sobota, 12 kwietnia 2014

18. Każde­go dnia bądź dla ko­goś miłym zas­kocze­niem, nie przykrą niespodzianką.

Wyruszyłam w nocy, co jakoś niespecjalnie mi przeszkadzało. Lubiłam tą porę dnia i nie miałam nic przeciwko nocnym przejażdżką samochodem. Zaraz po wyjechaniu z Jastrzębia zadzwoniłam do mamy, żeby powiedzieć jej, że już jadę i za niecałe cztery godziny powinnam być w domu. Cieszyła się, ale i martwiła, bo nie była zadowolona kiedy prowadziłam w nocy. Poinformowała mnie, że taty nie ma właśnie w domu, bo wyjechał gdzieś w interesach, ale za dwa dni powinien wrócić. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, ale mama powiedziała, że nie powinnam rozmawiać przez telefon jak jadę samochodem i zakończyła rozmowę. Chwilę potem rozległ się dźwięk dzwonka, dzwonił ostatnio mój ulubiony siatkarz – Wojciech Włodarczyk, który nie wiedział nic o tym, że jestem właśnie w drodze do Łodzi i niedługo będę kontynuować tam studia, przełączyłam na głośnik, żeby było mi wygodniej i odebrałam.
-Słucham.
-No hej Amelka, cały dzień próbuję się do ciebie dodzwonić, ale nie odbierasz, nie odpisujesz na smsy, co jest?
-Hej, hej. Dziś taki zwariowany dzień, byłam z Michałem w kinie, potem na zakupach, graliśmy w kręgle i poznałam chłopaków z Jastrzębskiego, przepraszam cię, ale zapomniałam telefonu z domu.
-To Kubiak nie ma treningów? – zapytał.
-Miał dziś wolne…
-Jak to? Przecież jutro ma mecz.
-Wiem, ale został dziś w domu.
-Czy mam się czuć zazdrosny?
-Jak najbardziej nie, przecież wiesz, że Misiek to przyjaciel…
-Ale spędza z tobą stanowczo za dużo czasu, więcej ode mnie.
-Może dlatego, że z nim mieszkam?
-To zamieszkaj ze mną – zaproponował.
-Ciekawe jak to sobie wyobrażasz, Wojciechu, my się nawet za dobrze nie znamy.
-Ależ Amelio, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy się poznali.
-Owszem, ale do tego długa droga…
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a ja nie wspominałam nic o wyjeździe. Udawałam, że nie wiem kiedy będziemy mogli się spotkać. Tym razem rozmowy nie przerwał ani Kłos ani Wrona, tylko ja powiedziałam, że jestem zmęczona. Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy rozmowę. Kiedy chciałam włączyć jakąś muzykę, okazało się, że o dziwo nie mam żadnej płyty w samochodzie. Musiałam zadowolić się jedynie radiem, w którym nie było nic ciekawego, musiałam go jednak słuchać, żeby nie zasnąć, chwilę potem zatrzymałam się na jednej ze stacji i kupiłam kawę, żeby się trochę rozbudzić, na ogół nie piłam jej zbyt często, nie przepadałam za nią, ale w tej sytuacji okazała się zbawienna, dodała mi nowej energii, z którą wyruszyłam w dalszą drogę do rodzinnego domu. Po ponad trzech godzinach drogi wreszcie wjechałam w dobrze znaną mi uliczkę. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym wszystkim co tam się działo przez moje dosyć krótkie życie. Brama była otwarta, więc wjechałam na podwórko, które było dosyć duże. Wiele się zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Swoje kroki od razu skierował do domu, weszłam po schodach i nacisnęłam na klamkę, drzwi były zamknięte, więc użyłam dzwonka, po chwili w drzwiach pojawiła się mama.
-Amelka! Jak miło cię widzieć.
-Mamo, tak się za tobą stęskniłam! – powiedziałam, po czym rzuciłyśmy się sobie w objęcia.
Kiedy weszłyśmy do środka, wiedziałam, że spania nie będzie, mama chciała, żebym opowiedziała jej wszystko od nowa, nie miałam ochoty znów przez to przechodzić, ale powiedziałam jej o wszystkim. Była tak samo zdruzgotana jak poprzednio, nie rozumiała, czemu Fabian to zrobił. Bardzo go lubiła i po cichu liczyła na to, że to ten jedyny z którym spędzę całe życie. Myślała, że to porządny chłopak, właściwie to on był pierwszym takim na poważnie, poznałam jego rodziców, byli bardzo miłymi ludźmi, zresztą moi rodzice też ich poznali i byli zachwyceni, znaleźli wspólny język i często nawet beze mnie i Fabiana spotykali się. Potem rozmawiałyśmy o Laurze, której mama nie darzyła szczególną sympatią, zawsze mówiła, że ma na mnie zły wpływ i nie powinnam się z nią zadawać, po wielu kłótniach udało jej się ją zaakceptować, ale teraz wiedziałam, że nie pomyliła się co do niej. Była trochę zła, że zamiast przyjechać tutaj, po rozstaniu z Drzyzgą pojechałam do Kubiaka i została u niego na długo. Wiedziała jednak, że się przyjaźnimy, lubiła go i kiedyś nawet chciała nas wyswatać, jednak my stawialiśmy opór i z jej planów nic nie wyszło. Potem rozmawiałyśmy o sprawach w domu, o tym co się działo u nich i nie było to nic nadzwyczajnego, zwykłe, spokojne życie, jednak mama nie mówiła tego zbyt przekonująco i wyczułam, że coś jest nie tak, ale ona uparcie twierdziła, że wszystko w porządku. Chwilowo odpuściłam, ale teraz jestem na miejscu, więc jeśli będzie się coś działo od razu to zauważę. Po długiej rozmowie byłam tak zmęczona, że zasypiałam na kanapie, przeprosiłam mamę i poszłam na górę by wziąć kąpiel i położyć się spać. Gdy weszłam do swojego pokoju byłam zachwycona! Wszystko było jak dawniej, każda, nawet najdrobniejsza rzecz stała na swoim miejscu. Otworzyłam szafę, w której znalazłam swoje stare ubrania, wzięłam jakąś koszulkę i sportowe spodenki po czym poszłam do łazienki się umyć. Po chwili byłam już gotowa do snu, a gdy się położyłam nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza. Rano wstałam trochę za późno i musiałam spieszyć się, żeby zdążyć na spotkanie na uczelni, miałam donieść potrzebne papiery i odebrać indeks. Zeszłam na dół, ale mamy nie było, napisała kartkę, że jest w pracy i wróci dopiero wieczorem, przepraszała, ale nie mogła wziąć wolnego. Zjadłam szybko śniadanie, wzięłam prysznic, przebrałam się i szybko umalowała, a potem wyleciałam z domu. Wsiadłam do samochodu i udałam się na uczelnię, udało mi się być tam pięć minut przed czasem. Poczekałam chwilę i weszłam do pomieszczenia, w którym miałam się stawić, w środku siedziała bardzo miła pani, która powiedziała, że z bardzo chętnie przyjmą mnie na studia, a patrząc na moje oceny ma nadzieję, że będę je utrzymywała, podpisałam jeszcze jakiś papiery i otrzymałam indeks. Podziękowałam i wyszłam z pokoju. Udałam się jeszcze do sekretariatu, by dowiedzieć się o planie zajęć, które zaczynają się w poniedziałek. Po krótkiej rozmowie z sekretarką wyszłam z nowym planem, udałam się w stronę samochodu, kiedy byłam już bardzo blisko zauważyłam Kłosa, który zmierzał w moją stronę.
-Oooo, witam panią.
-No hej.
-Co ty tu robisz? – zapytał.
-Jestem tu, a ty, nie masz teraz treningu?
-Nie, przyjechałem do lekarza, bo miałem już dawno umówioną kontrolę, czy Wojtek o tym wie?
-Nie nie wie nic i liczę, że mu nie powiesz, to niespodzianka!
-Aaa chyba, że tak – uśmiechnął się – jak chcesz go zaskoczyć, możesz kupić wielki tort, a potem z niego wyskoczyć, oczywiście w samej bieliźnie, chyba, że wolisz bez to też pewnie się ucieszy – zaproponował, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Żartowałem, po prostu się z nim spotkaj, będzie mega szczęśliwy!
-Mam nadzieję – uśmiechnęłam się.
-Dobra, obiecuję, że nic mu nie powiem, nie chcę zepsuć niespodzianki, ale uważaj, bo on się nieźle w ciebie wkręcił. Całymi dniami musimy wysłuchiwać jaka to jesteś super, fajna itp.
-Haha – zaśmiałam się – przepraszam was.
-Nie no nie masz za co. To Wojtek jest trochę ześwirowany, ale idzie przywyknąć.
-Z tego co zdążyłam go poznać wydaję się być naprawdę w porządku…
-Przy bliższym poznaniu dużo … zyskuje.
Porozmawialiśmy jeszcze chwile, mówiąc porozmawialiśmy mam na myśli poobgadywaliśmy Wojtka, Karol mówił, że Włodarczyk chyba pierwszy raz się tak zakochał. Po chwili rozmowy musiał iść, bo musiał jeszcze odwiedzić Zatorskiego, a miał niedługo trening.
-Może wpadniesz? Nasz Romeo na pewno się ucieszy jak zobaczy Julię – zaśmiał się.
-Na pewno! Zobaczymy…
-No chodź, będzie fajnie!
-No dobra, to o której zaczynacie?
-Dziś o 18, będziemy na ciebie czekać, znaczy ja będę czekał, bo Wojtek się niczego nie spodziewa, a ja nie powiem o tym nawet Wronie.
-Dziękuję… Wiem, że to wielkie wyrzeczenie nie podzielić się taką wiadomością ze swoim najlepszym kumplem.
-Nawet nie wiesz ile mnie to będzie kosztowało!
-To dziękuję tym bardziej! Do zobaczenia! – uśmiechnęłam się.
-Do 18 – powiedział i odszedł w swoją stronę.
Nie planowałam spotykać się dziś z Włodim, ale skoro już spotkałam Kłosa to nie miałam wyjścia, do treningu zostało jeszcze trochę czasu, wróciłam więc do domu i rozpoczęłam przygotowania do wyjścia. Założyłam trochę wygodniejsze i mniej eleganckie ciuchy, potem zjadłam obiad, który mamusia mi naszykowała. Swoją drogą to uwielbiałam jej jedzenie, było naprawdę świetne! Potem posiedziałam jeszcze trochę w domu i po 16 wyjechałam, żeby nie spóźnić się na 18. W Bełchatowie byłam już po 17, ale nie pojechałam od razu pod halę, żeby przed treningiem nie spotkać Włodarczyka, chciałam, żeby to było dla niego zaskoczenie i spora niespodzianka, kiedy ujrzy mnie na trybunach. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę jego minę. Pojeździłam trochę po mieście i przed samą 18 przybyłam pod halę. Weszłam głównym wejściem, rozpatrzyłam się i udałam się na trybuny, jednak nie chciałam wchodzić na dolne, żeby nie zwracać na siebie uwagi, więc skierowałam się schodami na górę. Kiedy znalazłam się w odpowiednim miejscu siatkarze byli już na boisku i właśnie się rozgrzewali. Usiadłam więc na wybranym wcześniej miejscu i przyglądałam się ich poczynaniom. Przez chwilę byłam niezauważona. Pierwszy dostrzegł mnie Kłos, który puścił mi oczko i wyszczerzył się czym zwrócił uwagę Wojtka, który spojrzał w moją stronę. Kiedy mnie zobaczył miał naprawdę zaskoczoną minę, wykorzystał sytuację, że Miguela nie było na hali i biegiem rzucił się w moją stronę. Barierki, które nas dzieliły okazały się nie być dla niego przeszkodą, bo sprawnie je przeskoczył, jednak potem poślizgnął się i wywinął orła, czym wywołał salwę śmiechu wśród siatkarzy. Mi jednak do śmiechu nie było, bo wystraszyłam się, że mogło mu się coś stać. Podbiegłam szybko do niego, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Żyję, żyję. Nic mi nie jest – powiedział i zaczął się śmiać.
-Wojtek, głuupku! – krzyknęłam, a on zemdlał.
Leżał na podłodze z zamkniętymi oczami, a ja nie wiedziałam co zrobić, chciałam jakoś pomóc, sprawdzić czy oddycha. Po zbliżeniu swojej twarzy do jego otworzył oczy i powiedział:
-Teraz powinnaś zrobić mi sztuczne oddychanie, bo jestem zęmdlony… Chyba nie pozwolisz mi umrzeć na tej podłodze.
-Teraz to nie ma, radź sobie sam. Napędziłeś mi strachu.
-Ojojoj, aż tak się o mnie martwisz?
-Nie martwię się o ciebie, ani trochę.
Po tych słowach wstał i odpowiedział:
-Dobra, teraz idę się zabić, a ty tu zostań.. Nawet nie próbuj mnie zatrzymywać…
-Dobra nara, idź umieraj w samotności. 
Nie miałam pojęcia czy obraził się na poważnie, czy kolejny raz żartuje, stałam i patrzyłam oszołomiona jak odchodzi.
_______________________________________________
Zostawiam Was z 18! :)
Szybko to wszystko mija.
Następny w sobotę. :D

4 komentarze:

  1. Ten fragment jak Wojtek zemdlał to nie źle się pośmiałam. Super niespodzianka. Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja chciałam żeby między Amelią a Kubiakiem coś było... Dlaczego?
    Czekam na następny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Także dzięki za wysłanie mi tego na fb! Czekam na więcej, bo w sumie nie wiem co mam napisać, ponieważ emocje od wczoraj opadły :( Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń