie, nie umiem bez ciebie żyć, nie możesz z nim wyjechać...
-Ale wyjadę.
-Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz, wtedy dam ci spokój.
-Nie kocham cię - powiedziałam to patrząc mu prosto w oczy.
Już nic nie powiedział, odwrócił się i poszedł w kierunku swojego samochodu. Czułam się z tym okropnie, ale nie mogłam go zatrzymać, nie mogłam teraz wycofać się z tego wszystkiego. W samochodzie czekał Michał, szybko otarłam łzy spływające po moich policzkach i wsiadłam do samochodu.
-Wszystko w porządku? - zapytał.
-Jak najbardziej - powiedziałam i wtuliłam się w niego, na policzkach znów pojawiły mi się łzy.
-Nie chcesz jechać ze mną do Jastrzębia, wolisz zostać z nim, prawda?
_________________________________
Troszeczkę szybciej, bo miałam dużo czasu na piasanie :)
Pozdrawiam i Wesołych Świąt kochani! :*

niedziela, 21 grudnia 2014

52. Złego dobre początki...

-Przepraszam, że nie poprosiłem wcześniej o rękę Amelii, ale w sumie nie planowałem tych zaręczyn dużo wcześniej - zaczął się tłumaczyć Wojtek. -Wszystko rozumiem, spokojnie - uśmiechnął się do niego ojciec - macie moje błogosławieństwo. -Dziękuję panu. Czekają na mamę postanowiliśmy nie próżnować i nie liczyć na to, że to ona przygotuje obiad. Kiedy wróciła była zaskoczona naszą obecnością i tym, że przygotowaliśmy jedzenie. Po obiedzie poprosiła, żebym pomogła jej sprzątać, kiedy weszłyśmy do kuchni od razu przeszła do rozmowy. -Czyli zaręczyliście się, tak po prostu mu wybaczyłaś i wracasz do Bełchatowa? - chyba była na mnie zła. -Tak, chyba nic w tym złego. Lubisz przecież Wojtka. -Lubiłam. Jesteś pewna, że to dobra decyzja? - spojrzała na mnie. -Tak, kocham go, a on kocha mnie. -Boję się o ciebie. Nie chcę, żebyś żałowała tej decyzji, żeby Wojtek cię skrzywdził. -Mamo, wszystko będzie dobrze, nie martw się o mnie. Kiedy wróciłyśmy do pokoju, było już późno. Ojciec rozmawiał z Wojtkiem, ciężko było im przerwać, ale powinniśmy już wracać do domu. W kolejnym tygodniu nie wydarzyło się nic specjalnego. Chodziłam na dodatkowe kursy z psychologii, a Wojtek albo znikał na całe dnie albo miał treningi z Kamilem ewentualnie siedział z nim u nas w domu. Karol z Andrzejem byli co najmniej dwa razy. Z Włodarczykiem widywaliśmy się praktycznie tylko wieczorami. Tak było i dzisiaj, Wojtek wyszedł gdzieś z Kamilem, a ja siedziałam w domu i przeglądałam książki. Nagle rozległ się dźwięk telefonu, spojrzałam na wyświetlacz "Endrju". Nie byłam nawet zdziwiona, bo na zmianę z Karolem dzwonili co jakiś czas, w przerwie między treningami, podczas posiłku, rano, wieczorem. Byliśmy w ciągłym kontakcie. -Andrzejku, kochanie, co tam słychać? -A właśnie skończyliśmy odnowę, znaczy my skończyliśmy teraz a Misiek skończył wcześniej! O właśnie, wiesz co się stało? -No nie wiem, opowiadaj! -Kubiak, co za niezdara. Byliśmy na basenie no i on wyszedł i chciał przejść do innego basenu i upadł na rękę i chyba coś mu się stało, nie wiemy jeszcze co, ale chyba w sumie jak się głębiej nad tym zastanowić to nie wygląda to zbyt dobrze. O cholera! Powinienem się o niego martwić! -CO?! - serce zaczęło mi mocniej bić, nie to nie mógł być Misiek, nie przed Mistrzostwami. -No mówię ci, że Kubi upadł dzi.. -Gdzie on jest? -Pojechał do szpitala z doktorem Sową, muszą zrobić badania, niedługo powinni być w Łodzi. -Do jakiego szpitala jadą? -Do tego, w którym pracuje twoja matka. -Dzięki Andrzej za informacje, trzymaj się! -Zaczekaj! -Tak? -Nie rób nic głupiego, nie powinienem ci tego mówić, Wojtek będzie na mnie wściekły. -Nie martw się Andrzej, pa - rozłączyłam się zanim środkowy zdążył cokolwiek powiedzieć. Od razu zadzwoniłam do Michała, ale nie odbierał. Ponowiłam próbę kilka razy, ale nic z tego nie wyszło. Bałam się o niego, miałam nadzieję, że okaże się, że to nic poważnego, przecież on zagrał sezon życia, nie może tak po prostu przed najważniejszą imprezą w swoim życiu przestać grać! Niby do Mistrzostw Świata zostało jeszcze sporo czasu, ale będzie mu ciężko wrócić do optymalnej formy, poza tym rywalizacja na pozycji przyjmującego jest ogromna. Po kilkunastu minutach oddzwonił. -Hej Amelka, coś się stało? - zapytał. -Misiek, co z tobą, wszystko w porządku z ręką? -Skąd o tym wiesz? - był zdziwiony. -Od Andrzeja, ale to nieważne, co z nią? -Nie wiem, czekam na szczegółowe badania, ale z tego co widać, nie jest dobrze. -Zaraz u ciebie będę. -Nie trzeba, nie chcę, żebyś znów miała problemy z Wojtkiem. -Nie wyobrażam sobie nie być teraz przy tobie, niedługo będę, pa! Próbowałam poinformować Wojtka o tym wszystkim co się wydarzyło, ale nie odbierał telefonu, co mnie nawet nie zdziwiło, ostatnio ciągle był poza zasięgiem. Mówił, że trenuje z Kamilem, że nie chce wyjść z formy, że musi grać. Rozumiałam i akceptowałam to, w końcu jestem z siatkarzem i to wiąże się z różnymi wyrzeczeniami. Nie informując Włodarczyka pojechałam do szpitala. Po ponad godzinie byłam na miejscu. Weszłam do budynku, nie miałam pojęcia gdzie znajduje się Michał. Szłam korytarzem i rozglądając się, właśnie wtedy zauważyłam Kubiaka siedzącego na krześle, wyglądał na złamanego, jego prawa ręka była w gipsie. Wiedziałam, że nie oznacza to nic dobrego. Podeszłam do niego i nic nie mówiąc usiadłam obok. Spojrzał na mnie, w jego oczach widać było smutek i wściekłość. -Dziękuję, że przyjechałaś - przytuliłam go. -Nie mogłam zrobić inaczej. -Co na to Wojtek? -Nie wie, że tu jestem. -Będziesz miała przeze mnie kłopoty. -Ale nie przejmuj się tym teraz. W tym momencie ważny jesteś tylko ty - uśmiechnęłam się do niego, a i jego kąciki ust uniosły się lekko w górę. Rozmawialiśmy dopóki nie podszedł do nas lekarz, poinformował Michała, że musi zostać w Łodzi do jutra, jednak on nie może zostać z nim, musi wrócić do Spały. -No, to zostajesz u mnie - uśmiechnęłam się. -Nie będzie to dla ciebie kłopot? -Nie będzie, cieszę się, że spędzimy razem trochę czasu. Zanim wsiedliśmy do samochodu zadzwoniłam do rodziców, żeby poinformować ich o naszym przyjeździe, okazało się, że tata jest w delegacji, a mama ma nocny dyżur, więc zaraz wyjeżdża do pracy. -Ooo, nie zauważyłem wcześniej. Zaręczyliście się? - zapytał, a w jego głosie słychać było smutek. -Taak, ponad tydzień temu - uśmiechnęłam się. -Czemu się nie chwaliłaś? -Jakoś nie było okazji... Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze w sklepie, żeby zrobić zakupy na kolację. Szukaliśmy czegoś odpowiedniego, ale nic nam nie pasowało. Sięgając po puszkę groszku zobaczyłam coś co przerosło moje najśmielsze oczekiwania. To był Wojtek z tą dziewczyną z zakupów, z meczy... Całowali się. Nie mogłam w to uwierzyć. Pobiegłam do nich. -Ekhem! Przepraszam bardzo... -To nie tak jak myślisz!  - Wojtek spojrzał na mnie wystrasznony. -To dlatego byłeś ciągle niedostępny, treningi, mecze... A ja głupia ci wierzyłam. -Daj mi to wszystko wytłumaczyć. -Tu nie ma co tłumaczyć, jesteś zwykłą świnią - dziewczyna, która stała obok nie go spojrzała na mnie tryumfująco - a ty jesteś zwykłą suką. -Amelka, zaczekaj! -Pierdolcie się obydwoje - zdjęłam jeszcze pierścionek i rzuciłam go Wojtkowi - dasz nowej dziewczynie. Wróciłam do Michała, a po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Kubiak zapłacił szybko za to co było w koszyku i wyszliśmy na zewnątrz. Włodarczyk wyszedł za nami. -Zaczekajcie! - krzyknął. -Nie słyszałeś, że masz dać jej spokój?! - tym razem Michał nie wytrzymał. -Na pewno tego nie zrobię, bo ty tak chcesz. -Wojtek, daj już spokój, idź twoja nowa dziewczyna na ciebie czeka - powiedziałam ze spokojem. -Ale ja kocham tylko ciebie. -Jeśli mnie kochasz to daj mi odejść. Wsiedliśmy z Kubiakiem do samochodu, a Włodarczyk ruszył w swoją stronę. Czułam się jakby ktoś uderzył mnie w policzek. Całą drogę milczeliśmy, z trudem powstrzymywałam łzy. Kiedy weszliśmy do domu otworzyliśmy wino i delektowaliśmy się jego smakiem. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim... W końcu zaczęłam rozmowę: -Michał, czy ja naprawdę jestem aż tak beznadziejna, że wszyscy których kocham muszą mnie ranić? Najpierw Drzyzga, teraz Wojtek... -Jesteś wspaniała, może jeszcze nie trafiłaś na tego odpowiedniego... -Obaj wydawali się być odpowiedni, najlepsi na świecie, kochani. A Wojtek? Wydawało mi się, że naprawdę jesteśmy szczęśliwi, że mimo tego co nas dzieli to będziemy razem już na zawsze... Że się kochamy, będziemy mieć gromadkę małych Wojtków... -Nie zasłużył na ciebie, od początku mi się nie podobał. Był jakiś dziwny. -A może to moja wina? Może to ze mną jest coś nie tak, że odchodzą do innych... -Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie, Włodarczyk nie wie jaki skarb stracił. -Naprawdę tak myślisz? -Tak, ja cię kocham, zawsze kochałem... Ciągle o tobie myślę, jesteś całym moim światem. -Misiek - spojrzałam mu głęboko w oczy, poczułam alkohol uderzający mi do głowy, nie myślałam za wiele, zbliżyłam swoje usta do jego i zaczęłam go namiętnie całować. Nie odwzajemnił pocałunku. -Nie chcesz tego - odsunął się delikatnie. -Chcę, nawet nie wiesz jak bardzo cię pragnę. -Rano, jak wytrzeźwiejesz, będziesz żałowała. -Zamknij się już - nie dałam mu nic powiedzieć, bo ponownie wpiłam się w jego usta, zdejmując mu przy tym koszulkę.
_________________________________
I jest 52, drobne opóźnienie spowodowane jak zwykle szkołą i małym kryzysem. Pozdrawiam :*

sobota, 13 grudnia 2014

51. Zrywać z kimś powinno się dlatego, że się go nie kocha, a nie dlatego, że jest się w nim kompletnie zakochanym.

-Cześć Amelka - przywitał się i nieśmiało cmoknął mnie w policzek.  
-Hej Wojtek - poczułam się jak podczas naszego pierwszego spotkania, kiedy oboje byliśmy zawstydzeni i niepewni tego co będzie potem. 
-Ślicznie wyglądasz - skomplementował mój wygląd i uśmiechnął się, znów miał na sobie tą nieziemską czarną koszulę. 
-Nie przesadziłam z tą sukienką? 
-Oczywiście, że nie, jest idealnie.  
-W takim razie dziękuję. 
Wyszliśmy z domu, Wojtek jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi do samochodu, zaczekał aż wsiądę, po czym sam wszedł do samochodu. Ruszyliśmy, wydawało mi się, że jedziemy do Bełchatowa, ale nie byłam pewna, a Włodarczyk się nie odzywał, tylko od czasu do czasu zerkał na mnie niepewnie. W tym czasie ja zastanawiałam się jak to teraz będzie. Strasznie podobał mi się w tej koszuli, wyglądał w niej czarująco, znów poczułam zapach jego perfum, za którym tak bardzo tęskniłam, chciałam, żeby ta chwila nie miała końca, czułam się szczęśliwa, chociaż tak właściwie jeszcze nie rozmawiałam z Wojtkiem o tym co będzie... Po chwili zatrzymał się pod blokiem i rozpoczął rozmowę: 
-Amelka, ja cię naprawdę bardzo przepraszam. Nie chciałem... to wszystko nie miało tak wyjść, nie chciałem cię urazić, obrazić. Po prostu jak cię widzę z Michałem, to nie wiem co się ze mną dzieje, czuję wtedy, że on w każdej chwili może mi ciebie zabrać, już raz próbował to zrobić... 
-Ale przecież nic mu z tego nie wyszło! 
-Ale to jego imię mamrotałaś jak się wybudziłaś ze śpiączki, jego chciałaś wtedy zobaczyć, nie mnie. 
-Nie miało tak być, nie planowałam tego. Poza tym ja nie robię ci wyrzutów o twoje fanki, o tę laskę z galerii, chociaż widziałam ją już jak kręciła się wokół ciebie kilka razy, za każdym razem zaciskam zęby i nie mówię ci nawet słowa. 
-Mówiłem ci już, że to tylko fanka.  
-A ja mówiłam, że z Michałem nic wielkiego mnie nie łączy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Znamy się praktycznie od zawsze, a ty nadal nie potrafisz tego zrozumieć... 
-Bo cię kocham - powiedział i zaczął mnie namiętnie całować, chciałam go odtrącić, bo byłam na niego zła, jednak kiedy poczułam smak jego ust, którego mi tak cholernie brakowało poddałam się i odwzajemniłam pocałunek. 
-Też cię kocham, głupku - powiedziałam odsuwając się lekko od niego.  
-To co wracamy do Bełchatowa? 
-Myślisz, że będzie tak łatwo? 
-Nie... chodź w zasadzie to tak, no Amelka, kochamy się w końcu!  
-A nie chciałbyś trochę ode mnie odpocząć? - zapytałam. 
-Oszalałaś? Tęskniłem za tobą jak szalony, kiedy wyjechałaś z Wrocławia, nie mogłam tam usiedzieć, chciałem wyjechać zaraz po tobie, ale moi wspaniali przyjaciele: Kłos z Wronką mi nie pozwolili, twierdząc, że lepiej będę gdy zostanę tam. 
-Bardzo dobrze zrobili, muszę im chyba podziękować. 
-Cieszysz się, że usychałem z tęsknoty i nieszczęścia, że nie byłem pewny kolejnego dnia? 
-Tak - zaśmiałam się.  
-Jesteś okropna, jak możesz? - zrobił smutną minę. 
-No cóż Wojtusiu, takie życie, zawsze możesz mnie wymienić na kogoś o wiele lepszego - spojrzałam na niego wyzywająco.  
-Jakoś nie mam ochoty wymieniać cię na nikogo innego. 
-Hmm, ja po dłuższym zastanowieniu może i zostałabym przy tobie.  
-Nadal jesteś okropna, ale i tak wiem, że mnie kochasz. 
-Jesteś tego taki pewny?  
-Lepiej już nic nie mów - po raz kolejny tego wieczoru zamknął mi usta pocałunkiem.  
W dalszej części wieczoru nie miałam już nic do gadania, Wojtek zdecydował za nas oboje, że idziemy na górę, do jak to określił "naszego mieszkania". Weszliśmy do środka. Droga od drzwi do łóżka usypana była płatkami czerwonych róż, które porozrzucane były również po pokoju. Na stoliku stał ogromny bukiet takich samych kwiatów, obok stało wino i dwa kieliszki.  
-Wow, widzę, że byłeś pewny, że tu z tobą przyjadę.  
-Właściwie to myślałem, że dasz mi kopa w dupę i każesz się odwalić - zaśmiał się.  
-Jednak nie jestem taka okropna - pokazałam mu język.  
-Jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie - ukląkł przede mną, a ja byłam zdezorientowana - Amelka, wyjdziesz za mnie?  
Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, byłam szczęśliwa, spojrzałam na niego z miłością i odpowiedziałam: 
-Tak - włożył mi pierścionek na serdeczny palec i wpił się łapczywie w moje usta.  
Tej nocy żadne z nas się nie wyspało, co spowodowało, że obudziliśmy się dopiero koło drugiej, a właściwie obudzili nas niezapowiedziani goście. Wojtek poszedł wściekły otworzyć. Nie słyszałam kto to więc zapytałam: 
-Kochanie, kto to?  
Po chwili w sypialni pojawili się Kłos i Wrona.  
-No nie, nie wierzyliśmy, że się pogodzicie.  
-Znaczy wiedzieliśmy, że kochacie się jak głupi, ale ciężko było uwierzyć, że mu wybaczysz. 
-O stary! ja byłem pewny, że to potrwa jeszcze długo.  
-Wspaniała niespodzianka! 
-Też się cieszę, że was widzę kochani, jednak gdybym mogła was na chwilkę przeprosić, chciałabym się ubrać - uśmiechnęłam się do nich.  
-No chłopcy, musicie na chwilę wyjść - popatrzył na nich z wyższością Wojtek.  
-Ty też idź się ubrać - zaśmiałam się patrząc na jego bokserki z Myszką Miki.  
-Myśleliśmy, że znamy się na tyle, że będziemy mogli zostać - śmiał się Kłos, a kiedy zobaczył spojrzenie Wojtka zabrał Andrzeja i wyszedł bez słowa.  
Szybko założyłam koszulkę Wojtka, w łazience znalazłam jakieś swoje dżinsy i weszłam do pokoju, w którym siedzieli chłopcy.  
-A co ty masz na palcu? - zapytał Andrzej, zobaczył pierścionek kiedy podawałam mu pilota.  
-Zaręczyliście się i nic nam nie mówicie?! - wykrzyknął oburzony Karol.  
-Nie zdążyliśmy jeszcze - powiedziałam.  
-Zaręczyliśmy się, oto moja narzeczona, drodzy przyjaciele - śmiał się Wojtek.  
-Zgodziłaś się? - popatrzył na mnie Karol z dziwną miną.  
-Tak - nie wiedziałam o co chodzi. 
-Matko kochana, teraz to już nic nie będzie takie samo, Andrzejku, Wojtek będzie miał żonę!  
-Nie martw się Karolku, ja cię nie zostawię, nie będę zdrajcą jak Wojciech. 
-Chłopcy, przecież ja was nie zostawiam, powiększam naszą rodzinę o Amelkę, będzie nam gotowała, sprzątała... - rozmarzył się. 
-Nie zapędzaj się Wojtek, ze wszystkiego mogę się jeszcze wycofać, nie jesteśmy po ślubie - zaśmiałam się.  
-Nie mogłabyś - podszedł i pocałował mnie.  
-Ej, ej! My tu jesteśmy! - zaprotestował Wrona. 
-Teraz tak już będzie, ja ci mówię Andrzej, oni są narzeczeństwem, mogą...  
-Spokojnie panowie, nigdy nie przestaniemy was kochać - spojrzałam na nich rozbawiona.  
Po godzinie musieli się zbierać z powrotem do Spały, wolne nie mogło trwać przecież za długo, zaprosili nas na Ligę Światową, o dziwo Wojtek od razu przyjął zaproszenie. Obiecali wpadać jak najczęściej, zapraszali nas, żebyśmy przyjeżdżali do nich. Żegnaliśmy się z 15 minut zanim na dobre wyszli z mieszkania.  
-Wyglądasz niezwykle seksownie w tej koszulce , wiesz? - spojrzał na mnie z pożądaniem w oczach Wojtek.  
-Nawet o tym nie myśl - zaśmiałam się - musimy iść na zakupy.    
-Na zakupy? Znowu? Nie, ja się nie zgadzam. Możemy jechać do Łodzi po twoje rzeczy, które bez sensu wywiozłaś tam...  
-Wojciechu, to miało sens, ogromny 
-Nie miało, nie oszukujmy się - zmarszczył brwi i zaśmiał się. 
-Może i nie, aczkolwiek byłam na ciebie wkurzona, przyznaj, że przegiąłeś.  
-Wiem Amelka, wiem... Przepraszam cię jeszcze raz, to nie miało tak wyjść, naprawdę, kocham cię najmocniej na świecie.  
-Ja ciebie też - nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.  
Zdecydowaliśmy, że skoro następnego dnia i tak ma być turniej w plażówkę w Łodzi, a Wojtek gra to po rzeczy pojedziemy jutro, a dziś spędzimy cały dzień w domu.  Oczywiście nie mogło być tak kolorowo, ktoś zadzwonił do Wojtka, który przepraszając mnie wyszedł z mieszkania, wrócił po 3 godzinach nie mając kompletnie humoru.  
-Gdzie byłeś? - zapytałam. 
-Kolega chciał, żebym zawiózł jego matkę do szpitala, bo coś z nią nie tak, a jemu zepsuł się samochód.  
-I z tego robiłeś taką tajemnicę kiedy wychodziłeś? 
-Spieszyłem się, ok? 
-Dobrze, spokojnie. Jak z jego mamą? 
-Wszystko ok, fałszywy alarm.  
-To dobrze - uśmiechnęłam się.  
Do końca dnia Wojciech był jakiś nieswój, nie miałam pojęcia o co mu chodzi, a on sam nie chciał nim powiedzieć, mówił, że jest przemęczony, niewyspany. Nie sądziłam jednak by chodziło tylko o to, ale nie naciskałam, jak będzie chciał to sam mi o wszystkim powie.  
Następnego dnia wyjechaliśmy rano do Łodzi, bo mecze było dosyć wcześnie. Wojtek był rozkojarzony, ale wyglądał niesamowicie, nie mogłam odciągnąć od niego wzroku. Jak się okazało nie tylko ja, Wojtek miał rzeszę wiernych fanek, które jak sądziłam przyszły tam nie dla siatkówki, ale dla Wojtka. Byłam trochę zazdrosna, jednak nie mówiłam nic, zacisnęłam zęby i stanęłam z boku. Po chwili rozdawania autografów i pozowania do zdjęć podszedł i przytulił mnie. Co spowodowało jęk oburzenia i zawiedzenia wśród fanek. Poleciało kilka niepochlebnych komentarzy w moją stronę.  
Poczekałam na Wojtka aż wykąpał się i przebrał i pojechaliśmy do moich rodziców. W domu był tylko ojciec, który przywitał go nadzwyczaj serdecznie.  
-Tato, chciałabym ci coś powiedzieć - spojrzał na mnie z przerażeniem -Nie, nie jestem w ciąży i jeszcze nie zostaniesz dziadkiem - odetchnął z ulgą.  
-To dobrze - uśmiechnął się - więc o co chodzi? 
-Ja i Wojtek - popatrzyłam na ukochanego - my … zaręczyliśmy się.  
-To wspaniale, gratuluję wam! - podszedł do Wojtka, przytulił go i klepiąc po ramieniu powiedział - witaj w rodzinie synu!  

Witajcie kochani! Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam taki nawał nauki w szkole, że nie byłam w stanie nic napisać... 
Mam nadzieję, że mimo to jesteście nadal. :) 
Pozdrawiam serdecznie :*