sobota, 1 listopada 2014

48. Miłość bez przeszkód nie byłaby tak piękna.

Z klatki doszło do moich uszu jeszcze soczyste "kurrrrwa!". O ile się nie myliłam był to Wrona. Wybiegliśmy z Wojtkiem szybko na klatkę zobaczyć co się stało.
-Żyjecie? - krzyknął Wojtek.
-Ja pierdole, co za kutas postawił tu ten jebany wózek?! - bulwersował się z podłogi Andrzej, a Kłos tylko stał nad nim próbując opanować śmiech - możesz mi pomóc czy będziesz tak stał i się patrzył? - kontynuował Wrona.
-Gdybyś to widział też nie mógłbyś przestać. W sumie to Andrzejku wspaniałe lądowanie.
-Spierdalaj.
-Co się właściwie stało? - zapytał Włodarczyk.
-Andrzej chciał być sprytny i skoczyć z piętra na piętro, żeby było szybciej i wskoczył do tego wózka, wózek odjechał, a Andrzejek wywalił się razem z nim - nie mógł powstrzymać chichotania Karol.
-Nic ci nie jest Andrzejku? - zapytałam rozbawiona.
-Wszystko w jak najlepszym porządku, tylko moi przyjaciele to debile. Idę, bo nikt mnie tu nie rozumie. Popłaczę sobie trochę w samotności - powiedział i poszedł na dół, za nim po chwili pobiegł Karol, który nie chciał zostawić przyjaciela samego w tak ciężkiej chwili.To wydarzenie po raz kolejny utwierdziło mnie w przekonaniu, że oni nie są normalni. Wróciliśmy z Wojtkiem do domu, a on zapytał:
-Kochanie, jak to jest być z Mistrzem Polski?
-Tak samo jak Mistrza Austrii... chociaż w sumie jednak trochę fajniej - zaśmiałam się.
-No wiesz! Myślałem, że chociaż trochę będziesz dumna.
-Jestem z ciebie cholernie dumna!
-Ale wiesz co? Jeszcze nie otrzymałem nagrody...
-No i nie otrzymasz - zaśmiałam się i pokazałam mu język.
-A co jeśli sam sobie ją wezmę?
-Wtedy zgłoszę wszystko na policję.-Nie odważysz się - zaśmiał się i zarzucił mnie sobie na ramiona.
-Wojtek, głupku! Puść mnie!
-Nie ma takiej opcji!
-Aaaaa, ratunku!! - krzyczałam dławiąc się ze śmiechu, wtedy do naszego mieszkania wszedł wysoki osobnik.
-A co tu się dzieje? - zapytał - przyszedłem nie w porę? - kontynuował z uśmiechem na ustach.
-Czeeść Piotruś - pocałowałam go w policzek na przywitanie, a Wojtek jak to Wojtek zgromił mnie i Nowakowskiego wzrokiem - przyszedłeś w samą porę. To Wojtek, mój chłopak - wskazałam na Włodiego - a to Piotrek, mój przyjaciel - uśmiechnęłam się do obydwóch.
-Miło mi - powiedział Piotrek - Amelka mi sporo o tobie opowiadała.
-Mi też coś o tobie wspominała.
Atmosfera była napięta, Piotrek próbował ją jakoś rozluźnić, ale Wojtek oczywiście był nieugięty.
-Zjesz coś? Pewnie jesteś głodny - zapytałam środkowego.
-Nie, dziękuję. Wracam właśnie z wicemistrzowskiego obiadu.
-My przed chwilą skończyliśmy jeść mistrzowskie śniadanie - chciał zaznaczyć swoją wyższość Włodarczyk.
-Gratuluję, serio zasłużyliście na to mistrzostwo.
Tego mój kochany się nie spodziewał, liczył na przepychankę słowną, w którą Piotrek nie dał się wciągnąć. Nie wiedział, że Nowakowski ma ogromne poczucie humoru i ciężko wyprowadzić go z równowagi.
-Dzięki - odpowiedział.
Następnie kilkadziesiąt minut było dziwne, Wojtek prawie wcale się nie odzywał, od czasu do czasu wtrącał tylko kąśliwe uwagi. Za to Piotrek gadał jak najęty, opowiadał o wszystkim co się u niego dzieje. Wspomniał też coś o ofercie z Włoch.
-Nie wiem czy to nie moje ostatnie wicemistrzostwo z Resovią..
-Postanowiliście teraz już tylko przegrywać? - nie mógł powstrzymać się od uwagi Włodarczyk.
-Nie - zaśmiał się Nowakowski - mam ofertę z Bełchatowa.
-CO?! - zapytał z niedowierzaniem Wojtek.
-Żartowałem, mam ofertę z Włoch.
-Szkoda by było gdybyś wyjechał. Brakowałoby cię w Polsce.
-Komu by brakowało temu by brakowało - nie mógł powstrzymać złośliwości Włodarczyk.
-Cholera jasna! Czy możesz przestać? Jak ci coś nie pasuje to nie wiem, wyjdź może? Nikt cię tu na siłę nie trzyma - wybuchłam, bo nie mogłam znieść jego ciągłych docinków skierowanych w stronę Piotrka.
-Przepraszam.
Nie odpowiedziałam mu, miałam go serdecznie dosyć. Nie musiał uwielbiać Nowakowskiego, ale mógł chociaż udawać miłego, a przynajmniej nie zachowywać się jak cham.
-Opowiadaj o tym kontrakcie.
-W sumie to nie wiem, Włochy, Piacenza, może Macerata... fajnie byłoby zagrać w drużynie z Bartkiem.
-To dla ciebie duża szansa, mam nadzieję, że podejmiesz dobrą decyzję. Koniecznie informuj mnie na bieżąco kiedy się na coś zdecydujesz.
-To chyba oczywiste - uśmiechnął się - będziesz pierwszą osobą jaką będę informował o przebiegu sprawy.
Porozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, a potem Piotrek musiał wracać do Rzeszowa.
-Do zobaczenia Amelka - powiedział i przytulił mnie, a Wojtek zabijał go wzrokiem.
-Do widzenia Piotruś - odwzajemniłam uścisk.
-Cześć Wojtek - wyciągnął rękę do Włodarczyka Nowakowski, o dziwo Wojtek podał mu dłoń.
-Powodzenia w szukaniu klubu we Włoszech.
Odprowadziłam środkowego na dół, przeprosiłam za zachowanie ukochanego i wróciłam na górę.
-Przepraszam - zaczął Wojtek od razu kiedy wróciłam na górę.
-Możesz wreszcie przestać to robić?! Mam cię dosyć, ciągle przepraszasz, a po chwili jest to samo. Za każdym razem...
-Ja wiem, ale to nie moja wina, to jest silniejsze ode mnie. Nie panuję nad tym.
-To zapanuj, bo ja nie mam ochoty tego znosić.
-Postaram się.
Nie powiedziałam już nic. Kochałam Wojtka, ale strasznie wkurzało mnie jego zachowanie, nie tyle w stosunku do mnie, bo był naprawdę kochany, ale do moich znajomych i przyjaciół był nie do zniesienia. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z mieszkania.
-Zaczekaj, Amelka. Gdzie idziesz? - wybiegł z mieszkania i zapytał.
-Na zakupy.
-Pójdę z tobą, zaczekaj chwilę.
-Nienawidzisz zakupów.
-Ale kocham ciebie, daj mi minutę.
-Czekam w samochodzie.
Wcale nie miałam ochoty z nim tam jechać, ale przynajmniej będzie miał mi kto nosić torby. Usiadłam w samochodzie, a dosłownie po minucie pojawił się mój ukochany.
-To gdzie jedziemy? - zapytał. Postanowiłam skorzystać z okazji i odpowiedziałam:
-Może do Manufaktury?
-Ale to taaaak daleko.
-Nikt ci nie każe ze mną tam jechać.
-No dobraaaaa, niech będzie Łódź.
Po ponad godzinie jazdy dotarliśmy pod galerię. Miałam ochotę na ogromne zakupy. Zbliżało się lato, a nie miałam zbyt wielu odpowiednich ciuchów. Poza tym uwielbiałam wymieniać ubrania na nowe. Zapowiadało się kilkugodzinne polowanie na okazje. Najpierw weszliśmy do kilku moich ulubionych sklepów, w których spędziliśmy dwie godziny i wydaliśmy fortunę, a nic nie zapowiadało jeszcze końca.
-Amelka, błagam cię, możemy już wracać?
-Nie zmuszałam cię, żebyś tu przyjeżdżał, więc nie marudź.
-Rozumiem, że chcesz się odpłacić za Piotrka, ale ja się już wystarczająco nacierpiałem.
-Musisz go przeprosić.
-Słucham? Żartujesz, prawda?
-Absolutnie nie.
-Nie zrobię tego. Nie ma takiej opcji - zachowywał się jak typowy facet, który kiedy musi przeprosić "rywala" uważa to za plamę na honorze.
-Zrobisz to.
-A jak nie to co?
-To nie masz co liczyć na nawet odrobinę miłości mojej strony.
-Nawet nie żartuj. Nie możesz być oschła i nie czuła, nie umiesz taka być.
-A chcesz się przekonać? - zapytałam zaczepnie.
-Lepiej nie. Daj mi numer do Piotrka.
-Od razu lepiej - uśmiechnęłam się i podyktowałam mu numer Nowakowskiego.
Po chwili zadzwonił i przeprosił Piotra za swoje zachowanie i docinki. Byłam usatysfakcjonowana
-Nie można było od razu zachowywać się normalnie?
-Widocznie nie. Zadowolona już jesteś?
-Bardzo - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek.
-Wolałbym w usta - popatrzył się z uśmiechem.
-A ja wolałabym wejść jeszcze tu - wskazałam na kolejny sklep i ruszyłam w jego kierunku, zanim zdążyłam się zorientować Wojtek rzucił z rąk wszystkie torby i złapał mnie za rękę.
-Nieee! Błagam, wracajmy do domu.
-Chciałam kupić coś super na wieczór, ale jak nie chcesz to okej, możemy wracać.
-Nie kochanie, wejdź sobie, a ja zaczekam, nie ma najmniejszego problemu - mówił zbierając zakupy z podłogi.
-Ale to naprawdę niekonieczne.
-Konieczne, idź już.
-No dobra, zaraz wrócę - powiedziałam i weszłam do środka. Włodarczyk pomyślał chyba o czymś innym niż ubrania na wieczorną imprezę, ale nie było sensu wyprowadzać go z błędu. Na szczęście nie chciał wchodzić ze mną do środka. Po pół godziny udało mi się znaleźć idealną, czarną sukienkę. Miałam nadzieję, że Wojtkowi się spodoba. Wyszłam ze sklepu, a on stał i rozmawiał z jakąś kobietą, wyglądało to tak jakby się kłócili. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, nie miałam pojęcia kim ona jest. Podeszłam do nich.
-Już jestem - popatrzyłam na Wojtka zdziwiona.
-Dobrze - próbował się uśmiechnąć.
-Nie przedstawisz mnie? - zapytała.
-To Ola, kochanie, niestety musi już iść.
-Amelia - przedstawiłam się.
-Miło mi poznać - uśmiechnęła się trochę nienaturalnie - będę już szła, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się lepiej poznać ukochaną Wojciecha. Do zobaczenia.
-Kto to był? - zapytałam.
-Yyy... Znajoma.
-Kłóciliście się?
-Nie, coś ty.
-Czemu nie chciałeś, żeby została dłużej?
-Nie przepadam za nią, nie rozmawiajmy o tym.
-Coś mi tu nie pasuje, dziwna ta cała sytuacja. Ukrywasz coś przede mną?
-Nie, nie masz się o co martwić. Wszystko jest ok.
Nie naciskałam, bo nie miałam powodów, żeby mu nie ufać. Wróciliśmy do domu, Włodarczyk był zmęczony i ciągle narzekał. Postanowiłam namówić go na imprezę. Wcześniej zadzwoniłam jednak do Kłosa i Wrony, żeby w razie zbyt wielkiego uporu Wojtka pomogli mi go namówić i przy okazji poszli z nami, wykorzystali to, że do Spały jadą dopiero po weekendzie.
-Wojtek, kochanie... - zaczęłam nadzwyczaj miło - nie wyszlibyśmy gdzieś na imprezę?
-Miałem inne plany na wieczór - poruszył znacząco brwiami.
-Nic straconego, ale najpierw możemy iść potańczyć.
-Nieee chce mi się, nawet nie wiesz jak bardzo jestem zmęczony.
W tym momencie do akcji wkroczyli Andrzej z Karolem, którzy jak na zawołanie pojawili się w naszym mieszkaniu.
-To co lecimy na imprezę?
-Ostatnia okazja, żeby zabalować z nami przed reprą.
-Nigdzie nie idziemy - próbował być stanowczy Włodarczyk.
-Jest piątek wieczór, a ty chcesz siedzieć w domu? Nie ma takiej opcji, Amelka, ubieraj się.
-Już prawie jestem gotowa - odkrzyknęłam z łazienki.
-Kochanie, przecież my zostajemy w domu.
-Ja nie zostaję, a ty jak wolisz.
-Zostawisz mnie samego i pójdziesz z nimi?
-Nie martw się, zaopiekujemy się nią - zaśmiał się Karol.
-Nie będzie takiej potrzeby, idę z wami - powiedział z niezbyt zadowoloną miną.
-Nie musisz, zapewniamy jej najlepszą ochronę.
-No właśnie, o nic nie musisz się martwić, odstawimy ją rano całą i zdrową.
-Wolę sam tego dopilnować.
Po kilku minutach wyszłam z łazienki.
-Wow! - usłyszałam tylko z ust chłopaków siedzących na kanapie, przez długą chwilę nie przestawali patrzeć, nic przy tym nie mówiąc.
-Coś nie tak? - zapytałam.
-Wyglądasz niesamowicie - odparł Karol.
-Nie pozwalaj sobie, jest piękna i cała moja - zaśmiał się.
-Będziecie się tak gapić czy może wyjdziemy już?
-Nie szalej, muszę się przebrać.
Dopiero po 30 minutach mogliśmy wyjść do klubu. Niestety z pozostałych Skrzatów udało nam się wyciągnąć tylko Nico i Facu, którzy nie wyjechali jeszcze do Argentyny. Bardzo pozytywne chłopaki.Kiedy każde z nas było już lekko podpite poszłam do łazienki sprawdzić jak się trzymam i poprawić makijaż. Wracając zauważyłam tą samą dziewczynę co w galerii. Tak jak tamtym razem byłam zdezorientowana. Jeszcze bardziej się zmieszałam kiedy odeszła od Wojtka uprzednio uderzając go w twarz.
-Co to do jasnej cholery miało znaczyć zapytałam?
_______________________
Jest kolejny, przepraszam, że dopiero dziś ale na nic nie mam czasu. Mam nadzieję, że teraz już na prawdę uda mi się dodawać częściej. ;)

2 komentarze:

  1. Udało mi się szybko przeczytać wszysykie rozdziały. Opowiadanie interesujące dlatego czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Baardzo ciekawie ;))

    OdpowiedzUsuń