sobota, 19 kwietnia 2014

19. Gdy wierzy się w magię, niepostrzeżenie wkracza ona do twojego świata i rządzi nim niosąc szczęśliwe niespodzianki losu.

Po chwili chyba jednak zauważył, że nie mam zamiaru go gonić i sam wrócił.
-No dobra, żartowałem, nie gniewam się już.
-Dzięki za okazanie mi łaski, o panie – zaśmiałam się.
-Ale nie ma nic za darmo. Dawaj całusa.
-Chciałbyś – powiedziałam.
-No właśnie, chciałbym – odpowiedział, po czym pocałował mnie w usta, na hali rozbrzmiały brawa, piski i okrzyki, które oczywiście rozpoczęli Karol z Andrzejem, pokazałam im tylko język i zwróciłam się do Włodarczyka:
-Oj Wojciechu, chyba na trochę za dużo, pan sobie pozwala.
-Amelia, przeprasza, poniosło mnie, ja … nie chciałem … znaczy bardzo chciałem, ale nie żeby tak wyszło… Przepraszam.
-No nie masz za co przecież. Przyznam, że to było całkiem miłe…
Naszą rozmowę przerwał trener Falsaca, który bardzo delikatnie mówiąc poprosił Wojtka o zejście z trybun i rozpoczęcie normalnego treningu.  Niechętnie, ale wstał i podszedł do trenera, mówiąc, żebym na niego poczekała i popatrzyła jak trenuje, ale tylko jak on gra, na nikogo więcej nie mogłam się patrzeć. Zaśmiałam się i obiecałam, że tak właśnie zrobię. Po chwili jednak wskazał zadowolony ręką, żebym zeszła na dół.  Gdy zeszłam nie było go, pojawił się dopiero po kilku minutach, był w normalnych ciuchach, przebrany i gotowy do wyjścia.
 -Hmm, Wojtek… Nie to, żeby mi nie odpowiadało, że tu jesteś, ale czy ty nie masz właśnie treningu?
-No właśnie tak się składa, że nie mam.
-Wojtek… Nie możesz opuszczać zajęć!
-No, ale Miguel sam pozwolił mi iść do domu, powiedział, że przecież i tak nie będzie ze mnie żadnego pożytku… ale to super, bo mam cały wieczór dla ciebie! A tak właściwie to co ty tu robisz?
-No stoję z tobą na korytarzu, w Energii, a co?
-Poważnie się pytam… Czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz, przygotowałbym się jakoś?
-Nie było jakoś okazji…
-Przecież rozmawialiśmy wczoraj.
-Chciałam ci zrobić niespodziankę.
-Ooo jak miło. Udało ci się. To co idziemy? – powiedział i chwycił mnie za rękę.
Wyszliśmy z budynku i pojechaliśmy moim samochodem, bo Wojtek przyjechał z Andrzejem i swojego nie miał. Zaproponował, żebyśmy pojechali do niego, bo skoro już tu jestem to chce mieć mnie na wyłączność. Zgodziłam się, bo nie chciało mi się nigdzie włóczyć. Po 15 minutach byliśmy pod blokiem Włodarczyka.
-To zapraszam piękną panią w moje skromne progi – powiedział, kiedy wjechaliśmy windą na 6 piętro.
-Dziękuję bardzo – odpowiedziałam i weszłam do mieszkania, które robiło bardzo dobre pierwsze wrażanie. Było przytulne i gustownie urządzone, podobało mi się.
-Czego się napijesz? Kawy, herbaty, soku, a może czegoś mocniejszego? – zapytał.
-Wodę poproszę.
-Okej, rozgość się, a ja za chwilkę wracam – powiedział i wyszedł do kuchni.
Kiedy zniknął zaczęłam rozglądać się po pokoju, na ścianie było mnóstwo zdjęć, przeważały te związane z siatkówką, ale były również prywatne. Przyznam, że imponującą kolekcję zebrał. Obok wisiały różne medale, stały puchary i nagrody. Patrzyłam z podziwem na to wszystko, bo wiedziałam jak dużo musiał poświęcić, by być teraz tu gdzie jest. Po chwili wszedł do pokoju niosąc dwie szklanki wody z cytryną.
-Proszę – powiedział, podając mi napój.
-Dzięki.
Zanim usiedliśmy zaproponował, że oprowadzi mnie po mieszkaniu. Pokazywał coraz to ładniej urządzone pomieszczenia. Kiedy weszliśmy do sypialni, moim oczom ukazało się ogromne łóżko, od razu chciałam się na nie rzucić i sprawdzić czy jest tak wygodne na jakie wygląda. W końcu zapytałam go wskazując na łóżko:
-Mogę?
-Jasne – odpowiedział z uśmiechem, po tych słowach od razu rzuciłam się na nie, a po chwili dołączył do mnie siatkarz, leżeliśmy patrząc w sufit.
-Jesteśmy razem w łóżku i to na drugiej randce – zaśmiał się.
-Haha, Wojtek głupku.
Po chwili leżakowania wróciliśmy do pokoju. Siedzieliśmy i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Zrobiło w końcu zapytał:
-Na jak długo zostajesz i gdzie się zatrzymałaś?
-Mieszkam w domu i nie wiem na ile zostaje.
-Aaaa  myślałem, że pod mostem.
-No to źle myślałeś – uśmiechnęłam się - mieszkam w Łodzi i będę tam teraz studiowała.
-Żartujesz?
-Nie, naprawdę tam mieszkam, w sumie to stąd pochodzę, a teraz wróciłam do domu,  a od poniedziałku zaczynam chodzić na zajęcia.
-Czemu się tu przeprowadziłaś?
-Nie wiem… nie chciałam dłużej już tam być, nie miałam się za bardzo gdzie podziać, to wróciłam do rodziców…
-A może moja obecność w Bełchatowie spowodowała, że wybrałaś właśnie Łódź? – poruszył brwiami.
-To nie jest wykluczone – zaśmiałam się.
-Czyli teraz będziemy mogli się spotykać tak bardzo, bardzo często?
-Tak dużo razy aż będziemy mieli siebie dość!
-To się nigdy nie wydarzy.
Rozmawiało nam się bardzo dobrze i czas mijał bardzo szybko, kiedy spojrzałam na zegarek, było już późno i nie mogłam dłużej zostać.
-Ja się już chyba będę zbierała… Jest już późno – powiedziałam.
-Jak nie chcesz jechać w nocy, to możesz zostać u mnie, łóżko mam duże to się zmieścimy oboje.
-Kusząca propozycja, ale może innym razem, dziś muszę wrócić do domu.
-No dobra, to może cię chociaż odwiozę?
-To bardzo miłe z twojej strony, ale naprawdę nie musisz. Dam sobie radę.
-Ale nie chcę, żebyś się włóczyła sama po nocy… Poza tym zobaczę gdzie mieszkasz i w ogóle.
-Jest chyba mały problem, ja mam tu samochód.
-No, wszystko przemyślałem. Zawiozę cię moim samochodem, a jutro po ciebie pojadę, jest sobota, gramy mecz u siebie o 14.45, zostaniesz na niego, a potem jak nie będzie późno wrócisz.
-Super pomysł, ale nie mam biletu.
-Masz mnie – zaśmiał się – a ja jestem lepszy niż bilet, daję przepustkę wszędzie.
-W takim razie zgoda, możemy jechać.
Wyruszyliśmy w drogę Wojciechowym samochodem. Kiedy podjechaliśmy pod dom nie chciałam się z nim jeszcze rozstawać ani żegnać, ale też nie mogłam zaproponować, żeby wszedł ze mną, bo ma jutro mecz a i tak włóczy się po nocy, odwożąc mnie do domu.
-To chyba muszę iść.
-Chyba tak… - odpowiedział.
-Zaprosiłabym cię do środka, ale jutro masz mecz, jest późno, nie chcę, żebyś jeszcze bardziej się przeze mnie nie wyspał.
-Rozumiem…
-To idę.
-Okej.
Już miałam wysiadać, ale zatrzymał mnie, wziął za rękę, odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy, nie chciałam niczego więcej niż tylko go pocałować, po chwili wpatrywania się w siebie nawzajem nasze usta zbliżyły się do siebie. Całowaliśmy się niepewnie, z obawą, że drugie zaraz odejdzie. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Wojtek patrzył zdziwiony, ale zarazem szczęśliwy. Nie mówiłam już nic, oprócz „dziękuję”, wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku domu, zostawiając lekko oszołomionego Włodarczyka w samochodzie.
Kiedy weszłam do domu, w którym nikogo jeszcze nie było. Przemyślałam sobie ostatnie wydarzenia i stwierdziłam, że się zakochałam w Wojtku, że chciałabym z nim być, spędzać czas, poznać go lepiej… Dzisiejszy dzień doskonale mi to uświadomił. Po szybkim umyciu się, położyłam się spać, zasypiałam myśląc o Wojtku i o tym co nas łączy.
Rano kiedy się obudziłam taty jeszcze nie było, ale na dole kręciła się mama. Ubrałam się w zwykły, szary dres, luźną koszulkę i zeszłam na dół.
-Dzień dobry mamo.
-Dzień dobry Amelko. Jak ci minął wczorajszy dzień?
-Bardzo dobrze, byłam w Bełchatowie.
-A co ty tam robiłaś? – zapytała zdziwiona.
-Odwiedzałam kolegę, może przyjaciela, siatkarza w każdym bądź razie.
-Ooo, kiedy nam go przedstawisz?
-Mamoo…
-No dobrze, dobrze. Już nic nie mówię, jak będziesz chciała to go tu przyprowadzisz. Jakie masz plany na dziś?
-Wojtek ma po mnie przyjechać, potem pojedziemy na mecz, bo grają.
-To dobrze, że wychodzisz, nie będę miała wyrzutów sumienia, że znów idę do pracy i zostajesz sama.
-Kiedy wraca tata?
-Miał być dziś, ale wróci dopiero jutro wieczorem, wyjazd się trochę przedłużył.
-Rozumiem.
-Dobra Amelka, ja muszę lecieć, bo obiecałam jeszcze konsultację koledze i muszę za pół godziny być w szpitalu.
-Dobrze, do zobaczenia mamo!
-Baw się dobrze, na meczu.
Po tych słowach, zabrała torebkę i wyszła z mieszkania. Nie miałam co robić, a była dopiero 11, Wojtek napisał smsa, że będzie za półtorej godziny. Do tego czasu nie miałam co robić, więc zaczęłam się przygotowywać do meczu. Poszłam na górę i wzięłam prysznic, potem umalowałam się i ubrałam. Nie mogłam znaleźć żadnej odpowiedniej koszulki na mecz, nie posiadałam, żadnej meczowej Skry, ani nawet kibicowskiej. W szafie nie mogłam znaleźć też nic żółtego, więc założyłam czarno – białą koszulę w kratkę, bo nie miałam nic innego. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i po godzinie byłam gotowa i przez kolejne pół czekałam na Wojtka, oglądając powtórkę z meczu Jastrzębskiego Węgla. Dopiero co wyjechałam od Miśka, a już mi go brakowało. Jednak kiedy patrzyłam na bransoletkę, wiedziałam, że jesteśmy przyjaciółmi już na zawsze i nic tego nie zmieni, nic nie jest w stanie zniszczyć naszej przyjaźni. Postanowiłam do niego zadzwonić. Po krótkim oczekiwaniu w końcu odebrał. Mówił, że u niego nic nowego, że właśnie szykują się na mecz, życzyłam im powodzenia, bo bardzo chciałam, żeby wygrali! Poprosiłam go, żeby pozdrowił ode mnie chłopaków i życzył im wygranej oraz przekazał, że trzymam kciuki. Zapytał jak się czuję w Łodzi. Opowiedziałam mu, że jak na razie jest okej i dopiero od poniedziałku idę na zajęcia, więc może poznam nowych ludzi. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i musiał kończyć, bo właśnie dojechali pod halę. Pożegnaliśmy się więc i zakończyłam połączenie. Po chwili zadzwonił Wojtek, aby poinformować mnie, że już przyjechał, zaprosiłam go do środka, ale nie chciał wejść, mówiąc, że za niedługo musimy być w Energii, nie naciskałam więc, zamknęłam dom i wyszłam do Włodarczyka. 
______________________________________________
Następny w sobotę lub niedzielę, bo są egzaminy i będzie ciężko.... 
WESOŁYCH ŚWIĄT! :* 
Pozdrawiam :) 

2 komentarze:

  1. Włoooodi taki słodziak! Szybko to się dzieje między nimi, ale nie mam wątpliwości, że będą jakieś perypetie, już się nie mogę doczekać! <3 Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kwitnie między nimi kwitnie. Pozdrawiam i życzę powodzenia w testach.

    OdpowiedzUsuń