Nie wierzyłam w to co usłyszałam, jednak zgodziłam się na
to spotkanie, nie miałam nic do stracenia, nie chciałam mówić nic Wojtkowi,
żeby się nie martwił, powiem mu gdy będę pewna, że to prawda.
Zanim wrócił do domu zdążyłam przejrzeć już szafy w
różnych sklepach, nie znalazłam jednak nic ciekawego, a poranny telefon
sprawił, że ciągle zastanawiałam się jak to możliwe. Musiała zajść jakaś
pomyłka, chciałam to wyjaśnić.
Wojtek wrócił z porannego treningu zadowolony.
-Odwiedzi nas Karol – spojrzał na mnie – rozmawiałem z
nim i chciał z tobą porozmawiać.
-Hmm, chce mi znów powiedzieć, że będzie patrzył na to co
robię?
-Nie. Chce cię przeprosić.
-Bo mu kazałeś?
-Nie. Zrozumiał, że to bezsensu.
-Dobra.
-Dobra i tyle?
-Tak, o co ci chodzi?
-Coś jest nie tak? – zapytał.
-Wszystko w porządku – uśmiechnęłam się do niego – to o
której ten Karol przyjdzie?
-Po popołudniowym treningu.
-To dobrze, zdążę upiec ciasto.
-Ty ciasto? – zobaczył mój wzrok i chyba zrezygnował ze
śmiania się – to wspaniały pomysł – powiedział.
-Yhymm…
-To co będziemy teraz robić?
-Na pewno nie to o czym myślisz – zrobił smutną minę i
wyszedł z pokoju, w którym byliśmy, nie miałam zamiaru iść za nim, wiedziałam,
że prędzej czy później i tak wróci, nie myliłam się, po chwili znów stanął w
drzwiach pokoju.
-To daj chociaż całusa.
-Z chęcią – podeszłam do niego i pocałowałam go w
policzek, ale on wpił mi się w usta, liczył chyba na coś więcej, ale zadzwonił
dzwonek do drzwi.
-Pieprzony dzwonek – marudził idąc do drzwi, a ja
wróciłam na zajmowany przez siebie wcześniej fotel.
Po chwili z powrotem znalazł się w pokoju.
-Co tam? – zapytałam.
-Jakaś pomyłka, nie wiem. O czym mówiliśmy?
-O tym, że czas na obiad – uśmiechnęłam się, wzięłam kule
i poszłam do kuchni, postanowiłam zrobić makaron z sosem, Wojtek poszedł za
mną.
-Pomóc ci? – zapytał.
-Tak – uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że zapytał z
grzeczności.
-Co mam robić?
-Podaj mi pierś z kurczaka.
-Mogę dać ci moją pierś – zaśmiał się.
-Bardzo chętnie, jednak teraz wolałabym tą z kurczaka.
-Mam nadzieję, że nie będziesz żałowała tej decyzji.
-Też mam taką nadzieję.
Wspólnie zrobiliśmy obiad i po 40 min siedzieliśmy i
zajadaliśmy obiad. Potem musieliśmy pojechać na halę, bo miałam dziś z nimi
zajęcia, a on miał trening.
Podjechaliśmy pod halę, weszliśmy do środka Włodarczyk
poszedł się przebrać, a ja przygotować do dyskusji o agresji, po poprzednich
zajęciach miałam nadzieję, że wyjdzie nam naprawdę dobrze. Jutro przerwa i
dopiero w sobotę przed meczem krótka motywacja.
Zajęcia minęły szybko, siatkarze słuchali, pytali i
dyskutowali. Tym razem nie zostałam na trening, ale wróciłam do domu, ponieważ
miałam przygotować ciasto. Po dwóch nieudanych próbach, poszłam do pobliskiej
cukierni i kupiłam sernik.
Godzinę później Wojtek wrócił z treningu i powitał mnie
uśmiechem.
-Karol z Andrzejem zaraz będą.
-Okej.
Po 15 minutach zadzwonił dzwonek.
-Ja otworzę! – krzyknął Wojtek.
Wstałam z fotela, na którym siedziałam.
-Cześć Amelka – powiedział Andrzej i cmoknął mnie na powitanie.
-Cześć Andrzej – uśmiechnęłam się, Kłos nie mówił nic –
chodźcie dalej, napijecie się czegoś? – zapytałam.
-Kawy, dużo kawy – powiedział Wrona.
-To ja zrobię – zaproponował Włodarczyk.
-A ja ci pomogę – wyszedł za nim Wrona, zostałam z
Kłosem.
-Amelia, bo ja…
-Tak?
-Chyba nie byłem zbyt miły, ale martwię się o Wojtka, nie
chcę, żeby kolejny raz cierpiał przez dziewczynę.
-Rozumiem.
-Co? – spojrzał na mnie zdziwiony.
-Rozumiem twoje zachowanie, przyjaźnicie się, to jasne,
że ci na nim zależy.
-Czyli nie masz mi za złe tego?
-Nie – uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił
uśmiech.
Po chwili do pokoju weszli Andrzej z Wojtkiem, przynieśli
kawę i ciasto. Oczywiście, od razu odkryli, że jest ono z cukierni. Spędzili u
nas dużo czasu, w końcu zrobiło się późno i wyszli z naszego mieszkania.
Poszłam się wykąpać, a Wojtek oglądał coś w telewizji. Zanim usnęłam dużo
rozmyślałam o jutrzejszym dniu i spotkaniu. Nie wiedziałam czego się
spodziewać, przytuliłam się mocniej do Włodarczyka i udało mi się usnąć. Rano
obudziłam się, a raczej Wojtek obudził mnie pocałunkiem.
-Coś się stało? – zapytałam.
-Chciałem się pożegnać.
-CO?!
-Spokojnie, idę tylko na trening – zaśmiał się.
-Myślałam, że coś się stało… która godzina?
-9.30.
-To ja jeszcze mogę spać.
-Okej, to ja już idę – ponownie się pocałowaliśmy.
-Udanego treningu! – krzyknęłam jeszcze zanim nakryłam
się kołdrą.
O 11 zwlekłam się z łóżka, umyłam się, umalowałam,
zjadłam śniadanie, przed 12 zmówiłam taksówkę i pojechałam w umówione miejsce.
Byłam punktualnie o 12. W lokalu nie było prawie nikogo oprócz jednego
mężczyzny siedzącego blisko koło okna. Był niezwykle przystojny, podeszłam do
niego.
-Amelka? – zapytał i uśmiechnął się do mnie, z jego
brązowych oczu biło coś tajemniczego, niepokojącego…
-Tak – odwzajemniłam uśmiech – ty jesteś Przemek?
-Tak.
Przez chwilę milczeliśmy, w końcu jednak przerwałam
ciszę.
-Od jak dawna wiesz? – zapytałam.
-Od dwóch miesięcy, wtedy mama powiedziała mi kto jest
moim ojcem, chorowała… nigdy wcześniej o nim nie mówiła, ale w tej sytuacji
chciała, żebym wiedział… nie chciałem go szukać, nienawidziłem go. Spotkałem
się jednak z nim, musiałem zrobić to dla matki.
-Ale to niemożliwe.
-Też tak myślałem, ale to ty miałaś szczęście, to z tobą
on był przez całe dzieciństwo, bawił się z tobą, spędzał dużo czasu… mnie nawet
nie odwiedził, nie zadzwonił…
-On o tym wiedział?
-Tak, odszedł od mamy rok po moich narodzinach, wtedy
poznał twoją matkę. Wolał ją, po kilku latach urodziłaś się ty.
-Nic nie wiedziałam.
-Wiem, nie obwiniam cię o to… to wina naszego ojca.
Ulżyło mnie, myślałam, że obwinia mnie o tą sytuacje.
-Skąd wiesz o mnie?
-Od niego, powiedział, że ma teraz rodzinę, że nie chce
tego psuć. Chciałem cię jednak poznać, zobaczyć czy jesteśmy do siebie podobni.
-Cieszę się, że to zrobiłeś.
-Ja też. Wyobrażałem sobie ciebie trochę inaczej, jestem
zaskoczony.
-Negatywnie?
-Nieee… właśnie nie. Jesteś naprawdę … piękna.
-Ty też… znaczy przystojny – zaśmiałam się, a on mi
zawtórował.
-Więc jesteśmy rodzeństwem? – zapytał.
-Tak – uśmiechnęłam się do niego. a co z twoją mamą?
Spotkał się z nią?
Czułam się dziwnie mówiąc nasz ojciec, nie docierało to
do mnie. Przez 22 lata byłam jedynaczką, a teraz nagle okazuje się, że mam
brata. Przez tyle lat, żyłam w nieświadomości, ojciec nic nam nie powiedział, a
jego ostatnie wyjazdy spowodowane były chorobą mamy Przemka. To co było
niemożliwe okazało się być prawdziwe. Nie chciałam w to wierzyć, jednak teraz
naprzeciwko mnie siedział mój brat. Mieliśmy wspólnego ojca. Nie wiedziałam co
robić, czy mam powiedzieć o tym mamie? Jeśli tak to, po co? Co to zmieni?
Oprócz tego, że może zniszczyć małżeństwo moich rodziców. Musiałam porozmawiać
z ojcem, zapytać dlaczego nic nam nie powiedział, dlaczego nigdy go nie odwiedził,
nie zainteresował się nim? Przez cały ten czas nie zainteresował się własnym
synem, chociaż dobrze wiedział, że go ma. Nie wiedziałam co mam o nim myśleć.
Na pewno kochał mamę, ale związał się z nią już po tym jak urodził się Przemek,
niczego nie zauważyła? A mama Przemka, czemu nie walczyła o ojca, nie chciała
alimentów? Było wiele pytań, na które mógł odpowiedzieć mi tylko tata.
- A co z twoją mamą? Spotkał się z nią?
-Zdążył się z nią spotkać… Nie powiedział jej, że ją
kocha, nawet, że ją przeprasza. Współczuł jej, ale nie zrobił nic… Umarła
tydzień temu.
-Przykro mi… - uścisnęłam jego rękę.
W tym momencie ktoś podszedł do naszego stolika. Nie
spodziewałam się go tutaj. Nie miałam pojęcia, że go spotkam. Szybko odsunęłam
rękę od ręki Przemka.
-Kto to do jasnej cholery jest?! – krzyknął.
-Wojtek proszę, nie rób scen, wszystko ci wyjaśnię.
-A co tu jest do wyjaśniania?!
-Nie krzycz, proszę.
-Karol miał rację – powiedział i wyszedł z lokalu.
-Przepraszam cię, muszę iść. Zdzwonimy się jeszcze.
-Dobrze, leć.
Chciałam zostawić pieniądze za kawę, którą piłam, ale mój
brat powiedział, że zapłaci. Podziękowałam i wybiegłam za Wojtkiem.
-Wojtek! Wojtek!! Zaczekaj! To mój brat!
-Brat? Nie bądź śmieszna! Znów to robisz… jak można ci
zaufać, no jak?! – krzyknął i odszedł nawet się nie odwracając, a ja zrezygnowana
usiadłam na ławce, ze złamaną nogą nie mogłam za nim iść.
_________________________________
Jest dziś, trochę późno, ale jest.
40 mi stuknęła i chyba to mały sukces. :)
Dzięki, że jesteście <3
Pozdrawiam i przesyłam buziaki. :*