piątek, 7 listopada 2014

49. ,,Ja po prostu boję się, że ktoś mi ją odbierze, że ktoś inny zakocha się w moim aniołku..."

-Co to było?! - zapytałam. 
-Nic. 
-Przecież widzęże coś się dzieje. Możesz mi to wytłumaczyć 
-Nie wiem o co chodziło tej lasce. Naprawdę, nie masz się czym denerwować. 
-To ta laska z galerii, wtedy się kłóciliście, a teraz cię spoliczkowała. Nadal uważasz, że wszystko ok? 
-To wygląda dziwnie, ale ja sam nie umiem ci tego wytłumaczyć. Możemy po prostu o tym zapomnieć? - spojrzałam na niego jak na idiotę - to spojrzenie mówi samo za siebie. Zaufaj mi i uwierz, że nic się złego nie dzieje. 
-Mówisz o zaufaniu, ty który na każdym kroku o wszystko mnie podejrzewasz? - zaśmiałam się - nie wierzę. 
-No dobrze, spróbuję ci to wyjaśnić. 
-Zatem słucham. 
-Ta dziewczyna to jakaś kibicka. Ubzdurała sobie, że ja ją kochałem, ale pojawiłaś się ty i mnie jej odebrałaś. W galerii wykłócała się, a teraz chciałżebym z nią wyszedł, kiedy odmówiłem, dostałem w policzek, a ona wybiegła z klubu. Nie masz się czym martwić. 
-Ale znasz jej imię, przedstawiłeś nas sobie, a to nie jest coś na co zareagowałabym jakoś źle. Czemu nie chciałeś mi powiedzieć? Mam wrażenie, że coś ukrywasz. 
-Nic nie ukrywam.  
-W takim razie dlaczego nie powiedziałeś od razu, że to jakaś psychofanka? - nie ukrywałam zdziwienia. 
-Nie chciałem, żebyś przez taką jedną myślała tak o wszystkich kibicach. 
Nadal coś mi nie pasowało, ale postanowiłam nie drążyć tematu, jeśli spotkanie z tą dziewczyną powtórzy się raz jeszcze, wtedy zacznę się niepokoić. Tymczasem postanowiłam wrócić do zabawy. Po przetańczeniu kilku kawałków wróciliśmy z Włodarczykiem do stolika, gdzie totalnie pijany Wrona tłumaczył coś niewiele trzeźwiejszemu Facundo. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, a z ich rozmowy niewiele można było wywnioskować.  
Koło 4 wróciliśmy z Wojciechem do domu, bo kolejnego, a właściwie jeszcze tego samego dnia czekał nas obiad z  rodzicami i Przemkiem. Włodarczyk nie był zachwycony tym wyjściem, ale w zasadzie nie miał nic do gadania, po prostu musiał jechać. Nie przyznawałam się, ale i ja najchętniej zostałabym w domu, obiecałam jednak ojcu, że będziemy z nim w chwili mówienia mamie o Przemku. Nie mógł zostać z tym sam.  
Wstaliśmy dopiero o 12 i nikomu z nas nie chciało się zejść na dół po bułki.  
-Wojtusiu kochany, nie zszedłbyś po pieczywo?  
-A co ja z tego będę miał? - zapytał. 
-Przygotuję ci gorącą kąpiel - uśmiechnęłam się promiennie. 
-Zgodzę się, ale tylko wtedy gdy tą kąpiel weźmiemy razem. 
-No jasne - zgodziłam się, nie sądziłam, że pójdzie aż tak łatwo.  
-No, ale najpierw chcę zaliczkę - wskazał na swoje usta. Bez słów podeszłam i zaczęłam go całować, po chwili odsunęłam się i zapytałam:  
-Może być?  
-Jak najbardziej - uśmiechnął się, po czym narzucił na siebie ciuchy i zszedł na dół, a ja zabrałam się za przygotowywanie łazienki. 
Po kilku minutach wanna wypełniła się gorącą wodą i grubą warstwą piany. Prawie w tym samym czasie wrócił do domu Wojtek, który wyglądał na zdenerwowanego. Powiedział tylko, że musi na chwilę wyjść, żebym się nie martwiła, bo zaraz przyjdzie. Poradził jeszcze bym sama wzięła kąpiel, bo woda i tak wystygnie zanim on będzie z powrotem. Byłam zdezorientowana a jego zachowanie od kilku dni było co najmniej dziwne. Postanowiłam porozmawiać z nim od razu kiedy wróci do domu, a tymczasem, sama weszłam do wanny.  
Kiedy po godzinie wyszłam z łazienki Włodarczyka nadal nie było w mieszkaniu. Powoli zaczynałam się o niego martwić. Spróbowałam się do niego dodzwonić, niestety na marne, bo telefon zostawił w domu. Czas niesamowicie mi się dłużył. Co chwile spoglądałam na zegarek który jakby stał w miejscu. Siedziałam jak na szpilkach patrząc w drzwi. Gdy po jakimś czasie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku zerwałam się na równe nogi. Byłam na niego wściekła, ale jednocześnie cieszyłam się, że wrócił. Rzuciłam mu się na szyję. 
-Wojtek! Gdzie ty byłeś? - zapytałam puszczając go z uścisku. 
-Stefan miał awarię rur w domu, musiałem mu pomóc, przepraszam, że nic nie powiedziałem, ale spieszyło mi się. Chciałem zadzwonić, ale nie wziąłem telefonu. 
-Martwiłam się o ciebie głupku, nie mogłeś powiedzieć tak od razu? 
-Przepraszam, naprawdę przepraszam. 
-Już dobrze. Szykuj się teraz na kolację do moich rodziców. 
-Naprawdę muszę? - zapytał z błagalnym spojrzeniem. 
-Obiecałeś. 
-No dobra, będę gotowy za 20 minut. 
Dokończyłam makijaż, Wojtek wziął prysznic, przebrał się i byliśmy gotowi do wyjścia. Chwilę po 19 dojechaliśmy do Łodzi. Przemka jeszcze nie było, przywitała nas moja mama, która jak zwykle zachwycała się Wojtkiem, ojciec w sumie również był szczęśliwy z jego przyjazdu.  
-Witajcie, witajcie kochani. Cześć Wojtuś, jak wychudłeś... Chyba Amelka cię w ogóle nie karmi. Sama skóra i kości. 
-Mamo... 
-Ależ to nie prawda - bronił mnie Wojtek - Amelka gotuje i to nawet nieźle, pół drużyny się u nas stołuje. 
-Naprawdę? - wtrącił się ojciec - jestem z ciebie dumny - zwrócił się do mnie. 
Miłą pogawędkę przerwał dzwonek do drzwi. Mama była zdziwiona, a na twarzy taty panował strach, w oczach było widać niepewność. 
-Ja otworzę - zaproponowałam i poszłam do drzwi - cześć braciszku - przytuliliśmy się na przywitanie. 
-Cześć maleńka - uśmiechnął się. 
Weszliśmy do pokoju, w którym siedzieli wszyscy. 
-Kto to jest? - zapytała mama, w tym momencie tata podszedł do Przemka. 
-To mój syn - Przemek. A to moja żona Alicja - oznajmił wskazując na matkę. 
-Jak to twój syn?! - krzyknęła. 
-Nie znaliśmy się wtedy, nie wiedziałem, że mam dziecko. 
-Po co mi o nim mówisz? Po co niszczysz naszą rodzinę?! 
-Przestań tak mówić mamo! On jest moim bratem i musisz go zaakceptować czy ci się to podoba czy nie. On jest częścią naszej rodziny. 
-Ale, ale... To niemożliwe! 
-To bardzo możliwe - odezwał się Przemek - pani mąż jest moim ojcem. 
Wymiana zdań trwałaby pewnie jeszcze długo, gdyby nie ojciec, który wstawił się za Przemkiem. Mama była do niego bardzo sceptycznie nastawiona. Nie miała zamiaru go ciepło przyjąć. Przemek jednak nie przejmował się nią. Ważne było, że ma ojca i mnie, matka z czasem będzie musiała się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Kiedy skończyła się kolacja było już późno, więc postanowiliśmy nie wracać do Bełchatowa. Przemek pożegnał się z nami i wrócił do siebie, następnym razem mieliśmy się spotkać dopiero w wakacje. 
Następnego dnia rano zjedliśmy śniadanie wspólnie z rodzicami i wróciliśmy do mieszkania. Od razu po wejściu wpadli do nas Kłos z Wroną. 
-Czy wy staliście w oknie i czekaliście aż przyjedziemy? - zaśmiał się Wojtek. 
-Nieee, wcale nie - nie mógł opanować śmiechu Karol. 
-To co chcieliście? 
-No bo my jutro jedziemy do Spały, a wy na pewno będziecie za nami tęsknić to mamy dla was bilety na kwalifikacje do Mistrzostw Europy, a potem wpadajcie do Spały.  
-No i liczymy, że będziecie na każdym meczu. 
-Naprawdę? - ucieszyłam się - Wojtek, jedziem tam!  
-No jasne, dzięki chłopaki. 
Potem oczywiście zostali na obiad. Mam wrażenie, że zostaliby też na kolację gdyby nie to, że byli jeszcze niespakowani. Wyszli do siebie, a ja z Wojciechem obejrzałam jakiś film i poszliśmy spać. 
Kolejny tydzień minął nam na nic nierobieniu. W między czasie dostaliśmy jeszcze jedno zaproszenie do Wrocławia na kwalifikacje tym razem od Kubiaka. To było miłe z jego strony, ale odmówiłam, nie potrzebne nam były podwójne bilety. Umówiliśmy się więc tylko na kawę. Wojtek nie był tym zachwycony, ale nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Do Wrocławia pojechaliśmy dzień przed pierwszym meczem. Przywitali nas Kłos z Wroną, którzy zadbali również o odpowiedni pokój w hotelu. Stefan nie miał nic przeciwko, abyśmy zamieszkali na piętrze razem z kadrą.  
-Nawet nie wiecie jak tęskniliśmy - powiedział rzucając nam się na szyję Karol, po chwili to samo zrobił Andrzej.  
-Tak, tak. My też tęskniliśmy.  
-Naprawdę? - zapytali równocześnie. 
-No jasne, kochamy was! - odpowiedzieliśmy im. 
Środkowi nie mieli dla nas za dużo czasu, bo czekał ich trening, ale obiecali, że po nim będą już tylko do naszej dyspozycji. Czekając na nich poszliśmy trochę pozwiedzać, znaczy takie mieliśmy plany, ale skończyło się na tym, że wylądowliśmy w restauracji na romantycznym obiedzie. Jedliśmy, było miło, ale oczywiście Wojtek nie byłby sobą, gdyby wszystkiego nie spieprzył. Kelner, który nas obsługiwał był po prostu uprzejmy i uśmiechał się.  
-Możesz przestać z nim flirtować? - powiedział prawie, że krzycząc. 
-O co ci znów chodzi? 
-Widzę jak on na ciebie patrzy i widzę jak ty patrzysz na niego.  
-Nie wymyślaj, nic się nie dzieje. 
-Mam nie reagować jak na moich oczach podrywają cię inni faceci?! 
-Mam cię dość, wychodzę - powiedziałam, wstałam i wyszłam. 
 Włodarczyk nawet nie wyszedł, został w środku i opieprzał kelnera, a ja wróciłam do hotelu, gdzie od razu natknęłam się na Miśka. Przywitaliśmy się. 
-Co u ciebie Amelka, gdzie Wojtek?  
-Wojtek - palant, nie wiem. Pewnie niedługo wróci. 
-Coś się stało? - zapytał. 
-Nie, nic takiego. 
-Chcesz pogadać? Zapraszam do siebie na górę. 
-Przepraszam Misiek, ale nie. Nie powinnam. 
-Myślałem, że się przyjaźnimy.  
-Bo tak jest, tylko Wojtek... On będzie wściekły, że się spotykamy. 
-To tylko przyjacielska rozmowa, nie przesadzajmy i tak mieliśmy wyjść na kawę. 
-Ale to Wojtek, po ostatnim cię nie cierpi, nie ufa ci, ani mi kiedy jestem z tobą. Nawet mu się nie dziwię, sama sobie nie ufam, kiedy jesteśmy razem. 
-Daj spokój, nie daj się namawiać. 
-No dobra, mogę iść, ale tylko na chwilę. 
-To chodźmy - powiedział wyraźnie zadowolony. 
Weszliśmy do jego pokoju, w którym był Możdżonek. Michał przedstawił nas sobie. 
-Marcin to Amelka, Amelka to Marcin. 
-Miło mi cię poznać - powiedział środkowy. 
-Mi ciebie również - uśmiechnęłam się.  
-To ja was zostawię samych. 
-Nie musisz. 
-Pójdę do chłopaków, obiecałem im, że wyjdziemy razem. Cześć - powiedział i wszedł z pokoju. 
Zostaliśmy sami, Michał zapytał o Wojtka, rozpłakałam się. Kochałam go, a on zachowywał się jak idiota. Nie mogłam tego dłużej dusić w sobie. Kubiak przytulił mnie. W jego ramionach czułam się dobrze i bezpiecznie. Rozmawialiśmy długo, przyjmujący był źle nastawiony do Włodarczyka, mówił, że powinnam z nim wstrząsnąć, że on nie może się tak zachowywać. Wtuliłam się w niego, a wszystko inne przestało się liczyć. Nagle nasze spojrzenia się spotkały, a jego usta niebezpiecznie zbliżyły się do moich...
_________________________________________________________
Udało się dodać już teraz :)
Pozdrawiam Was serdecznie :* 

4 komentarze:

  1. No , no :D Czekam z niecierpliwością na następny :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kończy się w takich momentach!
    Ale oni się nie pocałują, poniwewuż Amelka jest mądra i nie popełni tego samego błędu ponownie. Za bardzo kocha Wojciecha. Odsuną się od siebie i wyjdzie.
    Ale Włodi to dupek. Obraża sie za nic, zazdrosny i czepia się byle gówna...
    Dodawaj szybciutko, bo ja muszę znać odpowiedź do moich pytań!
    btw świetny ♥.♥
    Zapraszam do siebie:
    http://iguessthatisntevent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli nie będzie buzi buzi to cię znajdę! Niech ona zostawi Wojtka i będzie z Michałem!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. TAK TAK TAK TAK! 1000 RAZY TAK <3
    (Wojtek mnie wkurza i doskonale to wiesz)

    OdpowiedzUsuń